18-09-2016, 13:58
Zepsuty domofon
18.09.2016
Stoję w ubikacji i sikam. Nie wiem jak, ale wychodzi na to, że nie trafiłem, ale za późno zauważyłem, bo naokoło wielkie kałuże moczu, nawet na pralce. Ścieram, używam dużej ilości papieru toaletowego... Potem siedzę na kanapie z siostrą i mamą przed telewizorem i oglądamy serial. Dziwne, bo nie oglądam polskich, ani żadnych innych telenowel. Nawet mnie zainteresowało, aż dosłownie wciągnęło. Mało to miało z rzeczywistym serialem wspólnego. Aktor i aktorka idą razem górzystą łąką. Idę za nimi. Coś tam się dzieje, ale co to już nie wiem. Dalej znajduję się w środku ostatniej klatki schodowej bloku na przeciwko. Jest tam założony domofon podobny do tabletu. Niestety był tam zainstalowany Windows i został zainfekowany przez wirusa. Ciągle się restartuje i co chwilę włącza się program testujący, a potem naprawczy. Dochodzi do 100% albo i nie i znowu włącza się ten naprawczy program i znowu. Procenty za każdym razem pokazują się w innym miejscu i na innym tle z geometrycznymi kształtami. Mam zamiar na tym domofonie zainstalować Linuksa, żeby tak sytuacja z wirusami już się nie powtarzała, ale program ten cały czas się włącza od nowa. Wchodzi jakaś pani przez pierwsze drzwi. Myślę, że nie wejdzie, bo domofon zepsuty, ta jednak wpisuje kod i otwiera drzwi. Pokazuje się nawet jej imię i nazwisko, których to nie zapamiętałem. Nie wiem kiedy zmienia się sceneria. Jestem ponoć z kimś na statku kosmicznym, mamy lecieć, ale coś jest zepsute. Opieram się przy poręczy, przede mną chyba ekran komputera wisi. Mężczyzna, może po czterdziestce, idzie coś naprawić. Jest tam ubikacja bez ścian. Pokazuje mi, że brudna woda z rury wycieka i przez to cały papier toaletowy jest mokry i brudny. Odwracam się w inną stronę i idę. Na krzesełkach siedzą starzy ludzie jak przed sceną i na coś czekają.
18.09.2016
Stoję w ubikacji i sikam. Nie wiem jak, ale wychodzi na to, że nie trafiłem, ale za późno zauważyłem, bo naokoło wielkie kałuże moczu, nawet na pralce. Ścieram, używam dużej ilości papieru toaletowego... Potem siedzę na kanapie z siostrą i mamą przed telewizorem i oglądamy serial. Dziwne, bo nie oglądam polskich, ani żadnych innych telenowel. Nawet mnie zainteresowało, aż dosłownie wciągnęło. Mało to miało z rzeczywistym serialem wspólnego. Aktor i aktorka idą razem górzystą łąką. Idę za nimi. Coś tam się dzieje, ale co to już nie wiem. Dalej znajduję się w środku ostatniej klatki schodowej bloku na przeciwko. Jest tam założony domofon podobny do tabletu. Niestety był tam zainstalowany Windows i został zainfekowany przez wirusa. Ciągle się restartuje i co chwilę włącza się program testujący, a potem naprawczy. Dochodzi do 100% albo i nie i znowu włącza się ten naprawczy program i znowu. Procenty za każdym razem pokazują się w innym miejscu i na innym tle z geometrycznymi kształtami. Mam zamiar na tym domofonie zainstalować Linuksa, żeby tak sytuacja z wirusami już się nie powtarzała, ale program ten cały czas się włącza od nowa. Wchodzi jakaś pani przez pierwsze drzwi. Myślę, że nie wejdzie, bo domofon zepsuty, ta jednak wpisuje kod i otwiera drzwi. Pokazuje się nawet jej imię i nazwisko, których to nie zapamiętałem. Nie wiem kiedy zmienia się sceneria. Jestem ponoć z kimś na statku kosmicznym, mamy lecieć, ale coś jest zepsute. Opieram się przy poręczy, przede mną chyba ekran komputera wisi. Mężczyzna, może po czterdziestce, idzie coś naprawić. Jest tam ubikacja bez ścian. Pokazuje mi, że brudna woda z rury wycieka i przez to cały papier toaletowy jest mokry i brudny. Odwracam się w inną stronę i idę. Na krzesełkach siedzą starzy ludzie jak przed sceną i na coś czekają.