10-01-2019, 16:06
Chodziłem po różnych ciemnych salach. Możliwe, że to były szkolne klasy, były tam różne osoby. Wszedłem do wielkiej sali. Znajdowały się w niej wielkie wieżowce (ciekawe jak się tam zmieściły?). Było ich około sześć, dziesięć. Schodziłem w dół jednego z nich. Nawet nie wiem kiedy tam wszedłem. Chyba były ze sobą połączone. Teraz się zastanawiam czy może w każdym z nich znajdowała się taka wielka sala, w której stały inne drapacze chmur? Wyszedłem jakoś w połowie. Wiedziałem, że gonią mnie jakieś straszne stwory, wielkie pająki. Wiedziałem, że trzeba coś z tym zrobić, aby się nie wydostały. To był chyba naukowy eksperyment. W oddali sali widziałem jakiś platformy, na które można było wejść. Wróciłem z dwoma osobami, weszliśmy na samą górę jednego z wieżowców. Znaleźliśmy nieznane ukryte drzwi. Tych dwóch poszło sprawdzić co jest z nimi, a ja przytrzymywałem drzwi, aby się nie zamknęły. Po jakimś czasie wrócili. Powiedzieli, że tam był taki sam budynek, tylko wychodziło się w średniowieczną przeszłość, nic ciekawego i wracamy. Pomyślałem, że skoro jedne drzwi prowadzą w przeszłość to na pewno są tu drugie drzwi do przyszłości. I rzeczywiście były. Przeszedłem przez nie i wyszedłem z budynku i z tej wielkiej sali w przyszłości. Nie widziałem wielkich różnic. Było tam wiele ludzi, wszyscy czymś podekscytowani, wyszedłem zupełnie na zewnątrz. Słyszałem odliczanie do czegoś. Już za parę minut zła sztuczna inteligencja miała przekonwertować całą ziemską materię na własne potrzeby. Wszystko dookoła zaczęło się świecić na czerwono i pomarańczowo, jak lawa. Nie mogłem już wrócić. Musiałem uciekać, ale nie wiedziałem dokąd. Wzniosłem się w powietrze i leciałem, sen stał się bardzo wyraźny. Mroczni słudzy sztucznej inteligencji zaczęli mnie gonić. Niedaleko bardzo nisko unosiły się burzowe chmury. Niestety wleciałem pod nie, a tam mnie szybciej złapią, bo to ich domena. Nagle ktoś odsłania kawałek chmury zwisającej, aż do ziemi jak zasłonę z materiału. Wtedy wylądowałem. Były to Elfy z czwartego wymiaru. Miały mi jakoś pomóc. Niestety nie dało się wyjść spod tych chmur. Trzeba było to obejść podziemnymi tunelami, aby się stamtąd wydostać. Już miałem z nimi iść, gdy usłyszałem jak ktoś rytmicznie mówił "nie wiem, nie wiem, nie wiem..." i się przez to obudziłem. Okazało się, że to kot jakoś tak oddychał przez sen, co się przełożyło na słowa we śnie.
Jeszcze był krótki sen jak siedzę na wannie i grzebię w wodzie w zlewie. Zlew był duży jak wanna. Potem jakoś jeszcze bardziej się powiększył. Po wodzie chodzili jacyś ludzie. Nie wiem jak się tu w łazience zmieściła wanna wielkości małego stawu i ci ludzie. Mówili, że chcieli popełnić fizjologiczne samobójstwo (ciekawe jakie jest jeszcze inne, filozoficzne?), ale na szczęście nie zrobili tego. W wodzie leżał rozmoczony makaron, odgarniałem go w ich stronę.
Jeszcze był krótki sen jak siedzę na wannie i grzebię w wodzie w zlewie. Zlew był duży jak wanna. Potem jakoś jeszcze bardziej się powiększył. Po wodzie chodzili jacyś ludzie. Nie wiem jak się tu w łazience zmieściła wanna wielkości małego stawu i ci ludzie. Mówili, że chcieli popełnić fizjologiczne samobójstwo (ciekawe jakie jest jeszcze inne, filozoficzne?), ale na szczęście nie zrobili tego. W wodzie leżał rozmoczony makaron, odgarniałem go w ich stronę.