Niektóre sny mogą być lepsze niż pełne wrażeń LDki. Dziś rano właśnie miałem jeden z najlepszych snów w moim życiu. Składa się na to parę czynników...
-Fabuła i smaczki. Wszystko trzyma się kupy, a te smaczki... O tym później.
-Ogólna jakość snu. Nie mówię tu tylko o klarowności (była świetna i pamiętam wszystko prawie jak LD) ale o konstrukcji świata. Wszystko było idealne i stabilne.
-Kompresja czasu. Najlepsza jaką kiedykolwiek miałem. Fizycznie sen trwał około 40 minut. Od "wewnątrz" trwał 5 dni.
-Głębokość. Że tak to nazwę. Wewnątrz tego całego snu śniłem inne sny, a w nich jeszcze kolejne sny :shock: Tylu fałszywych przebudzeń nigdy nie miałem. W całym śnie 3 razy (!) mogłem się uświadomić

Ale ostatecznie podświadomość zawsze zrzucała mnie o poziom snu niżej niczym w Incepcji i serwowała fałszywe przebudzenie.
A teraz do rzeczy. Podzielę sen na 5 części -czyli na dni. Skrócę je możliwie jak najlepiej bo dłuuugo by pisać. Te 5 dni to dni jakiegoś urlopu -przebywam wraz z rodziną nad morzem. Tej nocy zasnąłem dopiero o 5... Bezsenność. Obudziłem się o 12 i znowu zasnąłem, i tu zaczyna się sen.
1 dzień (przyjazd)
Jadę z rodzicami i młodszym bratem naszym czerwonym Renault przez las. Patrzę przez okno na niebo. Chwilowo wydaje mi się, że widzę UFO. Ignoruję to jednak i patrzę naprzód. Dojeżdżamy do jakiegoś małego pensjonatu. Z 4 stron otoczony lasem, jakieś 500 metrów na zachód dalej klif i morze. Patrzę przez tylną szybę. Inny samochód -wujostwo. Wymienię kto brał udział w tym wyjeździe żeby nie było: Ja, Brat, Matka, Ojciec, Wujek 1 (ma ksywkę Żydek, i tak go będę nazywał), Wujek 2, Ciotka, kuzynek 5 letni. Wszyscy wprowadzamy się do swoich pokoi (2 pokoje, mój z 2 dużymi łóżkami, jedno dla starych, jedno dla mnie, brata i Żyda. Jedno małe okienko znajdujące się tuż pod balkonem z widokiem na południe). Jako że już było popołudnie to dzień minął na rozpakowywaniu i innych duperelach. Kolacja w naszym pokoju (jeden mały stolik, tfu) i nyny. Kładąc się do łóżka tu zaczyna się luka i "budzę się" następnego dnia.
2 dzień (nic ciekawego)
Wstając z łóżka patrzę przez okno. Wydaje mi się, że jakieś kilkaset metrów dalej między drzewami i skałami znajduję się coś jak... mały nagrobek. Ignoruję to i idę na śniadanie, znowu w pokoju na małym stoliku. Ten dzień ma wiele luk pamięciowych i nie działo się nic konkretnego. Wczesnym wieczorem znowu myk do łóżka i tu luka pamięciowa.
3 dzień (namiot)
Pamięć wraca gdy jem już śniadanie. Wtedy wpadam na pomysł by wziąć namiot i przenocować w nim w lesie. Żydziowi oczywiście pomysł się spodobał

Po śniadaniu przechadzaliśmy się trochę (ja, brat, Żyd) po okolicy gdy nagle zauważyłem na balkonie obok stolików z parasolami... Michaela Jacksona? :shock: Z początku nic dziwnego, ale potem w końcu pomyślałem że warto by zrobić TRa. I tak też uczyniłem. Umiałem oddychać

Niestety, wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Poczułem uderzenie w twarz i nagle poczułem się jakby się teleportował. Otworzyłem oczy i okazało się że leże pod drzewem obok pensjonatu i najwyraźniej spałem. Pomyślałem, że mogłem mieć LD a żydek który mnie budził plaskaczem w mordę mi to uniemożliwił. Ciulnąłem mu w ryj i poszedłem do pokoju po namiot, bo już prawie wieczór był. Ja i Żydzio rozłożyliśmy go 200m od pensjonatu w gęstym lesie. Tu akcja się urywa i znajduję się wewnątrz namiotu w nocy. Żydzio śpi, bracik śpi, tylko ja siedzę z latarką w dłoni i myślę sobie o iSenie

. Nagle słyszę jakieś dziwne odgłosy z zewnątrz. Jakby ktoś od południowej strony krzyczał. Ledwo słyszalnie, ale to musiał być krzyk. Akcja trwała z minutę. Obudziłem Żyda. Razem nasłuchujemy odgłosów, ale nic nie słychać. Nagle znowu jakieś odgłosy. Tym razem... Coś znajomego. Walenie siekierą w kłodę :shock: wyraźnie to ten sam odgłos był co go prawie każdej nocy słyszę. Trwało to 2 minuty i dźwięk było słychać ze wszystkich stron... Wtedy Żyd wychodzi z namiotu, a ja za nim z latarką. Świecę gdzieś w krzaki, ciemno jak cholera. Nawet księżyc nie świeci. Łazimy tak dookoła namiotu a że nic się nie działo to wracamy kładziemy się i zasypiamy.
4 dzień (duch)
Ten dzień zaczyna się już śniadaniem, które tym razem było na balkonie. Słońce ładnie świeciło. Po śniadaniu duża luka pamięciowa i znajduję się w lesie z Żydek i bratem. Żydek miał aparat cyfrowy i chodziło mu o to by porobić zdjęcia okolicy, może uchwyci coś ciekawego. Chodzimy sobie tak i chodzimy, niedaleko bawi się mój mały kuzynek. Po jakimś czasie Żyd oddala się od nas i idzie robić zdjęcia gdzieś niedaleko klifu. Ja z bracikiem chodzimy sobie obok jakichś skał, gadamy przez parę min po czym wracamy do pokoju i rzucamy się na łóżko. Nagle Żydek wpada po pokoju i krzyczy że ma coś zajebistego. Uwala się na łóżku obok mnie i wyciąga aparat, przewija zdjęcia po kolei. Jakieś tam drzewa, skały, klif i w końcu dociera do krótkiego filmiku. Żyd karze nam patrzeć i odpala film. Na filmiku widać międyz drzewami nagrobek (ten który wcześniej widziałem) a obok niego mojego kuzynka który stoi jak słup soli. Nagle z nagrobka zaczyna wyłaniać się jakiś biały obłok -powoli formuje się w ludzką sylwetkę (bez nóg) i kładzie rękę na ramieniu kuzynka (on nie reaguje). Wokół istoty widać coś jakby... Zdjęcia, nie wiem jak to opisać, coś jakby pokaz slajdów w jego otoczeniu. Po paru sekundach duch rozpłynął się w powietrzu. Filmik wyglądał realnie i niesamowicie. Pomyslałem "o k**** niech to tylko wstawię na paranormalne!". Cieszyłem się jak cholera, bo jeszcze nikt nie nagrał czegoś takiego, i to nie był fake

Kilka razy oglądaliśmy jeszcze te nagranie i tu luka pamięciowa.
5 dzień (ajajaj)
Ciemność widzę, ciemność... Otwieram oczy i leże w łóżku. Mam dziwne wrażenie, że to z duchem było tylko snem... Mimo to modlę się, żeby tak nie było. Cholera, taki film, oby to nie był sen -myślałem sobie. Budzę Żyda i pytam się kaj jest aparat. On na to że on nie ma żadnego aparatu. Mówię mu wtedy o tym duchu a on na to: "ty chu**, to tyś mi podpier***** zioło z portfela". Czarna rozpacz, a jednak to był sen -myślałem. Wtedy dostałem jakiegoś impulsu i postanowiłem zrobić TR. Przez pierwsze parę sekund mogłem oddychać przez zatkany nos, ale później tak jakby nie... I tu urywa się film. Otwieram oczy. Znowu leżę w łóżku. Wstaję i ryczę "KU*** MAĆ ZNOWU!". Chodziłem w kółko i myślałem o sytuacji. Byłem pewien że teraz to jest już rzeczywistość, jednak korciło mnie by zrobić TRa. Ale nie zrobiłem -_-. Śniadanie. Znowu na balkonie, szybko pojedliśmy i potem ja, bracik i Żydek siedzimy sobie sami w pokoju. Nagle właścicielka pensjonatu (niesamowicie tłusta) wbija do naszego pokoju i mówi że musi skorzystać z naszej łazienki. My na to OK. Wchodzi do łazienki, ja na chwilę do niej zerknąłem -a tam nie łazienka, tylko ogromna łaźnia z małym basenem pośrodku, dookoła filary z których strumykami leje się gorąca woda do basenu O_O No nic, ignoruję to. Babka zamyka się na klucz w środku i najwyraźniej korzysta z basenu. Nie wiem o co kaman, ale Żydek podszedł do drzwi i zaczął ja podglądać przez dziurkę od klucza (jak on mógł podglądać takie monstrum?!). Tu znowu luka pamięciowa. Obiad. Też na balkonie. Przy jednym stole rodzice, przy drugim ciotka i wujek. Ja siedzę a parapecie od okna. Podchodzi do mnie kelner (WTF?) i pyta co podać. Ja na to że nic nie trzeba i tak dalej. Od odchodzi. Starzy z wujkiem rozmawiają o całym urlopie. Pamiętam tylko, że wujek coś gadał że szkoda że to już ostatni dzień i z rana musimy spadać. Wtedy cały sen się urywa i wreszcie budzę się w swoim prawdziwym łóżku.
Pierwsze co pomyślałem, to jak mogłem dać się tak oszukać podświadomości :shock: :evil:

Nie no, ale to było dobre. Prawdziwie profesjonalne zagranie ze strony mojego umysłu. Dawno nie miałem tak fajnego i tak klimatycznego snu

Liczę na więcej takich... Tylko tak żebym następnym razem się uświadomił!