Jedyne, co zapamiętałem dzisiaj, to że szukałem w pralce dwóch takich samych skarpetek, a kiedy udało mi się je znaleźć, zamknąłem pralkę. Trochę słabo...
Ten sen pamiętam bardzo niedokładnie i nie pamiętam chronologicznego przebiegu wydarzeń.
Pamiętam bardzo dziwnego dużego niebieskiego ślimaka z wieloma okrągłymi oczami rozmieszczonymi na grzbiecie, które mógł wciągnąć w grzbiet. Najpierw był on zwyczajnym wężem, ale potem zmienił się w to coś. Zmienił się w to podczas zabawy z moją siostrą. Pamiętam, że podczas zabawy zobaczyłem kawałek suchego ogona na podłodze, a potem spojrzałem na węża i zobaczyłem, że niema on kawałka ogona. Pamiętam jeszcze, że kiedy oczy tego ślimaka się poplątały, obraz skupił się na nim i było słychać coś takiego: " a oto jest kolejna jego umiejętność" i wtedy ślimak wciągną swoje oczy w grzbiet, a następnie z powrotem jego oczy wróciły na swoje miejsce, czyli na czułki, których było mnóstwo na jego plecach.
Z drugiego snu pamiętam, że kąpałem się w wannie, ale kiedy lałem wodę, ona jakoś bardzo dziwnie chlapała. Zamiast rozbryzgiwać się w losowych kierunkach, tworzyła strumienie, które rozchodziły się po całej łazience. Trochę mnie to denerwowało, bo wlatywały mi w twarz i moczyły wszystko dookoła. Poszedłem więc do kuchni, wtedy zorientowałem się, że zaraz coś się stanie, więc poszedłem z powrotem do łazienki i zobaczyłem, że drzwi do domu są otwarte, wanna jest prawie pełna, a kran nad nią jest odkręcony na mały strumień. Wtedy zobaczyłem, że woda chlapie, ale w ten sam bardzo dziwny sposób, czyli tym razem tworzyła jeden gruby strumień, który wylatywał z łazienki, potem wylatywał za drzwi i po schodach, leciał prosto do sąsiada, z którym cała moja rodzina ma na pieńku. Zobaczyłem go na schodach . Wyraźnie wkurzonego. Pobiegłem szybko do łazienki, żeby tak uregulować strumień, aby woda nie chlapała. Nie chciałem zakręcać kranu, ponieważ domyśliłem się, że moja siostra odkręciła sobie mały strumień wody, a potem gdzieś poszła i po powrocie chciała się wykąpać. Wtedy do łazienki wszedł ten pan i kazał mi zakręcić wodę. Powiedziałem, że nie mogę i wtedy udało mi się tak przykręcić kran, że woda już nie chlapała, ale nie była ciepła. Pan ten ucieszył się, z tego powodu. Kiedy wychodził, zobaczył moją siostrę, która wyszła z pokoju, żeby się wykąpać i powiedział z uśmiechem: "i co teraz nie będziesz miała ciepłej kąpieli, tylko letnią" i sobie poszedł. Zobaczyłem, że woda już prawie wylewa się z wanny, więc zakręciłem kran i poszedłem z siostrą na dwór, ponieważ jakoś w międzyczasie umówiliśmy się, że gdzieś pójdziemy. Staliśmy sobie na dworze i nie wiadomo, kiedy dołączył do nas tata. Zapytałem się: "tata idzie z nami?" wtedy sistra powiedziała: "no a dlaczego miałby nie iść" powiedziałem: "no to, co idziemy chyba" wtedy tata powiedział: "zaraz jeszcze czekamy na mamę" Trzecim snem, jaki pamiętam to taki: umówiłem się z moją dorosłą siostrą, na wyjazd nad morze, jednak ja byłem na miejscu pierwszy. Miejsce, w jakim miał być nasz dom, było stworzone przez mój mózg. Ominąłem recepcję, bo wiedziałem, gdzie jest mój domek. Kiedy do niego wszedłem, okazało się, że jest bardzo mały, jest w nim ciemno i przypomina bardziej namiot, niż domek. W środku było dużo ludzi, więc zostawiłem swoje rzeczy i poszedłem na spacer. Ze spaceru nic nie pamiętam, ale jak już wróciłem, to zastałem porządny domek z jasnego drewna, który w środku był identyczny jak strych mojej cioci w jego środku, był niechlujnie rozłożony zielony namiot, z którego wychyliła się głowa mojej siostry. Chciałem zrobić jej niespodziankę i cicho zakraść się do namiotu, aby się z nią przywitać, ale jak tylko do niego wszedłem albo raczej za niego, bonie miał wejścia, tylko tak jakby odgradzał jedną część domku od drugiej "nie wiem, jak to wytłumaczyć" siostra powiedziała: "masz wszystko majtki, ubrania?" zażartowałem i powiedziałem: "ubrania mam..."
-a masz kamizelkę wodną? -tak mama mi dała i to taką, która nie przeszkadza w pływaniu, a jednocześnie unosi cię na wodzie
(07-03-2023, 09:40 )guidenmorg napisał(a): przepraszam za brak znaków interpunkcyjnych ale niestety nie potrafię ich używać
W swoim poprzednim poście interpunkcji używałeś i to nawet poprawnie, więc jak mam to rozumieć?
Jeśli dało się wcześniej, to da się zawsze. Brak przecinków i kropek utrudnia czytanie / zrozumienie tekstu, więc z szacunku do innych forumowiczów wypada włożyć w to tę odrobinę wysiłku.
Dzisiaj testowałem technikę WBTB i faktycznie sen był bardzo wyraźny. Nie wiem, jak to w ogóle możliwe, ale obraz w śnie był bardziej wyraźny niż w prawdziwym życiu, a efekt odbijanego światła przez szkło był znacznie dokładniejszy niż w rzeczywistości. Pomimo że sen nie był długi, jestem z niego bardzo zadowolony.
Szedłem w stronę centrum handlowego, w którym jest siłownia, na którą uczęszczam. Zobaczyłem przede mną grupę chłopaków ze szkoły, do której chodziłem niecały jeden semestr. Wypisałem się z niej przez patologiczne środowisko, którego częścią byli oni. Jeden z nich czepną się mnie i idąc ze mną, dogadywał mi i się ze mnie nabijał. Nie chciałem mu nic zrobić, bo wiedziałem, że to do niczego nie doprowadzi. Kazałem mu więc się odwrócić, a następnie bardzo szybko pobiegłem w stronę małego, bajkowego domku, którego wszystkie ściany były szklane. Obszedłem dom, żeby zapukać do tylnych drzwi, które nie były widoczne. Zapukałem. Otworzył mi wyraźnie zaskoczony, śmieszny staruszek. -Fajny dom, powiedziałem. -Dzięki! -Czy mogę schować się na twoim ogrodzie? -Tak. Wyszedłem na podwórko i zacząłem rozglądać się za kryjówką. Wtedy, jakoś telepatycznie, staruszek pokazał mi kryjówkę między ścianą domu a betonowym ogrodzeniem. Schowałem się tam. Za chwilę przybiegł tam jeden z nich, który jest w miarę ogarnięty. Uważałem wtedy, że inni byli za głupi, żeby mnie tu szukać. Tamten chłopak szukał mnie przez chwilę, a potem dołączył do grupy.
Byłem na wyjeździe w jakimś miejscu, którego nie znam. Miejsce to było w bardzo gęstym lesie. Byłem tam z siostrą, babcią i bratem(@1jokowy) . Pamiętam, że w którymś momencie postanowiliśmy pójść na spacer. Droga, którą szliśmy, nie była zbyt dobra do chodzenia, ponieważ leżały na niej drzewa, a droga była bardzo wyboista. Kiedy tak szliśmy, usłyszeliśmy huk i zobaczyliśmy, że na szczycie góry, pod którą wchodzimy, był ogromny wybuch. Nie wiem dlaczego, ale każdy z nas wiedział, że był to wybuch samochodu. Po wybuchu dało się słyszeć okropny krzyk jakiegoś mężczyzny, który to krzyk był wywołany ogromnym bólem. Moją pierwszą reakcją był odwrót i ucieczka, ale szybko siostra krzyknęła mi, żebyśmy mu pomogli. Tak samo jak szybko chciałem uciekać, zacząłem biec pod górę jednak zatrzymałem się, sparaliżowany bo usłyszałem przeraźliwy, okrutny i przepełniony agresją męski głos. mężczyzna ten krzyczał na wciąż żyjącego mężczyzne, który palił się w samochodzie i krzyczał mniej więcej coś takiego: "i co kurwa? Mówiłem żebyś się nie wtrącał, a teraz płoniesz, skurwysynie. Płoniesz, a twoje życie właśnie dobiegło końca." Wtedy szybko się cofnąłem, bo byłem na tyle blisko szczytu, że widziałem mężczyznę w samochodzie. Spojrzałem przerażony na moją siostrę, która równie przerażona spojrzała mi w oczy i kiwneła głową, co znaczyło "uciekajmy!". Zaczęliśmy biec w stronę, z której przyszliśmy, jednak ja byłem najbardziej z przodu, moja siostra za mną, a mój brat był bardzo w tyle. Ostatnie co pamiętam z tego fregmentu, to że martwiłem się o nich i chcialem po nich wrócić. Pamiętam, że nasza cała trójka bezpiecznie wróciła do miejsca, z którego wyszliśmy. Po drodze spotkaliśmy drugą siostrę, która zapytała nas, czy widzieliśmy, co się stało. opowiedziałem jej wszystko, a ona powiedziała, że była przy tym. Zapytałem się jej, co widziała, odpowiedziała mi mniej więcej tak: "jakiś mężczyzna siedział ledwo żywy w kącie, a drugi darł się na niego". Potem pamiętam tylko, że zaczęliśmy się pakować, bo mieliśmy wracać do domu. Przez cały czas pakowania nie mogłem znaleźć książki, którą pożyczyła mi babcia. Wszyscy się już spakowali, więc babcia powiedziała, że to już nie jest ważne i żebyśmy wracali. Po powrocie do domu (czyli w tym śnie, do domu babci) zobaczyłem, że mam tą książkę w torbie więc, dałem ją babci. Sen skończył się, kiedy obserwowałem, jak moja babcia się cieszy.
Nijak nie mogę sobie przypomnieć dzisiejszego snu. Wiec dzisiaj napiszę tutaj sen, który przyśmił mi się ponad miesiąc temu, ale był tak fajny, że dalej go pamiętam.
Akcja rozgrywała się w szkole. Sen zaczął się w momencie, w którym byłem z kimś skłócony, nie pamiętam o co i z kim, ale pamiętam że była to poważna sprzeczka. Kłóciliśmy się na korytarzu szkolnym a kłótni przysłuchiwali się jacyś uczniowie. Zobaczyłem, że jedni popierają moje zdanie, a drudzy popierają jego zdanie. Zobaczyłem też, że osoby popierające mnie były wrogo nastawione do osób popierających tego drugiego. Niestety on też to zobaczył i zaczęliśmy szerzyć po szkole nasze poglądy. chodziłem po szkole i byłem świadkiem, jak jakaś grupa osób wrogo patrzyła się na inną grupę. Wszedłem na pierwsze piętro i byłem świadkiem bójki między grupą moich zwolenników, a grupą zwolenników mojego oponenta. W tym momencie przestało mi się to podobać. Kiedy wchodziłem na drugie piętro, moja koleżanka rzuciła we mnie nożem. Odruchowo złapałem go i rzuciłem nim w jej stronę. Poszedłem dalej po schodach i zobaczyłem, że 2 piętro wygląda jak jakiś zamek od wewnątrz. Na ścianach były pochodnie, na podłodze był rozłożony czerwony dywan (taki sam, jak u mojej babci), a przy ścianach stały 2 zbroje, ale to nie wszystko bo na 2 piętrze odbywała się rzeź. Wszędzie leżały rozprute trupy, był chaos, ludzie krzyczeli, obraz był niewyraźny. Ostatnie, co pamiętam z tego momentu, to jak ktoś w zbroji przycisną kogoś do ściany i przebił go na wylot jakąś bronią (coś ostrego, metalowego, na długim kiju). Nagle wszystko się skończyło. Szedłem zamyślony przez korytarz i zobaczyłem, jak mój kolega (który nie chodzi do tej szkoły) wyszedł z toalety. Powiedziałem: -widziałeś to? -Nie a co? -No jak to jest, że ludzie zaczęli się zabijać tylko dlatego, że jedni popierali moje zdanie, a drudzy popierali cudze zdanie? zamyślił się na chwilę i powiedział: -ludzie już tak mają.
Pamiętam tylko to, że siedziałem w ławce na angielskim. Pisałem coś, kiedy oddałem pani pracę powiedziała: "Dobrze, ale przestań opuszczać moje lekcje"
Wszystko działo się w szatni od wf-u z liceum, do którego teraz chodzę, ale uczniowie, którzy brali udział w tym śnie to moi koledzy z podstawówki. Opiszę 3 uczniów, którzy odgrywali w nim jakąś rolę. O.P to kolega z podstawówki, który w tym śnie był bardzo wysoki i umięśniony. Maciuś to wysoki, dziwny i śmieszny chłopak. M.Ł to przeciętny chłopak, który bardzo nie lubi się z Oskarem.
Wszyscy w szatni szykowali się na WF, ja też się przebierałem. Do szatni wszedł przez okno O.P i powiedział:
-Siema Paweł.
-O cześć. Widać że chodzisz na siłownię.
-No wiadomo.
-Ale ty urosłeś.
Spojrzałem na M.Ł, który leżał brzuchem na ławce skośnej, i podnosił sztangę. Wskazałem na niego palcem i powiedziałem:
-Przecież ty jesteś od niego 2 razy większy.
-No.
Wtedy O.P kopną mateusza z taką siłą, że ławka na której leżał upadła wraz z nim. M.Ł szybko spojrzał w stronę
O.P, ale po ujrzeniu jego pokaźnych rozmiarów (XD) szybko odwrócił wzrok i wyszedł z szatni. Z powrotem zaczęliśmy się przebierać ,wtedy O.P wskazał palcem na Maciusia i powiedziałł:
-Zobacz jaki on jest odklejony.
-Przecież to jest Maciuś. A no tak, ty nie chodzisz z nami do klasy. Maciusia każdy zna i każdy go lubi, Maciuś już taki jest.
O.P kiwną na znak że rozumie. Do szatni weszła pani od angielskiego, ucząca mnie w podstawówce, trzymała w ręce papierowy dziennik typowy dla WF-istów. zebraliśmy się przed nią. Pani założyła okulary i patrzą na dziennik powiedziała: "dzisiaj mamy..." zrobiła krzywą minę, przybliżyła twarz do dziennika i powiedziała: "jakiś kur*a Buddyzm" (tutaj trzeba nadmienić, że ta pani nigdy nie użyła przy mnie "brzydkiego" słowa). Byłem oburzony tym "Jakiś kur*a Buddyzm" i chciałem wytłumaczyć wszystkim, że Buddyzm polega na tym, aby osiągać spokój więc osoba, która wypowiedziała takie zdanie nie może nas uczyć Buddyzmu. Jednak tutaj sen się skończył.