Koniec naszego narodu, jest bliski?!
Dokładnie taki miałem sen. ! Wszystko wam opowiem dlaczego taki tytuł.
Zaczęło się od tego, że byłem w zamku. Pamiętam, że byli w nim rycerze, inni znajomi chyba itp. Wyglądałem przez okno i widziałem tam inne oddziały.
W końcu dowiedzieliśmy się, że inne oddziały wroga chcą zaatakować nasz zamek, chcieliśmy się bronić, ale jakoby nie mieliśmy szans.
Bałem się strasznie. Nie wiedziałem co robić, widziałem chyba jak wchodzą nam powoli do zamku. Potem sceneria przeniosła się w realia tak jakby i ataku jeszcze nie było. Ja dalej byłem w tym ,,niby zamku'' ale na dworze były normalne ulice itp. Dowiedziałem się, że Ci co nas chcą atakować to Rosja! Wszyscy opuszczali miasto, zamek, i uciekali w inną stronę.
Niektórzy zostawali i chcieli ich przyjąć gościnnie, myśleli chyba, że w tedy nas nie zaatakują. Ale atak już na nas szedł, nie wiem jak, ale przez pewne momenty widziałem jak na nas idą, szli w kolumnie. Było ich pełno, wszyscy mieli czarne stroje moro, i czarne okulary. Każdy z M4.
Bałem się, że nas pozabijają i uciekłem w siną dal. <slodki>
Pamiętam, że zatrzymałem się na jakiejś farmie, i znalazłem jaskinię.
Sądziłem, że tu mnie nie znajdą, zrobiłem w niej sobie lepiankę.
Coś na kształt iglo. W tym momencie zaczęli przychodzić tam znajomi, więcej i więcej. Bałem się, że nie starczy miejsca w tej jaskini dla tylu i cofnąłem się do miasta nie wiem czemu.
Wroga jeszcze nie było, a niektórzy dalej czekali na nich. Była przyszykowana ceremonia powitalna a niektórzy dalej uciekali, ktoś spoglądał przez okno i mówił, że powinni już być.
Nagle, nie pamiętam jak to się stało, rozpętała się wojna na tym terenie.
Zamek, który potem okazał się blokiem dziwnym, takim prezydenckim jak pałac, został przejęty przez wroga. Na ulicach każdy się zabijał strzelał do tego domu, aby wybić wroga. Ale oni mieli lepsze ustawienia, zabijali nas jak chceli. Dorwałem pistolet od kogoś i sam celowałem po oknach i odziwo zobaczyłem tam moich kolegów, czyżby do nich dołączyli pomyślałem? <con>
Potem sceneria chyba znowu się przeniosła i pod blokiem przy mojej klatce gonili mnie 3 znajomi, chcieli mnie zabić.
Wiedziałem, że jak mnie zabiją to się odrodzę, nie wiem czemu, ale takie były zasady. Oni też mi to mówili, mimo to bałem się śmierci.
(Z tym odrodzeniem to chyba było, że się odradzało w innym miejscu czy coś. Może to miało związek z tym, że jestem przekonany, że śmierć w śnie = obudzenie. Może o tym myślałem przez chwilę? )
Jeden rzucił się na mnie, z taką dziwną bronią. Wyglądała jak, nabój od pistoletu, tyle, że biało czerwona i to była chyba igła jeszcze.
Wkuwało się to i ktoś ginął od tego. Pamiętam, że ktoś chciał mi to wbić ale się nie dałem, i jego ręką wbiłem mu to w szyje. Padł na ziemie.
Potem następny. I trzeciego załatwiłem już inaczej. Zostało 2 złapali mnie. Chcieli mnie zabić, nie wiedzieli jaką bronią.
Na górze, pojawił się panel broni <ke> i oni wybierali chyba jaką.
Kolega rzucił najmocniejszą broń z ekwipunku i już miała wybuchać, ale ze strachu wywaliłem ją. Wkurzyli się złapali mnie i rzucili na mnie chyba wybuchające zwierze, nie jestem pewien co to było. Dali mi to pod dupę, siedziałem na tym i miało wybuchnąć. Bałem się, krzyczałem : DOBRA UMRĘ JUŻ DUPA. I TAK SIĘ ODRODZĘ, coś w tym stylu, ale wiem, że mega się bałem. I nagle bum, wybuchło tak jak korsarz pod piaskiem, nic nie bolało. Czułem chyba tylko ciepło. Zacząłem się śmiać i się obudziłem.

W tę noc, pamiętałem, też inne sny, ale zapomniałem.