Incestus
#41
proszę chętnych do interpretacji snu:

Leżałem w śpiworze w pokoju w Cieszynie, czekając na maturę, która miała się odbyć o 9.00. Oglądałem ścianę zapełnioną po sufit dewocjonaliami i obrazami na przemian ojca Pio i papieża. Zadzwonił telefon, po odebraniu rozległa się głośna dobra muzyka. Obok leżał mój kumpel Alex z dziewczyną i śmiali się z telefonem w ręku, że zrobili mi dobry dowcip. Kumple wstał i włączył telewizje, zaczynał się show pt " Jestem Alex" Prowadził go Maciej Rock, obok niego był tam też Górski z moralnego niepokoju, Stanisław Soyka i Olisadebe. Murzyn wniósł na scenę wielką szafę zbudowaną ze złączonych ze sobą obudow z komputera. Rock wziął palnik acetylenowy i podsmażał szafe we wszystkich miejscach. Dojechał w końcu do półki na której leżała gaśnica, odpaliła i półka zaczęła skakać w góre i w dół jak piłka. Wyskoczyła z telewizora i rozbiła okrutnie nisko położoną lampę sufitową w pokoju. Parka zaczęła dziko się śmiać, po czym aleks przysiadł się do stołu i zaczął sypać jakiś proszek do woreczka mówiąc " a teraz z poprzedniego odcinka : pół szkoły, pół cetroturpiny"

W sumie zapamiętałem 9 snów, jeden z nich był LD średniej świadomości. TR wykonany ale orientacja zmasakrowana: wydawało mi się że robię OOBE po mikrodocie, i starałem się żeby był jak najdłuższy, bo ubzdurałem sobie że mam jeszcze tylko 2 takie tabletki. Był długi z fałszywymi przebudzeniami, nie specjalnie twórczy, aczkolwiek kolory i światełka w nim były wyciągnięte z głębokiego dzieciństwa, rozpoznałem ich źródło z starych bombek choinkowych i książeczek z naklejkami, bardzo nostalgiczne doświadczenie :)
Skończył się fałszywym przebudzeniem mnie jako tłustej kobiety czekającej na maturę. Nie wiem co mi się uroiło z tą maturą dzisiaj.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#42
Dzisiaj udało mi się machnąć perfekcyjnego Wilda.
Zmienny rytm snu to błogosławieństwo dla WBTB.
W każdym razie świadomość miałem perfekcyjną, między zamknięciem oczu a pojawieniem się we śnie nie było ani sekundy jej utraty, co sprawdziłem badając orientacje - data i dzień trafione idealnie. Sprawdźcie sami jakie to w LD trudne podać dobrą datę ;) Trudne jest nawet pamiętanie, żeby to zrobić.

W każdym razie nic nie odwróciło uwagi, cały czas pilnowałem się, żeby nie stracić świadomości i trzymała się w normie, mimo wielu spłyceń snu. Książki piszą jednak bzdury, że z Wilda to świadomość 3ego stopnia, dzięki której świat jest arcyostry i tak trójwymiarowy, że możesz patrzeć daleko w nieskończoność.
Świadomość nic do tego nie ma, ostrość była beznadziejna, a stabilność jeszcze gorsza - elementy snu tworzyły się już obok centrum pola widzenia i nie nadążały za moją prędkością poruszania się po śnie. W efekcie nie mogłem widzieć nic dalej niż pare metrów, i nic dłużej niż przez 2 sekundy.

Sen na szczęście był długi i pamięć była niezaburzona więc wyłapałem parę ostrych lokacji:
Niezła była ulica na której mieszkam zasypana martwymi, na wpół rozłożonymi krowami, ale najładniejsza miejscówa należy się Lasowi drzew, który zamiast gałęzi miał skrzydła różnych ptaków. Palmopodobne drzewa były zaopatrzone np w pawie pióra, a dębopodobne miały gałęzie, a zamiast liści drobny puch.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#43
Mimo, że trza wstawać o 7.00 sny świadome same wpadają.
Szedłem sobie z kimś i zostałem zapytany co twierdzę o losowości dialogów podczas snu i w trakcie odpowiadania na to, zdałem sobie sprawę z otoczenia po którym spacerujemy - TR to była formalność, bo od horyzontu do horyzuntu rozciągała się czerwona skalna półka otaczając jakby wydrążoną wielkim wybuchem przepaść, w której środku sterczała wielka katedra. Sama skalna półka okraszona była wrzosowiskami. Wleciałem do katedry, jej wystrój stanowił zbitek wszystkich dewocjonali które kojarzyłem z różnych kościołów pomieszanych z mechanicznymi elementami a'la z lokomotywy parowej. Piece, silniki, koła zębate, taśmy, to wszystko ze zdobionymi wykończeniami albo pomalowane freskami.
Zamiast ławek na środku rozciągał się parkiet, balkony , stoliczki , barek , schody spiralne, na niższe i wyższe piętra. Na samym parkiecie w tańcu towarzyskim, po wyżłobionych szynach, poruszały się wielkie tandetne lalki zabrudzone woskiem i smarem, przypalone i gdzieniegdzie powyniszczane. Zero muzyki, tylko skrzypnięcia.

Potem jeszcze przez paredziesiąt minut byłem świadomy, sny spłycały się i pogłębiały, ale co najbardziej mnie zastanowiło - o ile przez całą noc nie miałem problemu z natrętnymi projekcjami, to przej 5 minut w ciągu całego snu pojawiła się jednak jedna nachalna projekcja, która kompletnie pozbawiała mnie kontroli. Gdy ten sen zmienił scenografię projekcja zniknęła a ja wciąż byłem świadomy i kontrola została przywrócona.
Podejrzane są dla mnie takie zdarzenia :)
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#44
Bardzo ładnie :)
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#45
Dzisiaj też wlazło standardowo, z tym że okrutnie wybudził mnie telefon :)
Sen nieostry, ale za to zorientowany - śniła mi się moja miejscowość i ulica, z tym że każde sąsiedztwo wypełnione po szczyty płotów różnymi artykułami spożywczymi i wielkimi rozgałęzionymi drzewami pełnymi owoców.
Wcześniej byłem sceptyczny na temat smaku we śnie, ale teraz widzę że jest to kwestia koncentracji. Po paru gryzach jabłuszko staje się soczyste i chrupiące, ogórek uzyskuje swój typowy smak, i śliwka staje się słodziutka jak w realu.
Były też nowe owoce - hybrydy kurki z pieczarką wielkości marchewki - smakował intensywnie i gęsto jak sos mięsny ;)
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#46
Ludzie, nie przysypiajcie na wykładach, sczególnie z takich przedmiotow jak etyka :P
W ciąga 10minut zdazylo mi sie przysnic ze ocknąłem się w szpitalu bez rąk i nóg :P
Ciężkie doświadczenie, próbowałem sobie odgryźć tętnice szyjne :D :D
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#47
Zawsze jak mam po śnie "ciężką głowę", to wiem że następny sen będzie cały w LD. Teraz też tak się stało. Natychmiast po otwarciu oczu wiedziałem,że śnię i znalazłem się na fotelu w babcinym przedpokoju. Czekałem aż za zmysłem wzroku dojdzie reszta, wraz z czuciem części ciała. W tym czasie w telewizorze kamera skierowana była na oświetloną katedrę z zegarem i zgromadzony przed nią tłum. Na zewnątrz przez okno słychać było fajerwerki i gwizdy. Coś w stylu sylwestra, ale gdy zegar wybił 12stą - zza okna i z głośników wydarł się chóralny równy śpiew:

"Ruszaj Boże ruszaaaj, naprzód Boże ruszaaj"
I tak w kółko i w przyspieszającym rytmie, tak jak w piosence o lokomotywie.

Gdy odzyskałem wszelkie czucie i wyleciałem zobaczyć to na zewnątrz okazało się, że każde moje odwrócenie wzroku w celu wycentrowania widzenia obocznego zamazuje ten obraz. Musiałem zmuszać się, żeby gapić się prosto bez ruszania oczami - przedziwne utrudnienie. I tak ledwo udawał mi się dojrzeć pojedyncze elementy karajobrazu.
W końcu byłem zmuszony przestać ruszać się własną wolą i tylko być świadomy zmieniającego się obrazu.
Wtedy sen umiejscowił mnie nad jakimiś torami a ja jechałem po nich przemierzając bezkresne pola jesiennych liści, wjeżdżając z biegiem czasu w coraz węższy kafelkowany tunel, ze skokowo rosnącą prędkością. Ostatni tunel w tunelu był już wielkości słoika, i ten po prostu zassał pędzącego mnie jak odkurzacz, razem z resztą przytachanych wiatrem liści.
Przebudziłem się wtedy ostatecznie, z odczuciem dużo lżejszej głowy :P

Ma ktoś podobne problemy z utrzymaniem obrazu?
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#48
Typowo LD po imprezie, ale ciekawe bo mimo, że świadomomość śnienia była, to orientacji kompletnie brak. Podchodzi to tym samym pod sen o LD. W każdym razie byłem w nim kobietą ( swoją znajomą ) i zyskałem świadomość snu w jakimś burżujskim hotelu z oszklonymi ścianami, bogato zdobionym wystrojem i porozrzucanymi przyrządami do relaksowania się.
Znalazłem na jednej kanapie mojego rzekomego zmarłego wujka i zapytałem go kto umrze następny w najbliższym czasie. Po dłuższym zastanowieniu wycedził :

"Grzegorz Getrych"

Podejrzewam, że ta nazwa powstała w wyniku przekształcenia warczenia farelki nad moim rzeczywistym łózkiem w słowa ;)
Po usłyszeniu tego wyleciałem szybko przez ściane i zdążyłem zobaczyć otoczenie hotelu. Umieszczone na środku zgrabnego rondka w miłym miasteczku, ściany najbliższych budynków okraszone były kwiatami, dywanami i girlandami różnych kolorów, jak na jakichś dożynkach czy bożym ciele. Nad wszystkim nie było nieba tylko kopuła jak w kaplicy wyfreskowana w aniołki i demonopodobne postacie z religii wschodnich. Mimo to jakimś cudem wszędzie było jasno.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#49
Dziś udało mi się spostrzec strasznie ciekawy stan, a mianowicie moment przed zyskaniem świadomości. Jechałem w jakimś pociągu po wysokim moście i do głowy przyszło mi " zaraz będę wiedział że to jest sen" Dalej jednak tępo gapiłem się na obrazy za szybą nie pojmując tego ale oczekując czegoś niejasnego. Dopiero po momencie zapaliła się żarówka i byłem gotów wyskoczyć przez okno.

Bardzo wyraźny i stabilny sen ( nie zmieniał się gdy się odwracałem) jakiego dawno nie miałem, przedstawiał jakieś nadmorskie miasto z ciężką do opisu groteskową architekturą. Dobrze przyjrzałem się latarni morskiej - zbudowana z kilku okręcających się wokół siebie materiałów, które gdzieniegdzie odstawały tworząc pionowe smukłe wypustki. Na normalnych ulicach chodniki i budynki wszystkie były wykonane z granitowych kloców, takich jak nagrobki. Na tych chodnikach znajdowało się pełno klatek schodowych prowadzących w dół. Przedostałem się jedną do jakiejś sali, na której urządzano 16te urodziny i słuchano kogośtam feat. "Junior Stan" :P

Sen trwał jeszcze kapkę, ale potem przeszedł w strasznie płytką fazę. Każde chrapnięcie, przełknięcie śliny i trochę szybszy wdech powodowały wybudzenie i destabilizowało sen. W każdym razie podczas jednej nocy miałem sen w super HD i stabilny, oraz sen marnie wyraźny i nietrwały. Od czego w takim razie zależy jakość snów?
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#50
Dziwne doświadczenie miałem dzisiaj. Nie wiem czy pierwszy raz w życiu osiągnąłem paraliż, czy właśnie miałem świadomy sen z jego pominięciem??

Wstałem jak zwykle po paru godzinach i wróciłem do łóżka. Nieruchomo oddychałem coraz głębiej żeby zwiększyć te " wibracje " Po krótkiej respiracji, jak zawsze zrobiłem największy oddech, po którym zazwyczaj wchodzę natychmiast w sen. Tym razem jednak poczułem po nim gwałtowne usztywnienie. Za oczami miałem ciemno ( to akurat czasem się zdarza ) ale czułem sparaliżowane ciało na łóżku, i próba poruszenia ciała sennego skutkowała oporem wyczuwalnym w ciele na łóżku.
Za oczami już zaczął pojawiać się sen i poruszać się bez mojego udziału, ja mogłem tylko oddychać. Gdy w końcu spróbowałem pokonać opór żeby poruszyć czymś we śnie - paraliż pękał i sen gasł. Powtarzałem wtedy wibracje od nowa, i działo się znowu to samo.

W efekcie miałem sen w którym nie ja wybierałem gdzie się poruszę, i który cały czas rozmazywał się bo każdy nieuważny zbyt głęboki oddech lub przełnięcie śliny przerywało paraliż i obraz zaciemniał się. Macie tak czasem?

Bo ja zazwyczaj po ostatnim oddechu tracę wszystkie zmysły z rzeczywistości naraz i jestem zteleportowany do sennego świata. A dzisiaj takie dziwactwo.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post


Skocz do:

UA-88656808-1