25-07-2018, 22:37
Sny
02.03.2014 – 12:17
Leżę sobie na podłodze w sali gimnastycznej. Przez chwilę się rozglądam i wstaję. Idę korytarzem szkolnym z koleżanką i kolegą. Mówię im, że to na pewno sen i pokazuję im jak łatwo można wysunąć na zewnątrz szybę okna. Nagle zauważamy, że coś złego, jakaś ciemność zbliża się w naszym kierunku i uciekamy korytarzem w kierunku sali lekcyjnej. Po dotarciu do tej sali i zamknięciu drzwi mówię im, żeby otworzyli okno i uciekali, więc robią tak, a ja wyglądam przez okno, ale nigdzie ich nie widzę. Pogoda jest zimowa, spadł śnieg. Może już uciekli, tak sobie myślę. W klasie byli jeszcze inni uczniowie i nauczycielka. Obracam się od okna i zauważam, że wszyscy zamienili się w śnieg. Wydaje mi się, że w tym śniegu pozostały jeszcze jakieś cząstki ich świadomości i ta "ciemność" może ich jeszcze dopaść. Zgarniam więc ten pozostały po nich śnieg z ławki i wyrzucam go przez okno. Sam też szybko wyskakuję, spadam łatwo jakoś przytrzymując się krawędzi ściany. Miejsce tamto wyglądało jakoś tak bajkowo. Dalej uciekam widzę jakie dwa dziwne psy. Wszystko teraz wygląda normalnie jak w rzeczywistości. Szybko biegnę chodnikiem lub ulicą i miasto zaczyna się zmieniać. Wygląda na to, że trafiłem do przyszłości. Na każdym z budynków jest mnóstwo kamer osadzonych na długich ruchomych ramionach. Możliwe, że były jednocześnie jakąś bronią. Było też wszędzie pełno reklam. Bardzo mi się nie podobała taka przyszłość. Nie wiem czemu, ale chciałem dostać się do morza. Te kamery przeszkadzały mi w tym, a ponadto samo miasto ciągle się zmieniało tylko po to żeby mnie nie dopuścić do wody. W pewnym momencie zauważyłem jakieś łódki i już się ucieszyłem, a to się okazało, że to była tylko jakaś animacja, reklama podstawiona przez miasto żeby mnie oszukać. I się obudziłem.
Miałem dzisiaj fałszywe przebudzenia, było ich może nawet z 10. Lampka nie chciała się oczywiście zapalić i za każdym razem przychodził do mnie taki straszny wilk. Więc chwytałem go za tylne łapy i pysk żeby mnie nie mógł ugryźć i go wyrzucałem z pokoju. Raz nawet spadał na mnie z firanki. Za przedostatnim powtórzeniem dwie Chinki wzięły go i wrzuciły do jakiegoś roztworu po czym ten wilk natychmiastowo się rozpuścił i zacząłem z nimi jeść tą zupę, przy czym po chwili poczułem dziwny smak i przestałem to jeść bo się przestraszyłem, że mi też to wyżre organy wewnętrzne
Ale jeszcze raz się "obudziłem" i jeszcze raz przyszedł ten warczący wilk i się obudziłem już naprawdę.
...w miedzy czasie miałem jakieś jeszcze inne sny, których za bardzo nie pamiętam. Między innymi były takie wielkie śnieżne kule, na które się wspiąłem, ktoś inny spadł z jednej, ale chyba mu się nic nie stało bo tam było dużo śniegu. Była też jakaś zbiórka w dwuszeregu...
Było ciemno. Łóżko stało jakoś odwrotnie. Zauważyłem, że jestem ubrany w czarną pelerynę. Nagle poczułem czyjąś obecność w pokoju i trochę się przestraszyłem, ale już po chwili zacząłem się śmiać z tych stworów czy jakichś cieni, strachów i gonić je po całym mieszkaniu. Prawdopodobnie nie było tam żadnych potworków tylko je sobie wyobraziłem
Śniło mi się, że przeglądam grubą książkę. W tytule każdego rozdziału było imię i nazwisko danego bohatera, o którym będzie mowa.
Idę szkolnym korytarzem z grupą innych osób. Ktoś chce mnie wciągnąć do sali znajdującej się po boku, ale udaje mi się wydostać z tej "zabawy". Dochodzimy do sali na końcu korytarza i wchodzimy do kopuł (wyglądają trochę tak jak jakieś statki kosmiczne) mających nas ochronić przed trzęsieniem ziemi. Po chwili wchodzi jakiś dzieciak z zarostem na twarzy. Chce wejść przez drzwi prowadzące na zaplecze, ale zauważa nas. Kopuły choć z metalu są przezroczyste więc go widziałem. Niby to przez przypadek opiera się o jedną z superwytrzymałych kopuł i zgniata ją łatwo jak folię aluminiową. Po czym wszyscy wychodzą i są w panice bo on ich zaczyna atakować. Wystarczy, że lekko dotknie palcem, a już bardzo boli. Zacząłem uciekać i on też pobiegł za mną. Biegnąc po krętych schodach wchodziło się do różnych sal. W jednej była chyba jakaś lekarka, ale się nie zatrzymywałem bo by mi w niczym nie była w stanie pomóc. Wybiegłem z budynku, a on już był za mną. Był tam park i oczko wodne. Skręciłem w drugą stronę i za szkołą zbiegałem w dół po ścieżce (w przeciwną stronę szli żołnierze). Ktoś się ze mnie śmiał i pobiegł szybciej dalej. Biegło mi się już trochę ciężko, nawet próbowałem unosić się w powietrzu żeby było szybciej, ale się nie udało. W końcu doszedłem do przystanku autobusowego. W dalszej części snu znalazłem się w swoim mieszkaniu. Wszystko było zrujnowane po trzęsieniu. Ktoś siedział w ubikacji i zleciał razem z nią piętro niżej, ale nic się mu nie stało. Wszystkie rzeczy pospadały przez szczelinę przy ścianie.
Jadę rowerem. Trafiam na siatkę ogrodzenia, która się rozwala. Jadę dalej przez las.
Idę do nauczycielki języka angielskiego, ale nie mogę znaleźć jej domu bo się wyprowadziła gdzieś, a nie wiem gdzie.
Jest wieczór. Rolety są zaciągnięte na oknach. Siedzę z siostrą na kanapie. Oglądamy w telewizji anime, w którym panuje klimat postapokaliptyczny. Jakiegoś chłopaka gonią zmutowane zwierzaki. On nie może się skądś tam wydostać, skacze, ale zbyt nisko i spada ze schodów. Jego dziewczyna ma mu pomóc odzyskać jego "super moce". Obserwuje ich z samochodu agent. W napisach końcowych są srebrne ramki z jakimiś tekstami. W jednej z nich jest napisane coś jak "Sieć elektryczna ogrzewała mnie jak słońce" co miało pewnie oznaczać, że wysiadł prąd na całej Ziemi. Udaję, że mnie ten film nudzi, a moja siostra rzuca we mnie skarpetą
Słoneczne Pierścienie
03.03.2014 – 16:54
Leżałem na łóżku przy zapalonej lampce i czytałem książkę. Odwracałem stronę. Ktoś mi ciągle przeszkadzał. Nie wiem kto czy co to było, ale czułem czyjąś obecność za plecami.
Wiem, że miałem jakiś straszny koszmar, ale uciekłem...
Unosiłem się w przestrzeni kosmicznej. Zamiast gwiazd były obracające się wokół siebie złote pierścienie podobne do tych z filmu "Władca Pierścieni". Było tam też pełno świecących świadomych punkcików, które mnie jakoś oblazły i chciały się połączyć z moim umysłem czy coś tam. Dzięki temu miałem uzyskać jakąś energię czy moce. Żeby to zrobić miałem przejść przez środek słońca-pierścienia. Więc tak zrobiłem. Znalazłem się wtedy gdzieś na Ziemi wśród zieleni, niedaleko głębokiej przepaści.
Jestem w sklepie. Na podłodze dużo rozlanej wody. Jest tam jakaś dziewczyna. Chodzimy po tej wodzie i coś tam robimy. Poucza mnie ona jak się bić na pięści.
Gra muzyka metalowa. Piosenkarz i gitarzysta siedzą w jakiejś wodzie jak w basenie. W pewnym momencie grający mówi żeby tamten śpiewał inaczej (czyli wcale), a ona (bo teraz już ona
zaczyna grać zamiast na gitarze to na jakimś małym urządzeniu podobnym do pudełka, ale złości się bo wpadło jej do wody i się przepaliło. Wychodzi z tego basenu, a ja się śmieję, że śpiewać to już w ogóle by nie potrafiła.
Duchy I Ukryte Przejście
04.03.2014 – 12:12
Idę na dworze przed domem. Widzę pełno przezroczystych szarych postaci (były tam m.in. dzieci), które są prawdopodobnie nieświadome. Za mną idą czerwone negatywne byty. Trochę przyśpieszam i biegnę. Oni mnie zauważają, ale skręcają i idą inną ścieżką. Wysyłają jednak w moją stronę jakiegoś człowieczka-wampira, który mnie atakuje. Ktoś jednak przybiegł, aby mnie ochronić, ale mu się to jakoś nie udaje. Wchodzę do dużego ciemnego pomieszczenia, a ten stworek z włożoną wampirzą szczęką idzie za mną. Podnoszę sufit przez co ukazuje się przejście na górę. On się trochę przestraszył bo myślał, że podnoszę całe niebo. Szybko wskakuję na górę. Ten jednak tam już jest, więc go zrzucam w dół i zakrywam przejście by nie mógł się znowu przedostać. Przechodzę z pokoju do pokoju i oglądam ten dom czy szkołę. Nie wiem co to za miejsce, wiem tylko, że jest bezpieczne. Są tam dziewczyny, jakby znajome. Witam się z nimi przytulając się do każdej. Później przechodzę przez drzwi i idę korytarzem. Dalej odgrywa się scena jak z "Harrego Pottera". Zauważa mnie jednak zbroja, która zamienia się w śnieżnego bałwana i mnie goni. Uciekam z powrotem. Widzę, że ktoś otwiera szklane drzwi i wchodzi. Mi też się udało uciec i przejść przez te drzwi. Znowu się przytulam z dziewczynami...
Ucieczka Przed Zmutowanymi Robalami
05.03.2014 - 13:02
Jestem w jakimś wielkim pomieszczeniu kościele świątyni. Słyszę jak nadciągają wielkie zmutowane robale, więc biegnę by uciec stamtąd. Przechodzę szybko przez pierwszą bramę drzwi, przy drugiej chce mnie zatrzymać ksiądz, abym się nie mógł wydostać, ale mu uciekam, przez trzecią wybiegam na zewnątrz. Idę w prawą stronę. Idą tam też jacyś ludzie, którzy skręcają jeszcze dalej w prawą stronę, a ja skręcam w lewo. Idę teraz leśną ścieżką. Patrzę raz na drzewa raz na dłonie. Nie zmieniają się.
Stoję na balkonie. Z dziury podobnej do zlewu wyłażą robale, albo jakieś inne brudy. Zaczynam to czyścić. Wtedy przychodzi jakaś kobieta z bloku obok i mówi mi, że tak nie wolno.
Domy I Czekolada
07.03.2014 – 12:24
Idę sobie jakąś ścieżką. Z prawej strony widzę kościół, ale nie wchodzę. Myślę o ucieczce, gdyż przede mną w moją stronę idą ci straszni ludzie-demony. Byli to pewnie tamci ludzie, z którymi się ciągle tylko mijałem w poprzednich snach, a teraz w końcu ich zobaczyłem. Jednak nie uciekam tylko podajemy sobie ręce i się witamy. Okazuje się jednak, że są przyjaźnie nastawieni i są raczej to jacyś hip-hopowcy albo metale. Potem oni idą w swoją stronę, a ja w swoją. Widzę nisko w powietrzu dwie unoszące się smugi światła, jedna biała, druga błękitna. Patrzę w dal, a tam pełno domów, po bokach jakieś łąki, a na końcu zaczynający się las. I tak idąc nagle bez wchodzenia znajduję się w którymś domów. Jakaś kobieta składa mi propozycję kupna tego mieszkania, chce mnie po nim oprowadzić, ale wychodzę, bo nie interesuje mnie wcale ten domek...
Wsiadam z kolegą do pociągu i szukamy miejsca, żeby usiąść...
Leżę sobie na kanapie. Obok mnie siedzi jakaś młoda dziewczynka, której nie znam. Jemy sobie czekoladki. Ja mam jakąś "klasyczną" czekoladę, każda jej kostka smakuje inaczej. Na ostatniej kostce jest napis coffee, czyli jest o smaku kawowym. Po chwili jednak przychodzi dziadek tej dziewczynki i zabiera nam słodycze tłumacząc, że ona nie powinna tyle jeść. Lecz, gdy wychodzi z pokoju zauważamy, że na komodzie stoi duża czekoladowa figurka w kształcie anioła. Zaczynamy jeść i się śmiejemy. Ponieważ nie czuję za bardzo smaku idę do sklepu po tabliczkę innej czekolady. W sklepie jestem z kolegą. Znajduję wygrywający los i kupuję sobie i jemu po dużej czekoladzie. Po drodze ze sklepu częstuję przechodniów, bo sam nie czuję smaku czekolady. Nie wiem gdzie pójść, jestem jakiś niezdecydowany i się po chwili budzę.
Jaszczury, Lampy, Dziewczynka
08.03.2014 - 14:26
Mówię mu żeby tam nie szedł. On jednak idzie. No dobrze jakby co będziemy próbować cię uratować. Mamy cię tu na ekranie na mapie. Po jakimś czasie widzimy, że znalazł się właśnie w tamtym miejscu z prawej strony przy samochodach, gdzie grasują te potwory, więc biegniemy tam. Ja jednak uciekam bo goni mnie dinozaur. Biegnę korytarzem szkolnym. Ktoś mi mówi telepatycznie, że aby uciec przed nim muszę oczyścić swój umysł, medytować w trakcie biegu co udaje mi się tylko częściowo. Trafiam do jakiejś sali, ale ten jaszczur już tam jest. Gdy chcę wyjść stamtąd przytrzymuje mnie jakiś facet i przykleja mi do ręki jakąś kartkę, której nie mogę odkleić przez co o coś mnie oskarżają chociaż nie popełniłem żadnego przestępstwa. Chcą mi wbić igłę żebym stracił przytomność, ale ja im uciekam bo chcę zachować świadomość i przechodzę przez szyby na zewnątrz.
Jest wieczór. Stoję na balkonie i się rozglądam. Nagle przepaliły się żarówki we wszystkich lampach, tylko pozostały słabe czerwone poświaty wokół nich. Mówię do pani sklepowej dzielnicowej sprzątaczki, że coś się stało z lampami. Wchodzę do domu i mówię też wszystkim, że się wszędzie poprzepalały żarówki. W mieszkaniu u mnie też mryga światło jakby ciągle wysiadał prąd. Wracam na balkon i widzę, że chyba zostały wymienione żarówki na mocniejsze energooszczędne, że aż w oczy razi. Mówię do mamy, że wcześniej nie było, a teraz ktoś namalował ładne graffiti na tamtej ścianie i idę tam. Daję małą figurkę w kształcie dinozaura (zmienia się ona w małą dziewczynkę) dla tamtej królowej ważnej kobiecie, a ona ją całuje tymi wstrętnymi ustami. Dziewczynce zrobiło się niedobrze i ucieka do kuchni do góry na blat szafy i rzyga tam do toreb z zakupami. Potem siłuje się się z jakąś kucharką, ale się godzą. W międzyczasie tamta kobieta gra w jakiejś sztuce w teatrze. Nagle wszystko robi się czarne (może to meteoryt tam uderzył i wybuchł), a pozostali aktorzy łapią tą główną aktorkę by nie upadła na podłogę. Wracam do dziewczyny. Siedzi ona gdzieś wysoko z drugą dziewczyną. Robię jej samolocik z papieru, a ona na nim gdzieś leci. Schodzę na dół. Po drodze widzę jakiegoś dziwnego małego psa pająka kłaczka sierści. Gdy jestem już na dole widzę, że tam jest pełno poustawianych napoi lekarstw pudeł. Wraca w podskokach ta malutka jak pchła dziewczynka, pomagam jej się wspiąć na górę, a sam nie mogę wskoczyć po tej ścianie. Szukam jakiegoś przejścia. wchodzę po schodach z tych kartonów czy czegoś tam. dziewczyna jest teraz normalnej wielkości (a może to ja się pomniejszyłem), przyniosła ze sklepu sok pomarańczowy. Nie chciałem go pić bo pewnie ma dużo cukru, ale zobaczyłem na etykiecie C, że dodano dużo witaminy C, więc jednak wypijam.
Szatnia
10.03.2014 - 09:39
Chodziłem gdzieś w nocy (nie pamiętam gdzie i co się tam działo) i wchodzę do mieszkania przez balkon.
Oddaję kurtkę i jakąś bransoletkę do szatni.
Odbieram kurtkę z szatni. Bransoletki już nie dostaję, bo szatniarka mówi, że tak ładnie wygląda to pewnie dzieci z podstawówki zrobiły i im oddała. Zaczepiają mnie jacyś zboczeńcy na korytarzu. Wychodzę sam z budynku. Mam ze sobą plecak. Jest słoneczny dzień. Jakieś dzieciaki bawią się w wojnę. Zbliżają się żołnierze. Uciekam stamtąd, aby nie być złapanym. Wydaje mi się, że do mnie strzelają. Biegnę w stronę domu. W trakcie biegu zauważam, że wszędzie jest pusto, nikogo nie ma, nie jeżdżą samochody. Miejscami leży śnieg. W którymś momencie się trochę poślizgnąłem i biegłem dalej.
Jadę Tam Autobusem
11.03.2014 - 12:55
Jadę tam dość długo autobusem. Udaje mi się nie zgubić i wysiadam…
Mamy jakieś zajęcia na trybunach.
Wracamy z wf-u, ale słyszę na dworze jakieś dobijanie się z szafy. Otwieram po czym on wychodzi. Zastanawiam się skąd on się tam wziął. Wchodzimy do szkoły, zamykam drzwi na klucz, by tamci nie weszli bo będą pewnie przeszkadzać. Nie widzę moich ubrań, pewnie ktoś mi je przełożył gdzieś. A nie, spadły i leżą pod ławką i skarpety też znalazłem. Nagle, gdy chcę się przebierać, zauważam, że wszystkie ławki są zajęte (pewnie tamci już weszli) i na moim miejscu też ktoś siedzi. Spycham go więc z tej ławki i się ubieram. Trochę się przestraszyłem, czy mu się nic nie stało, bo poleciał tak na podłogę i leży tak samo jak siedział, jakoś tak sztywno jak jakaś kukła. Inni chyba chcą mu pomóc.
Jest jakaś akcja w sali lekcyjnej, ale nie wiem o co tam chodziło.
Czekam na autobus i jak przyjeżdża wsiadam i znowu tam jadę. Jednak po kilku przystankach wysiadam bo na mapie widzę, że autobus jedzie bardzo okrężną drogą, a można dojść szybciej, na skróty. Wystarczy tylko przejść przez ulicę, potem iść polem i poprzez tory i już jest ten budynek.
Paznokcie, Ameryka
12.03.2014 - 12:09
Jest noc. Leżę na łóżku. Przychodzi do mnie lekarka z obcinarką do paznokci i mówi, że będzie bolało. Zabieram jej obcinarkę i sam zaczynam obcinać sobie paznokcie u stóp, ale nagle zobaczyłem, że zerwały się całe trzy paznokcie, co trochę mnie zaszokowało. Następnego dnia (nadal we śnie) patrze na paznokcie u stóp. Są jakieś takie świetliste i przypomina mi się sen o zdartych paznokciach. Dobrze, że był to tylko sen! Teraz nadal mam wszystkie paznokcie. Trochę mi wtedy ulżyło
Biorę dwie książki z półki i wyciągam z nich zakładki, bo znudziły mi się i nie będę ich już więcej czytał. Odkładam je na półkę.
Jakieś japońskie małżeństwo rozwiodło się z powodu braku pieniędzy. Jest burza i wieje silny wiatr. Oni się ostatni raz spotykają w swojej chatce. Nagle przylatuje helikopter, z którego zwisa złota lina, która chwyta męża tej ubogiej kobiety i leci on zwisając na tej linie do Ameryki. W gazecie piszą, że ten mężczyzna choć trochę pijany to nieźle zarabia.
Brudnopis, Zebranie W Piwnicy
13.03.2014 - 11:43
Biorę brudnopis i przekartkowuję go. Wygumkowuję kilka rzeczy, bo nie chcę, żeby to ktoś zobaczył, a zeszyt oddam potem komuś innemu.
Jestem z kolegą na korytarzu piwnicznym. Są tam też inni ludzie, którzy mają chyba jakieś swoje zebranie. Nagle wnoszą kogoś całego połamanego, miał chyba wypadek. Przenoszą go do czyjejś piwnicy (jest ona bardzo duża) i schodzą po małych schodkach. Usadawiają tamtego na wózku inwalidzkim. Po boku niego stoją jacyś mężczyźni. Wszyscy zaczynają się modlić czy coś, wygląda to jak msza. Każdy ma podejść do tego na wózku. Ja też idę w jego stronę, ale jednak się cofam. Trochę mi się to wszystko dłuży. Zastanawiam się po co ja tam w ogóle stoję. Wychodzę z tej piwnicy. Kolegi już dawno tam nie ma, pewnie poszedł do domu. Wychodzę stamtąd, skręcam na lewo i idę białym, jasnym korytarzem na górę. Zastaję tam moją mamę w pracy. Chcę zdjąć kurtkę, a ona pyta się czy muszę się tam rozbierać. Mówię, że muszę bo była tylko jedna droga, ten korytarz, prowadząca właśnie tam, a nie do mieszkania. Przez okno z góry widzę jak ci szarzy ludzie wychodzą z piwnicy na dwór.
Okno, Dziewczyna I Ucieczka
15.03.2014 – 14:41
W pokoju ciemno. Zastanawiam się którędy wyjść, czy balkonem, czy przez okno. Wybieram okno. Mam trudności z przejściem przez szybę, bo są tam jeszcze żaluzje, które zamieniają się od razu w rolety. Muszę więc otworzyć okno. W tym celu muszę najpierw przestawić kwiatki z parapetu żeby nie pospadały. Okno otwiera się bardzo ciężko. Jest to niby jakieś zabezpieczenie, abym nie mógł
wyjść bo wieje silny wiatr i pada deszcz. Siłuję się przez chwilę z tym oknem i wyskakuję na zewnątrz na trawnik. Trochę słabo wszystko widzę na początku, ale po chwili jest już lepiej.
Jest burza. Idę z jakąś nieznajomą, młodszą ode mnie dziewczyną. Biorę ją za rękę, ale chyba przez zbyt silne emocje budzę się. Szybko zasypiam i znowu idę z tą dziewczyną chodnikiem. Dochodzimy do jakiegoś baru. Po wejściu okazuje się, że jest to zwykły sklep market. Jestem półświadomy, że to sen i biorę jakieś czekoladowe cukierki (chyba m&msy, których normalnie bym nie jadł) do buzi. Wychodzimy na zewnątrz. Po jakimś czasie wypluwam te cukierki. Skręcamy w lewą stronę i idziemy przez las albo park. Zaczyna ktoś nas gonić. Dziewczyna ma jakieś urządzenie wielkości komórki. Szybko wpisuję kod i wciskam przycisk, dzięki czemu uciekamy przenosząc się z powrotem do domy. Siedzimy tam na podłodze przy oknie i się budzę.
Podziemia, Telepathy People, Puszcza
16.03.2014 - 13:06
Sen zaczyna się na plaży. Idę z jakąś grupą wzdłuż brzegu. Miejsce z plaży zmienia się w podziemia. Ściany i podłogi są szare. W jednym z pomieszczeń jest pełno porozrzucanych na podłodze książek i kartek. Biorę częściowo zniszczoną książkę bez okładek. Jest na niej tytuł: "księżycowy dom, telepathy people". Przez te piwniczne szare korytarze prowadzi nas jakiś mały człowieczek. W pewnym momencie przed wejściem do innego dużego pomieszczenia odkładam gdzieś książkę. Pozostali, którzy byli ze mną biegają jeszcze gdzieś po korytarzach. Wchodzę przez te drzwi. Są tam duże spiralne schody. Każdy szary kamienny stopień oddzielnie unosi się w powietrzu. Zaczynam wchodzić do góry, a za mną ten człowieczek. Gdy jestem w połowie mam pewność, że on wprowadził mnie w zasadzkę. On jest pewnie wampirem i kieruje mnie w stronę, gdzie są pozostali ludzie-wampiry. Udaję, że się nie boję, aby się od razu na mnie nie rzuciły, ale tak na naprawdę jestem mocno przerażony. Już przedostatni stopień. Nie mogę skoczyć, bo następny stopień wisi zbyt wysoko, a nie mogę też zejść bo tam w dole pilnuje schodów ten mały ludzik wampir. Chcę się obudzić, ale nie mogę. Zaczynam panikować. Na wysokości stopnia, na którym stoję są w ścianie dwa małe okienka obok siebie. Nie da się ich otworzyć, ani przejść przez szybę, chociaż i tak by mi to nic chyba nie dało, bo były za małe, żeby przez nie przejść. Nagle jednak się "budzę". Panuje cisza. Znajduję się na moim łóżku. Z tyłu głowy w jednym punkcie czuję silne mrowienie. Mam wrażenie, że ma to związek z tymi telepathy people. Może to oni pomogli mi stamtąd uciec? Leżąc, przeglądam papierową gazetę z podłączeniem do internetu. Przez chwilę jest offline, ale już za chwilę jest połączenie i pokazuje online. Widzę jakieś reklamy butów, do wyboru w różnych kolorach. Kilka stron dalej zaczyna grać jakaś muzyka. Na zdjęciu widać jakiś las, albo puszczę. Jest słoneczny letni dzień. Stoję obok przystanku autobusowego po drugiej stronie ulicy. Idziemy przez ten bardzo zarośnięty teren. Dostaję miecz, żebym mógł ścinać wysoką trawę. I tak przedzierając się przez tą puszczę powoli z niej wychodzimy. Widzę teraz jakieś nieznane mi miasto. Ale zaraz, zaczyna mi to przypominać to samo miejsce, z którego wyruszyliśmy, tylko nie ma przystanku autobusowego. To pewnie jest jakaś niedaleka przyszłość, tak sobie myślę. Budynki, tam gdzie mieszkam, są otoczone wysokim murem. Jest tam wielka brama. Gdy przechodzę przez ulicę, brama zamyka się. Abym mógł wejść strażniczka pyta mnie o różne rzeczy, czy przypadkiem nie jestem jakimś szpiegiem. Po chwili wpuszcza mnie. Idę w stronę domu. Gdy chcę wejść do środka atakują nas przeciwni tam żyjącym mieszkańcom żołnierze ubrani na czerwono. Więc zaczynam z nimi walczyć mieczem.
Szafka Z Przyszłości
17.03.2014 - 13:55
Znalazłem wielką szarą blaszaną szafę. Po otworzeniu drzwiczek widać było dużo szufladek, które zawierały pełno gazet datowanych do roku 2018. Były tam też jakieś kosmetyki i dwie brązowe ciepłe kurtki. Kurtki schowałem do dolnej większej szuflady. Zacząłem szybko przeglądać te gazety, bo się śpieszyłem do szkoły. Już i tak byłem spóźniony na geografię. Przejrzałem je tylko pobieżnie i zostawiłem je komuś o przeglądania, a sam poszedłem na lekcje. Gdy wróciłem, była już tam niestety jakaś dziewczyna. Powiedziała, że niepotrzebnie zostawiła te gazety i nie powinniśmy ich czytać i że zabiera je ze sobą.
Kształty Na Niebie, Robale-kamery
18.03.2014 – 12:29
Dzień. Stoję w kuchni i patrzę przez okno. Po niebie poruszają się jakieś świetliste kształty. Możliwe, że były podobne do meduz.
Ciemno w nocy, leżę na łóżku. Widzę, że coś się do mnie zbliża i się bardzo tego boję. Jednak próbuję to złapać. Mam ekran-mapę, na której widzę to coś jako czerwony poruszający się punkcik.
Gdy jestem już blisko tego, to przykrywam podstawką od doniczki. Przestaje się przez chwilę to poruszać, więc podnoszę podstawkę i szybko to zgniatam. Wygląda to jak jakiś podłużny metaliczny robal z diodą-kamerą. Wysyłało to jakieś impulsy powodujące strach, dlatego tak się panicznie wcześniej bałem. Rozwaliłem jeszcze dwa takie robale.
Cd, Wąż, Cukierki, Mafia, Katedra
19.03.2014 – 14:48
Siedzę przy biurku przed laptopem w jakimś pomieszczeniu, nie wiadomo gdzie. Wypalam płytę CD z systemem operacyjnym Ubuntu. Przez drzwi wchodzi dwóch gimnazjalistów i coś do siebie gadają. Na ekranie komputera pojawia się chat, który wyświetla ich właśnie rozmowę. Jeden podaje swój numer telefonu i śmieje się z tego drugiego, bo tamten znowu zapomniał jaki ma numer telefonu. W między czasie, gdy płytka CD się już wypaliła, piszę mazakiem na niej nazwę, ale po chwili patrzę i widzę, że zamiast "Ubuntu" napisałem jakieś zdanie, które powiedział jeden z tych dzieciaków, szukam więc korektora. Zmazuję i piszę ponownie. Po napisaniu widzę, że znowu jest nie tak, że zamalowałem całą płytkę jakimś rysunkiem zamiast ją po prostu podpisać. Pokazuję ją mojej siostrze, a ona tylko wzrusza ramionami.
Ktoś napuścił na nas wielkiego rozwścieczonego węża. Jednak najpierw zeżarł jego samego. Nagle nie wiadomo skąd pojawiła się mała fala lawy, zacząłem po niej skakać, bo była gorąca i wskoczyłem na niski murek. Tak przeczekałem. Po odejściu lawy ten wąż zaatakował mnie, owinął się wokół mnie, ale zacząłem go ściskać, żeby pękł jak balon i udało mi się go z siebie w końcu zerwać, po czym pobiegłem korytarzami z tym co z niego zostało. Tam mówili, że przyjmą to za 7zł, więc wszedłem do tego schowka, piwniczki czy garażu, małymi schodkami w dół i otworzyłem drzwi na zewnątrz. Wyrzuciłem tego sflaczałego węża. Na dworze było ciemno i jakaś kobieta stała na pagórku. Wróciłem do środka, zamknąłem jedne i drugie drzwi za sobą. Koledzy, którzy ze mną byli śmieli się trochę, że zdarłem razem z tym wężem swoją koszulę. Poszedłem więc do szatni się ubrać i obudziłem się.
Znowu zasypiam. Czuć taką świąteczną lub urodzinową atmosferę. Na stole w kuchni leżą dwa duże i więcej małych opakowań cukierków. Każdy cukierek ma inny smak. Chciałbym je wszystkie spróbować, ale biorę tylko trochę z dużego i jedno całe opakowanie małe. I tak są trochę na mnie źli, że tyle wziąłem.
Idę korytarzem i znowu trafiam do tej piwniczki czy garażu. Mówię do właściciela tego garażu, że chcę wyjść na zewnątrz i się rozejrzeć. On, z lekką niechęcią, się zgadza. Idę małymi schodkami w dół. Nad drzwiami wisi zdjęcie z kobietą i ma jakiś napis. Niestety nie zdążyłem przeczytać, ponieważ podczas otwierania drzwi zdjęcie zaczęło się szybko chować. Na zewnątrz znowu jest ciemno i stoi ta sama kobieta-cień. Są tam dwie ścieżki - w lewo i w prawo. Skręcam w lewo w kierunku tamtej kobiety i wszystko zaczyna się rozjaśniać. Jest dzień. Pojmują mnie uzbrojeni ludzie i zabierają do jakiegoś dużego domu. Gdy już jesteśmy na samej górze przychodzi tam jakiś chłopak, ale okazuje się, że to właśnie ja
, bo wcześniej byłem bardziej obserwatorem. Mają jakieś dziwne karabiny z rakietami-fajerwerkami. Przechodzimy do drugiego pokoju, gdzie leży ktoś przywiązany do łóżka. Zostawiają mnie razem z nim. Wiem, że chcą wysadzić dom razem z nami w środku i zamykają drzwi. Muszę jakoś się stamtąd szybko wydostać. Skaczę przez okno (jest tam bardzo wysoko, ale moment spadania zostaje wycięty) i znajduję się już na ziemi. Miał być wybuch, a nie ma, pewnie tak tylko straszyli. Widzę dwie dziewczyny, jedna ma ciemne włosy i jest trochę starsza, a druga jasne blond. Stoją na chodniku przy jakimś budynku (może przy szkole). Ta w ciemnych włosach mówi do tej drugiej "Jak dobrze, że się zmieniłaś" (znaczy się, że jest teraz już lesbijką) i się całują. Idę w prawą stronę za sklepem, a za mną ci ludzie z pistoletami. Zmuszają mnie, żeby z nimi iść. Trafiamy do jakiejś dużej katedry. Są tam te co poprzednio dwie dziewczyny. Tamci chcą je zastrzelić (i pozostałe jej kochanki także), ale jakoś udaje mi się ich powstrzymać. Przychodzi taki gruby facet, jakiś mafioza (może to ten z piwniczki/garażu). Strzela do sufitu w wielki żyrandol z lampami, który spada na jednego z tamtych z bronią i zabija. Pozostałe też spadają, ja uciekam, żeby mnie też nie przygniotły. Wszyscy wpadają w panikę, szaleją, biegają. Dziewczyny się chyba uratowały. W trakcie zamieszania znajduję jakąś wnękę i kręcąc się wokół własnej osi myślę o ścianie z drabiną. Wchodzę po tej drabinie i wychodzę stamtąd na zewnątrz. Znajduję się teraz na chodniku przy jakimś budynku, chyba szkole, a może szpitalu psychiatrycznym. Jakieś dzieci zjeżdżają w dół po schodach chyba na deskorolce, też się ześlizguję. Znajduję się z powrotem przy tych dwóch ścieżkach. Tym razem wybieram prawą. Idę ulicą w dół. Z daleka wszystko wygląda tak jakoś bajkowo, ale już po chwili jest zwyczajnie. Jest tam mnóstwo domków, niedaleko las. Widzę jakiegoś ojca z małą córką w wózku. Ma ona czarne włosy. Gdy się przybliżam wygląda ona bardziej jak lalka czy manekin. Budzę się.
Chuligani, Czarny Korytarz, Pociąg
20.03.2014 – 12:59
Do naszej sali lekcyjnej wtargnęło dwóch czy trzech uzbrojonych w pistolety chuliganów. Na początku myślałem, że ten większy chciał mnie pobić czy coś i schowałem się za innymi uczniami z klasy. Jednak chodziło im, żebyśmy wszyscy stamtąd wyszli. Dwie nauczycielki płakały, ale też musiały pójść. Miałem ze sobą żółty albo pomarańczowy zabawkowy pistolet (bardziej był podobny do lutownicy), który niby miał razić prądem i jedna z tych nauczycielek wzięła go ode mnie i chciała nim porazić tamtego co stał przy wejściu, ale nic to nie dało. Szliśmy długim ciemnym czarnym korytarzem. Na końcu tego korytarza była bardzo wysoka ściano-winda z dużą ilością krzeseł. Nie wsiadałem tam, tylko czekałem, aż wszyscy usiądą, bo coś dziwnie to działało. Nagle wszystkich przytrzasnęły, ścisnęły te krzesła i ściana tak jakby zawirowała z dołu do góry, po czym się uspokoiła. Wtedy się wspiąłem razem z innymi na górę. Wszedłem na kładkę-mostek-ruchomą podłogę i przeleciałem, albo prześlizgnąłem się nad przepaścią na drugą stronę. Szedłem jeszcze przez chwilę do przodu i w prawo, aż dotarłem do pociągu. Wszyscy już w nim siedzieli.
Kaktusy Oobe
21.03.2014 - 13:08
Przez okno świeci słońce. W moim pokoju jest spotkanie na temat oobe. Oglądamy filmik jak takich dwóch w oobe przeniosło się do Ameryki przed podbojem i badali te wielkie kaktusy, które miały trochę inny kształt niż te dzisiejsze. Musieli coś zmierzyć (może promieniowanie) w każdym kolcu kaktusa za pomocą urządzenia, które oni wynaleźli. Pokazywały się na nim liczby i w końcu zatrzymało się na 1. Wyszło im, że wszystko było w porządku. Po obejrzeniu filmu jakaś pani zastanawiała się jak przenieśli to urządzenie do oobe, a ja powiedziałem, że oni nie przenieśli fizycznego urządzenia, tylko za pomocą jakichś wzorów matematycznych zrobili kopię w umyśle. Nie wiadomo skąd, też miałem to urządzenie i płytę cd z oprogramowaniem. Gdy wszyscy już wychodzili miałem ich odprowadzić, ale byłem bez spodni, lecz po chwili zobaczyłem, że miałem ubrane cały czas krótkie spodenki. Przed zamknięciem drzwi zobaczyłem, że na klatce schodowej (i na dworze pewnie także) jest pełno jakichś kolorowych rysunków, na ścianach i unoszących się w powietrzu. Niektóre przedstawiały jakieś zwierzęta, było dużo różowego koloru.
Synteza, łódka, Szkoła, Dziewczyna, Maszyny, Dziewczyna
22.03.2014 - 14:06
Dałem lekarce kilka książek w języku angielskim (o zdrowym odżywianiu się?). Mówiła o syntezie czegoś. Poszedłem korytarzem do szatni, która znajdowała się na piętrze w holu. Szatniarzem był jakiś stary dziad. Zapierał się, że nie ma mojej kurtki, że w ogóle nie zostawiałem tam żadnej, ale jakby co daje mi zwrot pieniędzy (to było chyba 7zł). Oszukał mnie, bo znalazłem moją kurtkę w szafach obok, pewnie chciał ją sobie zabrać.
Ktoś mnie zabrał na łódź, ale zostawił przy brzegu. Wyszedłem z niej i wszedłem do budynku. Dzieci z podstawówki miały właśnie przerwę. Zobaczyłem jakąś znajomą dziewczynę, która miała czarne włosy (a może białe). Zabrałem ją na tą łódkę. Chciałem ją tam ukryć, aby popłynęła razem ze mną, ale jakoś się pomniejszyła i zniknęła gdzieś. Zacząłem, więc uciekać (z kościoła czy z łódki?), bo nie chciałem sam nigdzie płynąć. Wmieszałem się w tłum ludzi w garniturach i dalej pobiegłem. Chodnikiem przy ulicy szedł ojciec, albo raczej dziadek tej dziewczyny. Robił tam jakieś dziwne rzeczy (już nie pamiętam co tam robił). Doszedł do domu i wszedł, a ja razem z nim. Była tam właśnie dziewczyna. Poszliśmy, gdzieś chyba na spacer. Nagle na niebie zobaczyłem dziwne zjawisko, kolorową burzę czy coś jak fala uderzeniowa. Tam gdzie się to znalazło wszystko niszczyło na swojej drodze. Zadzwoniłem do rodziców, żeby uciekali z mieszkania i gdzieś przeczekali. Tymczasem my szliśmy polną piaszczystą ścieżką. Weszliśmy do miejsca (chyba podziemnego) niedaleko lasu. Była to baza maszyn związanych z tym niszczącym zjawiskiem. Były one okrągłe, w różnych kolorach i szły wąskimi tunelami. Gdy się zrobiło miejsce szybko przeszliśmy głębiej, ale chcieliśmy się stamtąd wydostać, bo się robiło coraz bardziej niebezpiecznie, a te maszyny mogły w każdej chwili wrócić. Ponadto siedziało tam przy niskim suficie pełno dziwnych much. Zaczęliśmy uciekać, ale te muchy czy inne robale się podniosły do lotu i zbliżały się maszyny. Z tą dziewczyną coś się stało. Stratowały lub tyko gdzieś ją zabrały te maszyny. Mi się jakoś udało wydostać na zewnątrz na górę. Później chciałem wrócić tam i ją szukać, ale wlazłem do jakiejś dziury. Inni krzyczeli, abym jak najszybciej stamtąd wychodził, bo to się może zawalić, a mnie wciągnąć pod ziemię. Gdy wyszedłem po przewróconym drzewie jeszcze jakieś dzieci pomogły mi wydostać moje rzeczy, które tam zostały. Znowu szedłem tym chodnikiem przy ulicy i ten dziadek także. Tym razem udało mi się przeszkodzić mu przed robieniem tych głupstw. Weszliśmy do domu, ale tej dziewczyny tam już chyba nie było. Poszedłem do tamtej szkoły co przedtem. Znowu była przerwa, ale nigdzie jej nie widziałem. Po chwili jednak odnalazłem ją. Odwróciła się i szła korytarzem, a ja za nią.
Sami Zboczeńcy, Zawiązywanie Sznurowadeł
25.03.2014 - 13:35
Jest przerwa. Zawiązuję sznurowadła w moich czerwonych butach. Nagle podchodzi do mnie niby znajomy kolega i patrzy co robię, po czym odchodzi. Kątem oka widzę ze stoi odwrócony tyłem i nie ma spodni, ani majtek. Nie budzi to jeszcze we mnie niepokoju. Zawiązałem sznurowadła i patrzę, a tam dwóch następnych stoi tyłem od pasa w dół nagich. Zastanawiam się co oni tam robią, się nie wstydzą nikogo? Odwracają się i widzę jak każdemu stoi, ale potem przychodzi wreszcie nauczycielka od matematyki. Ona ma penisa! (co jest?). Jakaś grupa dziewcząt mówi "patrzcie jakie mamy spuchnięte jądra" i pokazują (co to ma być, jakieś gender bender czy co!?). Rozglądam się dookoła, a tam wszyscy tak samo na golasa. Co za chore zboki! Uciekam stamtąd korytarzem w prawo i jeszcze raz w prawo. W czasie, gdy biegłem zauważyłem, że małe dzieci także mają wielkie sztywne, że aż czarne. Wchodzę po schodach i widzę inną nauczycielkę, która schodziła po nich i ona tak samo… Przypomniało mi się, że tam nie ma przejścia, więc schodzę na dół, wracam i biegnę w drugą stronę z powrotem. Nikogo już nie widać na korytarzu. Za chwilę ktoś idzie, ale na szczęście normalny i idziemy szukać sali lekcyjnej…
Znowu jest przerwa i znowu zawiązuję tenisówki czy czerwone trampki. Tym razem wszyscy wydają się już normalni. Znowu przychodzi tamten co przedtem i porównuje moje buty z jego. On ma podobne, też czerwone. Kończy się przerwa i nagle znajdujemy się w klasie, a ja ciągle jeszcze zawiązuję prawy but, jakoś ciężko mi to idzie. Zaczynam kilka razy od nowa, ale w końcu mi się udaje. Do sali wchodzi nauczycielka od wf-u i mówi, żebyśmy się zbierali, bo idziemy na dwór, grać w podchody czy coś tam. Podzieliła nawet nas już na dwie grupy. Po jej wyjściu w końcu zawiązałem sznurowadła, no teraz czas na lewy but. Z tym mi poszło o wiele szybciej, tyle że zawiązałem go jakoś inaczej i sam but był trochę inny od tego drugiego...
Osa, Pustkowie, Wieża
28.03.2014 - 15:29
Do pokoju, przez drzwi, wlatuje osa i siada na oknie.
Idę przez pustkowie. Wokół krąży pełno dinozaurów. Wyobrażam sobie, że tam na ziemi przy krzaku leży karabin i podnoszę go. Strzelam do tych jaszczurów, ale ta broń nie za bardzo dobrze działa, a zresztą one mnie chyba nawet nie widzą. Przechodzę do dużego sklepu, galerii i idę na sam koniec korytarzem. Jest tam wejście do innego budynku, albo wieży. Wchodzę razem z kimś po schodach na górę. Schodzi po nich dziewczyna. My wchodzimy jeszcze wyżej, ale musimy uważać na podłogę, bo metal jest poniszczony. Skaczę nad dziurami i idę dalej na samą górę.
Olbrzym Nocny, Dziewczyna, Jazda Na Rowerze
31.03.2014 – 12:44
Jest ciemna noc i wieje silny wiatr. Patrzę przez kuchenne okno. Coś tam odłazi z budynku naprzeciwko. Zaczyna się tak jakby bujać. Raz stuka w okno i wraca, stuka i wraca z powrotem, stuka i odwracając się od okna, krzyczę do mamy, że zaraz to coś wybije nam szybę! Ale po chwili zatrzymuje się, a przed domem stoi na ogromnym metalicznym koniu (a może rowerze) równie wielka postać, większa niż budynki mieszkaniowe…
Idę na dworze i spotykam dziewczynę prowadzącą rower. Gdy tak idziemy ulicą, opowiadam jej poprzedni sen. Po chwili obejmuję ją i pytam się czy chce iść do tego lasu przy uliczce. Mówi, że nie. Idziemy dalej, a ta ulica przechodzi tak jakoś w budynek (szkolny?). Na ławeczce przy ścianie siedzą jakieś stare babcie, szatniarki, które pilnują chyba szatni. Pytam się ich czy pilnują szatni, a one odpowiadają, że nie pilnują żadnej szatni. Przychodzi kolega, który jest nie wiadomo dlaczego na mnie zły. Pyta się czemu mam ubrane te szare dresy zamiast dżinsów czy coś tam. Zauważam, że dziewczyny już tam nie ma, zniknęła, albo po prostu pojechała dalej na rowerze. Trochę się zdenerwowałem, że odwrócili moją uwagę i mnie dziewczyna przez to tam zostawiła. Więc pompuję balona, co trochę mi ciężko idzie, ale jakoś daję radę. Z drugie strony ulicy czy korytarza też ktoś pompuje balona i idzie mu o wiele łatwiej niż mi. Robimy balonami wielkie BUM! i wszyscy się budzą
Jadę chodnikiem przy ulicy. Chcę wjechać pod górkę, ale jest tam za stromo i było by mi za ciężko, więc skręcam obok tego w prawą stronę.
Liście Na Wodzie, łąka, Hotel
03.04.2014 – 13:00
Jakaś siła wyciąga mnie z łóżka i lecę do kąta przy podłodze, tam gdzie jest kabel do internetu. Przelatuję przez ścianę i znajduję się na zewnątrz obok jakiegoś budynku, nie wiadomo gdzie. Jest tam dużo wody, chyba strumyk, albo mała rzeczka. Idę po liściach, które unoszą się na powierzchni tej wody. Skręcam w prawo za blok i idę dalej po tych listkach. Razem ze mną idzie kilka osób. Po chwili kończą się liście, a woda staje się głębsza, ciemniejsza, ale idę dalej po powierzchni wody. Docieram do torów. Nikogo wokół mnie już nie ma, może tamci wsiedli do pociągu? Przechodzę przez tory. Przede mną stoi wysokie ogrodzenie, przezroczysta bariera. Z trudem, ale udaje mi się przez nią przejść. Dalej rozpościera się ogromna łąka. Sama trawa, a dalej tylko jedno drzewko liściaste. Gdy dochodzę do drzewa postanawiam się obudzić.
Znajduję się razem z jakąś kobietą w pokoju, chyba jest to hotel. Idę na stołówkę czy przypadkiem nikogo tam nie ma. Widzę jakiegoś chłopaka siedzącego przy ławce, który mnie zauważa. Czuję niepokój i szybko wracam do pokoju, a on tam już jest. Więc go biję, tłukę przez kilka minut i w końcu ginie. Przychodzi jakaś pani, chyba pielęgniarka i pyta się czemu go zabiłem. Odpowiadam, że to na pewno nie był człowiek tylko coś złego co przybrało kształt człowieka, bo gdyby był człowiekiem to by padł za pierwszym razem, a nie tak długo wytrzymywał. A ona mówi, że tamten ma brata i rodzinę, że ona ma jego dokumenty i różne dane. I pokazuje te dokumenty. Wyglądało to tak jakby każde słowo było wydrukowane na oddzielnym skrawku papieru, umieszczone w woreczkach, i dochodzi jednak, że ją oszukał i przyznaje mi rację, że rzeczywiście to nie był żaden człowiek. Nagle przyjeżdża do naszego piętra zewnętrzna winda. Przez okno wnoszą nam tacę z jedzeniem i kawą. Wypijam kawę bez mleka, ale nie czuję smaku.
Jezioro, Deszcz Meteorytów, Chyba Oobe Po Dzielnicy, Ufo
04.04.2014 – 11:21
Leżę na ziemi obok dużego, wypchanego plecaka. Kilka metrów ode mnie jest jezioro.
Gdzieniegdzie rosną kępki trawy. Podnoszę się i patrzę na niebo. Lecą tam dwa jasne obiekty, pewnie komety. Ponadto zaczyna się deszcz meteorytów. Szukam schronienia, ale tam są tylko dwie ściany. Jednak deszcz meteorytów zmienia się w zwykły deszcz. Biorę tamten plecak. Jest cały przemoczony i ma dziwną rączkę do trzymania, taką jakąś organiczną. Chcę iść do cioci się wysuszyć, ale przypominam sobie, że muszę iść do szkoły (chociaż już od dawna nie chodzę do żadnej szkoły). Idę tym korytarzem, pomiędzy dwoma szarymi ścianami, na miasto. Skręcam w boczną uliczkę, jest tam sklep z bursztynem, jubiler.
Idę dzielnicą, jest prawie tak samo jak w rzeczywistości. Mijam boisko i chcę dotrzeć do szkoły, ale idę zbyt wolno. Trafiam na kilka mniejszych schodów, których tam normalnie to nie ma i przeskakuję (albo przelatuję) je. Dochodzę do innych większych i się budzę.
Jest noc. Widać księżyc w pełni i gwiazdy. Pomiędzy chmurami poruszają się różne świecące obiekty (UFO?). Kieruję się w stronę wzgórza z zamiarem wejścia na samą górę.
Zniszczone Miasto, Winda, Trzy Domy
06.04.2014 – 10:41
Pokazywano, że w USA zostało zniszczone jakieś miasto (chyba bombą atomową). U nas też jest przemarsz wojska. Widzę jak ulicą przed moim blokiem idą ludzie, a za nimi czarne humanoidalne roboty. W porę schowałem się za śmietnikiem i nie zauważyli mnie. Przeczekałem tam i pobiegłem, gdzieś pomiędzy sklepami. Dotarłem do wysokiego budynku i zamierzałem windą wjechać na siódme piętro. Najpierw ktoś pokazał mi, że można wejść na górę po zewnętrznych schodach. Później zatrzymywano mnie i mówiono, że mam coś z głową. Nie rozumiałem dlaczego z tego powodu, że chcę wejść do tego bloku to mam coś z głową. W końcu udało mi się wsiąść do tej windy, ale dotarłem do pięćdziesiątego siódmego piętra i chyba zmienił mi się sen.
Siedzę na schodkach przy chodniku. Widzę jak w moją stronę patrzą te czarne roboty-żołnierze. Wstaję i kieruję się w odwrotną stronę. Idę z jakąś kobietą i z jej córką. Opowiadam jej o tej windzie. Wchodzimy do ich pierwszego mieszkania, które było całe w odcieniach niebieskiego. Dowiedziałem się, że tam zostały zamordowane (następnym razem, jak tam wróciłem, w kuchni tego mieszkania była starsza pani, która opowiedziała mi o tym mordercy, kto nim był; widziałem, że mieszkanie jest dwupoziomowe, bo są tam schody). Wychodzimy i idziemy do drugiego czerwonego mieszkania. To jest jakby równoległy świat, w którym też zostały zabite. Wreszcie znajdujemy się w trzecim domu. W tej linii czasowej matka z córką żyją.
Mp3, Samochody, Autobus
09.04.2014 – 12:28
Miałem z rodzicami jechać do cioci. Jako że pozostało jeszcze pół godziny do przyjazdu autobusu, poszedłem oddać do sklepu odtwarzacz mp3 (chyba był w kolorze fioletowym), ten który niby ukradłem. W sklepie ukradkiem gdzieś zostawiłem tą mptrójkę. Dziewczyna, obsługująca w tym sklepie, dała mi notatnik, albo książkę. Miała ona czerwoną okładkę. Przeglądając ją widziałem, że jest zapisana odręcznym pismem lub druk był w ten sposób stylizowany. Ale jednak oddałem książkę tej kobiecie, tłumacząc się, że przecież nie zapłaciłem. Do domu wracałem chodnikiem. Oprócz mnie było tam jeszcze dużo innych ludzi idących w tą samą stronę co ja. Po prawej stronie była ulica. Nagle, nie wiadomo z jakiego powodu, samochody zaczęły wjeżdżać na chodnik. Ludzie w panice, uciekają. Jechały małe samochody, ciężarówka. Musiałem wejść aż na środek ulicy, bo jechał tam nawet taki wielki monster truck, który jakoś tak podniósł się do góry, ale skręcił, gdzieś w boczną uliczkę, więc wróciłem na chodnik. Później jechał duży jeep (widać było kierowcę za przednią szybą), ale go przeskoczyłem. Biegłem w stronę przystanku autobusowego. Po chwili patrzę, a kobieta prowadząca autobus nie zatrzymała się na przystanku tylko o wiele dalej. Mówiłem, że głupia czy co?! Tłumaczyła się tym, że tam nikt nie czekał na autobus i że wszyscy ludzie poznikali. A przecież patrzę i widzę, że jest tam mnóstwo ludzi chcących wsiąść do autobusu. Tamta już odjechała. Rodzice byli jednak jeszcze w domu i musieliśmy poczekać na następny autobus.
Rudobiały Kot
13.04.2014 – 12:16
Na przedpokoju, przy szafie z lustrami, jest rudobiały kot (albo kotka), który się patrzy na mnie. Oświetla go światło słoneczne. Nie wiadomo z jakiego powodu się przestraszyłem i od razu się obudziłem. Możliwe, że to było oobe, bo było to bardzo realistyczne.
10000zł
21.04.2014 – 11:15
Siedzę z kolegą na krzesłach przy ścianie na korytarzu. Niedaleko są drzwi wyjściowe. Wchodzi przez nie jego starszy o kilka lat znajomy. Idą porozmawiać ze sobą i innymi. Okazuje się, że przyszedł tu, by dać każdemu po 10 tys. zł. Jednak najpierw każdy musi poprawnie rozwiązać zadania matematyczne. Więc rozdał kartki z tymi zadaniami. Zaczynam je rozwiązywać, ale chociaż wiem, że to nie jest żaden wysoki poziom, to nie potrafię rozwiązać nawet najprostszych. Przewracam kartkę na drugą stronę i widzę, że jest częściowo zapisana niebieskim długopisem. Potem przeglądam wszystkie strony i okazuje się, że wszystkie zadania zostały poprawnie rozwiązane. Pytam się tylko jeszcze gdzie mam się podpisać i piszę swoje imię i nazwisko.
Ukryte Miasto, Czarny Wąż, Woda, Kosmos I Kryształy
22.04.2014 – 14:26
Ląduję na dużym placu, który mieści się w ukrytym mieście. To miasto jest o wiele większe od tego miasta, w którym się znajduje. Jest ono ukryte jakby w głębi, ponieważ znajduje się w innej warstwie rzeczywistości, w czwartym wymiarze. Spotykam tam panią, chyba sprzątaczkę tego miejsca. Pytam się, gdzie jest moja kotka, bo ją szukam. Ona odpowiada, że jest pewnie tam w podziemiach tego miasta i właśnie siedzi na tej wielgachnej myszy, wcale się jej nie boi. Biegnę, więc w stronę wejścia do podziemi. Nie ma tam mojej kotki, ale nagle wyczołguje się w piachu stamtąd chłopak, którego niby znam, młodszy ode mnie. Zabierają go jednak źli ludzie, tacy jakby mafiozi. Idę za nimi w prawą stronę. Siedzą przy razem stoliku. Idę dalej i tam siedzi sam, w ponurym zamglonym miejscu, przy innym stoliku, ten chłopak co wyszedł z podziemi. Idę dalej i trafiam do niby mojego domu. Telepatycznie, od tamtych z mafii, dostaję przekaz, że to jest rekonstrukcja w innym wymiarze. Chodzę po "swoim" pokoju, czegoś szukam. Coś mi mówi, że tamci są negatywnymi bytami z czwartego wymiaru. Dwie kotki, których szukałem, znajdują się wreszcie w domu w drugim pokoju, ale przed czymś ciągle uciekają. Zauważam, że tam jest czarny, oślizgły wąż, który nie ma oczu, ale wielkie zęby, coś jak obcy z filmu "Alien". I on odgryzł ogon jednej z kotek. Na szczęście dotknąłem ten ogon i kotkę i udało mi się spowodować zrośnięcie ogona i uleczenie kotki. Następnie goniłem tego węża-obcego. Złapałem go, a on skierował się z zębami w moją stronę, to go rzuciłem. Udało mi się go wywalić za drzwi i się wtedy ze strachu obudziłem.
Chcę oglądać film w telewizji u wujka. Szafka z telewizorem jest przestawiona za blisko i jest bardzo głośno. Tamten chce ze mną o czymś porozmawiać i siadamy na kanapie. Po rozmowie, nie wiem o czym to było, przestawiamy tą szafkę z telewizorem dalej, ale film czy odcinek serialu się już skończył. Przełączam na inny kanał i oglądam czarno-białe nagranie z przeszłości (a może z przyszłości). Rozpoznaję to miejsce. Tam jest spółdzielnia, a dalej budki ze sklepami, a za nimi mały lasek. Na nagraniu, z tych sklepów zostały ruiny. W lesie widać jak tryska, wysoko ponad drzewa, strumień wody. Spieszy w tamtą stronę tłum ludzi i wchodzą w głąb lasu. My też się zaciekawiliśmy co tam się dzieje. Więc ja z kolegą przechodzimy przez ten ekran, albo raczej wysiadamy z autobusu zostawiając nasze fizyczne ciała na siedzeniach. Biegniemy tam i także wchodzimy do lasu. Było tam pełno błękitnej wody, raczej płytkiej. Tak sobie przez jakiś czas po niej chodzimy. Pytam się go, czy to nie jest przypadkiem out of body experience? Ale już wychodzimy stamtąd na chodnik znajdujący się przy ulicy w centrum dzielnicy i nagle zatrzymują nas dwaj agenci w czarnych garniturach z pistoletami skierowanymi na nas, mówią, że tam nie wolno wchodzić. Zaczynamy uciekać przed nimi. Chwytam za pistolet jednego z tych agentów, kieruję go w jego stronę i próbuję strzelić, ale nic to nie daje. Mojemu koledze chyba udało się uciec. Mi nagle przyszło do głowy, że mogę uciec lecąc do góry. Skaczę i znajduję się w świetlistym tunelu. Poruszam się raczej powoli, więc skaczę jeszcze kilka razy w górę. Nagle wydostaję się z tej studni chmur i znajduję się w przestrzeni kosmicznej. Poruszam się w lewo, ale nic się nie zmienia, potem w prawo, ale i tutaj jest tylko ciemność, czerń. Skaczę więc do przodu i to odnosi skutek. Widzę lecące czarne asteroidy. Lecę jeszcze dalej w głąb i robi się jaśniej. Jest tam mnóstwo poruszających się kolorowych minerałów, kryształów i innych planet. Biorę więc kilka ze sobą, takich dużych jak pięść, albo głowa. To się dzieje wszystko jakby jednocześnie, przeplata się w czasie, bo teraz choć jestem w kosmosie, to biegnę w tym samym momencie w stronę domu. Otwieram drzwi od klatki schodowej i wprowadzam rower (to biegłem czy jechałem na rowerze?), zostawiam go przy drzwiach i idę w stronę schodów. Mam w ręku skrawek papieru. Mówię sobie, że trzymam fizyczną kartkę papieru z czymś tam zapisanym. Jest tam nazwa składająca się z dwóch słów, chyba jakiejś rośliny, wypisana ukośnym pismem, ale odkładam papier na skrzynkę pocztową i cofam się do roweru. Tak jakby odwijam część opony i jest tam napis gomez, czy gonez. Niby jest to nazwa systemu operacyjnego, czy gry z której wyszedłem (później zobaczę na ekranie w swoim pokoju czarno-biały obraz tego programu niby wirtualnej rzeczywistości). Wchodzę szybko po schodach i otwieram drzwi zamknięte jakimś dziwnym zamkiem chyba z łańcuchem. W przedpokoju wita mnie mama. Mieszkanie jest inne, zmienione, takie jakby w przyszłości. Nagle ktoś próbuje otworzyć drzwi, chociaż są zamknięte. Może to tamten agent co mnie gonił? Mama idzie sprawdzić kto to. Tak się teraz zastanawiam, że może to właśnie ja wchodziłem do domu, a teraz obserwowałem to zdarzenie z innej perspektywy, czasu. W tym momencie dopiero wracam z tego kosmosu. Odkładam wielką muszlę, w której środek się wpatrywałem i idę do pokoju siostry. Ma ona już na biurku kilka tych dużych kryształów, niebieskich i czerwonych i jeszcze innych. Dokładam jej jeszcze te, które zabrałem ze sobą o kolorze żółtym. Wracam do kuchni i próbuję znowu wrócić do tych asteroid. Zaczynam patrzeć się w muszlę. Nie mogę jednak tam już powrócić, odkładam muszlę z powrotem na stół. Teraz właśnie widzę ten czarno-biały obraz na ekranie. Budzę się.
Dziennik Z Ocenami, Kabel Elektryczny
30.04.2014 – 12:16
Razem z nauczycielką jesteśmy na dworze, przed blokiem. Pokazuje mi dziennik. Ja jem banana. Nagle przychodzi policjant i jest bardzo niezadowolony z tego, że jem banana i wstawia mi jedynkę w dzienniku. Jestem bardzo zły, nawet bluzgam na niego, że nie ma prawa, tylko z tego powodu, że jest policjantem, wpisywać do dziennika ocen, bo coś się mu we mnie nie spodobało. Jednak, gdy zauważam, że ta ocena była z religii, uspakajam się i idę do domu.
Dwóch takich idzie za mną ulicą. Zachowują się bardzo agresywnie i mi grożą. Mówię im, żeby przestali, bo to jest mój sen i przyciągam do siebie, z chmur, czarny elektryczny kabel.
Dwie Szatnie I Chmury
02.05.2014 – 12:02
Po obu stronach korytarza, na przeciwko siebie, były dwie szatnie. Wyglądały bardziej jak piwnice. Ja przebierałem się w tej po prawej stronie. Pozostali, którzy tam byli wydawali się nieświadomi. Ci z drugiej szatni chcieli nas zamknąć na klucz, żebyśmy tam zostali. Mi się jednak udało stamtąd wydostać. Przeszedłem cały długi korytarz i przed wyjściem spotkałem dwie znajome mi dziewczyny, po czym wyszedłem drzwiami na zewnątrz. Chciałem się przejść wokół tego budynku, dlatego skręciłem w lewą stronę. Zobaczyłem tam dużo białych chmurek (może to była jednak gęsta mgiełka), które unosiły się nisko przy chodniku. Były w różnych kształtach, takie podłużne. Włożyłem rękę w jedną, która była mniej więcej kulista, ale szybko wyciągnąłem, bo wydawało mi się, że jest brudna i poszedłem dalej przed siebie, gdzie były te bardziej podłużne chmurki.
02.03.2014 – 12:17
Leżę sobie na podłodze w sali gimnastycznej. Przez chwilę się rozglądam i wstaję. Idę korytarzem szkolnym z koleżanką i kolegą. Mówię im, że to na pewno sen i pokazuję im jak łatwo można wysunąć na zewnątrz szybę okna. Nagle zauważamy, że coś złego, jakaś ciemność zbliża się w naszym kierunku i uciekamy korytarzem w kierunku sali lekcyjnej. Po dotarciu do tej sali i zamknięciu drzwi mówię im, żeby otworzyli okno i uciekali, więc robią tak, a ja wyglądam przez okno, ale nigdzie ich nie widzę. Pogoda jest zimowa, spadł śnieg. Może już uciekli, tak sobie myślę. W klasie byli jeszcze inni uczniowie i nauczycielka. Obracam się od okna i zauważam, że wszyscy zamienili się w śnieg. Wydaje mi się, że w tym śniegu pozostały jeszcze jakieś cząstki ich świadomości i ta "ciemność" może ich jeszcze dopaść. Zgarniam więc ten pozostały po nich śnieg z ławki i wyrzucam go przez okno. Sam też szybko wyskakuję, spadam łatwo jakoś przytrzymując się krawędzi ściany. Miejsce tamto wyglądało jakoś tak bajkowo. Dalej uciekam widzę jakie dwa dziwne psy. Wszystko teraz wygląda normalnie jak w rzeczywistości. Szybko biegnę chodnikiem lub ulicą i miasto zaczyna się zmieniać. Wygląda na to, że trafiłem do przyszłości. Na każdym z budynków jest mnóstwo kamer osadzonych na długich ruchomych ramionach. Możliwe, że były jednocześnie jakąś bronią. Było też wszędzie pełno reklam. Bardzo mi się nie podobała taka przyszłość. Nie wiem czemu, ale chciałem dostać się do morza. Te kamery przeszkadzały mi w tym, a ponadto samo miasto ciągle się zmieniało tylko po to żeby mnie nie dopuścić do wody. W pewnym momencie zauważyłem jakieś łódki i już się ucieszyłem, a to się okazało, że to była tylko jakaś animacja, reklama podstawiona przez miasto żeby mnie oszukać. I się obudziłem.
Miałem dzisiaj fałszywe przebudzenia, było ich może nawet z 10. Lampka nie chciała się oczywiście zapalić i za każdym razem przychodził do mnie taki straszny wilk. Więc chwytałem go za tylne łapy i pysk żeby mnie nie mógł ugryźć i go wyrzucałem z pokoju. Raz nawet spadał na mnie z firanki. Za przedostatnim powtórzeniem dwie Chinki wzięły go i wrzuciły do jakiegoś roztworu po czym ten wilk natychmiastowo się rozpuścił i zacząłem z nimi jeść tą zupę, przy czym po chwili poczułem dziwny smak i przestałem to jeść bo się przestraszyłem, że mi też to wyżre organy wewnętrzne

...w miedzy czasie miałem jakieś jeszcze inne sny, których za bardzo nie pamiętam. Między innymi były takie wielkie śnieżne kule, na które się wspiąłem, ktoś inny spadł z jednej, ale chyba mu się nic nie stało bo tam było dużo śniegu. Była też jakaś zbiórka w dwuszeregu...
Było ciemno. Łóżko stało jakoś odwrotnie. Zauważyłem, że jestem ubrany w czarną pelerynę. Nagle poczułem czyjąś obecność w pokoju i trochę się przestraszyłem, ale już po chwili zacząłem się śmiać z tych stworów czy jakichś cieni, strachów i gonić je po całym mieszkaniu. Prawdopodobnie nie było tam żadnych potworków tylko je sobie wyobraziłem

Śniło mi się, że przeglądam grubą książkę. W tytule każdego rozdziału było imię i nazwisko danego bohatera, o którym będzie mowa.
Idę szkolnym korytarzem z grupą innych osób. Ktoś chce mnie wciągnąć do sali znajdującej się po boku, ale udaje mi się wydostać z tej "zabawy". Dochodzimy do sali na końcu korytarza i wchodzimy do kopuł (wyglądają trochę tak jak jakieś statki kosmiczne) mających nas ochronić przed trzęsieniem ziemi. Po chwili wchodzi jakiś dzieciak z zarostem na twarzy. Chce wejść przez drzwi prowadzące na zaplecze, ale zauważa nas. Kopuły choć z metalu są przezroczyste więc go widziałem. Niby to przez przypadek opiera się o jedną z superwytrzymałych kopuł i zgniata ją łatwo jak folię aluminiową. Po czym wszyscy wychodzą i są w panice bo on ich zaczyna atakować. Wystarczy, że lekko dotknie palcem, a już bardzo boli. Zacząłem uciekać i on też pobiegł za mną. Biegnąc po krętych schodach wchodziło się do różnych sal. W jednej była chyba jakaś lekarka, ale się nie zatrzymywałem bo by mi w niczym nie była w stanie pomóc. Wybiegłem z budynku, a on już był za mną. Był tam park i oczko wodne. Skręciłem w drugą stronę i za szkołą zbiegałem w dół po ścieżce (w przeciwną stronę szli żołnierze). Ktoś się ze mnie śmiał i pobiegł szybciej dalej. Biegło mi się już trochę ciężko, nawet próbowałem unosić się w powietrzu żeby było szybciej, ale się nie udało. W końcu doszedłem do przystanku autobusowego. W dalszej części snu znalazłem się w swoim mieszkaniu. Wszystko było zrujnowane po trzęsieniu. Ktoś siedział w ubikacji i zleciał razem z nią piętro niżej, ale nic się mu nie stało. Wszystkie rzeczy pospadały przez szczelinę przy ścianie.
Jadę rowerem. Trafiam na siatkę ogrodzenia, która się rozwala. Jadę dalej przez las.
Idę do nauczycielki języka angielskiego, ale nie mogę znaleźć jej domu bo się wyprowadziła gdzieś, a nie wiem gdzie.
Jest wieczór. Rolety są zaciągnięte na oknach. Siedzę z siostrą na kanapie. Oglądamy w telewizji anime, w którym panuje klimat postapokaliptyczny. Jakiegoś chłopaka gonią zmutowane zwierzaki. On nie może się skądś tam wydostać, skacze, ale zbyt nisko i spada ze schodów. Jego dziewczyna ma mu pomóc odzyskać jego "super moce". Obserwuje ich z samochodu agent. W napisach końcowych są srebrne ramki z jakimiś tekstami. W jednej z nich jest napisane coś jak "Sieć elektryczna ogrzewała mnie jak słońce" co miało pewnie oznaczać, że wysiadł prąd na całej Ziemi. Udaję, że mnie ten film nudzi, a moja siostra rzuca we mnie skarpetą

Słoneczne Pierścienie
03.03.2014 – 16:54
Leżałem na łóżku przy zapalonej lampce i czytałem książkę. Odwracałem stronę. Ktoś mi ciągle przeszkadzał. Nie wiem kto czy co to było, ale czułem czyjąś obecność za plecami.
Wiem, że miałem jakiś straszny koszmar, ale uciekłem...
Unosiłem się w przestrzeni kosmicznej. Zamiast gwiazd były obracające się wokół siebie złote pierścienie podobne do tych z filmu "Władca Pierścieni". Było tam też pełno świecących świadomych punkcików, które mnie jakoś oblazły i chciały się połączyć z moim umysłem czy coś tam. Dzięki temu miałem uzyskać jakąś energię czy moce. Żeby to zrobić miałem przejść przez środek słońca-pierścienia. Więc tak zrobiłem. Znalazłem się wtedy gdzieś na Ziemi wśród zieleni, niedaleko głębokiej przepaści.
Jestem w sklepie. Na podłodze dużo rozlanej wody. Jest tam jakaś dziewczyna. Chodzimy po tej wodzie i coś tam robimy. Poucza mnie ona jak się bić na pięści.
Gra muzyka metalowa. Piosenkarz i gitarzysta siedzą w jakiejś wodzie jak w basenie. W pewnym momencie grający mówi żeby tamten śpiewał inaczej (czyli wcale), a ona (bo teraz już ona

Duchy I Ukryte Przejście
04.03.2014 – 12:12
Idę na dworze przed domem. Widzę pełno przezroczystych szarych postaci (były tam m.in. dzieci), które są prawdopodobnie nieświadome. Za mną idą czerwone negatywne byty. Trochę przyśpieszam i biegnę. Oni mnie zauważają, ale skręcają i idą inną ścieżką. Wysyłają jednak w moją stronę jakiegoś człowieczka-wampira, który mnie atakuje. Ktoś jednak przybiegł, aby mnie ochronić, ale mu się to jakoś nie udaje. Wchodzę do dużego ciemnego pomieszczenia, a ten stworek z włożoną wampirzą szczęką idzie za mną. Podnoszę sufit przez co ukazuje się przejście na górę. On się trochę przestraszył bo myślał, że podnoszę całe niebo. Szybko wskakuję na górę. Ten jednak tam już jest, więc go zrzucam w dół i zakrywam przejście by nie mógł się znowu przedostać. Przechodzę z pokoju do pokoju i oglądam ten dom czy szkołę. Nie wiem co to za miejsce, wiem tylko, że jest bezpieczne. Są tam dziewczyny, jakby znajome. Witam się z nimi przytulając się do każdej. Później przechodzę przez drzwi i idę korytarzem. Dalej odgrywa się scena jak z "Harrego Pottera". Zauważa mnie jednak zbroja, która zamienia się w śnieżnego bałwana i mnie goni. Uciekam z powrotem. Widzę, że ktoś otwiera szklane drzwi i wchodzi. Mi też się udało uciec i przejść przez te drzwi. Znowu się przytulam z dziewczynami...
Ucieczka Przed Zmutowanymi Robalami
05.03.2014 - 13:02
Jestem w jakimś wielkim pomieszczeniu kościele świątyni. Słyszę jak nadciągają wielkie zmutowane robale, więc biegnę by uciec stamtąd. Przechodzę szybko przez pierwszą bramę drzwi, przy drugiej chce mnie zatrzymać ksiądz, abym się nie mógł wydostać, ale mu uciekam, przez trzecią wybiegam na zewnątrz. Idę w prawą stronę. Idą tam też jacyś ludzie, którzy skręcają jeszcze dalej w prawą stronę, a ja skręcam w lewo. Idę teraz leśną ścieżką. Patrzę raz na drzewa raz na dłonie. Nie zmieniają się.
Stoję na balkonie. Z dziury podobnej do zlewu wyłażą robale, albo jakieś inne brudy. Zaczynam to czyścić. Wtedy przychodzi jakaś kobieta z bloku obok i mówi mi, że tak nie wolno.
Domy I Czekolada
07.03.2014 – 12:24
Idę sobie jakąś ścieżką. Z prawej strony widzę kościół, ale nie wchodzę. Myślę o ucieczce, gdyż przede mną w moją stronę idą ci straszni ludzie-demony. Byli to pewnie tamci ludzie, z którymi się ciągle tylko mijałem w poprzednich snach, a teraz w końcu ich zobaczyłem. Jednak nie uciekam tylko podajemy sobie ręce i się witamy. Okazuje się jednak, że są przyjaźnie nastawieni i są raczej to jacyś hip-hopowcy albo metale. Potem oni idą w swoją stronę, a ja w swoją. Widzę nisko w powietrzu dwie unoszące się smugi światła, jedna biała, druga błękitna. Patrzę w dal, a tam pełno domów, po bokach jakieś łąki, a na końcu zaczynający się las. I tak idąc nagle bez wchodzenia znajduję się w którymś domów. Jakaś kobieta składa mi propozycję kupna tego mieszkania, chce mnie po nim oprowadzić, ale wychodzę, bo nie interesuje mnie wcale ten domek...
Wsiadam z kolegą do pociągu i szukamy miejsca, żeby usiąść...
Leżę sobie na kanapie. Obok mnie siedzi jakaś młoda dziewczynka, której nie znam. Jemy sobie czekoladki. Ja mam jakąś "klasyczną" czekoladę, każda jej kostka smakuje inaczej. Na ostatniej kostce jest napis coffee, czyli jest o smaku kawowym. Po chwili jednak przychodzi dziadek tej dziewczynki i zabiera nam słodycze tłumacząc, że ona nie powinna tyle jeść. Lecz, gdy wychodzi z pokoju zauważamy, że na komodzie stoi duża czekoladowa figurka w kształcie anioła. Zaczynamy jeść i się śmiejemy. Ponieważ nie czuję za bardzo smaku idę do sklepu po tabliczkę innej czekolady. W sklepie jestem z kolegą. Znajduję wygrywający los i kupuję sobie i jemu po dużej czekoladzie. Po drodze ze sklepu częstuję przechodniów, bo sam nie czuję smaku czekolady. Nie wiem gdzie pójść, jestem jakiś niezdecydowany i się po chwili budzę.
Jaszczury, Lampy, Dziewczynka
08.03.2014 - 14:26
Mówię mu żeby tam nie szedł. On jednak idzie. No dobrze jakby co będziemy próbować cię uratować. Mamy cię tu na ekranie na mapie. Po jakimś czasie widzimy, że znalazł się właśnie w tamtym miejscu z prawej strony przy samochodach, gdzie grasują te potwory, więc biegniemy tam. Ja jednak uciekam bo goni mnie dinozaur. Biegnę korytarzem szkolnym. Ktoś mi mówi telepatycznie, że aby uciec przed nim muszę oczyścić swój umysł, medytować w trakcie biegu co udaje mi się tylko częściowo. Trafiam do jakiejś sali, ale ten jaszczur już tam jest. Gdy chcę wyjść stamtąd przytrzymuje mnie jakiś facet i przykleja mi do ręki jakąś kartkę, której nie mogę odkleić przez co o coś mnie oskarżają chociaż nie popełniłem żadnego przestępstwa. Chcą mi wbić igłę żebym stracił przytomność, ale ja im uciekam bo chcę zachować świadomość i przechodzę przez szyby na zewnątrz.
Jest wieczór. Stoję na balkonie i się rozglądam. Nagle przepaliły się żarówki we wszystkich lampach, tylko pozostały słabe czerwone poświaty wokół nich. Mówię do pani sklepowej dzielnicowej sprzątaczki, że coś się stało z lampami. Wchodzę do domu i mówię też wszystkim, że się wszędzie poprzepalały żarówki. W mieszkaniu u mnie też mryga światło jakby ciągle wysiadał prąd. Wracam na balkon i widzę, że chyba zostały wymienione żarówki na mocniejsze energooszczędne, że aż w oczy razi. Mówię do mamy, że wcześniej nie było, a teraz ktoś namalował ładne graffiti na tamtej ścianie i idę tam. Daję małą figurkę w kształcie dinozaura (zmienia się ona w małą dziewczynkę) dla tamtej królowej ważnej kobiecie, a ona ją całuje tymi wstrętnymi ustami. Dziewczynce zrobiło się niedobrze i ucieka do kuchni do góry na blat szafy i rzyga tam do toreb z zakupami. Potem siłuje się się z jakąś kucharką, ale się godzą. W międzyczasie tamta kobieta gra w jakiejś sztuce w teatrze. Nagle wszystko robi się czarne (może to meteoryt tam uderzył i wybuchł), a pozostali aktorzy łapią tą główną aktorkę by nie upadła na podłogę. Wracam do dziewczyny. Siedzi ona gdzieś wysoko z drugą dziewczyną. Robię jej samolocik z papieru, a ona na nim gdzieś leci. Schodzę na dół. Po drodze widzę jakiegoś dziwnego małego psa pająka kłaczka sierści. Gdy jestem już na dole widzę, że tam jest pełno poustawianych napoi lekarstw pudeł. Wraca w podskokach ta malutka jak pchła dziewczynka, pomagam jej się wspiąć na górę, a sam nie mogę wskoczyć po tej ścianie. Szukam jakiegoś przejścia. wchodzę po schodach z tych kartonów czy czegoś tam. dziewczyna jest teraz normalnej wielkości (a może to ja się pomniejszyłem), przyniosła ze sklepu sok pomarańczowy. Nie chciałem go pić bo pewnie ma dużo cukru, ale zobaczyłem na etykiecie C, że dodano dużo witaminy C, więc jednak wypijam.
Szatnia
10.03.2014 - 09:39
Chodziłem gdzieś w nocy (nie pamiętam gdzie i co się tam działo) i wchodzę do mieszkania przez balkon.
Oddaję kurtkę i jakąś bransoletkę do szatni.
Odbieram kurtkę z szatni. Bransoletki już nie dostaję, bo szatniarka mówi, że tak ładnie wygląda to pewnie dzieci z podstawówki zrobiły i im oddała. Zaczepiają mnie jacyś zboczeńcy na korytarzu. Wychodzę sam z budynku. Mam ze sobą plecak. Jest słoneczny dzień. Jakieś dzieciaki bawią się w wojnę. Zbliżają się żołnierze. Uciekam stamtąd, aby nie być złapanym. Wydaje mi się, że do mnie strzelają. Biegnę w stronę domu. W trakcie biegu zauważam, że wszędzie jest pusto, nikogo nie ma, nie jeżdżą samochody. Miejscami leży śnieg. W którymś momencie się trochę poślizgnąłem i biegłem dalej.
Jadę Tam Autobusem
11.03.2014 - 12:55
Jadę tam dość długo autobusem. Udaje mi się nie zgubić i wysiadam…
Mamy jakieś zajęcia na trybunach.
Wracamy z wf-u, ale słyszę na dworze jakieś dobijanie się z szafy. Otwieram po czym on wychodzi. Zastanawiam się skąd on się tam wziął. Wchodzimy do szkoły, zamykam drzwi na klucz, by tamci nie weszli bo będą pewnie przeszkadzać. Nie widzę moich ubrań, pewnie ktoś mi je przełożył gdzieś. A nie, spadły i leżą pod ławką i skarpety też znalazłem. Nagle, gdy chcę się przebierać, zauważam, że wszystkie ławki są zajęte (pewnie tamci już weszli) i na moim miejscu też ktoś siedzi. Spycham go więc z tej ławki i się ubieram. Trochę się przestraszyłem, czy mu się nic nie stało, bo poleciał tak na podłogę i leży tak samo jak siedział, jakoś tak sztywno jak jakaś kukła. Inni chyba chcą mu pomóc.
Jest jakaś akcja w sali lekcyjnej, ale nie wiem o co tam chodziło.
Czekam na autobus i jak przyjeżdża wsiadam i znowu tam jadę. Jednak po kilku przystankach wysiadam bo na mapie widzę, że autobus jedzie bardzo okrężną drogą, a można dojść szybciej, na skróty. Wystarczy tylko przejść przez ulicę, potem iść polem i poprzez tory i już jest ten budynek.
Paznokcie, Ameryka
12.03.2014 - 12:09
Jest noc. Leżę na łóżku. Przychodzi do mnie lekarka z obcinarką do paznokci i mówi, że będzie bolało. Zabieram jej obcinarkę i sam zaczynam obcinać sobie paznokcie u stóp, ale nagle zobaczyłem, że zerwały się całe trzy paznokcie, co trochę mnie zaszokowało. Następnego dnia (nadal we śnie) patrze na paznokcie u stóp. Są jakieś takie świetliste i przypomina mi się sen o zdartych paznokciach. Dobrze, że był to tylko sen! Teraz nadal mam wszystkie paznokcie. Trochę mi wtedy ulżyło

Biorę dwie książki z półki i wyciągam z nich zakładki, bo znudziły mi się i nie będę ich już więcej czytał. Odkładam je na półkę.
Jakieś japońskie małżeństwo rozwiodło się z powodu braku pieniędzy. Jest burza i wieje silny wiatr. Oni się ostatni raz spotykają w swojej chatce. Nagle przylatuje helikopter, z którego zwisa złota lina, która chwyta męża tej ubogiej kobiety i leci on zwisając na tej linie do Ameryki. W gazecie piszą, że ten mężczyzna choć trochę pijany to nieźle zarabia.
Brudnopis, Zebranie W Piwnicy
13.03.2014 - 11:43
Biorę brudnopis i przekartkowuję go. Wygumkowuję kilka rzeczy, bo nie chcę, żeby to ktoś zobaczył, a zeszyt oddam potem komuś innemu.
Jestem z kolegą na korytarzu piwnicznym. Są tam też inni ludzie, którzy mają chyba jakieś swoje zebranie. Nagle wnoszą kogoś całego połamanego, miał chyba wypadek. Przenoszą go do czyjejś piwnicy (jest ona bardzo duża) i schodzą po małych schodkach. Usadawiają tamtego na wózku inwalidzkim. Po boku niego stoją jacyś mężczyźni. Wszyscy zaczynają się modlić czy coś, wygląda to jak msza. Każdy ma podejść do tego na wózku. Ja też idę w jego stronę, ale jednak się cofam. Trochę mi się to wszystko dłuży. Zastanawiam się po co ja tam w ogóle stoję. Wychodzę z tej piwnicy. Kolegi już dawno tam nie ma, pewnie poszedł do domu. Wychodzę stamtąd, skręcam na lewo i idę białym, jasnym korytarzem na górę. Zastaję tam moją mamę w pracy. Chcę zdjąć kurtkę, a ona pyta się czy muszę się tam rozbierać. Mówię, że muszę bo była tylko jedna droga, ten korytarz, prowadząca właśnie tam, a nie do mieszkania. Przez okno z góry widzę jak ci szarzy ludzie wychodzą z piwnicy na dwór.
Okno, Dziewczyna I Ucieczka
15.03.2014 – 14:41
W pokoju ciemno. Zastanawiam się którędy wyjść, czy balkonem, czy przez okno. Wybieram okno. Mam trudności z przejściem przez szybę, bo są tam jeszcze żaluzje, które zamieniają się od razu w rolety. Muszę więc otworzyć okno. W tym celu muszę najpierw przestawić kwiatki z parapetu żeby nie pospadały. Okno otwiera się bardzo ciężko. Jest to niby jakieś zabezpieczenie, abym nie mógł
wyjść bo wieje silny wiatr i pada deszcz. Siłuję się przez chwilę z tym oknem i wyskakuję na zewnątrz na trawnik. Trochę słabo wszystko widzę na początku, ale po chwili jest już lepiej.
Jest burza. Idę z jakąś nieznajomą, młodszą ode mnie dziewczyną. Biorę ją za rękę, ale chyba przez zbyt silne emocje budzę się. Szybko zasypiam i znowu idę z tą dziewczyną chodnikiem. Dochodzimy do jakiegoś baru. Po wejściu okazuje się, że jest to zwykły sklep market. Jestem półświadomy, że to sen i biorę jakieś czekoladowe cukierki (chyba m&msy, których normalnie bym nie jadł) do buzi. Wychodzimy na zewnątrz. Po jakimś czasie wypluwam te cukierki. Skręcamy w lewą stronę i idziemy przez las albo park. Zaczyna ktoś nas gonić. Dziewczyna ma jakieś urządzenie wielkości komórki. Szybko wpisuję kod i wciskam przycisk, dzięki czemu uciekamy przenosząc się z powrotem do domy. Siedzimy tam na podłodze przy oknie i się budzę.
Podziemia, Telepathy People, Puszcza
16.03.2014 - 13:06
Sen zaczyna się na plaży. Idę z jakąś grupą wzdłuż brzegu. Miejsce z plaży zmienia się w podziemia. Ściany i podłogi są szare. W jednym z pomieszczeń jest pełno porozrzucanych na podłodze książek i kartek. Biorę częściowo zniszczoną książkę bez okładek. Jest na niej tytuł: "księżycowy dom, telepathy people". Przez te piwniczne szare korytarze prowadzi nas jakiś mały człowieczek. W pewnym momencie przed wejściem do innego dużego pomieszczenia odkładam gdzieś książkę. Pozostali, którzy byli ze mną biegają jeszcze gdzieś po korytarzach. Wchodzę przez te drzwi. Są tam duże spiralne schody. Każdy szary kamienny stopień oddzielnie unosi się w powietrzu. Zaczynam wchodzić do góry, a za mną ten człowieczek. Gdy jestem w połowie mam pewność, że on wprowadził mnie w zasadzkę. On jest pewnie wampirem i kieruje mnie w stronę, gdzie są pozostali ludzie-wampiry. Udaję, że się nie boję, aby się od razu na mnie nie rzuciły, ale tak na naprawdę jestem mocno przerażony. Już przedostatni stopień. Nie mogę skoczyć, bo następny stopień wisi zbyt wysoko, a nie mogę też zejść bo tam w dole pilnuje schodów ten mały ludzik wampir. Chcę się obudzić, ale nie mogę. Zaczynam panikować. Na wysokości stopnia, na którym stoję są w ścianie dwa małe okienka obok siebie. Nie da się ich otworzyć, ani przejść przez szybę, chociaż i tak by mi to nic chyba nie dało, bo były za małe, żeby przez nie przejść. Nagle jednak się "budzę". Panuje cisza. Znajduję się na moim łóżku. Z tyłu głowy w jednym punkcie czuję silne mrowienie. Mam wrażenie, że ma to związek z tymi telepathy people. Może to oni pomogli mi stamtąd uciec? Leżąc, przeglądam papierową gazetę z podłączeniem do internetu. Przez chwilę jest offline, ale już za chwilę jest połączenie i pokazuje online. Widzę jakieś reklamy butów, do wyboru w różnych kolorach. Kilka stron dalej zaczyna grać jakaś muzyka. Na zdjęciu widać jakiś las, albo puszczę. Jest słoneczny letni dzień. Stoję obok przystanku autobusowego po drugiej stronie ulicy. Idziemy przez ten bardzo zarośnięty teren. Dostaję miecz, żebym mógł ścinać wysoką trawę. I tak przedzierając się przez tą puszczę powoli z niej wychodzimy. Widzę teraz jakieś nieznane mi miasto. Ale zaraz, zaczyna mi to przypominać to samo miejsce, z którego wyruszyliśmy, tylko nie ma przystanku autobusowego. To pewnie jest jakaś niedaleka przyszłość, tak sobie myślę. Budynki, tam gdzie mieszkam, są otoczone wysokim murem. Jest tam wielka brama. Gdy przechodzę przez ulicę, brama zamyka się. Abym mógł wejść strażniczka pyta mnie o różne rzeczy, czy przypadkiem nie jestem jakimś szpiegiem. Po chwili wpuszcza mnie. Idę w stronę domu. Gdy chcę wejść do środka atakują nas przeciwni tam żyjącym mieszkańcom żołnierze ubrani na czerwono. Więc zaczynam z nimi walczyć mieczem.
Szafka Z Przyszłości
17.03.2014 - 13:55
Znalazłem wielką szarą blaszaną szafę. Po otworzeniu drzwiczek widać było dużo szufladek, które zawierały pełno gazet datowanych do roku 2018. Były tam też jakieś kosmetyki i dwie brązowe ciepłe kurtki. Kurtki schowałem do dolnej większej szuflady. Zacząłem szybko przeglądać te gazety, bo się śpieszyłem do szkoły. Już i tak byłem spóźniony na geografię. Przejrzałem je tylko pobieżnie i zostawiłem je komuś o przeglądania, a sam poszedłem na lekcje. Gdy wróciłem, była już tam niestety jakaś dziewczyna. Powiedziała, że niepotrzebnie zostawiła te gazety i nie powinniśmy ich czytać i że zabiera je ze sobą.
Kształty Na Niebie, Robale-kamery
18.03.2014 – 12:29
Dzień. Stoję w kuchni i patrzę przez okno. Po niebie poruszają się jakieś świetliste kształty. Możliwe, że były podobne do meduz.
Ciemno w nocy, leżę na łóżku. Widzę, że coś się do mnie zbliża i się bardzo tego boję. Jednak próbuję to złapać. Mam ekran-mapę, na której widzę to coś jako czerwony poruszający się punkcik.
Gdy jestem już blisko tego, to przykrywam podstawką od doniczki. Przestaje się przez chwilę to poruszać, więc podnoszę podstawkę i szybko to zgniatam. Wygląda to jak jakiś podłużny metaliczny robal z diodą-kamerą. Wysyłało to jakieś impulsy powodujące strach, dlatego tak się panicznie wcześniej bałem. Rozwaliłem jeszcze dwa takie robale.
Cd, Wąż, Cukierki, Mafia, Katedra
19.03.2014 – 14:48
Siedzę przy biurku przed laptopem w jakimś pomieszczeniu, nie wiadomo gdzie. Wypalam płytę CD z systemem operacyjnym Ubuntu. Przez drzwi wchodzi dwóch gimnazjalistów i coś do siebie gadają. Na ekranie komputera pojawia się chat, który wyświetla ich właśnie rozmowę. Jeden podaje swój numer telefonu i śmieje się z tego drugiego, bo tamten znowu zapomniał jaki ma numer telefonu. W między czasie, gdy płytka CD się już wypaliła, piszę mazakiem na niej nazwę, ale po chwili patrzę i widzę, że zamiast "Ubuntu" napisałem jakieś zdanie, które powiedział jeden z tych dzieciaków, szukam więc korektora. Zmazuję i piszę ponownie. Po napisaniu widzę, że znowu jest nie tak, że zamalowałem całą płytkę jakimś rysunkiem zamiast ją po prostu podpisać. Pokazuję ją mojej siostrze, a ona tylko wzrusza ramionami.
Ktoś napuścił na nas wielkiego rozwścieczonego węża. Jednak najpierw zeżarł jego samego. Nagle nie wiadomo skąd pojawiła się mała fala lawy, zacząłem po niej skakać, bo była gorąca i wskoczyłem na niski murek. Tak przeczekałem. Po odejściu lawy ten wąż zaatakował mnie, owinął się wokół mnie, ale zacząłem go ściskać, żeby pękł jak balon i udało mi się go z siebie w końcu zerwać, po czym pobiegłem korytarzami z tym co z niego zostało. Tam mówili, że przyjmą to za 7zł, więc wszedłem do tego schowka, piwniczki czy garażu, małymi schodkami w dół i otworzyłem drzwi na zewnątrz. Wyrzuciłem tego sflaczałego węża. Na dworze było ciemno i jakaś kobieta stała na pagórku. Wróciłem do środka, zamknąłem jedne i drugie drzwi za sobą. Koledzy, którzy ze mną byli śmieli się trochę, że zdarłem razem z tym wężem swoją koszulę. Poszedłem więc do szatni się ubrać i obudziłem się.
Znowu zasypiam. Czuć taką świąteczną lub urodzinową atmosferę. Na stole w kuchni leżą dwa duże i więcej małych opakowań cukierków. Każdy cukierek ma inny smak. Chciałbym je wszystkie spróbować, ale biorę tylko trochę z dużego i jedno całe opakowanie małe. I tak są trochę na mnie źli, że tyle wziąłem.
Idę korytarzem i znowu trafiam do tej piwniczki czy garażu. Mówię do właściciela tego garażu, że chcę wyjść na zewnątrz i się rozejrzeć. On, z lekką niechęcią, się zgadza. Idę małymi schodkami w dół. Nad drzwiami wisi zdjęcie z kobietą i ma jakiś napis. Niestety nie zdążyłem przeczytać, ponieważ podczas otwierania drzwi zdjęcie zaczęło się szybko chować. Na zewnątrz znowu jest ciemno i stoi ta sama kobieta-cień. Są tam dwie ścieżki - w lewo i w prawo. Skręcam w lewo w kierunku tamtej kobiety i wszystko zaczyna się rozjaśniać. Jest dzień. Pojmują mnie uzbrojeni ludzie i zabierają do jakiegoś dużego domu. Gdy już jesteśmy na samej górze przychodzi tam jakiś chłopak, ale okazuje się, że to właśnie ja

Chuligani, Czarny Korytarz, Pociąg
20.03.2014 – 12:59
Do naszej sali lekcyjnej wtargnęło dwóch czy trzech uzbrojonych w pistolety chuliganów. Na początku myślałem, że ten większy chciał mnie pobić czy coś i schowałem się za innymi uczniami z klasy. Jednak chodziło im, żebyśmy wszyscy stamtąd wyszli. Dwie nauczycielki płakały, ale też musiały pójść. Miałem ze sobą żółty albo pomarańczowy zabawkowy pistolet (bardziej był podobny do lutownicy), który niby miał razić prądem i jedna z tych nauczycielek wzięła go ode mnie i chciała nim porazić tamtego co stał przy wejściu, ale nic to nie dało. Szliśmy długim ciemnym czarnym korytarzem. Na końcu tego korytarza była bardzo wysoka ściano-winda z dużą ilością krzeseł. Nie wsiadałem tam, tylko czekałem, aż wszyscy usiądą, bo coś dziwnie to działało. Nagle wszystkich przytrzasnęły, ścisnęły te krzesła i ściana tak jakby zawirowała z dołu do góry, po czym się uspokoiła. Wtedy się wspiąłem razem z innymi na górę. Wszedłem na kładkę-mostek-ruchomą podłogę i przeleciałem, albo prześlizgnąłem się nad przepaścią na drugą stronę. Szedłem jeszcze przez chwilę do przodu i w prawo, aż dotarłem do pociągu. Wszyscy już w nim siedzieli.
Kaktusy Oobe
21.03.2014 - 13:08
Przez okno świeci słońce. W moim pokoju jest spotkanie na temat oobe. Oglądamy filmik jak takich dwóch w oobe przeniosło się do Ameryki przed podbojem i badali te wielkie kaktusy, które miały trochę inny kształt niż te dzisiejsze. Musieli coś zmierzyć (może promieniowanie) w każdym kolcu kaktusa za pomocą urządzenia, które oni wynaleźli. Pokazywały się na nim liczby i w końcu zatrzymało się na 1. Wyszło im, że wszystko było w porządku. Po obejrzeniu filmu jakaś pani zastanawiała się jak przenieśli to urządzenie do oobe, a ja powiedziałem, że oni nie przenieśli fizycznego urządzenia, tylko za pomocą jakichś wzorów matematycznych zrobili kopię w umyśle. Nie wiadomo skąd, też miałem to urządzenie i płytę cd z oprogramowaniem. Gdy wszyscy już wychodzili miałem ich odprowadzić, ale byłem bez spodni, lecz po chwili zobaczyłem, że miałem ubrane cały czas krótkie spodenki. Przed zamknięciem drzwi zobaczyłem, że na klatce schodowej (i na dworze pewnie także) jest pełno jakichś kolorowych rysunków, na ścianach i unoszących się w powietrzu. Niektóre przedstawiały jakieś zwierzęta, było dużo różowego koloru.
Synteza, łódka, Szkoła, Dziewczyna, Maszyny, Dziewczyna
22.03.2014 - 14:06
Dałem lekarce kilka książek w języku angielskim (o zdrowym odżywianiu się?). Mówiła o syntezie czegoś. Poszedłem korytarzem do szatni, która znajdowała się na piętrze w holu. Szatniarzem był jakiś stary dziad. Zapierał się, że nie ma mojej kurtki, że w ogóle nie zostawiałem tam żadnej, ale jakby co daje mi zwrot pieniędzy (to było chyba 7zł). Oszukał mnie, bo znalazłem moją kurtkę w szafach obok, pewnie chciał ją sobie zabrać.
Ktoś mnie zabrał na łódź, ale zostawił przy brzegu. Wyszedłem z niej i wszedłem do budynku. Dzieci z podstawówki miały właśnie przerwę. Zobaczyłem jakąś znajomą dziewczynę, która miała czarne włosy (a może białe). Zabrałem ją na tą łódkę. Chciałem ją tam ukryć, aby popłynęła razem ze mną, ale jakoś się pomniejszyła i zniknęła gdzieś. Zacząłem, więc uciekać (z kościoła czy z łódki?), bo nie chciałem sam nigdzie płynąć. Wmieszałem się w tłum ludzi w garniturach i dalej pobiegłem. Chodnikiem przy ulicy szedł ojciec, albo raczej dziadek tej dziewczyny. Robił tam jakieś dziwne rzeczy (już nie pamiętam co tam robił). Doszedł do domu i wszedł, a ja razem z nim. Była tam właśnie dziewczyna. Poszliśmy, gdzieś chyba na spacer. Nagle na niebie zobaczyłem dziwne zjawisko, kolorową burzę czy coś jak fala uderzeniowa. Tam gdzie się to znalazło wszystko niszczyło na swojej drodze. Zadzwoniłem do rodziców, żeby uciekali z mieszkania i gdzieś przeczekali. Tymczasem my szliśmy polną piaszczystą ścieżką. Weszliśmy do miejsca (chyba podziemnego) niedaleko lasu. Była to baza maszyn związanych z tym niszczącym zjawiskiem. Były one okrągłe, w różnych kolorach i szły wąskimi tunelami. Gdy się zrobiło miejsce szybko przeszliśmy głębiej, ale chcieliśmy się stamtąd wydostać, bo się robiło coraz bardziej niebezpiecznie, a te maszyny mogły w każdej chwili wrócić. Ponadto siedziało tam przy niskim suficie pełno dziwnych much. Zaczęliśmy uciekać, ale te muchy czy inne robale się podniosły do lotu i zbliżały się maszyny. Z tą dziewczyną coś się stało. Stratowały lub tyko gdzieś ją zabrały te maszyny. Mi się jakoś udało wydostać na zewnątrz na górę. Później chciałem wrócić tam i ją szukać, ale wlazłem do jakiejś dziury. Inni krzyczeli, abym jak najszybciej stamtąd wychodził, bo to się może zawalić, a mnie wciągnąć pod ziemię. Gdy wyszedłem po przewróconym drzewie jeszcze jakieś dzieci pomogły mi wydostać moje rzeczy, które tam zostały. Znowu szedłem tym chodnikiem przy ulicy i ten dziadek także. Tym razem udało mi się przeszkodzić mu przed robieniem tych głupstw. Weszliśmy do domu, ale tej dziewczyny tam już chyba nie było. Poszedłem do tamtej szkoły co przedtem. Znowu była przerwa, ale nigdzie jej nie widziałem. Po chwili jednak odnalazłem ją. Odwróciła się i szła korytarzem, a ja za nią.
Sami Zboczeńcy, Zawiązywanie Sznurowadeł
25.03.2014 - 13:35
Jest przerwa. Zawiązuję sznurowadła w moich czerwonych butach. Nagle podchodzi do mnie niby znajomy kolega i patrzy co robię, po czym odchodzi. Kątem oka widzę ze stoi odwrócony tyłem i nie ma spodni, ani majtek. Nie budzi to jeszcze we mnie niepokoju. Zawiązałem sznurowadła i patrzę, a tam dwóch następnych stoi tyłem od pasa w dół nagich. Zastanawiam się co oni tam robią, się nie wstydzą nikogo? Odwracają się i widzę jak każdemu stoi, ale potem przychodzi wreszcie nauczycielka od matematyki. Ona ma penisa! (co jest?). Jakaś grupa dziewcząt mówi "patrzcie jakie mamy spuchnięte jądra" i pokazują (co to ma być, jakieś gender bender czy co!?). Rozglądam się dookoła, a tam wszyscy tak samo na golasa. Co za chore zboki! Uciekam stamtąd korytarzem w prawo i jeszcze raz w prawo. W czasie, gdy biegłem zauważyłem, że małe dzieci także mają wielkie sztywne, że aż czarne. Wchodzę po schodach i widzę inną nauczycielkę, która schodziła po nich i ona tak samo… Przypomniało mi się, że tam nie ma przejścia, więc schodzę na dół, wracam i biegnę w drugą stronę z powrotem. Nikogo już nie widać na korytarzu. Za chwilę ktoś idzie, ale na szczęście normalny i idziemy szukać sali lekcyjnej…
Znowu jest przerwa i znowu zawiązuję tenisówki czy czerwone trampki. Tym razem wszyscy wydają się już normalni. Znowu przychodzi tamten co przedtem i porównuje moje buty z jego. On ma podobne, też czerwone. Kończy się przerwa i nagle znajdujemy się w klasie, a ja ciągle jeszcze zawiązuję prawy but, jakoś ciężko mi to idzie. Zaczynam kilka razy od nowa, ale w końcu mi się udaje. Do sali wchodzi nauczycielka od wf-u i mówi, żebyśmy się zbierali, bo idziemy na dwór, grać w podchody czy coś tam. Podzieliła nawet nas już na dwie grupy. Po jej wyjściu w końcu zawiązałem sznurowadła, no teraz czas na lewy but. Z tym mi poszło o wiele szybciej, tyle że zawiązałem go jakoś inaczej i sam but był trochę inny od tego drugiego...
Osa, Pustkowie, Wieża
28.03.2014 - 15:29
Do pokoju, przez drzwi, wlatuje osa i siada na oknie.
Idę przez pustkowie. Wokół krąży pełno dinozaurów. Wyobrażam sobie, że tam na ziemi przy krzaku leży karabin i podnoszę go. Strzelam do tych jaszczurów, ale ta broń nie za bardzo dobrze działa, a zresztą one mnie chyba nawet nie widzą. Przechodzę do dużego sklepu, galerii i idę na sam koniec korytarzem. Jest tam wejście do innego budynku, albo wieży. Wchodzę razem z kimś po schodach na górę. Schodzi po nich dziewczyna. My wchodzimy jeszcze wyżej, ale musimy uważać na podłogę, bo metal jest poniszczony. Skaczę nad dziurami i idę dalej na samą górę.
Olbrzym Nocny, Dziewczyna, Jazda Na Rowerze
31.03.2014 – 12:44
Jest ciemna noc i wieje silny wiatr. Patrzę przez kuchenne okno. Coś tam odłazi z budynku naprzeciwko. Zaczyna się tak jakby bujać. Raz stuka w okno i wraca, stuka i wraca z powrotem, stuka i odwracając się od okna, krzyczę do mamy, że zaraz to coś wybije nam szybę! Ale po chwili zatrzymuje się, a przed domem stoi na ogromnym metalicznym koniu (a może rowerze) równie wielka postać, większa niż budynki mieszkaniowe…
Idę na dworze i spotykam dziewczynę prowadzącą rower. Gdy tak idziemy ulicą, opowiadam jej poprzedni sen. Po chwili obejmuję ją i pytam się czy chce iść do tego lasu przy uliczce. Mówi, że nie. Idziemy dalej, a ta ulica przechodzi tak jakoś w budynek (szkolny?). Na ławeczce przy ścianie siedzą jakieś stare babcie, szatniarki, które pilnują chyba szatni. Pytam się ich czy pilnują szatni, a one odpowiadają, że nie pilnują żadnej szatni. Przychodzi kolega, który jest nie wiadomo dlaczego na mnie zły. Pyta się czemu mam ubrane te szare dresy zamiast dżinsów czy coś tam. Zauważam, że dziewczyny już tam nie ma, zniknęła, albo po prostu pojechała dalej na rowerze. Trochę się zdenerwowałem, że odwrócili moją uwagę i mnie dziewczyna przez to tam zostawiła. Więc pompuję balona, co trochę mi ciężko idzie, ale jakoś daję radę. Z drugie strony ulicy czy korytarza też ktoś pompuje balona i idzie mu o wiele łatwiej niż mi. Robimy balonami wielkie BUM! i wszyscy się budzą

Jadę chodnikiem przy ulicy. Chcę wjechać pod górkę, ale jest tam za stromo i było by mi za ciężko, więc skręcam obok tego w prawą stronę.
Liście Na Wodzie, łąka, Hotel
03.04.2014 – 13:00
Jakaś siła wyciąga mnie z łóżka i lecę do kąta przy podłodze, tam gdzie jest kabel do internetu. Przelatuję przez ścianę i znajduję się na zewnątrz obok jakiegoś budynku, nie wiadomo gdzie. Jest tam dużo wody, chyba strumyk, albo mała rzeczka. Idę po liściach, które unoszą się na powierzchni tej wody. Skręcam w prawo za blok i idę dalej po tych listkach. Razem ze mną idzie kilka osób. Po chwili kończą się liście, a woda staje się głębsza, ciemniejsza, ale idę dalej po powierzchni wody. Docieram do torów. Nikogo wokół mnie już nie ma, może tamci wsiedli do pociągu? Przechodzę przez tory. Przede mną stoi wysokie ogrodzenie, przezroczysta bariera. Z trudem, ale udaje mi się przez nią przejść. Dalej rozpościera się ogromna łąka. Sama trawa, a dalej tylko jedno drzewko liściaste. Gdy dochodzę do drzewa postanawiam się obudzić.
Znajduję się razem z jakąś kobietą w pokoju, chyba jest to hotel. Idę na stołówkę czy przypadkiem nikogo tam nie ma. Widzę jakiegoś chłopaka siedzącego przy ławce, który mnie zauważa. Czuję niepokój i szybko wracam do pokoju, a on tam już jest. Więc go biję, tłukę przez kilka minut i w końcu ginie. Przychodzi jakaś pani, chyba pielęgniarka i pyta się czemu go zabiłem. Odpowiadam, że to na pewno nie był człowiek tylko coś złego co przybrało kształt człowieka, bo gdyby był człowiekiem to by padł za pierwszym razem, a nie tak długo wytrzymywał. A ona mówi, że tamten ma brata i rodzinę, że ona ma jego dokumenty i różne dane. I pokazuje te dokumenty. Wyglądało to tak jakby każde słowo było wydrukowane na oddzielnym skrawku papieru, umieszczone w woreczkach, i dochodzi jednak, że ją oszukał i przyznaje mi rację, że rzeczywiście to nie był żaden człowiek. Nagle przyjeżdża do naszego piętra zewnętrzna winda. Przez okno wnoszą nam tacę z jedzeniem i kawą. Wypijam kawę bez mleka, ale nie czuję smaku.
Jezioro, Deszcz Meteorytów, Chyba Oobe Po Dzielnicy, Ufo
04.04.2014 – 11:21
Leżę na ziemi obok dużego, wypchanego plecaka. Kilka metrów ode mnie jest jezioro.
Gdzieniegdzie rosną kępki trawy. Podnoszę się i patrzę na niebo. Lecą tam dwa jasne obiekty, pewnie komety. Ponadto zaczyna się deszcz meteorytów. Szukam schronienia, ale tam są tylko dwie ściany. Jednak deszcz meteorytów zmienia się w zwykły deszcz. Biorę tamten plecak. Jest cały przemoczony i ma dziwną rączkę do trzymania, taką jakąś organiczną. Chcę iść do cioci się wysuszyć, ale przypominam sobie, że muszę iść do szkoły (chociaż już od dawna nie chodzę do żadnej szkoły). Idę tym korytarzem, pomiędzy dwoma szarymi ścianami, na miasto. Skręcam w boczną uliczkę, jest tam sklep z bursztynem, jubiler.
Idę dzielnicą, jest prawie tak samo jak w rzeczywistości. Mijam boisko i chcę dotrzeć do szkoły, ale idę zbyt wolno. Trafiam na kilka mniejszych schodów, których tam normalnie to nie ma i przeskakuję (albo przelatuję) je. Dochodzę do innych większych i się budzę.
Jest noc. Widać księżyc w pełni i gwiazdy. Pomiędzy chmurami poruszają się różne świecące obiekty (UFO?). Kieruję się w stronę wzgórza z zamiarem wejścia na samą górę.
Zniszczone Miasto, Winda, Trzy Domy
06.04.2014 – 10:41
Pokazywano, że w USA zostało zniszczone jakieś miasto (chyba bombą atomową). U nas też jest przemarsz wojska. Widzę jak ulicą przed moim blokiem idą ludzie, a za nimi czarne humanoidalne roboty. W porę schowałem się za śmietnikiem i nie zauważyli mnie. Przeczekałem tam i pobiegłem, gdzieś pomiędzy sklepami. Dotarłem do wysokiego budynku i zamierzałem windą wjechać na siódme piętro. Najpierw ktoś pokazał mi, że można wejść na górę po zewnętrznych schodach. Później zatrzymywano mnie i mówiono, że mam coś z głową. Nie rozumiałem dlaczego z tego powodu, że chcę wejść do tego bloku to mam coś z głową. W końcu udało mi się wsiąść do tej windy, ale dotarłem do pięćdziesiątego siódmego piętra i chyba zmienił mi się sen.
Siedzę na schodkach przy chodniku. Widzę jak w moją stronę patrzą te czarne roboty-żołnierze. Wstaję i kieruję się w odwrotną stronę. Idę z jakąś kobietą i z jej córką. Opowiadam jej o tej windzie. Wchodzimy do ich pierwszego mieszkania, które było całe w odcieniach niebieskiego. Dowiedziałem się, że tam zostały zamordowane (następnym razem, jak tam wróciłem, w kuchni tego mieszkania była starsza pani, która opowiedziała mi o tym mordercy, kto nim był; widziałem, że mieszkanie jest dwupoziomowe, bo są tam schody). Wychodzimy i idziemy do drugiego czerwonego mieszkania. To jest jakby równoległy świat, w którym też zostały zabite. Wreszcie znajdujemy się w trzecim domu. W tej linii czasowej matka z córką żyją.
Mp3, Samochody, Autobus
09.04.2014 – 12:28
Miałem z rodzicami jechać do cioci. Jako że pozostało jeszcze pół godziny do przyjazdu autobusu, poszedłem oddać do sklepu odtwarzacz mp3 (chyba był w kolorze fioletowym), ten który niby ukradłem. W sklepie ukradkiem gdzieś zostawiłem tą mptrójkę. Dziewczyna, obsługująca w tym sklepie, dała mi notatnik, albo książkę. Miała ona czerwoną okładkę. Przeglądając ją widziałem, że jest zapisana odręcznym pismem lub druk był w ten sposób stylizowany. Ale jednak oddałem książkę tej kobiecie, tłumacząc się, że przecież nie zapłaciłem. Do domu wracałem chodnikiem. Oprócz mnie było tam jeszcze dużo innych ludzi idących w tą samą stronę co ja. Po prawej stronie była ulica. Nagle, nie wiadomo z jakiego powodu, samochody zaczęły wjeżdżać na chodnik. Ludzie w panice, uciekają. Jechały małe samochody, ciężarówka. Musiałem wejść aż na środek ulicy, bo jechał tam nawet taki wielki monster truck, który jakoś tak podniósł się do góry, ale skręcił, gdzieś w boczną uliczkę, więc wróciłem na chodnik. Później jechał duży jeep (widać było kierowcę za przednią szybą), ale go przeskoczyłem. Biegłem w stronę przystanku autobusowego. Po chwili patrzę, a kobieta prowadząca autobus nie zatrzymała się na przystanku tylko o wiele dalej. Mówiłem, że głupia czy co?! Tłumaczyła się tym, że tam nikt nie czekał na autobus i że wszyscy ludzie poznikali. A przecież patrzę i widzę, że jest tam mnóstwo ludzi chcących wsiąść do autobusu. Tamta już odjechała. Rodzice byli jednak jeszcze w domu i musieliśmy poczekać na następny autobus.
Rudobiały Kot
13.04.2014 – 12:16
Na przedpokoju, przy szafie z lustrami, jest rudobiały kot (albo kotka), który się patrzy na mnie. Oświetla go światło słoneczne. Nie wiadomo z jakiego powodu się przestraszyłem i od razu się obudziłem. Możliwe, że to było oobe, bo było to bardzo realistyczne.
10000zł
21.04.2014 – 11:15
Siedzę z kolegą na krzesłach przy ścianie na korytarzu. Niedaleko są drzwi wyjściowe. Wchodzi przez nie jego starszy o kilka lat znajomy. Idą porozmawiać ze sobą i innymi. Okazuje się, że przyszedł tu, by dać każdemu po 10 tys. zł. Jednak najpierw każdy musi poprawnie rozwiązać zadania matematyczne. Więc rozdał kartki z tymi zadaniami. Zaczynam je rozwiązywać, ale chociaż wiem, że to nie jest żaden wysoki poziom, to nie potrafię rozwiązać nawet najprostszych. Przewracam kartkę na drugą stronę i widzę, że jest częściowo zapisana niebieskim długopisem. Potem przeglądam wszystkie strony i okazuje się, że wszystkie zadania zostały poprawnie rozwiązane. Pytam się tylko jeszcze gdzie mam się podpisać i piszę swoje imię i nazwisko.
Ukryte Miasto, Czarny Wąż, Woda, Kosmos I Kryształy
22.04.2014 – 14:26
Ląduję na dużym placu, który mieści się w ukrytym mieście. To miasto jest o wiele większe od tego miasta, w którym się znajduje. Jest ono ukryte jakby w głębi, ponieważ znajduje się w innej warstwie rzeczywistości, w czwartym wymiarze. Spotykam tam panią, chyba sprzątaczkę tego miejsca. Pytam się, gdzie jest moja kotka, bo ją szukam. Ona odpowiada, że jest pewnie tam w podziemiach tego miasta i właśnie siedzi na tej wielgachnej myszy, wcale się jej nie boi. Biegnę, więc w stronę wejścia do podziemi. Nie ma tam mojej kotki, ale nagle wyczołguje się w piachu stamtąd chłopak, którego niby znam, młodszy ode mnie. Zabierają go jednak źli ludzie, tacy jakby mafiozi. Idę za nimi w prawą stronę. Siedzą przy razem stoliku. Idę dalej i tam siedzi sam, w ponurym zamglonym miejscu, przy innym stoliku, ten chłopak co wyszedł z podziemi. Idę dalej i trafiam do niby mojego domu. Telepatycznie, od tamtych z mafii, dostaję przekaz, że to jest rekonstrukcja w innym wymiarze. Chodzę po "swoim" pokoju, czegoś szukam. Coś mi mówi, że tamci są negatywnymi bytami z czwartego wymiaru. Dwie kotki, których szukałem, znajdują się wreszcie w domu w drugim pokoju, ale przed czymś ciągle uciekają. Zauważam, że tam jest czarny, oślizgły wąż, który nie ma oczu, ale wielkie zęby, coś jak obcy z filmu "Alien". I on odgryzł ogon jednej z kotek. Na szczęście dotknąłem ten ogon i kotkę i udało mi się spowodować zrośnięcie ogona i uleczenie kotki. Następnie goniłem tego węża-obcego. Złapałem go, a on skierował się z zębami w moją stronę, to go rzuciłem. Udało mi się go wywalić za drzwi i się wtedy ze strachu obudziłem.
Chcę oglądać film w telewizji u wujka. Szafka z telewizorem jest przestawiona za blisko i jest bardzo głośno. Tamten chce ze mną o czymś porozmawiać i siadamy na kanapie. Po rozmowie, nie wiem o czym to było, przestawiamy tą szafkę z telewizorem dalej, ale film czy odcinek serialu się już skończył. Przełączam na inny kanał i oglądam czarno-białe nagranie z przeszłości (a może z przyszłości). Rozpoznaję to miejsce. Tam jest spółdzielnia, a dalej budki ze sklepami, a za nimi mały lasek. Na nagraniu, z tych sklepów zostały ruiny. W lesie widać jak tryska, wysoko ponad drzewa, strumień wody. Spieszy w tamtą stronę tłum ludzi i wchodzą w głąb lasu. My też się zaciekawiliśmy co tam się dzieje. Więc ja z kolegą przechodzimy przez ten ekran, albo raczej wysiadamy z autobusu zostawiając nasze fizyczne ciała na siedzeniach. Biegniemy tam i także wchodzimy do lasu. Było tam pełno błękitnej wody, raczej płytkiej. Tak sobie przez jakiś czas po niej chodzimy. Pytam się go, czy to nie jest przypadkiem out of body experience? Ale już wychodzimy stamtąd na chodnik znajdujący się przy ulicy w centrum dzielnicy i nagle zatrzymują nas dwaj agenci w czarnych garniturach z pistoletami skierowanymi na nas, mówią, że tam nie wolno wchodzić. Zaczynamy uciekać przed nimi. Chwytam za pistolet jednego z tych agentów, kieruję go w jego stronę i próbuję strzelić, ale nic to nie daje. Mojemu koledze chyba udało się uciec. Mi nagle przyszło do głowy, że mogę uciec lecąc do góry. Skaczę i znajduję się w świetlistym tunelu. Poruszam się raczej powoli, więc skaczę jeszcze kilka razy w górę. Nagle wydostaję się z tej studni chmur i znajduję się w przestrzeni kosmicznej. Poruszam się w lewo, ale nic się nie zmienia, potem w prawo, ale i tutaj jest tylko ciemność, czerń. Skaczę więc do przodu i to odnosi skutek. Widzę lecące czarne asteroidy. Lecę jeszcze dalej w głąb i robi się jaśniej. Jest tam mnóstwo poruszających się kolorowych minerałów, kryształów i innych planet. Biorę więc kilka ze sobą, takich dużych jak pięść, albo głowa. To się dzieje wszystko jakby jednocześnie, przeplata się w czasie, bo teraz choć jestem w kosmosie, to biegnę w tym samym momencie w stronę domu. Otwieram drzwi od klatki schodowej i wprowadzam rower (to biegłem czy jechałem na rowerze?), zostawiam go przy drzwiach i idę w stronę schodów. Mam w ręku skrawek papieru. Mówię sobie, że trzymam fizyczną kartkę papieru z czymś tam zapisanym. Jest tam nazwa składająca się z dwóch słów, chyba jakiejś rośliny, wypisana ukośnym pismem, ale odkładam papier na skrzynkę pocztową i cofam się do roweru. Tak jakby odwijam część opony i jest tam napis gomez, czy gonez. Niby jest to nazwa systemu operacyjnego, czy gry z której wyszedłem (później zobaczę na ekranie w swoim pokoju czarno-biały obraz tego programu niby wirtualnej rzeczywistości). Wchodzę szybko po schodach i otwieram drzwi zamknięte jakimś dziwnym zamkiem chyba z łańcuchem. W przedpokoju wita mnie mama. Mieszkanie jest inne, zmienione, takie jakby w przyszłości. Nagle ktoś próbuje otworzyć drzwi, chociaż są zamknięte. Może to tamten agent co mnie gonił? Mama idzie sprawdzić kto to. Tak się teraz zastanawiam, że może to właśnie ja wchodziłem do domu, a teraz obserwowałem to zdarzenie z innej perspektywy, czasu. W tym momencie dopiero wracam z tego kosmosu. Odkładam wielką muszlę, w której środek się wpatrywałem i idę do pokoju siostry. Ma ona już na biurku kilka tych dużych kryształów, niebieskich i czerwonych i jeszcze innych. Dokładam jej jeszcze te, które zabrałem ze sobą o kolorze żółtym. Wracam do kuchni i próbuję znowu wrócić do tych asteroid. Zaczynam patrzeć się w muszlę. Nie mogę jednak tam już powrócić, odkładam muszlę z powrotem na stół. Teraz właśnie widzę ten czarno-biały obraz na ekranie. Budzę się.
Dziennik Z Ocenami, Kabel Elektryczny
30.04.2014 – 12:16
Razem z nauczycielką jesteśmy na dworze, przed blokiem. Pokazuje mi dziennik. Ja jem banana. Nagle przychodzi policjant i jest bardzo niezadowolony z tego, że jem banana i wstawia mi jedynkę w dzienniku. Jestem bardzo zły, nawet bluzgam na niego, że nie ma prawa, tylko z tego powodu, że jest policjantem, wpisywać do dziennika ocen, bo coś się mu we mnie nie spodobało. Jednak, gdy zauważam, że ta ocena była z religii, uspakajam się i idę do domu.
Dwóch takich idzie za mną ulicą. Zachowują się bardzo agresywnie i mi grożą. Mówię im, żeby przestali, bo to jest mój sen i przyciągam do siebie, z chmur, czarny elektryczny kabel.
Dwie Szatnie I Chmury
02.05.2014 – 12:02
Po obu stronach korytarza, na przeciwko siebie, były dwie szatnie. Wyglądały bardziej jak piwnice. Ja przebierałem się w tej po prawej stronie. Pozostali, którzy tam byli wydawali się nieświadomi. Ci z drugiej szatni chcieli nas zamknąć na klucz, żebyśmy tam zostali. Mi się jednak udało stamtąd wydostać. Przeszedłem cały długi korytarz i przed wyjściem spotkałem dwie znajome mi dziewczyny, po czym wyszedłem drzwiami na zewnątrz. Chciałem się przejść wokół tego budynku, dlatego skręciłem w lewą stronę. Zobaczyłem tam dużo białych chmurek (może to była jednak gęsta mgiełka), które unosiły się nisko przy chodniku. Były w różnych kształtach, takie podłużne. Włożyłem rękę w jedną, która była mniej więcej kulista, ale szybko wyciągnąłem, bo wydawało mi się, że jest brudna i poszedłem dalej przed siebie, gdzie były te bardziej podłużne chmurki.