śniłem dziś o rywalizacji z Owcą, który ma swoje filmiki na yt, jego kanał WarszawskiKoks. Rywalizowałem z nim w konkurencji jaką są pistolety. Ćwiczenie polega na robieniu przysiadów na jednej nodze. Przegrał ze mną, nie potrafił zrobić przysiadu z obciążeniem 20 kg. Rywalizacja była u mnie w piwnicy. Pamiętam ze opuścił się na jednej nodze do siadu, ale nie był w stanie wyprostować do końca nogi.
Na drugim piętrze w domu prawie pełne wiadro jagód stoi. Biorę wiadro z jagodami i chcę wynieść na dwór. Mam na sobie obuwie, gumaki. Naleciało do nich jagód, nie wiem nawet jak. Moim celem było zejść po schodach na 1 piętro, potem po schodach na dół, w taki sposób aby nie zgnieść ani jednej jagody. Jestem na dworze. Zauważam ze gumaki są zrobione, ze sztywnej tkaniny. Wysypuje z gumaków jagody do wiadra. Myślę o tym czy będą dziś sprzedane. Ojciec coś do mnie mówił na ten temat. Przyglądam się uważnie czy nic nie zgniotłem. Widzę przed sobą drugie wiadro, a na dnie z litr jagód. Przesypuję je do wiadra przyniesionego z 2 piętra. Przypomina mi się mały las, bogaty w złoża jagód. Przypomina mi się sytuacja, w której wiele razy pragnąłem w tym lesie zbierać jagody. Myślę aby wziąć ze sobą 2 wiadra i tam pójść. Ze wszystkich jagodniaków chcę zbierać jagody akurat w tym. Pogrążam się w myślach, w których przypominają mi się odwieczne próby zbioru jagód w tym lesie, zakończone niepowodzeniem. Dopływa do mnie więcej informacji, ze to już konic lata, ze już jesień i ze taki las nie istnieje w tym miejscu, ze jest tam pole, byłem już jakby na skraju przebudzenia z myślą po co mi zbierać jagody.
Spodziewam się gości mi nieznanych. Gdy wchodzą goście do domu, na korytarzu widzę stertę puszek po piwach. Jest ich ogromna ilość. Jeden z gości ma na imię Józef. Rozśmiesza mnie jego imię, gdy wołam go Juziak. Był z kimś. Nie potrafię odszyfrować pokrewieństwa. Może jego siostra, może jakaś krewna. Coś ukrywają. Wiem ze jego siostra/krewna chce zostać, a Juziak wyczuwam ze chce iść do domu. Odczytuje jego myśli. Odczytuje również myśli krewnej. Wiem czym się kierują.
Dom Moje Sanktuarium
Jadę samochodem, widzę policję jadącą z przeciwnej strony ulicy, jestem skupiony na tym ze mam nie zapięte pasy. Ogarnia mnie lekki strach i jadąc próbuje zapiąc pasy. Widzę ze policja jest coraz bliżej i wiedzą ze mam nie zapięte pasy. Ogarnia mnie coś większego.
Myśl ze to niemożliwe. Przebudzam się i myślę to tylko sen. Nie wstaje, nie otwieram oczu. Wracam do snu i zauważam ze jadę dalej samochodem. Myślę jak się tu znalazłem, przed chwilą się przebudziłem przecież. Mam kilka świadomych snów. Za każdym razem gdy w takim śnie zbyt mocno myślę tracę konkakt ze snem i jestem na granicy jawa-sen. Wtedy nic nie robię i czekam aż znowu mnie wciągnie, pojawi się obraz w oczach, którym zawładnę.
W ostatniej sekwencji utraciłem wiedzę o tym ze to sen. Gdy wyszedłem z rzeki. Widzę 4 ludzi. Zauważam ze na łące są organizowane ukryte imprezy. Myślę sobie ze tu na łące koronawirus nie obowiązuje. Myślę o tym aby napić się piwa.
Idę z łąki w kierunku domu, chce wrócić do domu. Zauważam ze coraz więcej ludzi zjeżdża się. Widzę palety przeróżnego piwa, i chyba, ale nie jestem pewny były i inne trunki. Myślę sobie za dużo tego piwa jest dla tylu ludzi. Zastanawiam się czy mogę te piwa brać sobie. W połowie drogi, dostaje od kogoś kilka piw. Skupiam się na piwie i zauważam ze, piwa, które otrzymałem, puszki są małej średnicy, ale długie. Porównuje je do baterii-paluszek. Zastanawiam się nad tym, dlaczego tak jest. Wkładam czteropak tego piwa do kieszeni i idę do domu. Wiem ze jestem ścigany. Ktoś mnie goni. Ale motyw tej gonitwy nie jest mi znany. Wiem ze muszę uciekać, dostać się do domu. Jestem zaprogramowany na ucieczkę, na wieczne uciekanie. Nie zastanawiam się dlaczego mnie gonią. W tym śnie chce dojść bezpiecznie do domu.
kupiłem pojazd podobny do pociągu, lokomotywy w śnie. Zapłaciłem 400 zł. 4 dyszki w śnie oznaczało 400 zł. Kolor pojazdu i wagonów czerwony. Po jakimś czasie zauważyłem ze nie podpisałem umowy i się zastanawiałem czy pojazd należy do mnie.
kapnąłem się ze jestem śniący. Od razu zauważyłem ze jestem w łóżku. na siłę zacząłem wychodzić z siebie. byłem przylepiony do ciała jak guma, ale myślę, a żeby tylko zejść z łóżka to będę w swojej krainie. szybko wybiłem okno aby nie stracić dostrojenia i myślę co jest moim celem, jaki jest przekaz. szukam obojętnie czegoś co mi powie o przekazie. jakiś królik był za oknem. zapytałem go. coś o Chrystusie mówił. już nie pamiętam co, bo mówił jakąś zagadką. trzeba było jeszcze pomyśleć co to znaczy. No powiedział kilka słów. Myślę ze chodziło o to ze postać Chrystusa w życiu człowieka jest ważna. Ze musi trwać wieczność.
Chyba jeszcze pytałem tego królika, co mam robić, jakie jest moje zadanie. Nie mogłem odszywrować dokladnie co ten królik do mnie mówił, słabo już teraz pamiętam. Ale mówił jak człowiek pełnymi zdaniami.
a drugi raz jak wyszedłem to nie byłem przekonany ze śpię, myślałem ze to real, bałem się uszkodzić cokolwiek. szukałem czegoś co by potwierdziło że to sen. Mimo ze znalazłem kilka odchyłów, to nadal nie byłem przekonany ze śpię.
pierwszy sen, w którym pamiętam deszcz. Przez tyle lat i dopiero dziś widziałem sen o deszczu. Tyle snów miałem, ale dopiero dziś zauważam ze o deszczu nigdy nie śniłem.