23-08-2020, 21:23
Witajcie Senni Towarzysze!
Sen z dnia 28 lipca 2020r.
Wyjechałem z miasta pociągiem, lecz będąc na zewnątrz. Wisiałem na nim trzymając się tylko prawą ręką. Dojechałem w jakieś miejsce, a dokładniej to zeskoczyłem z jadącego pociągu. Mogłem wówczas zobaczyć pagórek, naturę.
Pamiętam, że później rozmawiałem ze swoim znajomym. Paliliśmy papierosy, a jeśli nie my razem to na pewno on - i to w dodatku moje (nie, nie palę papierosów). Wiedzialem, że kosztowały 100 złotych, lecz raził mnie w ogóle pomysł palenia, dlatego po prostu mu je ofiarowałem. Pytał się mnie czy na pewno, lecz nic one dla mnie nie znaczyły.
Ogólnie rzecz biorąc byłem wówczas zrezygnowany i to bardzo. Szwędałem się bez celu. Pamiętam, że byłem na półce skalnej znajdującej się wysoko nad płynącą spokojnie rzeką. Wysokość była dość znacząca, więc czułem lekki strach.
Następnie jechałem już z powrotem pociągiem, obok mojego dziadka. Z tyłu zaś znajdowała się jakaś nieznana kobieta i mężczyzna, którzy "prowadzili" ten pociąg. Ja byłem na samym przodzie pociagu, na jego masce. Widziałem otoczenie: drzewo, o które prawie zahaczyliśmy, oraz ciemny tunel, do którego wjechaliśmy. Czułem na sobie ogromną prędkość. Uczucie podobne do tego, gdy jedziemy autem i wciska nas w siedzenie. Dotarliśmy do budynku. Miałem w nim bowiem zastać tatę z rodziną, lecz ich tam nie było.
Znalazłem się w wielkim pomieszczeniu przypominającym salę w pałacu. Byłem wówczas świadomy tego, że śnię (sen od początku był bardzo klarowny). Usłyszałem pisk otwierających się drzwi, czułem w ciele bardzo silne doznania, stłumiłem strach. Ujrzałem kobietę i poszedłem w jej kierunku. Podeszła do drzwi, otworzyła je i przeszła przez nie. Ogólnie to można było zauważyć, że tylko te drzwi prowadziły na zewnątrz, pozostałe prowadziły do środka. Odwróciłem wzrok i ujrzałem kolejne otwierające się wokół drzwi, a z nich wychodzące kobiety, jeśli można je tak nazwać. Mam wrażenie, że były one piękne, lecz jakieś takie nienaturalne, nieludzkie. Jedna z kobiet przedstawiała półksiężyc, inna miała na głowie czapkę mikołaja.
Kobieta, za którą poszedłem zniknęła, a tamte kobiety zaczęły na mnie nacierać. Sen zaczął się rozmywać, lecz utrzymałem świadomość snu. Kobiety zaczęły nacierać na mnie jeszcze bardziej co było dość zastanawiająco-niepokojące. Postanowiłem bronić się wykonując szaleńczy taniec odpędzający, lecz mam wrażenie, że to było na nic. Było to jakby jedynie oznaką mojego strachu. Wówczas sen się skończył, a ja się obudziłem.