11-05-2014, 06:00
Hej, to forum zostalo mi polecone przez jednego z uzytkownikow. Post wiec kopiuje z innego forum by od razu przejsc do konkretow.
POST1
Witam,
Chialem generalnie przedstawic swoj problem i uslyszec co o tym mysla ludzie ktorzy wiedza cos kolwiek na temat snow wiec i zaczne od razu.
Jestem po trzydziestce, nie mam zadnych problemow generalnie, i ze tak powiem jestem jak najbardziej 'stabilny'
Ostatni raz snilem i widzialem cokolwiek w moim snie kiedy mialem 4-6 lat. Byl to dosc powtarzajacy sie sen, z dwoma piramidami zlaczonymi u podstawy w prozni, zbudowanymi z szescianow gdzie non stop wchodzilem do gory i kiedy juz zdobylem wierzcholek, piramida odwracala sie i musialem z powrotem isc do gory, od szczytu ktory byl nasamm dole do szczytu na gorze. Najpierw ten sen dla dziecka czteroletniego byl dosc traumatyczny, ale z czasem przywyklem i polubilem ten sen. Mozliwe, ze po prostu go lubilem bo nic innego nie moglem snic.
Ostatni raz snilo mi sie to gdzies wlasnie w wieku 6 lat. Mam bardzo dobra pamiec i generalnie pamietam wszystko z tego okresu i nawet sporo rzeczy kiedy ledwie skonczylem 2 latka.
Od tamtego czasu, sypiam i snie ok. Jest tylko jeden zasadniczy problem. Nic w snie nie widze. Absolutnie nic. Jestem jak slepy czlowiek. Zamiast widziec wszystko naokolo mnie, zwyczajnie tylko czuje, ze tam jest. Tak do tego przywyklem, ze jest to dla mnie naturalne, ale wiem, ze tak nie jest. Generalnie kicha straszna, ale coz poczac? Szczegolnie z uwagi na fakt, ze jestem wzrokowcem i kocham wszystkie wizualizacje i piekno.
Zawsze jak snie, jestem w stanie w pelni kontrolowac moj sen, chociaz zazwyczaj daje mu samemu sie kreowac, az do momentu kiedy cos mi nie pasuje lub kiedy chcem o czyms snic konkretnie.
Czy ktos kiedykolwiek spotkal sie z czyms takim i moglby mi powiedziec dlaczego? Jak to naprawic moze, wiem ze sie raczej nie da. Jakis czas temu polecono mi sprobowanie ketaminy w malych ilosciach przez pare dni. O dziwo po takiej 'kuracji' bodajze trzeciego dnia kiedy juz zasnalem, jak zwykle sen sie zaczal, lecialem rownolegle do pociagu ktory zmierzal w strone tunelu w gorach. Piekne gorkie plenery. Nie widze ale czuje/wyobrazam sobie. Jak zwykle czulem, ze pociag tam jest i jedzie rownolegle do mnie, ale wszystko naokolo bylo czarna plama. W jednej chwili jednak spojrzalem w kierunku pociagu i po raz pierwszy odkad mialem te 6 lat, czern zaczela sie rozmywac i przez szarosc po raz pierwszy zobaczylem wszystkie ksztalty naokolo mnie. Przez szarosc, w jednym kolorze, ale jednak. Nie moglem w to uwierzyc i bylo to dla mnie takim szokiem ze obudzilem sie po okolo 10 minutach, a przynajmniej tak mi sie wydawalo.
Oczywiscie od tamtej pory, juz sie to nie powtorzylo i takiej okazji z przyczyn wiadomych moze juz raczej nie byc.
Jakies pomysly, komentarze?
POST2
Glupia sprawa, wlasnie tak sobie zdalem sprawe, ze ze slyszeniem tez nie jest najlepiej w moich snach! Na pewno cos slysze, ale nie jest to tez tak jak normalnie kiedy nie spie. Moze nie skupiam sie na tym az tak bardzo? Zdecydowanie za to czuje, np moge cos dotknac i to czuje, albo kiedy latam czuje opor powietrza. Z drugiej strony jestem troche jak lektor w bajce. Tak mysle ze gdybym zaczal sie wydzierac we snie, raczej na pewno bym sie obudzil. Bardzo, ale to bardzo rzadko nie do konca wiem, ze snie, dziala to tak, ze zwyczajnie zapominam na moment, ze daje sie prowadzic dlugo we snie, ale jest to naprawde rzadkie i nie trwa dlugo.
Nie mam zadnych problemow z wizualizacja otoczenia. Potrafie je calkowicie zmienic i to dosc szybko. Z zamknietego pokoju wyjsc w las i to co zwizualizuje w glowie czuje przed soba, takze moge sie bez problemu poruszac we snie. To troche tak jak nie spiac, zamkniesz oczy, jest tylko czern. Ciagle jednak mozesz cos sobie wyobrazic przed soba i we snie nie mam zadnych watpliwosci ze tam jest(jakkolwiek wiem, ze to sen wiec troche sie to wszystko wyklucza)
Dzieki za wskazowki i pozdrawiam!
POST1
Witam,
Chialem generalnie przedstawic swoj problem i uslyszec co o tym mysla ludzie ktorzy wiedza cos kolwiek na temat snow wiec i zaczne od razu.
Jestem po trzydziestce, nie mam zadnych problemow generalnie, i ze tak powiem jestem jak najbardziej 'stabilny'
Ostatni raz snilem i widzialem cokolwiek w moim snie kiedy mialem 4-6 lat. Byl to dosc powtarzajacy sie sen, z dwoma piramidami zlaczonymi u podstawy w prozni, zbudowanymi z szescianow gdzie non stop wchodzilem do gory i kiedy juz zdobylem wierzcholek, piramida odwracala sie i musialem z powrotem isc do gory, od szczytu ktory byl nasamm dole do szczytu na gorze. Najpierw ten sen dla dziecka czteroletniego byl dosc traumatyczny, ale z czasem przywyklem i polubilem ten sen. Mozliwe, ze po prostu go lubilem bo nic innego nie moglem snic.
Ostatni raz snilo mi sie to gdzies wlasnie w wieku 6 lat. Mam bardzo dobra pamiec i generalnie pamietam wszystko z tego okresu i nawet sporo rzeczy kiedy ledwie skonczylem 2 latka.
Od tamtego czasu, sypiam i snie ok. Jest tylko jeden zasadniczy problem. Nic w snie nie widze. Absolutnie nic. Jestem jak slepy czlowiek. Zamiast widziec wszystko naokolo mnie, zwyczajnie tylko czuje, ze tam jest. Tak do tego przywyklem, ze jest to dla mnie naturalne, ale wiem, ze tak nie jest. Generalnie kicha straszna, ale coz poczac? Szczegolnie z uwagi na fakt, ze jestem wzrokowcem i kocham wszystkie wizualizacje i piekno.
Zawsze jak snie, jestem w stanie w pelni kontrolowac moj sen, chociaz zazwyczaj daje mu samemu sie kreowac, az do momentu kiedy cos mi nie pasuje lub kiedy chcem o czyms snic konkretnie.
Czy ktos kiedykolwiek spotkal sie z czyms takim i moglby mi powiedziec dlaczego? Jak to naprawic moze, wiem ze sie raczej nie da. Jakis czas temu polecono mi sprobowanie ketaminy w malych ilosciach przez pare dni. O dziwo po takiej 'kuracji' bodajze trzeciego dnia kiedy juz zasnalem, jak zwykle sen sie zaczal, lecialem rownolegle do pociagu ktory zmierzal w strone tunelu w gorach. Piekne gorkie plenery. Nie widze ale czuje/wyobrazam sobie. Jak zwykle czulem, ze pociag tam jest i jedzie rownolegle do mnie, ale wszystko naokolo bylo czarna plama. W jednej chwili jednak spojrzalem w kierunku pociagu i po raz pierwszy odkad mialem te 6 lat, czern zaczela sie rozmywac i przez szarosc po raz pierwszy zobaczylem wszystkie ksztalty naokolo mnie. Przez szarosc, w jednym kolorze, ale jednak. Nie moglem w to uwierzyc i bylo to dla mnie takim szokiem ze obudzilem sie po okolo 10 minutach, a przynajmniej tak mi sie wydawalo.
Oczywiscie od tamtej pory, juz sie to nie powtorzylo i takiej okazji z przyczyn wiadomych moze juz raczej nie byc.
Jakies pomysly, komentarze?
POST2
Glupia sprawa, wlasnie tak sobie zdalem sprawe, ze ze slyszeniem tez nie jest najlepiej w moich snach! Na pewno cos slysze, ale nie jest to tez tak jak normalnie kiedy nie spie. Moze nie skupiam sie na tym az tak bardzo? Zdecydowanie za to czuje, np moge cos dotknac i to czuje, albo kiedy latam czuje opor powietrza. Z drugiej strony jestem troche jak lektor w bajce. Tak mysle ze gdybym zaczal sie wydzierac we snie, raczej na pewno bym sie obudzil. Bardzo, ale to bardzo rzadko nie do konca wiem, ze snie, dziala to tak, ze zwyczajnie zapominam na moment, ze daje sie prowadzic dlugo we snie, ale jest to naprawde rzadkie i nie trwa dlugo.
Nie mam zadnych problemow z wizualizacja otoczenia. Potrafie je calkowicie zmienic i to dosc szybko. Z zamknietego pokoju wyjsc w las i to co zwizualizuje w glowie czuje przed soba, takze moge sie bez problemu poruszac we snie. To troche tak jak nie spiac, zamkniesz oczy, jest tylko czern. Ciagle jednak mozesz cos sobie wyobrazic przed soba i we snie nie mam zadnych watpliwosci ze tam jest(jakkolwiek wiem, ze to sen wiec troche sie to wszystko wyklucza)
Dzieki za wskazowki i pozdrawiam!