29-05-2019, 17:38
Pierwszy raz weszłam do internetu w piętnastym roku życia. Przedtem miałam z nim nikły kontakt, tyko w szkole i nie w celach prywatnych. Zanim uzyskałam dostęp do sieci, żyłam w świecie komiksów i książek z księgarń i bibliotek szkolnych, telewizji oraz rozmaitych czasopism takich jak "Polityka", "Bravo" czy "Chwila dla Ciebie". Dużo czasu spędzałam też zatopiona we własnych myślach lub w stanie bezmyślnej, nieruchomej koncentracji na jakimś bodźcu z otoczenia. Potrafiłam spędzić całą szkolną przerwę wpatrując się we własne paznokcie, w dzisiejszych czasach zapewne sięgnęłabym od razu po telefon.
Po wejściu do sieci moje kontakty społeczne raczej nie uległy zmianie. Myśli samobójcze miałam już dużo wcześniej, a inni ludzie coraz rzadziej inicjowali rozmowy ze mną. Jako dziecko łatwiej mi było podejść do dorosłego i czekać, aż zagada do mnie, potem jednak takie zachowanie przestało być akceptowane społecznie.
Kiedy jako nastolatka wyczytałam w sieci, że internet ułatwia komunikację osobom autystycznym, byłam w szoku. Zastanawiałam się, jak to możliwe, że ktoś totalnie zaburzony społecznie może zaprezentować się w całkowicie inny sposób przy pomocy komputera, w sensie budować zdania, reagować na komunikaty, okazywać zainteresowanie drugim człowiekiem itd. Ja osobiście nie miałam nic do powiedzenia, tylko podczytywałam konwersacje kilka-kilkanaście lat starszych od siebie aspików, zarówno po polsku, jak i po angielsku. Byłam pod wrażeniem ich elokwencji. Nawet nie myślałam, że kiedyś będę pisać tak jak teraz.
Jeśli zaś chodzi o dotyk, bliskość - czasem za tym tęsknię, ale gdy tylko mam okazję, od razu się wycofuję, w najgorszym wypadku pozwalam się dotknąć, lecz popadam wtedy w stan swoistej dysocjacji, nieobecności w ciele. Pragnę się odciąć od tych doznań, są dla mnie zbyt intensywne. Czuję się wtedy, jakby ktoś zanurzał swoje niefizyczne paluchy w moim ciele astralnym, stapiał się z moim bytem energetycznie. To dla mnie za dużo. Zdarza mi się czerpać z tego przyjemność, jednak wyłącznie wtedy, gdy mam pewność, że jest to kontakt aseksualny.
Po wejściu do sieci moje kontakty społeczne raczej nie uległy zmianie. Myśli samobójcze miałam już dużo wcześniej, a inni ludzie coraz rzadziej inicjowali rozmowy ze mną. Jako dziecko łatwiej mi było podejść do dorosłego i czekać, aż zagada do mnie, potem jednak takie zachowanie przestało być akceptowane społecznie.
Kiedy jako nastolatka wyczytałam w sieci, że internet ułatwia komunikację osobom autystycznym, byłam w szoku. Zastanawiałam się, jak to możliwe, że ktoś totalnie zaburzony społecznie może zaprezentować się w całkowicie inny sposób przy pomocy komputera, w sensie budować zdania, reagować na komunikaty, okazywać zainteresowanie drugim człowiekiem itd. Ja osobiście nie miałam nic do powiedzenia, tylko podczytywałam konwersacje kilka-kilkanaście lat starszych od siebie aspików, zarówno po polsku, jak i po angielsku. Byłam pod wrażeniem ich elokwencji. Nawet nie myślałam, że kiedyś będę pisać tak jak teraz.
Jeśli zaś chodzi o dotyk, bliskość - czasem za tym tęsknię, ale gdy tylko mam okazję, od razu się wycofuję, w najgorszym wypadku pozwalam się dotknąć, lecz popadam wtedy w stan swoistej dysocjacji, nieobecności w ciele. Pragnę się odciąć od tych doznań, są dla mnie zbyt intensywne. Czuję się wtedy, jakby ktoś zanurzał swoje niefizyczne paluchy w moim ciele astralnym, stapiał się z moim bytem energetycznie. To dla mnie za dużo. Zdarza mi się czerpać z tego przyjemność, jednak wyłącznie wtedy, gdy mam pewność, że jest to kontakt aseksualny.
STOP promocji ideologii neuroróżnorodności