i-Sen.pl - Polskie Forum Świadomego Śnienia
NeuroWonderland - Wersja do druku

+- i-Sen.pl - Polskie Forum Świadomego Śnienia (https://i-sen.pl)
+-- Dział: Dziennik Snów (https://i-sen.pl/Forum-Dziennik-Snow--44)
+--- Dział: Dziennik Snów (https://i-sen.pl/Forum-Dziennik-Snow--14)
+--- Wątek: NeuroWonderland (/Temat-NeuroWonderland--3293)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45


RE: NeuroWonderland - Neurocosmic - 24-03-2024

Szedłem z kimś nieznaną drogą. Szukaliśmy biblioteki. Niedaleko był wieżowiec. Ten ktoś powiedział, że tam są książki. Rzeczywiście było widać, że na kilku piętrach są tam książki. Jednak wiedziałem, że ta biblioteka jest zamknięta i nie weszliśmy do niej. Poszliśmy dalej szukać biblioteki w galerii handlowej. Znaleźliśmy wejście do biblioteki i tam poszliśmy. Ten ktoś kto ze mną był, chyba to była jakaś dziewczyna, zaczął szukać dla siebie jakiejś książki. Widziałem jakieś figurki na półce. Też szukałem książki. Znalazłem serię ładnie wyglądających książek. Wziąłem jedną. To było coś o czymś azjatyckim albo japońskim. Otworzyłem książkę i przekartkowałem. Było tam mnóstwo obrazków. Nagle ktoś mnie zaatakował. To był wampir lub jakiś zombie. Zacząłem go odpychać tą książką. Wychodziliśmy już z biblioteki. Poszliśmy na przystanek autobusowy. Autobus R się nie zatrzymał, ale szybko pobiegliśmy na następny przystanek i dogoniliśmy ten autobus. Tamta dziewczyna wsiadła i usiadła na siedzeniu. W przejściu stanęła gruba ciemnoskóra kobieta. Musiałem się przepychać. Udało mi się i sen się skończył.


RE: NeuroWonderland - Neurocosmic - 30-03-2024

Siedziałem w szkolnej ławce. Nogi miałem jakoś z boku poza ławką. W klasie zjawiła się pani z zerówki. Przesunąłem wtedy nogi pod ławkę. Była też nauczycielka z podstawówki od klas 1 do 3. Nagle wstaliśmy i zaśpiewaliśmy jej "Niech żyje żyje nam", bo miała właśnie urodziny. Na koniec śpiewania koleżance Kamili wyrwało się "niech śpi nam". Powiedziała jeszcze "czy ja powiedziałam 'śpi'?". Oczywiście nie uświadomiłem się wtedy. Usiedliśmy z powrotem do ławek. Ciągle znajdowałem jakieś długopisy i automatyczne ołówki. Wkładałem je do piórnika. Czegoś szukałem w plecaku. Gdy go otworzyłem, poczułem zapach kanapek. Były trzy duże kanapki. Nie znalazłem tego czego szukałem.

Była jakby wojna. Ludzie z Irlandii przeciwko ludzi z Wielkiej Brytanii. Szliśmy w jakiejś grupie. Kilka osób zaczęło uciekać. Ja pobiegłem za nimi. Najpierw po trawie, za bloki, potem po jakiejś ścieżce. Stała tam ciasno grupa małych dziewczynek. Zamachałem rękoma, a one się z tego powodu zdenerwowały. W ogóle one były jakby niewidzialne. Pobiegłem dalej. Podniosłem ręce tak jakbym się czegoś trzymał i wszedłem dzięki temu po schodach. Potem wpadłem w dół do "groty", która była dużą salą, lekko przyciemnioną. Stały tam dwa stare kineskopowe telewizory. Na jednym z nich był włączony jakiś film. Usiadłem przed telewizorem, ale zasłaniałem jakiejś pani, więc wziąłem pufę z lekko obdartą poduszką i usiadłem z boku. Za chwilę cofnęło mnie do początku snu. Tym razem spotkałem się z trzema kolegami, chyba tymi samymi co uciekali wcześniej. Jeden z nich powiedział do drugiego, aby ten opowiedział swój sen. Nie mógł nic powiedzieć, więc ja opowiedziałem mój sen. Potem jeszcze się coś działo, ale nie pamiętam.


RE: NeuroWonderland - Neurocosmic - 03-04-2024

Gdzieś tam idę z kimś na dworze. Nagle patrzę, a tu skacze do nas Spider-Man. On zdejmuje maskę. Skądś mam też podobną maskę. Daję mu ją. On chce ją założyć. Mówię, że moja maska jest ośliniona. I tak zakłada. Okazuje się, że to Superman. Stoimy pod szkołą. Ja i syn Supermana i ten ktoś z kim przyszedłem mamy lecieć z Supermanem. No to lecimy. Lecimy coraz wyżej, jesteśmy nad chmurami. Ktoś z nich pomyślał, że to będzie już za wysoko dla mnie. W ogóle patrzę, a to się okazuje, że przytrzymują mnie ręce Supermana. Czyli to nie ja sam leciałem. Za chwilę lądujemy. Próbuję znowu polecieć, ale się nie udaje mi, jedynie skaczę sobie.

W piwnicy jest sklep spożywczy. Mam coś kupić dla siostry. Biorę kilka różnych czekoladowych słodyczy, jakieś wafelki i banany. Przy kasie płaci właśnie jakaś pani. Kasjerka pyta o jej dane. Ta mówi swoje imię i nazwisko. Ma takie samo jak moja mama, ale to ktoś inny. Dodaje, że mieszka w Ameryce i odchodzi od kasy. Idę do kasy i płacę. Mam w kieszeni krótkich spodenek dwa razy po 20zł. Nagle przychodzi moja mama. Mówi, że to co ja kupiłem to tylko mała część. Bierzemy torbę wielkich solonych pistacji, kosztujących 20zł. Te okazują się jakieś dziwne. Nie są pojedyncze, tylko jakby w strączkach. Przechodzimy obok działu z kosmetykami. Mówię mamie o tej pani co miała takie samo imię i nazwisko. Wychodzę z piwnicznej części sklepu i idę daleko korytarzem. Szukam zwykłych pistacji. Nigdzie nie mogę znaleźć ich i chcę wrócić. Po drodze zapominam nazwy tego czego szukałem. Ciężko się mi idzie. Uciskam lewą nogę, ale idę bardzo powoli.

Idę na dworze. Przylatują dwie kawki. Jeden z ptaków ma więcej niż dwoje oczu, może z dziesięć nawet. Jedna kawka chce mnie dziobnąć. Odganiam ją patykiem. Idzie dziewczynka z dziadkiem. Ona idzie o kulach. Jedna kula jej wypada z ręki. Dziewczynka płacze. Podaję jej kulę. Idziemy teraz tamtym korytarzem do sklepu.


RE: NeuroWonderland - Neurocosmic - 02-05-2024

Szedłem sobie podziemnym korytarzem. Panowała tajemnicza atmosfera. Stały pod ścianą dziwne meble. Był tam wielki telewizor, który coś wyświetlał. Skręciłem w lewo i tam był mniejszy telewizor i jakaś duża szkatułka z czymś tam. Otworzyłem ją i wyjąłem wiele drobnych rzeczy. Potem znowu skręciłem korytarzem i tam była lada. Za ladą stała jakaś starsza pani, uśmiechała się. Skojarzyło mi się, że to jest wiedźma. Miała przy sobie kociołek z zupą. Podszedłem i powąchałem. Dalej poszedłem tym korytarzem i tam była za ladą druga czarownica. Także miała kociołek z zupą. Potem otworzyłem drzwi na końcu tego korytarza i sen się zmienił. Tym razem oglądałem z kimś (były chyba dwie osoby) na telewizorze coś jakby grę komputerową pokazującą właśnie to miejsce, które przeszedłem. Kamera była głównie ustawiona w dół, więc słabo się to oglądało. Gdy doszliśmy do tej szkatułki, znowu ją otworzyłem i znowu wyjąłem dużo drobnych przedmiotów. Najbardziej zapamiętałem wypolerowany minerał zawieszony na breloczku. Zastanawiałem się jak ja go zatrzymam skoro to się działo na ekranie telewizora, ale jakoś wyjąłem ten kamień i w ciemności się w niego wpatrywałem. Był podobny do bursztynu. Coś było w nim zatopionego. Sen znów się zmienił. Był słoneczny dzień. Szedłem niedaleko domu z jakimiś kolegami (tymi co z nimi to na telewizorze oglądałem to miejsce). Szukaliśmy wejścia do tego dziwnego miejsca, ale coś się zmieniło i to było gdzie indziej. Około pięć budek stało obok siebie. Były chyba spalone. Gdzieś poszliśmy, ale się potem wróciliśmy do tych budek. Chyba tam jest jednak to wejście. Rozwaliliśmy drzwi jednej budki i pojawiły się schody prowadzące na górę. Dziwiłem się, bo pomyślałem, że skoro to były podziemia, to schody powinny prowadzić na dół, ale no nic, weszliśmy tam. Pojawiła się tam jakaś pani. Powiedziałem jej dzień dobry. Okazało się, że tam jest dosyć wysoko. Tam w dole były jakieś piwniczne miejsca. Możliwe, że między innymi biblioteka. Zeskoczyłem tam. Koledzy za mną. Coś ktoś do mnie powiedział. Zauważyłem zamknięte przejście do tego dziwnego korytarza, było bardzo malutkie. Otworzyłem je i wszedłem. Znowu tam byłem. Wskazałem na telewizory i mówiłem, że choć tam nie ma kamer te ekrany pokazują nas. Jednemu z kolegów to w ogóle nie interesowało. Pokazałem jeszcze na tą szkatułkę i na wiedźmę z zupą, ale sobie poszedł dalej. No to też szedłem dalej. Druga osoba, kolega czy ktoś przytrzymał się mnie ręką. W ogóle był mały na kilka centymetrów i jechał na takiej jakby przyczepie. Odepchnąłem go, bo nie chciałem mieć z nim nic wspólnego. Dogoniła mnie ta pani co była na schodach. Powiedziała do mnie "teraz już wiesz, że gdy się nauczyłeś chodzić...". Nie wiem za bardzo o co jej chodziło, chyba o chodzenie w snach. Otworzyłem drzwi. Tam było wyjście na miasto. Był słoneczny dzień. Cofnąłem się do środka. Była tam odnoga korytarza i inne wyjście. Ktoś powiedział, że jest tam minus 35 stopni Celsjusza. Padał śnieg. Wyszedłem i chwilę tam postałem. Jednak się wróciłem. Nie chciałem tam dalej iść. Tam było wejście do labiryntu dla dzieci. Dzieci, które tam wchodziły gubiły się i rzadko wychodziły. Nagle ta pani chwyciła mnie za rękę i zaczęliśmy biec zupełnie innymi korytarzami. Tam był jakiś szpital. Widziałem napis "Nano szpital". Bałem się, że będą znowu chcieli mi zrobić zastrzyk jak to w innych moich snach, ale nie. Widziałem kogoś niby znajomego, jakiegoś starszego pana. Siedział w poczekalni. Miał amputowaną nogę i założoną złotą protezę. Pobiegliśmy dalej. Ta pani powiedziała, że chce abym coś zobaczył. Na podłodze leżał śnieg. Nie chciałem na to patrzeć i gdy otworzyły się drzwi, skierowałem się w ich stronę. Zanim wyszedłem z autobusu obudziłem się.