08-12-2018, 12:39
Wracam do domu znów ze wschodu – tym razem na piechotę. Jest piękny słoneczny dzień, jest cieplutko, wszędzie soczysta zieleń – piękny letni dzień. Kiedy jestem już dość blisko domu spotykam sąsiadkę, która zaczyna coś mówić długo i bez sensu. Tak jak na jawie wpuszczam to jednym uchem wypuszczam drugim i zastanawiam się po co ona to robi, ile można mówić o niczym, robić sztuczne sensacje zaraz porozmawiać normalnie o czymś konkretnym, ciekawym, albo ważnym. W końcu ją gdzieś gubię i spokojnie docieram do domu.
W dalszej części snu stoję przed domem i robię zdjęcia (zainspirowane wczorajszymi wpisami) pojawia się jakiś fotograf i prosi mnie abym pokazał mu jak robić zdjęcia czterech zamków w moim mieście. Kadrujemy te zamki, które widać sprzed mojego domu i zajmujemy się fotografią – w końcu zaczynam się budzić i myślę: Jakie cztery zamki? W naszym mieście są tylko trzy!” kiedy zastanawiam się nad tymi czterema zamkami i próbuję się ich doliczyć budzę się całkowicie i już jasno myślę: „Przecież są tylko dwa” :-)