05-12-2021, 13:58
Dostałam pracę w centrum medycznym, razem z drugą koleżanką jako pielęgniarka. Nie czułam się kompetentną w tych sprawach, brakowało mi doświadczenia i jakiegoś kursu do okurat tego zakresu obowiązków. Ogólnie syndrom oszusta, ale jakoś to chwie trwało. Powroty do domu autobusem, rozmowy z przełożonymi, szerokie schody na piętro. W końcu ktoś ustalił, że przesunie nas do terapii uzależnień i miałyśmy prowadzić jakieś warsztaty. Stałam w jednej sali z przeszklonym oknem, część personelu przenosiło rzeczy, ja rozmawiałam z kimś kto chyba chciał się zapisać na terapię. Coś się działo, jakieś takie ogólne podniecenie. Zajrzałam za żaluzje. Coś leciało, jakiś meteoryt czy pocisk. Oczywiście trafił w okno i było po wszystkim.