06-02-2024, 17:09
Byłem w jakimś domu. Byli mama i tata. Nagle coś zaczęło się dziać z szafką w kuchni. Okazało się, że tam jest w tej szafie przejście dokoś i winda i coś dziwnego chciało się do nas przedostać. Krzyczę do rodziców, że to zaraz tu będzie. Już wyrwało jakby deseczkę w przejściu. Wyglądało jak jakiś duży ptak. Bardzo się tego bałem. Weszło do szafy od tamtej strony przejścia i wyszło tutaj. Zaczęło się zmieniać. No i zaraz stało się ładną dziewczyną w ciemnym ubraniu. Miała różnokolorowe oczy. Potem byłem w szkole. Szedłem z małą dziewczynką. Znaleźliśmy windę z przejściem do tamtego miejsca z szafy. Powiedziałem, aby tam weszła i sama zobaczyła co tam jest, bo ja się nie zmieszczę. Wyszedłem z windy i szedłem schodami do góry. Jakoś ciężko się szło i spojrzałem do tyłu. Szedł za mną ktoś niepełnosprawny i jakoś się mnie uczepił. Powiedziałem żeby mnie puścił, bo chcę sam iść. Trafiłem na salę sportową, która była jakby jednocześnie kościołem albo teatrem. Wszedłem z kimś na scenę. Ten ktoś dołączył do pozostałych, którzy tańczyli i śpiewali. Ja nie chciałem śpiewać i tylko usiadłem na krześle. Jakaś dziewczyna ze sceny była na mnie zła. Na sali nie było już prawie nikogo, tylko moja mama. Pomyślałem, że to nawet nie ma sensu występować na scenie. Poszedłem to powiedzieć mamie.