07-09-2018, 21:09
Sen z piątego na szóstego września. Kładąc się spać byłem bardzo mocno zmęczony. Przespałem niecałe pięć godzin.
Idę po parkingu na osiedlu blokowisk. Jest bardzo jasno. Powiedziałbym wręcz ,że jestem oślepiany przez ciepłe promienie popołudniowego słońca. Idę szybkim krokiem ,zmierzam nie wiem gdzie ,byle dalej stąd. Czuję się śledzony jeszcze nie zdaję sobie sprawy czemu i przez kogo ale boję się zostać złapany. Idę dalej ,wchodzę na chodnik ,nadal nie zwalniając kroku. Nagle przed oczami staje mi obraz mnie w wieku jedenastu lat. Zatapiam się we wspomnieniu.
Pierwsza.
Przypominam sobie zdarzenie ,którego do tej pory nie pamiętałem. Jestem w domu ,sam. Z okien bucha żółte ,jasne ,ciepłe światło. Biorę duży nóż z kuchni i idę na strych ,który jest niewielki w porównaniu do powierzchni domu. Na jego środku siedzi związana i zakneblowana mała dziewczynka gdzieś w wieku 8-11 lat. Widzi mnie oraz nóż ,który trzymam w ręce. Zaczyna się wierzgać. Powoli podchodzę do niej od tyłu i trzymając ją ręką oraz nogami podrzynam jej powoli gardło. Wierzga się i rzuca z bólu. Czuję jej wyrywające się ciało ,przyprawia mnie to o dreszczyk emocji i podniecenia. Porusza się coraz wolniej i wolniej. Charcze cicho i zastyga w bezruchu. Czuję spokój ,ukojenie oraz coś w stylu "w końcu mam to za sobą".
Druga.
Przenoszę się dwa lata do przodu. Idę z nożem do kolejnej porwanej dziewczynki ,tym razem troszkę starszej. Wchodząc wyżej po drewnianych skrzypiących schodach przypominam sobie szczegóły ,takie jak to iż tą oraz poprzednią dziewczynę porwałem nie wiem czemu i po co ,nie mam pojęcia co mną wtedy kierowało. Trzymałem je kilka tygodni nie wiedząc co z nimi zrobić. Żałowałem tego ,że je porwałem ale wiedziałem iż nie mogę ich wypuścić ,bo poszedłbym siedzieć na długie lata. Uznałem ,że najlepszym rozwiązaniem tej sytuacji jest zamordowanie dziewczynek ,zakopanie ich gdzieś głęboko i zapomnienie o całej sprawie raz na zawsze tudzież życie po normalnemu. Lecz najpierw muszę skończyć z tą na strychu. Dodam iż nie trzymałem ich dla przyjemności seksualnej. Nie molestowałem ani nie gwałciłem (a przynajmniej nie przypomniałem sobie tego podczas snu) ,zabijając je czułem radość z samego zabijania oraz z tego ,że będę miał wreszcie spokój.
Wszedłem na strych. I tym razem ofiara mnie widziała. Zabiłem dźgając w szale wielokrotnie jej brzuch. Po skończeniu oblizałem palce z krwi i pomyślałem ,że pragnę tego więcej. Podczas zabijania czułem więcej podniecenia/przyjemności niż spokoju i ukojenia.
Trzecia.
Kolejne dwa lata do przodu. Znów ofiara trochę starsza od poprzedniej. Tym razem się nie cackam i wbiegam na strych. Ofiara mnie nie widzi ,ma związane oczy. Szybko łapię dziewczynę od tyłu za szyję ,mówię cicho "przepraszam" i zaczynam dusić. Nadal odczuwam przyjemność z zadawania śmierci ale mniejszą. Za to czuję duży strach przed nakryciem i zbrodnią jakiej dokonuję ,wiem bowiem iż działam wbrew prawu tudzież moralności. Jednak jak już wspomniałem zabicie porwanej uważam za jedyne wyjście. Nie napawam się już widokiem martwego ciała tak jak dwa razy wcześniej ,zabitą dziewczynę od razu przygotowuję do wywiezienia i zakopania. Muszę działać szybko ,bo czuję oddech wymiaru sprawiedliwości na mym karku ,widzę oczami wyobraźni jak za chwilę do domu wpadają policjanci i nakrywają mnie na gorącym uczynku. Nic takiego się nie dzieje. Chowam ciało i próbuję żyć normalnie choć cały czas przeszywa mnie strach przed odkryciem mych niecnych uczynków. Przyrzekam sobie ,że to ostatnia zbrodnia jakiej dokonałem. Czuję się jak Rodion Raskolnikov z powieści "Zbrodna i kara" Fiodora Dostojewskiego po zabiciu Alony i Lizawietty.
Powracam do swego ciała w teraźniejszości. Uświadamiam sobie jakie zbrodnie popełniłem ,zwiększa to mój i tak już wysoki strach przed zostaniem złapanym. Teraz już wiem przynajmniej co mnie ściga i przed czym uciekam ,to wymiar sprawiedliwości oraz własne sumienie nie pozwala mi nawet na chwilę oddechu. Jestem zszokowany swoim własnym zachowaniem i zbrodniami ,które popełniłem ,czuję chwilową odrazę do samego siebie ,bo uważałem się zawsze za dobrego człowieka i niezdolnego do zbrodni. Dochodzę do wniosku ,że skoro nie pamiętałem swych złych czynów to muszę mieć rozdwojenie jaźni/osobowości ,jestem więc niebezpieczny dla społeczeństwa. Poprzednie morderstwa następowały po dwóch latach a od ostatniego minęły już trzy. Jestem świadom ,że mogę stracić za chwilę panowanie nad sobą i brutalnie zabić kogoś jeszcze pomimo złożonej sobie obietnicy iż więcej tego nie zrobię. Czuję odrazę do siebie z powodu tego iż nie potrafiłem zapanować nad swoimi morderczymi zapędami. Postanawiam dobrowolnie oddać się w ręce policji by nie stanowić zagrożenia. Ruszam w stronę komisariatu ,zaczyna opuszczać mnie strach ,zastępuje je ukojenie ,myślę sobie ,że będzie dobrze. Jednakże po kilkunastu krokach uświadamiam sobie ,że nawet jeśli to zrobię to i tak nikt mi nie wybaczy ,nie da spokoju ,nigdy. Co więcej ja sobie nie wybaczę.
Zawracam ,znów wstępuje we mnie strach przed wymiarem sprawiedliwości. Uświadamiam sobie ,że nigdy nie będę żył w spokoju. Decyduję się na opuszczenie kraju...
Multum emocji. Wszystkie niesamowicie wyraźne ,tak samo sam sen. Po obudzeniu się przez dłuższą chwilę zastanawiałem się czy na prawdę nie popełniłem tych zbrodni. Takie to było realistyczne oraz tak mocno senne emocje wniknęły w mój umysł. Na szczęście domy w śnie oraz realu różniły się właściwie pod każdym względem. Tak więc spokojnie nie dzwońcie na policję ,nikogo nie zabiłem ... chyba .
Zwykle nie proszę o analizę mych snów ale ten szczególnie mnie zaciekawił i sprawił ,że mam multum myśli ,nie wiem co mam o nim myśleć. Czy to coś szczególnego i powinienem się martwić ,że np. jestem psychopatą ,czy może to normalny sen i każdy co dwie noce podrzyna gardła dziewczynek z takim uśmiechem na ustach:
Osobiście uważam za najbardziej prawdopodobne to ,że podświadomość chce mi wysłać ostrzeżenie bym nie zrobił w życiu czegoś głupiego czego będę w przyszłości żałował. Pytanie tylko czego ?
No ale co ja tam wiem ,dlatego proszę was o pomoc ,w zinterpretowaniu tego snu. Jeśli potrzebujecie jakichś dodatkowych informacji ,które mogłem pominąć to piszcie. Z góry dzięki za pomoc.
Enjoy.
Idę po parkingu na osiedlu blokowisk. Jest bardzo jasno. Powiedziałbym wręcz ,że jestem oślepiany przez ciepłe promienie popołudniowego słońca. Idę szybkim krokiem ,zmierzam nie wiem gdzie ,byle dalej stąd. Czuję się śledzony jeszcze nie zdaję sobie sprawy czemu i przez kogo ale boję się zostać złapany. Idę dalej ,wchodzę na chodnik ,nadal nie zwalniając kroku. Nagle przed oczami staje mi obraz mnie w wieku jedenastu lat. Zatapiam się we wspomnieniu.
Pierwsza.
Przypominam sobie zdarzenie ,którego do tej pory nie pamiętałem. Jestem w domu ,sam. Z okien bucha żółte ,jasne ,ciepłe światło. Biorę duży nóż z kuchni i idę na strych ,który jest niewielki w porównaniu do powierzchni domu. Na jego środku siedzi związana i zakneblowana mała dziewczynka gdzieś w wieku 8-11 lat. Widzi mnie oraz nóż ,który trzymam w ręce. Zaczyna się wierzgać. Powoli podchodzę do niej od tyłu i trzymając ją ręką oraz nogami podrzynam jej powoli gardło. Wierzga się i rzuca z bólu. Czuję jej wyrywające się ciało ,przyprawia mnie to o dreszczyk emocji i podniecenia. Porusza się coraz wolniej i wolniej. Charcze cicho i zastyga w bezruchu. Czuję spokój ,ukojenie oraz coś w stylu "w końcu mam to za sobą".
Druga.
Przenoszę się dwa lata do przodu. Idę z nożem do kolejnej porwanej dziewczynki ,tym razem troszkę starszej. Wchodząc wyżej po drewnianych skrzypiących schodach przypominam sobie szczegóły ,takie jak to iż tą oraz poprzednią dziewczynę porwałem nie wiem czemu i po co ,nie mam pojęcia co mną wtedy kierowało. Trzymałem je kilka tygodni nie wiedząc co z nimi zrobić. Żałowałem tego ,że je porwałem ale wiedziałem iż nie mogę ich wypuścić ,bo poszedłbym siedzieć na długie lata. Uznałem ,że najlepszym rozwiązaniem tej sytuacji jest zamordowanie dziewczynek ,zakopanie ich gdzieś głęboko i zapomnienie o całej sprawie raz na zawsze tudzież życie po normalnemu. Lecz najpierw muszę skończyć z tą na strychu. Dodam iż nie trzymałem ich dla przyjemności seksualnej. Nie molestowałem ani nie gwałciłem (a przynajmniej nie przypomniałem sobie tego podczas snu) ,zabijając je czułem radość z samego zabijania oraz z tego ,że będę miał wreszcie spokój.
Wszedłem na strych. I tym razem ofiara mnie widziała. Zabiłem dźgając w szale wielokrotnie jej brzuch. Po skończeniu oblizałem palce z krwi i pomyślałem ,że pragnę tego więcej. Podczas zabijania czułem więcej podniecenia/przyjemności niż spokoju i ukojenia.
Trzecia.
Kolejne dwa lata do przodu. Znów ofiara trochę starsza od poprzedniej. Tym razem się nie cackam i wbiegam na strych. Ofiara mnie nie widzi ,ma związane oczy. Szybko łapię dziewczynę od tyłu za szyję ,mówię cicho "przepraszam" i zaczynam dusić. Nadal odczuwam przyjemność z zadawania śmierci ale mniejszą. Za to czuję duży strach przed nakryciem i zbrodnią jakiej dokonuję ,wiem bowiem iż działam wbrew prawu tudzież moralności. Jednak jak już wspomniałem zabicie porwanej uważam za jedyne wyjście. Nie napawam się już widokiem martwego ciała tak jak dwa razy wcześniej ,zabitą dziewczynę od razu przygotowuję do wywiezienia i zakopania. Muszę działać szybko ,bo czuję oddech wymiaru sprawiedliwości na mym karku ,widzę oczami wyobraźni jak za chwilę do domu wpadają policjanci i nakrywają mnie na gorącym uczynku. Nic takiego się nie dzieje. Chowam ciało i próbuję żyć normalnie choć cały czas przeszywa mnie strach przed odkryciem mych niecnych uczynków. Przyrzekam sobie ,że to ostatnia zbrodnia jakiej dokonałem. Czuję się jak Rodion Raskolnikov z powieści "Zbrodna i kara" Fiodora Dostojewskiego po zabiciu Alony i Lizawietty.
Powracam do swego ciała w teraźniejszości. Uświadamiam sobie jakie zbrodnie popełniłem ,zwiększa to mój i tak już wysoki strach przed zostaniem złapanym. Teraz już wiem przynajmniej co mnie ściga i przed czym uciekam ,to wymiar sprawiedliwości oraz własne sumienie nie pozwala mi nawet na chwilę oddechu. Jestem zszokowany swoim własnym zachowaniem i zbrodniami ,które popełniłem ,czuję chwilową odrazę do samego siebie ,bo uważałem się zawsze za dobrego człowieka i niezdolnego do zbrodni. Dochodzę do wniosku ,że skoro nie pamiętałem swych złych czynów to muszę mieć rozdwojenie jaźni/osobowości ,jestem więc niebezpieczny dla społeczeństwa. Poprzednie morderstwa następowały po dwóch latach a od ostatniego minęły już trzy. Jestem świadom ,że mogę stracić za chwilę panowanie nad sobą i brutalnie zabić kogoś jeszcze pomimo złożonej sobie obietnicy iż więcej tego nie zrobię. Czuję odrazę do siebie z powodu tego iż nie potrafiłem zapanować nad swoimi morderczymi zapędami. Postanawiam dobrowolnie oddać się w ręce policji by nie stanowić zagrożenia. Ruszam w stronę komisariatu ,zaczyna opuszczać mnie strach ,zastępuje je ukojenie ,myślę sobie ,że będzie dobrze. Jednakże po kilkunastu krokach uświadamiam sobie ,że nawet jeśli to zrobię to i tak nikt mi nie wybaczy ,nie da spokoju ,nigdy. Co więcej ja sobie nie wybaczę.
Zawracam ,znów wstępuje we mnie strach przed wymiarem sprawiedliwości. Uświadamiam sobie ,że nigdy nie będę żył w spokoju. Decyduję się na opuszczenie kraju...
Multum emocji. Wszystkie niesamowicie wyraźne ,tak samo sam sen. Po obudzeniu się przez dłuższą chwilę zastanawiałem się czy na prawdę nie popełniłem tych zbrodni. Takie to było realistyczne oraz tak mocno senne emocje wniknęły w mój umysł. Na szczęście domy w śnie oraz realu różniły się właściwie pod każdym względem. Tak więc spokojnie nie dzwońcie na policję ,nikogo nie zabiłem ... chyba .
Zwykle nie proszę o analizę mych snów ale ten szczególnie mnie zaciekawił i sprawił ,że mam multum myśli ,nie wiem co mam o nim myśleć. Czy to coś szczególnego i powinienem się martwić ,że np. jestem psychopatą ,czy może to normalny sen i każdy co dwie noce podrzyna gardła dziewczynek z takim uśmiechem na ustach:
Osobiście uważam za najbardziej prawdopodobne to ,że podświadomość chce mi wysłać ostrzeżenie bym nie zrobił w życiu czegoś głupiego czego będę w przyszłości żałował. Pytanie tylko czego ?
No ale co ja tam wiem ,dlatego proszę was o pomoc ,w zinterpretowaniu tego snu. Jeśli potrzebujecie jakichś dodatkowych informacji ,które mogłem pominąć to piszcie. Z góry dzięki za pomoc.
Enjoy.
Dlaczego intuicja podpowiada mi, że z tego koszmaru już się nie obudzę? Bo wcale jeszcze nie poszedłem spać a koszmar dopadł mnie na jawie.