Od zera do Dominika Cobba
#11
Myślałem,że tylko ja mam ostatnio problemy ze spaniem.Wczoraj była pełnia księżyca,może dlatego tak słabo nam idzie zasypianie :(
Pozdrawiam :)
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#12
Też nie mogę spać a na 5 rano do pracy mam masakra jakaś.. Ale chociaż jest towarzystwo ;d
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#13
10-11.01.2k18
Czas snu ok. 7h

1) Trafiłem do burdelu (nie, nie do miejsca gdzie jest brud I chaos ...). Pochodziłem, pozwiedzałem , pogadałem chwilę z gościem zarządzającym tym miejscem. Zawiązałem buta i wyszedłem. Była zima (taka polska , czyli bez śniegu) środek miasta I dalej już niewiele pamiętam ...

2) W drugim śnie przypomniałem sobie wszystkie wydarzenia z pierwszego . Wewnętrzny głos przypominał mi żebym zapisał go po wstaniu ...
Dlaczego intuicja podpowiada mi, że z tego koszmaru już się nie obudzę? Bo wcale jeszcze nie poszedłem spać a koszmar dopadł mnie na jawie.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#14
12-13-2k18
Czas snu 5+3h

Do WBTB wstałem planowo po 5 godzinach , nic nie zapamiętałem. Odczekałem jakieś 15 minut i postanowiłem zrobić WILD. Nigdy mi jeszcze nie wyszedł , dawno go nie robiłem , wolałem łatwiejsze techniki jednak dzisiaj uznałem ,że jest to idealna pora. Miałem za sobą dobry dzień, zaczynają się ferie zimowe więc mogę spać do której chcę. Cóż więc może pójść nie tak ? Oczywiście wszystko. Ułożyłem się wygodnie na pleckach, założyłem zatyczki do uszu gdyż rury trochę szumiały i zacząłem. No i oczywiście znowu ten sam problem co zawsze. Ślina ściekająca mi do gardła. Rozprasza to i mnie i moje ciało. Drugim problemem jest to ,że gdy już jestem bliżej snu niż dalej (a tak przynajmniej mi się wydaje) oczy samoistnie mi się otwierają. Jak pewnie się domyślacie nie udało mi się tak wejść w sen. Wolałem przestać ,bo dalsze ciągnięcie tego mogło doprowadzić tylko do tego ,że w ogóle już dzisiaj nie zasnę.
Jeśli ktoś wie jak zaradzić moim problemom przy WILD-zie to zachęcam do podzielenia się tym w komentarzu. Z góry wielkie dzięki.  :D 
Ułożyłem się w pozycji embrionalnej i dość szybko zasnąłem.
Gdy się obudziłem przez długi czas nic nie pamiętałem jednak zostałem w łóżku i w końcu sobie przypomniałem. Ciężko mi powiedzieć gdzie które sny się zaczynały i kończyły dlatego dzisiaj nie ponumeruje snów ,napiszę tylko to co pamiętam.

X) Ranek. Przezwyciężyłem zmęczenie i wstałem z łóżka żeby wyprowadzić swojego nowego od kilku dni psa Niko rasy Golden Retriever. Wyszliśmy na jakąś polanę kolo bloków. Bawiłem się z psem. Podeszła do mnie jakowaś babcia i powiedziała mi ,że mam ładnego pieska.
Wieczór. Chyba padał deszcz , ponownie poszedłem wyprowadzić swojego psa , nie wiem gdzie.
Następnego dnia jechałem wraz ze swoim pupilem pociągiem który wyglądał jak szare amerykańskie metro tylko był bardziej przestronny oraz znajdowało się w nim mniej ludzi niż zwykle w metrze. Dojechaliśmy w jakieś ładne, zielone, słoneczne miejsce.
(...) Wspinałem się na Giewont. Ktoś kto był choć raz na tej górze wie ,że na giewont raczej się wchodzi niż wspina. Natomiast ja się wspinałem ,bo oprócz nazwy nic nie łączyło mojego sennego Giewontu z tym prawdziwym. Był to wielki wulkan otoczony przez inne wulkany. Po lewej miałem piękną panoramę dymiących kominów wulkanicznych. Już kiedyś widziałem to miejsce w innym śnie. A więc wspiąłem się na szczyt gdzie stały dwa kamienne stoliki wraz z parasolami. Rozejrzałem się ...
Kolejnym razem wspinałem się też na ten sam Giewont jednak już nie sam. Byli ze mną moi rodzice oraz rodzina mojego Wujka. Na początku kontemplowaliśmy nad tym jak najlepiej wspiąć się na szczyt. Jednak szybko rozmowa przeszła na to który film animowany jest najlepszy. Wujek zażarcie twierdził ,że najlepszy to "Kraina Piotrka" lub "Święta Piotrka"(Coś w ten deseń dokładnie nie pamiętam ale wiem ,że coś z Piotrkiem) , co chwila z uporem maniaka nam to przypominał. Gdy byliśmy już na górze zaczęły wybuchać wokół nas wulkany. Ogromne skały wylatywały w powietrze . okazało się ,że w pobliżu jest wejście do podziemnego kompleksu , do którego się udaliśmy.
Jednakże tu też wszystko się rozpadało i waliło. Ja byłem wystraszony i chciałem jak najszybciej stąd zwiać ,lecz moja rodzina oraz inni przebywający tu ludzie byli spokojni , powoli szli do wyjścia. Mój wujek przypominał jaki jest najlepszy na świecie film animowany. 
Znaleźliśmy się w pociągu tym samym w którym wcześniej jechałem z psem.
Wujek pokazał mi znalezione gdzieś pudełko na płytę z jego ulubionym filmem animowanym. Znajdował się na nim Piotrek ubrany na czerwono , śnieg i chyba drewniane sanki ...

To wszystko na dzisiaj, nie zrażony porażką będę dalej próbował swoich sił z WILD-em jednak dziś w ramach relaksu VILD.
Dlaczego intuicja podpowiada mi, że z tego koszmaru już się nie obudzę? Bo wcale jeszcze nie poszedłem spać a koszmar dopadł mnie na jawie.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#15
15-16.01.2K18
Czas snu ok. 4+5h

Obudziłem się 15 minut przed budzikiem. A alfa nie nastawiałem. Probowałem robić VILD-a ale byłem bardzo zmeczony więc chyba zasnąłem szybciej niż powinienem. Ponownie wybudzony również zostałem gwałtownke co zapewne wpłynęło na zapamiętanie snów.

1) Jechałem dużą wojskową ciężarówką ...

2) Byłem w górach ,wchodziłem na jakąś ...

3) Przyjechałem na farmę jakiegoś dziadka przy tuszy ubranego w polski mundur wz.93 . Przy wjeździe na jego posesję , w siatkówkę grała jego rodzina. Przyjechałem obok nich I skkerowałem się wraz z tym dziadkiem do jego wielkoej stodoły pełnej słoików. Pomogłem mi je wszystkie podkładać. Skończyłem gdy zrobiło się już ciemno. Odjechałem rowerem mijając nadal grających w siatkówkę ludzi. Wyjechałem na jakąś wielką ulicę. Dojechałem do ogromnego ronda w którym były innr ronda, skrzyżowania, wiadukty ,skręty itp. Jechałem przez to wszystko jak połamany ,widziałem drogę jak przez mgłę. Jeździłem od prawej do lewej. Ludzie na mnie trąbili ale jakoś wyjechałem z tego miejsca I dojechałem nie wiem gdzie ...
Dlaczego intuicja podpowiada mi, że z tego koszmaru już się nie obudzę? Bo wcale jeszcze nie poszedłem spać a koszmar dopadł mnie na jawie.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#16
08.02.2K18
Czas snu: 10 minut przerwy i ok. 20 lekcji polskiego .

Snu nie zapiszę ,bo zniknął z mojej pamięci 3 sekundy po obudzeniu. Jednakże powiem wam ,że jeśli macie problem z zaśnięciem ,to wysłuchanie omawiania "Lalki" Bolesława Prusa na pewno sprawi iż szybko zaśniecie. Polecam to ja oraz kilka osób z mojej klasy które też ucięły sobie dzisiaj komara na poldonie  :D
Dlaczego intuicja podpowiada mi, że z tego koszmaru już się nie obudzę? Bo wcale jeszcze nie poszedłem spać a koszmar dopadł mnie na jawie.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#17
14-15.02.2K18
Czas snu ok. 8 + 1,5h

Po obudzeniu się dużo czasu zajęło mi zanim przypomniałem sobie sny.

1) Byłem w jakiejś grupie/stowarzyszeniu etc. ludzi którzy chodzili po mieście i dawali sobie jakieś zadania które inni musieli wykonywać. Nie pamiętam co to były za zadania ale wiem ,że były bardzo dziwne. I tak oto chodziłem sobie po mieście w którym mieszkam ,dawałem ludziom swoje zadanie a otrzymane musiałem spełnić ,od tyle fabuły. Stylistyka była bardzo ponura i ciemna.

2) Byłem członkiem chyba jakiejś grupy terrorystycznej czy czegoś podobnego. Szedłem sobie przy autostradzie i dostrzegłem jedną z kryjówek naszego ugrupowania poszedłem tam i zmieniłem stojącego tam wartownika który szybko uciekł. Była to mała drewniana chatka z dziurą w podłodze w której na pewno coś było schowane. Jednakże nie zdążyłem tego sprawdzić gdyż nadjechały tabuny policjantów. Postanowiłem uciekać. Jakieś 20 metrów za chatką znajdował się klif. Skoczyłem z niego , myślałem ,że wpadnę do wody lecz oto znalazłem się na chodniku oraz ścieżce rowerowej obok mostku. Byłem już w tym miejscu w innym śnie i nawet w czasie obecnego pamiętałem ,że już tu kiedyś byłem. Lecz zamiast pójść ową ścieżką tak jak kiedyś to zrobiłem ,zszedłem niżej żeby dojść do morza. Na piaszczystej plaży stał mały quad ,postanowiłem do niego wsiąść i nim pojechać. Gdy na nim usiadłem jacyś ludzie spytali się czy to mój quad , odpowiedziałem ,że tak ale gdy nie potrafiłem go odpalić (wciskałem wszystkie przyciski w nadziei ,że się uda) zaczęli coś podejrzewać. W końcu jednak się udało i pojechałem. Krajobraz zmienił się w jednej chwili z zimnego na piękny malowniczy karaibski. Jechało się nieziemsko przyjemnie , bardzo realistycznie , czuło się wiatr we włosach. Obok mnie jechali inni quadowicze. Było wszystko ładnie pięknie do czasu gdy plaża w pewnym odcinku nie zwęził się ,wpadłem w tedy do wody. Spadłem z quad-a a ze mnie spadł kask oraz okulary. Tylko okularnicy wiedzą jaki to strach przed stratą okularów (porównywalny ze stratą oka bo i tak nic nie widzisz i tak też) jednak jakimś cudem po chwili krzątaniny w wodzie złapałem kask ,okulary i odpływającego quad-a wyszedłem na brzeg. Postanowiłem schować okulary do schowka pod siedzeniem w quadzie w celu uniknięcia zgubienia ich w przyszłości. O dziwo widziałem bezproblemowo ale nie skapnąłem się iż śnię. Pojechałem dalej. Po pewnym czasie zmaterializował się przede mną jakaś 6 letnia dziewczynka także na quadzie. Zacząłem się z nią ścigać i prawie ja nawet wyprzedziłem ,lecz to ona była pierwsza na końcu plaży ...
Dlaczego intuicja podpowiada mi, że z tego koszmaru już się nie obudzę? Bo wcale jeszcze nie poszedłem spać a koszmar dopadł mnie na jawie.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#18
21-22.02.2K18
Czas snu: 7+ok.3h

1)Byłem w rozgrywce typu Battle Royale. Mapa wyglądała tak iż po środku było miasteczko a po obu jego stronach duża i trochę mniejsza góra o zielonych szczytach na których nie rosło ani jedno drzewo. Wraz z drużyną ustawiliśmy się na zboczu większej z nich i zaczęliśmy kosić przeciwników. Wybiliśmy ich wielu ,straciłem wtedy prawie całą amunicje i zostało mi jej tylko trochę do AKS-a. W pewnym momencie zostałem tylko ja i dwa team-y jeden z dwoma drugi z trzema graczami. Nagle mogłem słyszeć co do mnie mówią. Mówili coś w stylu ,że mnie zabiją ,nie mam szans itp. Wycofałem się na lepszą pozycję w róg mapy. Najpierw przyszła dwójką z którą sobie poradziłem jednak straciłem dużo życia. Potem nadszedł drugi team ,trzy osobowy z którym już nie miałem szans. Próbowałem się bronić i nawet jednego zabiłem ale pozostała dwójka wysłała mnie do tamtego świata. Końcowy counter kill 13 zabójstw ...


2)(nie jestem pewien czy ten sen był przed czy po WBTB) Świat opanowany przez zombie. Ciemna stylistyka nieprzyjemna atmosfera. A pośrodku tego wszystkiego ja. Pamiętam bloki jak się przez nie przekradałem , a także to ,że najmniejszy błąd prowadził do śmierci. Niewiele pamiętam co w tym śnie się działo ,przypomniałem go sobie dosłownie przed chwilą jednak coś mi świta ,że koniec nie był przyjemny ...

Do WBTB obudziłem się za pomocą alfa budzika ,lecz zamiast po 5 obudziłem się po 7 godzinach. Próbowałem VILD-a lecz ten mi nie wyszedł ...

3) Świat jak GTA. Jeździłem strzelałem do policjantów , gangsterów itp. rzeczy które robi się w świecie gry dla rozrywki której nie bierze się na poważnie. Jednakże po jakimś czasie w tym śnie , potrąciłem samochodem jakiegoś przechodnia i zaczęła mnie gonić policja. Niby nic i zaraz bezproblemowo zgubię pościg i wrócę do bicia gangsterów. Otóż nie. Wraz z normalnymi policjantami zaczął mnie gonić mój szkolny kolega ,który tu odgrywał rolę jakiegoś szeryfa super detektywa czy coś w ten deseń. Na początku to był epicki pościg strzelanina itd. ale w pewnym momencie stało się tak trudnym zgubienie tego ziomka ,że musiałem się ostro starać żeby nie zostać złapanym lub zastrzelonym. Chowałem się po różnych uliczkach ,gasiłem światła w samochodach, zmieniałem auta. Na domiar tego zadzwonił do mnie i zaczął namawiać do oddania się w ręce policji. Gadał coś w stylu ,że zabiłem bezbronnych ludzi , jak teraz czują się matki tych co zginęli z mojej ręki itp. Zrobiło mi się na prawdę smutno i już miałem się poddać bo sumienie zaskwierczało w moim serduszku. Lecz przypomniałem sobie ,że to tylko gra i uciekałem dalej. Po długim pościgu schowałem się w jednym ze sklepów ,gdzie znalazłem dwóch innych szkolnych kolegów którzy coś kupowali. Pogadałem z nimi chwilę i nagle do środka wparował tan ziomek co mnie cały czas bez wytchnienia gonił. Postanowiłem do niego podejść. Z groźną miną powiedziałem mu żeby przestał mnie w końcu gonić ... a on tylko powiedział okej i wyszedł. Gwiazdki pościgu zniknęły. 
Dopowiem tylko ,że w pojazdach widziałem z widoku trzeciej osoby natomiast jak gdzieś chodziłem to z pierwszej.

4) Oglądałem coś jakby historię jakiegoś biznesmena trochę dziwną i szkoda ,że niedokończoną. Byłem jakby takim obserwatorem w świecie snu. Na początek widziałem jak rozpadły się dwie fikuśnie wieże w jakimś mieście. Ten ziomek postanowił kupić przy tym miejscu ulicę. Potem został prezesem drużyny footballu amerykańskiego. Natomiast do innej wszedł jako zawodnik. Był beznadziejny na boisku. Właśnie rozpoczynał się mecz o jego być czy nie być w składzie. Zawodnicy weszli na boisko. Zostałem obudzony. Ten ostatni sen był bardzo dziwny i z jednej strony cieszę się ,że się skończył a z drugiej ciekawy jestem jakby się rozwinął ...
Dlaczego intuicja podpowiada mi, że z tego koszmaru już się nie obudzę? Bo wcale jeszcze nie poszedłem spać a koszmar dopadł mnie na jawie.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#19
23-24.02.2K18
Czas snu ok.10h albo nie obudził mnie alfa budzik albo tego nie pamiętam.

Zacznę od drugiego snu.
2) Robiłem zakupy w supermarkecie ,ponieważ przyjeżdża do nas wielu gości. Na pewno wujek z Gdańska. zakupy robiłem z babcią , kupiłem bardzo dużo rzeczy ,zmieściło się to do czterech dużych siatek. Pamiętam ,że długo zajęło mi pakowanie tego wszystkiego. Kasjerka liczyła cenę w pamięci. Wyszło tego ok. 45 złoty za taką masę rzeczy. Trzy najcięższe siatki wziąłem ja natomiast najlżejszą babcia. Wyszliśmy ze sklepu . Przeniosło mnie do domu. Byłem sam leżałem w łóżku w stroju adamowym ,oglądałem telewizję. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Musiałem się szybko ubrać i pobiec otworzyć drzwi ...

1,3,4,...) Ten sen był WoW. Nie uda mi się opisać tego dokładnie co się tu działo a działo się sporo. Początek był to pierwszy sen następnie miałem sen opisany powyżej a potem kilka razy w tych samych okolicznościach co innego pogmatwanego się działo. Nie pomogło mi też zbytnio to ,że gdy się obudziłem to przez dłuższą chwilę nie pamiętałem nic dopiero z czasem układanka myślowa po kolei przychodziła ale czy w dobrej kolejności ? Tego nie wiem. Dopowiem ,że w tym śnie czułem dużo uczuć : Senność , zmęczenie , nudę ale i szczęście , efekt ŁaŁ oraz w pewnych momętach podniecenie.

Jechałem wraz z dwoma kolegami przez Ursus (dzielnica Warszawy) na chyba domówkę czy męskie spotkanko. Spostrzegłem za oknem skręcającą ulicę a przy niej dużą skarpę. Opowiedziałem żart lvl. gimbaza ,że gdy jeden z obecnych tam kolegów poszedł na stronę to spadł niefortunnie z tego klifu  facepalm  (którego w realu nie ma oczywiście). Dojechaliśmy do miejsca przeznaczenia jakiegoś dziwnego domku. Weszliśmy tam rozdzieliliśmy się poszedłem na dół. Schody były wąskie , długo schodziłem po nich. Wszedłem do jakiegoś pokoiku gdzie znalazłem tam swojego brata oraz dużo młodszego od siebie brata ciotecznego wraz ze swoimi dwoma kolegami. Grali w jakieś dziecięce gry ,przyłączyłem się do nich lecz znudziło mnie to tak potwornie ,że zasnąłem. Przez jakieś 3 sekundy miałem szary ekran ale czułem upływ czasu. Przespałem 10 godzin. Obudziłem się smętny patrze nikogo niema. Nagle ci dwaj koledzy przylatują na linach jak Tarzan na lianach nie wiem skąd podają hasło : napier*alamy ?? Odpowiadam napier*alamy. I zaczęło się sam nie wiem co. Coś czego nie da się opisać. Ludzie latali , wybuchy epickość nie do opisania. Wszelkie prawa fizyki czegokolwiek zostały złamane. Chciałbym to opisać ale się nie da. Ludzie powtarzali hasło: Napierd... Napierda... krzyczeli. Ciasny pokoik zmienił się w jakąś skomplikowaną strukturę. A miejsca które hmmm no nie wiem ciężko było logicznie pokazać mojemu mózgowi były zastępowane czarnymi plamami. Może dlatego ,że co chwila sceneria się zmieniała. Zyskaliśmy moc strzelania dużymi różowymi glutami z rąk tak jak to robi spiderman. Mogliśmy dzięki temu przyciągać się do czegoś lub wieszać się na tym. Pod koniec snu. Musieliśmy uciec do wielkiej dziury w hmmm suficie jeden gruby chłopak zrobił to bardzo epicko. Otóż z dołu przyciągnął się różowym glutem do tego otworu a drugą ręką użył gluta żeby przykleić przeciwnika do ściany po czym wykonał salto i był już na górze. Tak mi się to spodobało ,że chciałem zobaczyć to jeszcze raz cofnąłem czas (sen był nieświadomy) i obejrzałem tą akcję jeszcze raz. 

sen nr. dwa

3 sen kontynuacja 1) Byłem na ringu bokserskim. Pod dość krótkiej walce pokonałem jednego z kolegów z którymi jechałem wcześniej autobusem. Miałem walczyć w finałowej walce z jakimś Czarnym ponoć dobrym zawodnikiem. który był na ringu i przyglądał się mojej walce. Poszedłem do szatni zmienić buty i założyć soczewki kontaktowe lecz nim skończyłem ktoś rzucił hasło: Napierda... !!! i podobne sceny jak z  pierwszego snu rozpoczęły się na nowo.  Jednakże tych nie zapamiętałem tak dobrze jak poprzednich. 

Czwarty sen lub kontynuacja trzeciego) Byłem w zielonym piekle lub czymś podobnym. wszędzie było zielono. Stałem na jakiejś spiralnej konstrukcji a za mną na spirali gibały się na boki kościotrupy. Przyszła jakaś wiedźma i chciała stąd coś zabrać co dawało jej moc czy coś podobnego. Chyba była to Włócznia diabła. Rozmawiałem z nią chwilę. Ja stałem na spiralnej konstrukcji ona na zielonym gruncie. Przez długą rozmowę zjadł ją grunt jak ruchomy piasek. Dołączyła do kościotrupów za mną. Przeniosło mnie do dużej drewnianej płonącej konstrukcji z której próbowałem uciec. Przeszkadzała mi w tym jakaś blondyneczka ,która nie chciała odpuścić więc potraktowałem ją różowym glutem z mojej ręki. Tam gdzie nie było widać płonącego drewna była ciemność jednak nad głową miałem biały blask i z tego właśnie blasku spadła lina gdy już poradziłem sobie z tamtą dziewczyną. Złapałem się jej a ona pociągnęła mnie w górę ...
Dlaczego intuicja podpowiada mi, że z tego koszmaru już się nie obudzę? Bo wcale jeszcze nie poszedłem spać a koszmar dopadł mnie na jawie.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#20
24-25.02.2K18
Czas snu ok.9,5h

Dzisiaj tylko jeden sen ,prawdopodobnie dlatego ,że poszedłem spać dość późno. Alfa budzik nie obudził mnie do WBTB.

1) Wyszedłem z domu wraz z mamą i bratem na przystanek autobusowy. Było ciemno gdyż wyszliśmy o wczesnej porze. Wsiedliśmy do autobusu i pojechaliśmy na zajezdnię autobusową. Wysiedliśmy i zacząłem z nimi oraz kierowcą o czymś rozmawiać ponieważ czekałem na inny autobus. Gdy ten nadjechał wsiadłem do niego i pojechałem kilka ulic dalej. Wysiadłem wraz z 8 letnim bratem ciotecznym. Nadmienię ,że w tym śnie miałem jakieś 12 lat. Poszliśmy jakowąś dróżką do miejsca naszego przeznaczenia. Dołączyły do nas dwa psy rasy Golden Retriever z którymi chwilę się pobawiliśmy. Szliśmy po polanie ,wokoło leżał śnieg oraz wyschnięte rośliny. Doszliśmy do jakiegoś obozu ,psy zniknęły(w myślach miałem wrażenie ,że już tu byłem w innym śnie ale nie pamiętam niczego takiego). Przywitaliśmy się z naszym instruktorem. Poszedłem na stronę. Gdy wróciłem nasz instruktor zarządził jakieś ćwiczenia których nie zapamiętałem dobrze. Gdy je skończyliśmy Zarządził ,że teraz wszystkie dzieci tam zebrane miały ćwiczyć wrestling. Przestraszyłem się bo w moich myślach zrodziły się czarne scenariusze. Jednak instruktor/sadysta nie odpuszczał. Nagle na zlodowaciałym boisku na którym staliśmy pojawili się wielcy przerośnięci zawodnicy football-u amerykańskiego których nasz przewspaniały instruktor zaprosił żeby nas przećwiczyli. Natomiast trener owych zawodników wstawił się za nami i pozwolił nam uciec mówiąc coś w stylu "jeśli nie chcecie tego robić to nie musicie , uciekajcie". Zwialiśmy do pobliskiego małego zameczku. Za nami wparowali tam jacyś wrogowie możliwe ,że tamci football-iści ,którzy chcieli nam zrobić krzywdę. W zamku na szczęście były roboty obronne które zaczęły walczyć z najeźdźcami. Wyszedłem ze swego ciała i zostałem biernym obserwatorem w przestrzeni. Żeby ich pokonać roboty pojechały do swojej centrali i uruchomiły jakieś urządzenie które pokonało antagonistów panoszących się po ich zamku. I tu scena pełna patosu jak w co drugim amerykańskim filmie ,otóż owe urządzenie wyłączało także wszystkie roboty. Gdy już je uruchomiły i wszystkie się powyłączały ,przyjechał jakiś mały robocik i ostatkiem włączył któregoś robota. Tenże robot włączył inne roboty i wszystko skończyło się happy end-em ...
Dlaczego intuicja podpowiada mi, że z tego koszmaru już się nie obudzę? Bo wcale jeszcze nie poszedłem spać a koszmar dopadł mnie na jawie.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post


Skocz do:

UA-88656808-1