Poryte sny Jacka :)
#1
Wypisał mi się mój jedyny długopis. Od obudzenia minęło już ładne 2 godz a sen pamiętam dość dobrze choć bez niektórych szczegółów. 

Nie pamiętam gdzie był początek snu, ale leżałem sobie na moim łóżku. Co dziwne, pierwszy raz w śnie mój pokój był taki sam jak w rzeczywistości. Łóżko mam obok moich dwóch wielkich okien na piętrze. Była pochmurna pogoda, stratusy rozciągały się aż po horyzont. Nagle widzę a z nieba spadają duże zielone skrzynie na spadochronach, niczym zrzuty w Ruście lub innych survivalowych grach. Szybko wstałem na nogi, zbiegam na dół do salonu i mówię mamie że prezenty lecą (nie wiem skąd wiedziałem że to prezenty) wybiegłem przez taras na podwórko i pobiegłem do najbliższego zrzutu, który swoją drogą wylądował jakieś 10 metrów od tarasu. Nie które skrzynie lądowały obok siebie. Pierwszy zrzut od razu otworzyłem, tzn rozdarłem zieloną płachtę, która kryła masę słodyczy i innych ciekawych rzeczy. Podniecony tym faktem zacząłem ciągnąć tą skrzynie (która była delikatna w dotyku jak bym ciągnął ciężką poduszkę) do salonu. Po chwili wybiegłem ponownie i znalazłem 3 w niedużej odległości od siebie, zależało mi by zebrać je przed moją ciotkami i kuzynami, którzy są moimi sąsiadami (tak wiem, jestem ciulem), więc łapałem za jedną i leciałem do drugiej, z tymi dwoma po trzecią skrzynie i tym sposobem do salonu przyniosłem 3 naraz. Mama je otwierała żeby zobaczyć jakie tam dary losu są. Widziałem że jedna wylądowała na ranczo obok. Podkradłem się i przeskoczyłem przez płot. Nie wiem dlaczego ale byłem pewny że tamtej wśród słodyczy znajde PS4, musiałem to sprawdzić. Rozdarłem zieloną tkaninę i przekonałem się w swoich podejrzeniach. Szczęśliwy lecę z tą skrzynią do domu. Wiem że mogłem znaleźć więcej skrzyń ale czułem że więcej mi nie trzeba. Nie interesowały mnie słodycze, zostawiłem je mamie mówiąc że jak znajdzie coś ciekawego w tych pakunkach to żeby mnie zawołała. I tu już z realizmu mojego domu nic nie zostało, bo wszedłem do drugiego salonu, którego w rzeczywistości nie mam. Miał białe ściany, szare fotele i kanapę czarnoszare drewniane meble i szklany stół. Położyłem nowiutkie PS4 na tym stole i wtedy zauważyłem że te PS4 wygląda ciekawie, tak jak by specjalna futrystyczna wersja. No nic, musiałem zbadać te urządzenie. Zawsze tak robię gdy mam styczność ze sprzętem, na którym się nie znam. Tak, jestem PCtowcem. Zauważyłem że nie mam do niego żadnych kabli. Z niecierpliwością zacząłem coś z tym PSem kombinować, wtedy obraz zaczął się rozmywać i zanikać. Obudziłem się, a konkretnie moja ciocia wysłąła mi na massangerze gifa że mnie kocha i życzy wspaniałych świąt (Kocha w sensie jako ciocia żeby nie było - to dla dokładności) odpisałem jej i się znów przykryłem. Co ciekawie byłem przekonany że wydarzenia ze snu były prawdziwe a pogoda za oknem była identyczna. Gdzieś tam za oczami miałem doklejone te skrzynki które spadały na spadochronach w tle tych stratusów. Dopiero po chwili sobię uświadomiłem że to był sen. Pierwszy od bardzo dawna tak realistyczny a zarazem niedorzeczny od dawna. Taki, który był przyjemny.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#2
21 Grudnia 2017 Po czteropaku Zamkowych :)

Jestem na lotniskowcu. Miałem iść do zwykłego wojska, ale jednak zaciągnąłem się do ONZ. W chodzę po schodach w środku okrętu i wszędzie siedzą żołnierze pijący piwo i gadający jakiej ostatnio nie zaliczyli. Dochodzę do dowódcy, też luźny gość. Nie pamiętam jak się nazywał. Ucieszony że do nich dołączyłem postanowił że pomogę mu w starcie myśliwca. Idziemy do odrzutowca, wskakuje na dziób (nie do kabiny) i pomogłem wejść do kabiny pierwszemu pilotowi, zaraz po tym wskoczył na dziób ten dowódca i pomaga drugiemu pilotowi wejść. Pierwszy pilot zaczął startować, nie mogliśmy zamknąć kabiny bo drugi pilot jeszcze nie był gotowy. Tutaj prawa fizyki nie miały co robić, bo lecieliśmy szybko a nas nie zdmuchło. Dowódca powiedział żeby nas wysadzili nie daleko statku. Myśliwiec zawrócił i gdy był już nie opodal statku zaczął lecieć do góry nogami. My spadliśmy do wody. Było ciemno ale pod wodą widzieliśmy światełka. Dno było pełne wraków i min ciśnieniowych. Dotarliśmy do bazy ONZ. Powiedział że dobrze się spisałem i się spytał dlaczego ONZ a nie zwykłe wojsko. Powiedziałem że szczerze mówiąc to nie wiem, ale nie żałuję bo tu jest spoko. Dowódca powiedział że w zwykłym wojsku latał bym z jakimś ciulowym kałachem a tu mają nowoczesny sprzęt. Spytał się co chce teraz robić i zaproponował mi żebym pogadał z chlopakami z SOA (odpowiednik gromu) bo są po misji i zrobili porządną robotę, że może się czegoś nauczę. Powiedziałem że nie chcę, zawsze chciałem postrzelać z nowoczesnej broni i zapytałem czy mają tu strzelnice. Dowódca powiedział że świetnie i żeby mnie tam zaprowadzili. Poszedłem na strzelnice i zobaczyłem to czego się nie spodziewałem. Strzelnica była malutka, pełno w niej było żołnierzy a zamiast karabinów to były automaty takie jak były kiedyś do Tekena. Sie spytałem co to ma do ch**a znaczyć. Powiedzieli mi że to nowoczesny sprzęt i nie muszą się wychylać za ukrycia. Ja sobie myślę okej. Usłyszeliśmy wybuch, koło strzelnicy była taka górka a przed nią znaki że są miny. Poszedłem z ziomkiem na tą górkę a tam auto talibów po wybuchu. Ziomek mówił że ktoś z naszych ich ustrzelił. Schodzimy z tej górki i ten kolega nie fartownie wszedł w jedną z tych min. Rozsadziło i myślałem że gościu nie ma już nóg ale jak upadł na ziemie okazało się że jednak ma. Tu sen sie rozmył. Mam wrażenie że sen miał o wiele więcej kontentu, ale nie pamiętam. Tzn wydaje mi się że wszystko tu napisałem ale jednak coś...
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post


Skocz do:

UA-88656808-1