03-12-2021, 01:16
Pracowałam w jakiejś fabryce sztucznych kwiatów, która była jednocześnie przybytkiem wiadomym. Byłyśmy z resztą pracownic jakimiś niewolnicami. Gdy któraś miała dorobić odchodziła od taśmy i szła robić pokazy. Robiłam jakieś szoł na linie i potem kłóciłam się z mężczyznami ubranymi jak w latach dwudziestych w garnitury i kapelusze, że to są moje prawdziwe piersi a nie zrobione. Po pokazie miałam trochę wolności, coś naspiskowałam z jednym facetem i nasza szefów miała z tego powodu problem i chciała mnie zamordować gołymi rękami. Ktoś mi pomógł i wszystko się miało skończyć i cieszyłam się z drugą koleżanką i inną starszą pracownicą. Idk why
Z szefową i koleżanką miałyśmy iść coś załatwić. Przeszłyśmy koło stawu w jakimiś lesie. Turbo realizm. Nagle zerwała się burza a za chwilę od północy pojawiły się trąby powietrzne. Już tak zawsze jest we śnie. Tylko spojrzę na północ to tam są te widoki. Szefowa kazała nam położyć się w błotnistym rowie. Zapytałam czy piorun nas nie zabije ale tylko ścisneła nam ręce i poczułam miękkie błotko. Zamiast się skulić głową w dół to zrobiłyśmy kołyskę. Poszarpało pohuczało. Leciały gałęzie z drzew. Po tym haosie przypatrywałam się lejom i chciałam żeby zniknęły i tak się stało o dziwo. Pogoda zrobiła się jak po letniej burzy, aż było czuć ozon w powietrzu. Dotarłyśmy do mojego domu, a tam trwała jakaś impreza decydentów i policji. Ktoś kazał nam jechać po wódkę do składu policyjnego. Nie wiedziałam czy jechać, ale w końcu pojechałyśmy jeepem beż dachu. Na parkingu pod policją witałyśmy się z nimi jak z ziomami i gdy wysiadałam z auta film mi się urwał.
Leżałam na łóżku i jakaś kobieta przytulała mnie od tyłu i mówiła, jakieś pocieszające słowa, a mnie to tylko irytowało a nie mogłam się ruszyć i wiedziałam, że mam jeszcze paraliż przysenny i muszę poczekać aż puści.
Z szefową i koleżanką miałyśmy iść coś załatwić. Przeszłyśmy koło stawu w jakimiś lesie. Turbo realizm. Nagle zerwała się burza a za chwilę od północy pojawiły się trąby powietrzne. Już tak zawsze jest we śnie. Tylko spojrzę na północ to tam są te widoki. Szefowa kazała nam położyć się w błotnistym rowie. Zapytałam czy piorun nas nie zabije ale tylko ścisneła nam ręce i poczułam miękkie błotko. Zamiast się skulić głową w dół to zrobiłyśmy kołyskę. Poszarpało pohuczało. Leciały gałęzie z drzew. Po tym haosie przypatrywałam się lejom i chciałam żeby zniknęły i tak się stało o dziwo. Pogoda zrobiła się jak po letniej burzy, aż było czuć ozon w powietrzu. Dotarłyśmy do mojego domu, a tam trwała jakaś impreza decydentów i policji. Ktoś kazał nam jechać po wódkę do składu policyjnego. Nie wiedziałam czy jechać, ale w końcu pojechałyśmy jeepem beż dachu. Na parkingu pod policją witałyśmy się z nimi jak z ziomami i gdy wysiadałam z auta film mi się urwał.
Leżałam na łóżku i jakaś kobieta przytulała mnie od tyłu i mówiła, jakieś pocieszające słowa, a mnie to tylko irytowało a nie mogłam się ruszyć i wiedziałam, że mam jeszcze paraliż przysenny i muszę poczekać aż puści.