28-01-2021, 12:10
Siemka, po trzech latach przerwy od świadomych snów, zaczynam wszystko od nowa
.
Dzień 1 (28.01.2021r.)
zasnąłem: 23.00
pobudka: 7.00
"Przejażdżka konno na obiad" (ostatni sen)
...gadałem z tatą że fajnie byłoby mieć własnego konia w piwnicy. (pierwszy znak snu, nie ma to jak stodoła w bloku mieszkalnym) Ni stąd ni zowąd koń sam się pojawił. Wyszliśmy z tatą z domu i pojechaliśmy na przejażdżkę do Lasu Bielańskiego. Tata siedział z przodu, ja z tyłu. Wjechaliśmy do lasu i zaczęliśmy powoli zjeżdżać z górki. W połowie górki zamieniliśmy się z tatą miejscami. W tym momencie tata powiedział coś w stylu "trzymaj się mocno i dobrze prowadź konia". W tym momencie koń zaczął zasuwać po lesie jak samochód (drugi znak snu). W moment zjechaliśmy z górki i jechaliśmy z pełną prędkością po leśnych ścieżkach. Towarzyszyły temu gałęzie krzaków po bokach ścieżki, które w kółko obcierały się o moje ciało. (Ta ekstremalnie szybka jazda skojarzyła mi się z tym autobusem w Harrym Potterze). Wyjechaliśmy na ulicę Podleśną. Raptem sens snu zmienił się zupełnie. Nie było już konia. Szliśmy z tatą zjeść obiad w jakimś barze albo restauracji. W moim "snowym wczoraj" byliśmy na burgera w Pobyku (bar z doskonałymi burgerami). Tego dnia szukaliśmy jakiegoś miejsca po drodze. Doszliśmy do końca ulicy i skręciliśmy w ulicę Gwiaździstą. Napotkaliśmy jakiś dziwny sklep (trzeci znak snu, zdeformowane otoczenie, w rzeczywistości nie ma w tym konkretnym miejscu żadnego sklepu. co więcej sklep nie był w budynku niczym otwarty basen). Tata kupił mi tam batona w stylu prince polo i poszliśmy dalej. Weszliśmy do jakiegoś sklepu z ubraniami (czwarty znak snu, kolejna deformacja otoczenia). Na jego końcu było lustro obok którego chwilę dłużej stałem jedząc batona. Raptem w sklepie pojawiła się Ciocia Ala (taka sąsiadka) i zaczęła mówić mojemu tacie żebym nie kruszył tak batonem po podłodze w sklepie. Później nie wiem co się stało bo się przebudziłem.

Dzień 1 (28.01.2021r.)
zasnąłem: 23.00
pobudka: 7.00
"Przejażdżka konno na obiad" (ostatni sen)
...gadałem z tatą że fajnie byłoby mieć własnego konia w piwnicy. (pierwszy znak snu, nie ma to jak stodoła w bloku mieszkalnym) Ni stąd ni zowąd koń sam się pojawił. Wyszliśmy z tatą z domu i pojechaliśmy na przejażdżkę do Lasu Bielańskiego. Tata siedział z przodu, ja z tyłu. Wjechaliśmy do lasu i zaczęliśmy powoli zjeżdżać z górki. W połowie górki zamieniliśmy się z tatą miejscami. W tym momencie tata powiedział coś w stylu "trzymaj się mocno i dobrze prowadź konia". W tym momencie koń zaczął zasuwać po lesie jak samochód (drugi znak snu). W moment zjechaliśmy z górki i jechaliśmy z pełną prędkością po leśnych ścieżkach. Towarzyszyły temu gałęzie krzaków po bokach ścieżki, które w kółko obcierały się o moje ciało. (Ta ekstremalnie szybka jazda skojarzyła mi się z tym autobusem w Harrym Potterze). Wyjechaliśmy na ulicę Podleśną. Raptem sens snu zmienił się zupełnie. Nie było już konia. Szliśmy z tatą zjeść obiad w jakimś barze albo restauracji. W moim "snowym wczoraj" byliśmy na burgera w Pobyku (bar z doskonałymi burgerami). Tego dnia szukaliśmy jakiegoś miejsca po drodze. Doszliśmy do końca ulicy i skręciliśmy w ulicę Gwiaździstą. Napotkaliśmy jakiś dziwny sklep (trzeci znak snu, zdeformowane otoczenie, w rzeczywistości nie ma w tym konkretnym miejscu żadnego sklepu. co więcej sklep nie był w budynku niczym otwarty basen). Tata kupił mi tam batona w stylu prince polo i poszliśmy dalej. Weszliśmy do jakiegoś sklepu z ubraniami (czwarty znak snu, kolejna deformacja otoczenia). Na jego końcu było lustro obok którego chwilę dłużej stałem jedząc batona. Raptem w sklepie pojawiła się Ciocia Ala (taka sąsiadka) i zaczęła mówić mojemu tacie żebym nie kruszył tak batonem po podłodze w sklepie. Później nie wiem co się stało bo się przebudziłem.