Shared dreaming
#31
Cytat:Tego „snu” doświadczyłem podczas spoczywania w czystym samadhi snu. Kiedy intensywnie regularnie medytujemy osiągając głębokie stany wyciszenia w których spoczywamy bez myśli w przyjemnym stanie przejrzystości, pustki i błogości zupełnie wolni od napięć. Ten stan zaczyna manifestować się na początku snu, zanim sen się rozwinie i wchodzimy weń kiedy sen się kończy i rozpuszcza będąc go świadomym. W Buddyzmie Tybetańskim tego typu doświadczenie określa się mianem „doświadczenia podobnemu światłu”. Nie jest to jeszcze doświadczenie „światła snu”, ale odbicie stanu medytacyjnego osiąganego w trakcie dnia manifestującego się w okresie między snami. Jest to odmienne doświadczenie od zwykłego doświadczenia bycia świadomym zarówno w okresie snu jak i między snami pojawiającego się w wyniku intensywnej praktyki koncentracji. Różni się ono od tego stanu tym, że jest to stan wolny od napięć, otwarty, bez wysiłkowy, pełen błogości.

Kiedy rozwija się dalej medytację i świadomie utrzymuje ją w okresie zasypiania ten stan obejmuje cały okres snu. Nie pojawiają się wówczas sny tylko cały okres snu staje się medytacyjnym wchłonięciem czyli jest to samadhi snu, wolne od napięć i rozproszenia.
Kiedy przebywałem w tym stanie pojawił się obok mnie DO AM SU NIM to bardzo mnie zaskoczyło ponieważ w tym stanie raczej nie powinno się nic pojawiać. Nie zakłóciło to jednak mojej medytacji nadal pozostawałem w medytacyjnym nieporuszonym wchłonięciu tyle, że „obok” mnie był mój Mistrz i razem kontynuowaliśmy medytację. Po pewnym czasie nastąpiła miedzy nami bezpośrednia wymiana myśli – rozmowa bez słów, po czym Mistrz odszedł a ja dalej kontynuowałem medytację do rana.
Kiedy czytam ten fragment, czuję, że gdybym miała kutasa, to by mi stanął.

Strasznie mnie podnieca to "samadhi snu". I co dalej? Co się dzieje z człowiekiem, który osiągnie i rozwinie zdolność czuwania przez całą dobę, zachowuje przytomność we wszystkich stanach świadomości? Jak wygląda dalszy rozwój takiej osoby? Czy ta ciągła świadomość nie jest ostatecznym celem ludzkiej egzystencji?

Czym się różni prawdziwe, autentyczne "światło snu" od jego taniej podróbki? Jak je rozpoznać?
STOP promocji ideologii neuroróżnorodności
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#32

Poniższy sen jest bardzo cennym przykładem tego jak różne elementy wspólnego śnienia się zazębiają i rozwijają w trakcie snu dlatego przytaczam go tutaj ze szczegółami. Zazwyczaj we wspólnych snach szczególnie świadomie indukowanych nie jest to tak wyraziste dlatego ten sen jest szczególnie cenny.
Było to w czasach kiedy już rozwinąłem już pewną biegłość w śnieniu osiągając kilka razy w tygodniu niezwykle wyraziste świadome sny. Praktykowałem intensywnie medytację i szamańską metodę śnienia. Pewnego wekendu wybrałem się do kumpla, do jego górskiej chatki, aby przede wszystkim z nim pomedytować i zasięgnąć rad dotyczących śnienia. Większość dnia wspólnie medytowaliśmy zaś ostatnią sesję wieczornej medytacji ukierunkowałem na śnienie. Chciałem wypróbować pewne metody w trakcie śnienia związane z podróżowanie między snami. Zasypiając próbowałem wejść w samadhi snu, najpierw szło mi całkiem nieźle gdyż udało mi się zatopić w głęboki stan medytacyjny podczas zasypiania, potem jednak utraciłem go i odzyskałem świadomość dopiero kiedy rozpoczął się sen. Sen był niesamowicie wyrazisty a moja świadomość w nim niezachwiana.

Najpierw byliśmy z kumplem w jakimś dziwnym miejscu. Była to jakby przestrzeń wypełniona gęstym światłem, tak jak w medytacji, to światło było czerwone (tak czerwień odbieram w medytacji).
Była tam też jakaś istota, mężczyzna, który jakoś się tam dostał i mimo, że był potężny, nie bardzo mógł wrócić.
Mimo, że budził on we mnie pewne obawy kumpel zdecydował się mu pomóc. Wyprawialiśmy się w głąb tej przestrzeni szukając sześciokątnych pudeł z miejscem na kulę w środku, jednak te które znaleźliśmy były puste. Były tam tylko ślady energii. Jak czułem, w środku powinien być jakiś twór mentalny (coś jak próbnik, jakaś sonda) zdolny do samodzielnego działania, który był jakby sługą, automatem, który w świecie tego mężczyzny służył mu i pozwoliłby mu wrócić do jego świata. To iż te pojemniki były puste irytowało mężczyznę.
Te trzy których brakowało i które mieliśmy odszukać były jak zbiegli niewolnicy, którzy w tej przestrzeni mogli żyć sobie swoim autonomicznym życiem.
Mężczyzna znajdował się jakby w pomieszczeniu w którym było dużo światła i nie ruszał się stamtąd.

Ta część snu bardziej przypominała medytacyjne wchłonięcie niż jakikolwiek sen a raczej było to coś pośredniego, dlatego mimo iż byłem w pełni świadomy, że śnię nie miałem wątpliwości, że jest to zarazem pewne wchłonięcie medytacyjne, że to światło jest wymiarem medytacyjnym. Nie dziwiło mnie więc, że jest tu kumpel z którym wcześniej wspólnie medytowaliśmy jako, że był on wyjątkowo biegły w medytacji i również często w medytacji na jawie w ten sposób łączył się ze mną np. aby ukazać mi jakąś wizję abym mógł z nim ją dzielić i wyrazić na jej temat swoją opinię, niekiedy też spontanicznie dzieliliśmy wizje w medytacji – był on w tym mistrzem. Tu jednak było trochę inaczej. Mimo iż doświadczałem medytacyjnego wchłonięcia jego obecność czułem wyraźniej niż w medytacji i widziałem go co nie zdarzało się podczas medytacji. Natomiast ta dodatkowa postać była dla mnie zupełnym zaskoczeniem. Nie należała ona do naszej medytacji, była intruzem, który zupełnie nie zdawał sobie sprawy gdzie jest, ani z natury przestrzeni w której się znajdowaliśmy co było bardzo dziwne. W przeciwieństwie do nas nie potrafił się w niej poruszać uwięziony w swoim polu energii które było zagubione w energii naszej medytacji. Czułem, że próbował on badać przestrzeń medytacyjnego wchłonięcia i został w niej uwięziony. Z drugiej strony czułem, że jest to potężna osoba potrafiąca zadziwiająco doskonale posługiwać się energią na sposób konwencjonalny a przy tym bardzo arogancka, która w innych okolicznościach potraktowała by nas raczej bardzo nieprzyjemnie. Dlatego podchodziłem do niej z dystansem.


Kiedy wróciliśmy z poszukiwań, zobaczyłem, że kumpel pomaga temu mężczyźnie konstruować coś w rodzaju świetlistego robota – coś w rodzaju złożonej tulpy. Tłumaczył mu, że trzeba tu dodać jakiś rdzeń, inny program, uczynić go bardziej samodzielnym jeżeli ma przebić się do jego świata.
To były jakieś nowe rozwiązania nieznane tamtemu, ale słuchał z uwagą a nawet pewnym podziwem i stosował się do wskazówek.
Ten mężczyzna zwykł był wydawać rozkazy i oczekiwać posłuszeństwa dlatego budził mój niepokój, czułem, że mimo iż jest zdany na nas traktuje nas bardziej jak narzędzia i nie było można liczyć na jego wdzięczność kiedy się już wydostanie, zaś w przypadku niepowodzenia jego gniew spadłby na nas. To, że był tu uwięziony i bezradny było dla niego czymś nowym i dlatego skwapliwie przystał na naszą pomoc. Jednak kumpel się go nie obawiał a jako, że był wyjątkowo biegły w pracy z energią więc akceptowałem to.

Następnie przenieśliśmy się do innego miejsca, które mimo, że nadal znajdowało się w przestrzeni medytacji bardziej przypominało wyjątkowo wyrazisty sen. Pomieszczenie to przypominało jasno oświetloną piwnicę z pięknym łukowym wejściem o nagich, z gładkiego kamienia ścianach, wyłożonych piękną mozaiką różnokolorowych płyt. Kumpel próbował przepchać te puste pojemniki do świata z którego pochodziły.
Koncentrował na nich energię aż wszystko drżało i obracał je w jakiś dziwny sposób.
Poradziłem mu, by jeszcze obrócił je w bok w innym wymiarze, ale nie uznał tego za dobry pomysł.
Ja patrzyłem przez coś w rodzaju okna na te próby.
Kumpel próbował kilkakrotnie i kiedy był już zrezygnowany zauważyłem, że przy każdej próbie pomieszczenie nieznacznie zmienia wygląd, czego on będąc wewnątrz nie zauważył i uświadomiłem sobie, że jednak odnosi sukces.
Z entuzjazmem powiedziałem mu o tym i wtedy dokonałem kolejnego odkrycia.
Odkryłem, że całkowicie przeszliśmy w sen i że śnimy wyjątkowo wyrazisty wspólny sen. Krzyknąłem do niego: Spójrz to jest sen, to światło, ta przejrzystość, jesteśmy teraz w świecie snu.
Wtedy kumpel również to zauważył i bardzo cieszyłem się, że obydwaj weszliśmy w świadomy sen i że wiemy o tym – jakież pole do poznania! Od tego momentu kumpel zdał się bardziej na mnie uznając, że ja lepiej orientuję się w realiach świadomego snu’
Rozpoznaliśmy o tym, że śnimy, rozmawialiśmy porozumiewając się w myśli oraz na poziomie czystych emocji.

Moment przejścia ze stanu medytacyjnego do snu był płynny i nie sposób było ustalić jakiegoś momentu granicznego zupełnie inaczej niż przy wchodzeniu do czyjegoś snu z „gwieździstej przestrzeni” gdzie granica jest co prawda płynna, ale wyraźnie widoczna. Wchodząc do czyjegoś snu tą metodą widzimy granice snu, zbliżamy się do niej i pozwalamy wchłonąć się poprzez sen osoby do której snu wchodzimy. Tu było inaczej obydwaj znajdowaliśmy się w stanie medytacyjnym i kiedy wyłaniał się obraz snu on jakby stopniowo tworzył się wokół nas i dopiero kiedy się utrwalił i ustabilizował znaleźliśmy się definitywnie we śnie. Biorąc pod uwagę, że w pierwszym okresie krystalizacji snu, patrzyłem nań z zewnątrz był to raczej sen kumpla.

Kiedy skończyliśmy rozmawiać śniło mi się, że obudziliśmy się, byliśmy zachwyceni doświadczeniem wspólnego rozpoznania stanu śnienia i możliwościami porozumiewania się na tych trzech poziomach. Aby rozwinąć te możliwości, by móc je przenieść w stan jawy ponownie weszliśmy w świadomy sen. Powtarzaliśmy to kilkakrotnie śniąc, że zasypiamy wchodząc w świadomy sen, który trwa jakiś czas i podczas którego ćwiczymy rózne możliwości a potem śniąc, że się budzimy.
W tym śnie przewijała się też moja siostra, która w dzień przez jakiś czas z nami medytowała. Pamiętam, że siedziałem rozmawiając chyba z innym kumplem i siostrą, siedząc przy stoliku. Kumpel z którym dzieliłem sen siedział obok – było tu dużo różnych sytuacji jednak moja świadomość zaczęła słabnąć a sen tracić stabilność i rozjeżdżać się i wiedziałem, że wiele z tego nie zapamiętam i że nie jest to istotne.

Każdy sen przechodzi jakby trzy fazy. W pierwszej wyłania się z niezbyt plastycznych obrazów jakby nieco przezroczystych kiedy nasze myślenie rusza, trwa to jakiś czas. W drugiej fazie, kiedy sen się ustabilizuje jest wyrazisty, trwały, spójny i plastyczny. W trzeciej fazie kiedy zaczyna się rozpuszczać znów staje się mniej spójny, bardziej płynny, jakby przeźroczysty i całkowicie się rozpuszcza. Faza pierwsza i trzecia są podobne z tą różnicą, że w pierwszej fazie nasza świadomość wzrasta zaś w trzeciej ma tendencje do rozmywania się stając się trochę chaotyczna. Dlatego najlepiej pamiętamy środkową część snu tę najbardziej wyrazistą. Kiedy świadomie wchodzimy w sen możemy też pamiętać fazę pierwszą, kiedy obrazy są jeszcze niespójne, ale trudno zapamiętać ostatnią fazę snu kiedy nasze myślenie zwalnia, stając się bardziej chaotyczne i niespójne. Ostatnią fazę możemy natomiast bardzo dobrze pamiętać, kiedy sen rozpuszcza się w stanie medytacyjnym – do tego jeszcze wrócę przy innym śnie, który doskonale to ilustruje. W tym śnie ostatniej jego części nie zapamiętałem dokładnie bo zaczęła się stawać niespójna i pomieszana.

Kiedy wyłonił się kolejny sen znalazłem się na korytarzu akademika wywracając się i robiąc dziwne figury – co wzmacniało moją świadomość – w pewnym momencie pojawił się kumpel, dotknął ręką nosa i aby udowodnić, że wchodzimy w świadomy sen wyciągnął drugą rękę z tej pierwszej, co przekonało mnie, że śnimy.
Później powiedział, że szkoda że trzeba być mężczyzną, więc mu odpowiedziałem, że w świadomym śnie łatwo może być kobietą.
On spróbował i pojawiły mu się piersi. Przestraszył się i wrócił do swojej postaci, mówiąc: Dziękuję za takie próby. Skupiłem się aby znaleźć lustro i poszliśmy za róg gdzie cała ściana była jednym wielkim lustrem. Przed lustrem pokazywałem mu jak zmieniać postać, wydłużając się. Zapytał się czy też ma tak krzywo ustawić nogę. Powiedziałem, że to bez znaczenia. Początkowo miał z tym trudności, ale później zaczął ćwiczyć.
Po tych ćwiczeniach zacząłem przyglądać się swemu odbiciu w lustrze. Moja postać była zdeformowana. Postanowiłem więc przekształcić się w Yidama, ale mimo starań nie udało mi się tego dokonać. Później weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia. Prosiłem, żeby coś zrobił, ale kumpel nie chciał, więc powiedziałem, że jak tak to nie będę go uczył o świadomym śnie i wtedy moją uwagę zwrócili ludzie, którzy znajdowali się w pomieszczeniu do którego weszliśmy : mężczyzna, kobieta i chłopak.

Mężczyzna wstał i powiedział: „Więc to tak, a więc doszedłeś aż tu”. – Czy też; „Jesteś w świadomym śnie – a nie powinieneś tego robić”.
Wówczas zorientowałem się, że ta trójka również śni świadomie i wiedzą o tym znacznie więcej niż ja.
Mężczyzna nie miał nic do kumpla, lecz wyłącznie do mnie. Nie czułem, żeby ci ludzie byli źli, ale obawiałem się ich. Spróbowałem się więc przenieść w inne miejsce jak z łatwością robiłem to w innych snach, ale napotykałem opór, szarpnięcie które mnie brutalnie zatrzymało, jakby wszystko było zablokowane, skomentowano to: „A więc umiesz aż tyle, nie można tego tak zostawić zanim nie będzie za późno”.

Nie wiedziałem o co chodzi, więc spytałem co im to przeszkadza. Na co powiedzieli, że nie mogą czekać, aż zrobię to co mój ojciec w Warszawie, zdziwiłem się i odpowiedziałem: „Przecież Hitler nie był moim ojcem, bo wiedziałem, że o niego tu chodzi”. Wtedy oni powiedzieli pokażemy ci i przenieśliśmy się w inny wymiar snu. Tym razem poszło to gładko bez żadnego oporu tak jak powinno choć wiedziałem, że to nie ja przeniosłem się do innego snu, tylko to te osoby mnie przeniosły. W tym innym śnie, (czy bardziej – jak to czułem na innym poziomie snu) wszystko było rozmazane, niewyraźne, pomarańczowe. Wszystko wyglądało tak jakby cała struktura została stworzona z małych wibrujących sześcianików.
Czułem, że w tym śnie bardzo trudno jest utrzymać mi świadomość i przebywanie tu nie wpływa na mnie dobrze, na szczęście po chwili wróciliśmy do poprzedniego snu.

Stwierdziłem, że to okropne, ale co to ma ze mną wspólnego. Mężczyzna sprawiający wrażenie zirytowanego przerwał mi, mówiąc dość tego i zaczął wypowiadać mantrę. Wiedziałem, że jeśli ją dokończy zostanę na zawsze wyrzucony ze świadomego śnienia i nie będę mógł tam nigdy powrócić. W panice zastanawiałem się co mam zrobić. Nagle w moim umyśle pojawiła się potrzebna wiedza i kiedy mężczyzna kończył recytować mantrę wszedłem w rytm jego głosu i wymówiłem dodatkową część tej mantry. Nic się nie stało.

Mężczyzna spojrzał na mnie przygnębiony mówiąc: a więc nawet to już potrafisz. Nagle wstał i wybiegł z pomieszczenia. Ruszyłem za nim wiedząc, że nie mogę spuścić go z oczu. Zbiegliśmy na dół po schodach i wybiegliśmy na trawnik przed budynkiem. Mężczyzna oparł mocno stopy o podłoże i zaczął wykonywać skomplikowane ćwiczenie oddechowe. Wiedziałem, że jest to jedna z metod stabilizowania się we śnie, nie wiedziałem do czego zmierza, jednak byłem pewien, że robi coś by zamknąć moją drogę do świetlistych snów. Obserwując go zacząłem robić to samo. Pomyślałem, że powinienem skontaktować się z Tenzinem Wangialem Rinpocze i poprosić go o pomoc. Nie byłem jednak pewny, czy w tym momencie potrafię to zrobić. Utrzymując skomplikowany rytm oddychania wyszedłem ze snu i znalazłem się w ciemności między snami.

Wiedziałem, że mogę powrócić do snu, lub obudzić się. Zdecydowałem, że lepiej będzie, jeżeli się obudzę. Skierowałem umysł ku jawie i stopniowo zacząłem wychodzić ze snu. Budząc się, ze zdziwieniem i zaniepokojeniem usłyszałem, że kumpel oddycha w tym samym skomplikowanym przyśpieszonym rytmie którego używał mężczyzna we śnie i który ja powtarzałem. Był środek nocy.

Usiadłem w pełni obudzony wsłuchując się w oddechy moich przyjaciół, zastanawiałem się czy nie obudzić kumpla, pomyślałem jednak, że sprawa może zaczekać do rana. Postanowiłem już tej nocy nie śnić świadomie. Z tym postanowieniem zasnąłem.
Rano opowiedziałem, kumplowi ze szczegółami ten sen a on potwierdził, że bez cienia wątpliwości to on był w tych snach jednak praktycznie nic z nich nie pamięta czym był zdziwiony, ale po chwili powiedział, że wie dlaczego. Powiedział też, że mężczyzna z ostatniego snu też był realną osobą i powinienem się dowiedzieć kim on jest czego ode mnie chce i jakoś się z nim ułożyć. W tydzień później zobaczyłem tego mężczyznę ze snu i dowiedziałem się kim jest. Spotkaliśmy się z kumplem, który potwierdził, że jest to istotnie ten mężczyzna ze snu i powiedział mi, że powinienem spotkać się z nim we śnie i na spokojnie sobie wszystko ułożyć. Przez cały dzień nastawiałem się na ten sen, wykonując wiele relaksacji i medytacji.

Kiedy położyłem się spać z łatwością osiągnąłem głęboki medytacyjny stan zasypiając i kiedy poczułem się gotowy zacząłem szukać snu. Zacząłem dryfować w bezkresnej przestrzeni z której wyłaniały się iskierki będące snami. Nie zbliżałem się do nich poszukując snu tej osoby. W końcu znalazłem go i zacząłem dryfować w jego kierunku. Kiedy zbliżyłem się punkt stał się sferą w której dostrzegłem obraz śnionego snu był bardzo wyraźny i plastyczny. W scenerii snu zobaczyłem tego mężczyznę on najwyraźniej również wyczuł, że się zbliżam i zaczął patrzyć w moim kierunku uśmiechając się. Wyczułem pozytywne emocje więc zbliżyłem się do snu i pozwoliłem się mu wchłonąć. Gdy tylko przeniknąłem mglistą otoczkę snu znalazłem się w wyrazistym śnie posiadając już trwałe ciało snu. W tym śnie dogadaliśmy się i wyjaśniliśmy sobie różne rzeczy osiągając pewien konsensus i obudziłem się zadowolony. Nie pamiętałem szczegółów snu, ale ogólny sens był dla mnie jasny i zdawałem sobie sprawę, że mimo wszystko nie powinienem do końca ufać temu mężczyźnie bo kompromis nie jest dla mnie w pełni zadowalający a przy tym nie darzy mnie sympatią i w przyszłości będziemy musieli „renegocjować” zawartą umowę, ale zadowolony byłem, że przynajmniej w najbliższym czasie będę miał spokój. Moje przewidywania sprawdziły się po kilku latach [Obrazek: vysc8Jkalr89FzdZ500IJLF3DXlJpXDIHvwWdFlw...IHPZJHz8np]

Napiszę tu jeszcze kilka snów na temat wyżej opisanej metodzie świadomego wchodzenia w czyjś sen. Nie jest to najprostsza metoda ponieważ wymaga osiągnięcia w trakcie zasypiania pewnego stabilnego stanu medytacyjnego w którym świadomość jest bardzo wyrazista. Większość śniących ulega rozproszeniu przez obrazy przedsenne i zasypia zanim uda im się zbliżyć do tego stanu. Dlatego aby go stosunkowo łatwo osiągać niezbędna jest zazwyczaj dłuższa medytacja wyciszająca bezpośrednio przed położeniem się – wtedy można kontynuować medytację zasypiając. Mogą też tego dokonać ludzie którzy osiągnęli pewną biegłość w szamańskiej metodzie śnienia. Bez tego trudno osiągnąć odpowiedni poziom relaksu by móc rozpocząć szukanie snów. Druga uwaga do tej metody związana jest ze snami osób, które szukamy. Ludzie zasypiają o różnych porach i o różnych porach śnią przy czym sny w pierwszej części nocy bywają krótkie i mało stabilne, dlatego trzeba czekać nawet godzinami zanim znajdzie się odpowiednio stabilny i wyrazisty sen. Co prawda w medytacyjnym wchłonięciu nie czuje się nie tylko ciała, ale także upływu czasu tym niemniej wymaga to sporej cierpliwości. Kolejną istotną rzeczą jest uważne przyjrzenie się snowi w który zamierzamy wejść. Oczywiście nie ma sensu wchodzić w sen kiedy on się dopiero rozwija, albo który ma się ku końcowi bo wchodząc w jakiś sen ulegamy mu i jeśli sen się kończy również odczujemy jego chaotyczność i niespójność co zakończy się utratą świadomości. Z tego samego względu nie ma sensu wchodzić do pomieszanych snów ani tym bardziej do snów zdominowanych przez negatywne emocje bo jeśli np. wejdziemy w koszmar będziemy doświadczali strachu śniącego i będziemy nań zdani. Przed wejściem w sen możemy nieco nań wpłynąć, ale w ograniczonym zakresie bo próba zbyt silnej ingerencji, albo zerwie sen, albo wybije nas z medytacyjnego stanu i zakończy się niepowodzeniem. Te wszystkie uwagi odnoszą się w znacznym stopniu również do metody przechodzenia ze swojego snu w sen innej osoby a dodatkowo tymi metodami można wejść do snu tylko jednej osoby dlatego nie są to najlepsze metody wspólnego śnienia, nawet jeśli śniący z którym chcemy dzielić sen współpracuje z nami. Między innymi z tych względów używa się do świadomego wspólnego śnienia metod tkania snów, które nie tylko są łatwiejsze w zastosowaniu czy prostsze do wykonania, ale przede wszystkim o wiele bardziej efektywne i dają o wiele więcej możliwości.
[ ]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#33
(04-11-2018, 19:30 )Isabela napisał(a): Kiedy czytam ten fragment, czuję, że gdybym miała kutasa, to by mi stanął.

Strasznie mnie podnieca to "samadhi snu". I co dalej? Co się dzieje z człowiekiem, który osiągnie i rozwinie zdolność czuwania przez całą dobę, zachowuje przytomność we wszystkich stanach świadomości? Jak wygląda dalszy rozwój takiej osoby? Czy ta ciągła świadomość nie jest ostatecznym celem ludzkiej egzystencji?

Czym się różni prawdziwe, autentyczne "światło snu" od jego taniej podróbki? Jak je rozpoznać?
 Nie wiem dlaczego, ale dopiero teraz to zauważyłem :-) Co prawda nie jestem w stanie odpowiedzieć na Twoje pytania poza jednym ;)  Światła snu to pojęcia z Tybetańskiej Jogi Snu oznaczają różne etapy rozwoju doświadczenia. Pierwsze to doświadczenie odpowiadające światłu. Jest to najprościej mówiąc odbicie stanów medytacyjnych osiąganych za dnia w naszym śnie. Konkretnie kiedy praktykujemy za dnia medytację wyciszającą i osiągamy stany wyciszenia myśli i przejrzystości stany te mogą pojawić się w okresie snu poprzedzającym sen lub następującym po śnie w czystszej formie i możemy w nich spocząć oraz rozwijać je podczas snu. Z czasem to doświadczenie rozwija się naturalnie w konkretne doświadczenie światła o ile oczywiście kontynuujemy praktykę i robimy postępy :D Jak podają teksty tybetańskie nawet to doświadczenie jest niezwykle cenne i powinniśmy je rozwijać jednak na początku trudno w nim spocząć i umysł ześlizguje się w świadome świetliste sny. Jeśli tak się stanie teksty mówią aby się nie przejmować tylko zastosować odpowiednie metody w przejrzystym śnie zgodnie z naukami Jogi Snu praktykując Milam czyli Jogę Snu. Aby rozwijać to doświadczenie trzeba przed snem oczyścić umysł i medytować aby osiągnąć stan wyciszenia a potem zasnąć. Jest jeszcze indyjska Joga Snu zwana Joga Nidra tu osiąga się stan Joga Nidry czyli mistycznego snu poprzez rotację świadomości, magnetyzowanie ciała czy metody oddechowe i pozostaje się w tym stanie. Traci się w nim poczucie Ciała pozostaje tylko czysta promienna świadomość. Mozna wybrać odpowiednią dla siebie metodę i ją praktykować zarówno za dnia jak i zasypiając.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#34
(02-12-2018, 20:11 )Onejronauta napisał(a): Nie wiem dlaczego, ale dopiero teraz to zauważyłem :-) Co prawda nie jestem w stanie odpowiedzieć na Twoje pytania poza jednym ;)

Lepiej późno niż wcale. Jednak nie jest to pytanie, na którym najbardziej mi zależało. Pragnę odpowiedzi na pytanie, jak praktyka światła w nocy wpływa na codzienne życie na jawie, co w nim zmienia. Co można dzięki temu osiągnąć w świecie materialnym.
Rozumiem, że w praktyce tej dążymy do całkowitego wyeliminowania śnienia? Przekonałam się ostatnio, iż potrafi być bardzo męczące. Na jawie mamy rozpuszczać rozmaite napięcia i oczyszczać umysł z przeszłych wrażeń, by nie musieć się potem z tym męczyć podczas fazy REM, często nieświadomie i półprzytomnie? Czy zapotrzebowanie na sen zostanie po jakimś czasie zredukowane dzięki temu?

Zaciekawiła mnie wspomniana przez Ciebie rotacja świadomości. Czy jest to coś podobnego do Schultza treningu autogennego?

Rotacja i świadomość kojarzą mi się ostatnio najbardziej z gałką oczną, więc praktykuję teraz uważne mruganie. Każde moje mrugnięcie musi być totalnie świadome, przytomne i obecne. To naturalny system organizmu sprawiający, że co parę sekund rzeczywistość fizyczna odświeża się niczym strona w przeglądarce, oko odpoczywa, co jest niezmiernie ważne przy długim przesiadywaniu przy kompie.
Zastanawiam się też, na czym polega magnetyzowanie ciała. Przywodzi mi na myśl bardziej starodawnych magnetyzerów, "magnetyzm zwierzęcy" i te sprawy, a nie nakładanie np. łyżek i widelcy na gołą klatę tak, aby nie spadały.
STOP promocji ideologii neuroróżnorodności
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#35
(08-12-2018, 14:38 )Isabela napisał(a): Zastanawiam się też, na czym polega magnetyzowanie ciała. Przywodzi mi na myśl bardziej starodawnych magnetyzerów, "magnetyzm zwierzęcy" i te sprawy, a nie nakładanie np. łyżek i widelcy na gołą klatę tak, aby nie spadały.
1. Pragnę odpowiedzi na pytanie, jak praktyka światła w nocy wpływa na codzienne życie na jawie, co w nim zmienia.
==============
Eliminuje negatywne, przeszkadzające stany emocjonalne osłabiając tzw. "pięć trucizn" stymuluje "pięć mądrości", oczyszcza nieczystą wizję karmiczną rozwijając czystą wizję a więc sprawia, że zaczynamy funkcjonować tak jak w TM nazywa się to "świadomością kosmiczną" czyli mamy wiele energii, ale bez pobudzenia, jesteśmy spokojni, ale bez ospałości. Cechy te opisane są w odpowiednich tekstach, tak mówiąc prosto to wstajesz wypoczęta, Twoje percepcja staje się przejrzysta, czujesz szczęście i błogość i nie sposób wyprowadzić Cię z równowagi patrzysz na wszystko z miłością i zrozumieniem. Jesteś wolna od stresu zjednoczona ze światłem.

2.Rozumiem, że w praktyce tej dążymy do całkowitego wyeliminowania śnienia?
==============
Nie. Dążymy w tej praktyce do zjednoczenia się, ze światłem spoczęcia w stanie błogości i przejrzystości, dlatego ta praktyka nazywa się w Buddyzmie praktyką przejrzystego światła. Jakby drugą stroną tego jest praktyka MILAM - Jogi Snu gdzie poprzez odpowiednie praktyki i przekształcanie snu rozwijamy światło i dążymy do zjednoczenia z nim. Możemy więc albo poprzez praktykę Jogi Snu dążyć do osiągnięcia świateł poprzez stopniowe oczyszczanie i przekształcanie snów, lub próbować praktykować "Praktykę przejrzystego światła" bezpośrednio a jeśli z niej wypadamy wchodzimy w śnienie i w Jogę Snu. W jodze snu oczyszczamy sny by rozpuścić sny karmiczne i by zamanifestowały się sny przejrzystości, w tej praktyce próbujemy bezpośrednio wejśc w doświadczenie światła niestopniowo.

3. Na jawie mamy rozpuszczać rozmaite napięcia i oczyszczać umysł z przeszłych wrażeń, by nie musieć się potem z tym męczyć podczas fazy REM, często nieświadomie i półprzytomnie?
================
Tak to jest podstawa Jogi Snu, próbujemy na jawie się relaksować, nie tworzyć napięć i pomieszania oraz oczyszczać je poprzez cztery praktyki wstępne aby sen był zrelaksowany i wzrastała w nim przejrzystość czyli zwiększała się ilość przejrzystych snów a zmniejszała ilość snów karmicznych, aby następowało przekształcenie snów. Kiedy wzrasta przejrzystość śnienia możemy sobie uświadamiać w trakcie śnienia napięcia i rozluźniać je przechodząc na coraz głębsze bardziej świetliste, zrelaksowane, mniej uwarunkowane poziomy śnienia aż do osiągnięcia pierwotnych czystych świateł snu.

4. Czy zapotrzebowanie na sen zostanie po jakimś czasie zredukowane dzięki temu?
===============
Czytałem o człowieku (to chyba jakiś szwed był), który właśnie na jawie w medytacji oczyszczał napięcia i sypiał tylko dwie godziny dziennie. Jednak w przypadku praktyk "Jogi Snu" i "Praktyki przejrzystego Światła" przekształcamy okres snu w medytację więc nie chodzi o zmniejszanie czasu snu tylko pozostawaniu w medytacji co niekiedy może być czymś odwrotnym np. nieśmiertelni mistrzowie taoistyczni śnienia wręcz robili zawody w długości śnienia :-)

4. Zaciekawiła mnie wspomniana przez Ciebie rotacja świadomości. Czy jest to coś podobnego do Schultza treningu autogennego?
===============
Nie jest to specyficzna zaawansowana metoda relaksacji z Joga Nidry polegająca przenoszeniu świadomości pomiędzy miejscami w ciała zwanymi marmasthani, klasycznie wykorzystuje się 16 tych sfer dokładnie opisał te metody dr John Mumford ze Swami Anandakapila Saraswati w książce "Czakry i kundalini - podręcznik ćwiczeń".

Zastanawiam się też, na czym polega magnetyzowanie ciała.
===============
To termin używany przez Mishirę w jego podręczniku Radża jogi na określenie procesu w którym koncentrujemy pranę i uwagę w odpowiedni sposób na czakrach i kanale centralnym, najpierw wycofując energię z ciała a następnie ponownie go energetyzując co można prowadzić na różne sposoby - nieco przypomina to rotację świadomości w każdym razie jest to jedna z technik prowadząca do stanu Joga Nidry. Mimo iż klasycznie używa się rotacji świadomości to mi się wydaje, że na początku łatwiej praktykować metody oddechowe.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#36
(08-12-2018, 14:38 )Isabela napisał(a): ...
Rotacja i świadomość kojarzą mi się ostatnio najbardziej z gałką oczną, więc praktykuję teraz uważne mruganie. Każde moje mrugnięcie musi być totalnie świadome, przytomne i obecne. To naturalny system organizmu sprawiający, że co parę sekund rzeczywistość fizyczna odświeża się niczym strona w przeglądarce, oko odpoczywa, co jest niezmiernie ważne przy długim przesiadywaniu przy kompie
...

Nie tylko uważnie mruga, zwiększ też częstotliwość mrugania. Kiedyś, jak bardzo szybko mrugałem przez jakiś czas, wywołałem tym koszmar. Teraz może było by z tego LD hmmm
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#37
Uwielbiam to uczucie, kiedy prana znajduje się w kanale centralnym. Wówczas powietrze przepływa równomiernie przez obydwa nozdrza, powstaje wtedy wrażenie, że ma się tylko jedno zunifikowane nozdrze. Następuje zanik dualizmu w nosie, niezwykle przyjemny. Jednak rzadko się to zdarza. Zazwyczaj przy oddychaniu jedna z dziurek jest mniej lub bardziej przytkana.
STOP promocji ideologii neuroróżnorodności
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#38
(05-10-2018, 18:51 )Kys napisał(a): Ludzie mówią, żebym udowodnił wspólne śnienie. Nie. To nie jest tak, że ja odmawiam, chodzi o to że nie mogę. Zrozumcie, że na własną rękę, nie mówiąc o Dreamviews, kontaktowałem się z każdym naukowcem w USA badającym sny. Nikt się nie zainteresował eksperymentem wspólnego śnienia. Oni prawdopodobnie boją się badać "paranormalność", ponieważ boją się o swoją reputację.
  Nie neguję istnienia wspólnych snów, w końcu po kiego grzyba ci ludzie mieliby to wszystko pisać ALE wydaje mi się, że do udowodnienia czegoś takiego wystarczyłaby kamera i trzy osoby. Dwie osóbki uznające, iż potrafią wspólnie śnić dać do oddzielnych pokoi. Trzeci miałby za zadanie wskazanie jednemu ze śniących kilka wskazówek które ten ma przekazać temu drugiemu we śnie aby można było później zweryfikować czy na prawdę spotkali się w czasie snu. Np. jakaś liczba, kolor ubrani czy zdanie. Jeśli po obudzeniu się ten drugi poprawnie przekazałby liczbę, kolor lub sentencje to KA BUM, SZOK NIEDOWIERZANIE wspólne sny to prawda, jeśli nie to NIE. Wszystko nagrywać i streamować w czasie rzeczywistym. Dla wiarygodności to nawet oglądający mogliby na czacie przekazać to co pierwszy śniący ma przekazać w śnie temu drugiemu. Proste? Proste!
Dlaczego intuicja podpowiada mi, że z tego koszmaru już się nie obudzę? Bo wcale jeszcze nie poszedłem spać a koszmar dopadł mnie na jawie.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post


Skocz do:

UA-88656808-1