09-03-2018, 14:00
Ze statku kosmicznego obserwowałem Księżyc. Zmienił się nie do poznania. Stał się ciemnym półpłynnym jądrem, a wokół niego był stały szary pierścień, podobny do tego wokół Saturna, osadzony na sztywno. Ludzie tam żyjący wyginęli. Została pokazana szczelina głęboka na kilka kilometrów. Została prawie całkowicie zapełniona martwymi ciałami. Na powierzchni można znowu było przebywać jedynie posiadając specjalny skafander. Zastanawiałem się czy to może obcy zamienili Księżyc w wielki statek kosmiczny. I wtedy właśnie dostałem ostrzeżenie, że obcy wtargnęli na nasz statek kosmiczny. Uciekłem do pokoju, gdzie przebywał mały chłopczyk. Zamknąłem metalowo szklane drzwi, ale wiedziałem, że długo nie wytrzymają. Chłopczyk leżący na łóżku, schował się pod kołdrą i wiadomo było, że go nie zauważą i nie schwytają. Postanowiłem zrobić to samo. Niestety nie zdążyłem schować ręki (co pewnie i tak nie miało znaczenia) i obcy mnie wyciągnął. Chciał mnie oczywiście pożreć. Wyrwałem mu się i przebiegłem kilka metrów za drzwi w ciemny korytarz. To dało mi czas na uwolnienie się z ciała poprzez jego rozsypanie w pył. I się wtedy obudziłem.