25-11-2018, 13:16
Najgorzej.
Fałszywe przebudzenie ,idziesz sobie na luzie tam gdzie i król chodzi piechotą ,odkręcasz kran ,przez chwilę czujesz niewypowiedzianą ulgę i nagle uświadamiasz sobie powoli ,że coś tu jest kur*a nie tak ale jest już za późno ,łydy skąpane w złotym deszczu utwierdzają cie w przekonaniu ,że twój własny mózg z ciebie zadrwił ,wsztrzymujesz słoneczny potok w nadziei ,że to była tylko chwilowa Siklawica ,lecz gdy spod zmęczonych acz gwałtownie rozbudzonych oczu patrzysz na swe niedawne posłanie ,ostoję spokoju ciała oraz ducha ,dochodzisz jednak do wniosku ,iż była to raczej Niagara ,pierwsza myśl: ja pierdo*e znowu to samu ,druga myśl: ku*wa kolejny raz dałem się nabrać ,trzecia myśl: jak się wykaraskać z tej wstydliwej sytuacji ,nie ma wiele czasu wszyscy domownicy wstali ,gdyby było na odwrót to mógłbym cichaczem ,niczyn Ninja przeszmóglować pościel do pralkli ,jednak jestem zbyt wielkim leniem by wstać zanim wszyscy inni to zrobią i wolę spać do późna ,tak więc ta opcja odpada ,czuję coraz większą presję ,która nie daje mi się w spokoju skupić na planie ,zaraz najpewniej wbije do mego pokoju matula by wskazać mi ,że jest już 12 rano i może bym kude ruszył dupsko i w końcu wstał ,myślę dalej ,lecz zdradziecki mózg wysyła mi dywersyjne myśli: co zjem na śniadanie a może obiad ,przypomina mi ,iż poranne zajście to nie tylko jego wina ,sam rzuciłem sobie kłody pod nogi wieczornym monsterkiem ,nagle wpadam na genialny pomysł ,wskażę psa jako winowajcę ,oczywiście wstyd nie zostanie całkowicie wyeliminowany i pewno będą tą historię opowiadać przy wigilijnym stole ale przynajmniej będę mógł nakrzyczeć na domowników za to ,że nikt kundla nie wyprowadził na spacer ,z tym ,że jest jeden mały problem ... nie mamy psa ,wracam szybko do dumania nad kolejną opcją ,już prawie wymyślam nową wspaniałą koncepcję ,która pozwoli mi z twarzą wykaraskać się z tej nieciekawe sytuacji ,kiedy nagle ,bez ostrzeżenia wbija do mej świątyni młody bracik ,w ręce dzierży plastikowy samolot ,robi rundkę wokół pokoju i kieruje się w stronę wyjścia ,modlę się do wszystkich znanych mi bogów by nie zauważył ,już prawie znalazł się za drzwiami ,lecz przed samym wyjściem zatrzymuje się ,spogląda na łóżko ,potem na mnie ,już wiem ,że przegrałem jednak w ostatkach nadziei skaczę by złapać smarkacza i spróbować wykupić jego milczenie cukierkami ,jednak mi umyka ,minimerty dzieliły mnie od zatrzymania go ,lecz to już nieważne ,walka skończona ,porażka na każdej lini ,czekam w ciszy na nieuniknione niczym skazaniec na szafot ,pojawiają się po kolei ,najpierw moi bracia tudzież siostry również te cioteczne ,które akurat dziesiejszej nocy u nas nocują ,następnie rodzice gniewny ojciec i zrozpaczona matka ,kolejni to ciocia ,wujek ,babcia i sąsiad ,który przyszedł pożyczyć cynamot ,śmiechom nie było końca ,czułem się jak Piekarski na mękch ,lecz nie powiedziałem ani słowa ,ukradkiem wymknąłem się przez rozweselony tłum i dotarłem do kuchni ,pomyślałem: śmiechom nie będzie końca ,po czym otworzyłem szufladę i wyjąłem największy nóż jaki znalazłem ,ruszyłem w stronę swojego pokoju ,w stonę nadal doskonale bawiącego się z mego nieszczęścia tłumu.
Najgorzej.
Historia oparta na faktach.
Fałszywe przebudzenie ,idziesz sobie na luzie tam gdzie i król chodzi piechotą ,odkręcasz kran ,przez chwilę czujesz niewypowiedzianą ulgę i nagle uświadamiasz sobie powoli ,że coś tu jest kur*a nie tak ale jest już za późno ,łydy skąpane w złotym deszczu utwierdzają cie w przekonaniu ,że twój własny mózg z ciebie zadrwił ,wsztrzymujesz słoneczny potok w nadziei ,że to była tylko chwilowa Siklawica ,lecz gdy spod zmęczonych acz gwałtownie rozbudzonych oczu patrzysz na swe niedawne posłanie ,ostoję spokoju ciała oraz ducha ,dochodzisz jednak do wniosku ,iż była to raczej Niagara ,pierwsza myśl: ja pierdo*e znowu to samu ,druga myśl: ku*wa kolejny raz dałem się nabrać ,trzecia myśl: jak się wykaraskać z tej wstydliwej sytuacji ,nie ma wiele czasu wszyscy domownicy wstali ,gdyby było na odwrót to mógłbym cichaczem ,niczyn Ninja przeszmóglować pościel do pralkli ,jednak jestem zbyt wielkim leniem by wstać zanim wszyscy inni to zrobią i wolę spać do późna ,tak więc ta opcja odpada ,czuję coraz większą presję ,która nie daje mi się w spokoju skupić na planie ,zaraz najpewniej wbije do mego pokoju matula by wskazać mi ,że jest już 12 rano i może bym kude ruszył dupsko i w końcu wstał ,myślę dalej ,lecz zdradziecki mózg wysyła mi dywersyjne myśli: co zjem na śniadanie a może obiad ,przypomina mi ,iż poranne zajście to nie tylko jego wina ,sam rzuciłem sobie kłody pod nogi wieczornym monsterkiem ,nagle wpadam na genialny pomysł ,wskażę psa jako winowajcę ,oczywiście wstyd nie zostanie całkowicie wyeliminowany i pewno będą tą historię opowiadać przy wigilijnym stole ale przynajmniej będę mógł nakrzyczeć na domowników za to ,że nikt kundla nie wyprowadził na spacer ,z tym ,że jest jeden mały problem ... nie mamy psa ,wracam szybko do dumania nad kolejną opcją ,już prawie wymyślam nową wspaniałą koncepcję ,która pozwoli mi z twarzą wykaraskać się z tej nieciekawe sytuacji ,kiedy nagle ,bez ostrzeżenia wbija do mej świątyni młody bracik ,w ręce dzierży plastikowy samolot ,robi rundkę wokół pokoju i kieruje się w stronę wyjścia ,modlę się do wszystkich znanych mi bogów by nie zauważył ,już prawie znalazł się za drzwiami ,lecz przed samym wyjściem zatrzymuje się ,spogląda na łóżko ,potem na mnie ,już wiem ,że przegrałem jednak w ostatkach nadziei skaczę by złapać smarkacza i spróbować wykupić jego milczenie cukierkami ,jednak mi umyka ,minimerty dzieliły mnie od zatrzymania go ,lecz to już nieważne ,walka skończona ,porażka na każdej lini ,czekam w ciszy na nieuniknione niczym skazaniec na szafot ,pojawiają się po kolei ,najpierw moi bracia tudzież siostry również te cioteczne ,które akurat dziesiejszej nocy u nas nocują ,następnie rodzice gniewny ojciec i zrozpaczona matka ,kolejni to ciocia ,wujek ,babcia i sąsiad ,który przyszedł pożyczyć cynamot ,śmiechom nie było końca ,czułem się jak Piekarski na mękch ,lecz nie powiedziałem ani słowa ,ukradkiem wymknąłem się przez rozweselony tłum i dotarłem do kuchni ,pomyślałem: śmiechom nie będzie końca ,po czym otworzyłem szufladę i wyjąłem największy nóż jaki znalazłem ,ruszyłem w stronę swojego pokoju ,w stonę nadal doskonale bawiącego się z mego nieszczęścia tłumu.
Najgorzej.
Historia oparta na faktach.
Dlaczego intuicja podpowiada mi, że z tego koszmaru już się nie obudzę? Bo wcale jeszcze nie poszedłem spać a koszmar dopadł mnie na jawie.