16-03-2023, 14:14
Pierwszy raz w życiu zapamiętałem tak długi sen. Wydaje mi się, że w tym śnie był piątek, bo po obudzeniu się byłem do tego stopnia pewny, że jest sobota, że dopiero o 11:30 zadzwoniłem do mamy z zapytaniem, gdzie są wszyscy, a kiedy w odpowiedzi usłyszałem, że rodzice w pracy, a dzieci w szkole, zdałem sobie sprawę z tego, że dzisiaj jest czwartek.
Sen zaczą się, kiedy jechaliśmy autobusem z moimi rodzicami i braćmi. Któryś z moich braci wskazał na dziewczynę siedzącą obok mnie (wyglądała bardzo podobnie do naszej kuzynki) i nie pamiętam, co powiedział, ale ja mu odpowiedziałem, że będę pewien, jeżeli ona wysiądzie obok szpitalnej (czyli tam, gdzie mieszka w prawdziwym życiu). Nagle ta dziewczyna zaczęła objaśniać z moimi rodzicami szczegóły spotkania wielkanocnego. Ucieszyłem się, bo wydawało mi się, że to wałaśnie, jest nasza kuzynka, a teraz już byłem pewien. Wysiedliśmy wszyscy na przystanku, który był najbliżej szpitalnej (w tym śnie szpitalna była zupełnie gdzie indziej niż w realu). Obok przystanku był mały sklepik. Moja Mama i Siostra weszły do niego, wtedy pomyślałem, że jestem już duży i nie powinienem ciągle dostawać prezentów, nie dając nic od siebie, więc też wszedłem do sklepu, z zamiarem kupienia czegoś dla wszystkich. W sklepie zobaczyłem moją mamę, patrzącą na ciasta i siostrę, oglądającą wszystkie półki. Szukałem czegoś co mogę kupić, ale jedyne, co znalazłem to lay's z pieca, dostępne były tylko 2 smaki jeden to zielona cebulka, a drugi już nie pamiętam, ale pamiętam, że jakiś niedobry. Wziąłem do ręki jedną paczkę. (była ona tak idealnie odwzorowana, że nie było szansy na uświadomienie się, poprzez czytanie napisów na paczce) Pomyślałem, że wezmę każdemu po jednej, ale potem przypomniałem sobie, że ja nie jem takich rzeczy więc nie mogę tych chipsów wciąć, wtedy pomyślałem, że przecież nie będę musiał ich jeść, ale potem pomyślałem, że głupio, by było i zorientowałem się, że gdzieś zniknęła moja siostra. Odłożyłem laysy i poszedłem do mamy, która stała ciągle w tym samym miejscu. Zapytałem się jej, gdzie jest moja siostra, a mama wskazała palcem na wysoki wazon z suchymi kwiatami stojący w kącie, a potem coś powiedziała. Podszedłem do wazonu i skupiając wzrok na suchych kwiatach zacząlem iść do przodu, wtedy przeszedłem przez ścianę. (co robię nie tak, że w tym momencie nie zorientowałem się, że to sen?) Pojawiłem się w bardzo dużym pomieszczeniu, które było prawie całe puste, i tylko w rogu stała pani kasjerka za dużym rzeźbionym biurkiem z czarnego dębu, a wokół niej było dużo kwiatów. Przed kasjerką stała moja siostra i testowała różne dziwne świeczki. W momencie, w którym się na nią spojrzałem, kasjerka pokazywała jej, jak pali się, taka duża pomarańczowa świeczka. Pomyślałem, że tutaj nic nie znajdę i zobaczyłem, że na końcu tego pomieszczenia, w kącie stoi taki sam wazon. Podszedłem do niego i spróbowałem zrobić to samo, co wcześniej, ale się nie udało. Poszedłem więc do siostry, która teraz oglądała jak pani zapala ogromną, ciemnoszarą świeczkę, z klapką, za którą jest gruby knot. Kiedy pani go zapaliła i zamknęła klapkę zobaczyłem, że na szczycie, tej ogromnej świecy jest duże drzewko szczęścia. Liście tego drzewka zaczęły szybko usychać, wydzielając bardzo gęsty dym, o bardzo ładnym i intensywnym zapachu. Powiedziałem wtedy "ten zapach jest bardzo klimatyczny" kasjerka kiwnęła głową, a ja pomyślałem, że od teraz wielkanoc będzie mi się kojarzyć z tym zapachem i cieszyła mnie ta myśl. Nie wiem, jak się stamtąd wydostaliśmy, ale byliśmy wszyscy przed sklepem. (kuzynka już zniknęła) Wsiedliśmy do samochodu, który pojawił się w magicznych okolicznościach i pojechaliśmy do domu, w którym miało odbyć się przyjęcie. (tak przyjęcie z okazji wielkanocy wiem, że to dziwne) Po drodze wypatrywałem sklepów, bo dalej nie miałem prezentów, zobaczyłem sklep (mały, żółty z czerwonym dachem, taki sam jak w moim mieście) ale tata nie chciał się zatrzymać. Kiedy dojechaliśmy na miejsce szybko pobiegłem do tego sklepu, ale ostatnie co pamiętam z tego snu, to że udało mi się do niego dotrzeć.
Sen zaczą się, kiedy jechaliśmy autobusem z moimi rodzicami i braćmi. Któryś z moich braci wskazał na dziewczynę siedzącą obok mnie (wyglądała bardzo podobnie do naszej kuzynki) i nie pamiętam, co powiedział, ale ja mu odpowiedziałem, że będę pewien, jeżeli ona wysiądzie obok szpitalnej (czyli tam, gdzie mieszka w prawdziwym życiu). Nagle ta dziewczyna zaczęła objaśniać z moimi rodzicami szczegóły spotkania wielkanocnego. Ucieszyłem się, bo wydawało mi się, że to wałaśnie, jest nasza kuzynka, a teraz już byłem pewien. Wysiedliśmy wszyscy na przystanku, który był najbliżej szpitalnej (w tym śnie szpitalna była zupełnie gdzie indziej niż w realu). Obok przystanku był mały sklepik. Moja Mama i Siostra weszły do niego, wtedy pomyślałem, że jestem już duży i nie powinienem ciągle dostawać prezentów, nie dając nic od siebie, więc też wszedłem do sklepu, z zamiarem kupienia czegoś dla wszystkich. W sklepie zobaczyłem moją mamę, patrzącą na ciasta i siostrę, oglądającą wszystkie półki. Szukałem czegoś co mogę kupić, ale jedyne, co znalazłem to lay's z pieca, dostępne były tylko 2 smaki jeden to zielona cebulka, a drugi już nie pamiętam, ale pamiętam, że jakiś niedobry. Wziąłem do ręki jedną paczkę. (była ona tak idealnie odwzorowana, że nie było szansy na uświadomienie się, poprzez czytanie napisów na paczce) Pomyślałem, że wezmę każdemu po jednej, ale potem przypomniałem sobie, że ja nie jem takich rzeczy więc nie mogę tych chipsów wciąć, wtedy pomyślałem, że przecież nie będę musiał ich jeść, ale potem pomyślałem, że głupio, by było i zorientowałem się, że gdzieś zniknęła moja siostra. Odłożyłem laysy i poszedłem do mamy, która stała ciągle w tym samym miejscu. Zapytałem się jej, gdzie jest moja siostra, a mama wskazała palcem na wysoki wazon z suchymi kwiatami stojący w kącie, a potem coś powiedziała. Podszedłem do wazonu i skupiając wzrok na suchych kwiatach zacząlem iść do przodu, wtedy przeszedłem przez ścianę. (co robię nie tak, że w tym momencie nie zorientowałem się, że to sen?) Pojawiłem się w bardzo dużym pomieszczeniu, które było prawie całe puste, i tylko w rogu stała pani kasjerka za dużym rzeźbionym biurkiem z czarnego dębu, a wokół niej było dużo kwiatów. Przed kasjerką stała moja siostra i testowała różne dziwne świeczki. W momencie, w którym się na nią spojrzałem, kasjerka pokazywała jej, jak pali się, taka duża pomarańczowa świeczka. Pomyślałem, że tutaj nic nie znajdę i zobaczyłem, że na końcu tego pomieszczenia, w kącie stoi taki sam wazon. Podszedłem do niego i spróbowałem zrobić to samo, co wcześniej, ale się nie udało. Poszedłem więc do siostry, która teraz oglądała jak pani zapala ogromną, ciemnoszarą świeczkę, z klapką, za którą jest gruby knot. Kiedy pani go zapaliła i zamknęła klapkę zobaczyłem, że na szczycie, tej ogromnej świecy jest duże drzewko szczęścia. Liście tego drzewka zaczęły szybko usychać, wydzielając bardzo gęsty dym, o bardzo ładnym i intensywnym zapachu. Powiedziałem wtedy "ten zapach jest bardzo klimatyczny" kasjerka kiwnęła głową, a ja pomyślałem, że od teraz wielkanoc będzie mi się kojarzyć z tym zapachem i cieszyła mnie ta myśl. Nie wiem, jak się stamtąd wydostaliśmy, ale byliśmy wszyscy przed sklepem. (kuzynka już zniknęła) Wsiedliśmy do samochodu, który pojawił się w magicznych okolicznościach i pojechaliśmy do domu, w którym miało odbyć się przyjęcie. (tak przyjęcie z okazji wielkanocy wiem, że to dziwne) Po drodze wypatrywałem sklepów, bo dalej nie miałem prezentów, zobaczyłem sklep (mały, żółty z czerwonym dachem, taki sam jak w moim mieście) ale tata nie chciał się zatrzymać. Kiedy dojechaliśmy na miejsce szybko pobiegłem do tego sklepu, ale ostatnie co pamiętam z tego snu, to że udało mi się do niego dotrzeć.