02-05-2020, 17:20
Sen sprzed paru dni, 0.) Byłam w szkole, na stołówce. Była naprawdę późna godzina, ze mną było parę innych osób. Były to osoby z "dokładki", czyli po prostu ostatniej przerwy obiadowej, kiedy można było przyjść po dokładkę jeśli starczyło jedzenia. Tyle, że dokładka jest o trzynastej. Byliśmy po prostu tymi, którzy biorą dokładkę i spóźniają się na lekcje. Dzisiaj miałam się dowiedzieć, co się dzieje na stołówce, kiedy inni się uczą, a było to niemałą zagadką.
Ilość jedzenia była chyba niczym nieograniczona. Wszyscy jedli jednak głównie zupę, a była to raz pomidorowa, raz dyniowa, raz ogórkowa, a raz był to żurek. Wiele nie pamiętam z tej imprezy, na pewno było... Dziwnie. Przy ostatniej porcji, ostatniej dla mnie, bo można było jeść do woli, usiadłam przy stole z Mają. Maja słynęła z tego, że zawsze zjadała wszystko. Nie przepadała jednak za zupą dyniową, więc pokazała mi sztuczkę, jak się jej pozbyć. Gdy ja miałam szczerą nadzieję zjeść tę zupę, ona przelała moją porcję do swojego talerza, a następnie wylała wszystko na podłogę. W ten sposób miałyśmy brudne talerze, a zupy nie trzeba było jeść. Więc odkryłam jej sekret dokładki drugiego za każdym razem, teraz mogłam mieć wszystko. Ale ja chciałam mieć tylko zupę. Wylaną na podłogę zupę.
1.) Tego dnia byłam w szkole. Tam wszyscy wiedzieli już o uczniu, który znalazł pistolet i teraz chodził z nim po szkole. Tylko kim był ten uczeń? A odpowiedź na to pytanie znała tylko zupełnie niepoczytalna wtedy istota - ja. Nawet nie wiem jak broń znalazła się u mnie w ręce, wychodziłam akurat ze stołówki. Wszyscy powoli zaczynali się orientować, kto jest tak wielkim zagrożeniem. Przede mną stała dziewczyna w wieku podobnym do mojego, strzeliłam jej w oko. Całkiem celny to był strzał, jednak trzeba było już uciekać. Słyszałam jak wszyscy wokół dzwonią na tę policję, po tych antyterrorystów. Ze szkoły wybiegłam wymyślonymi drzwiami na lewo od miejsca zbrodni. Przeniosły mnie one pod drugie drzwi, tym razem już istniejące w rzeczywistości, te przy łączniku. Zbiegłam po schodkach prawie wywracając się. Wiedziałam, że mam jeszcze trochę czasu, bo nikt tak szybko nie przyjedzie. Na parkingu było kilkoro ludzi, zapamiętałam jedną osobę. A był nią Radosław Kotarski, rozmawiał przez telefon. Na widok całej w krwi mnie z pistoletem uśmiechnął się i pokazał drogę do lasu. Może gdybym pobiegła do lasu nie znaleźliby mnie. Albo właśnie tam by poszli. Ja pobiegłam prosto, przez ulicę. Obok mnie biegł jakiś chłopak, młodszy o może 2 lata. Powiedział, że mogę się schować u niego w domu. Pobiegłam dalej i zatrzymałam się przy małej elektrowni połączonej ze śmietnikiem. Coś wybuchło, gdy się obudziłam byłam przy moim domu. Wbiegłam tam i schowałam się w moje niezawodne dotąd miejsce. Za kanapę w salonie. Kładąc się zauważyłam, że moje spodnie zmieniły kolor na morski, były bardzo jaskrawe, jakby ktoś strzelił we mnie strzałą z efektem glowing. Moja rodzina też mnie szukała. Po przeszukaniu całego domu moja siostra zauważyła mnie. Nic nie powiedziała i poszła dalej. Zasnęłam. Po obudzeniu słyszałam, że rodzice są w salonie i rozmawiają o kolorze moich spodni: "Miała takie niebieskie spodnie, szukaj niebieskich spodni *****!!!". Już nie było szansy na ucieczkę, po kilku chwilach tata znalazł mnie. Udawałam nieprzytomną, pobił mnie i celował we mnie pistoletem. Ja też miałam mój pistolet. Kazał mi wcisnąć kota po lewej. Odsunął się. Za nim była moja siostra, niechcący postrzeliłam ja w nogi. Po mojej lewej był oczywiście kot, mój kot Karmel. Musiałam przycisnąć go do ściany. Za pierwszym razem nie zadziałało, dopiero za drugim przeteleportowało wszystkich do mojego pokoju. Tym razem kot był po prawej stronie. Zabiłam człowieka.
2.) To była impreza, w moim pokoju. Ze mną była Judyta, moja koleżanka. W pokoju mam telewizor, taki od wszystkiego. Dołączony do niego był jakby pilot do sterowania. Wyglądał jak takie urządzonko od XBoxa. Nie chodzi mi o pada, to była taka jakby kamerka, która śledziła ruchy użytkownika. Przynajmniej w oryginale, ja tym sterowałam muzyką. Było na tym kilka przycisków, ja używałam dwóch - do przodu i do tyłu. Ikoną przycisku "do tyłu" był chłopiec, zaś przycisku "do przodu" - dziewczynka. I to tyle.
Chyba znalazłam moje znaki snu...
Ilość jedzenia była chyba niczym nieograniczona. Wszyscy jedli jednak głównie zupę, a była to raz pomidorowa, raz dyniowa, raz ogórkowa, a raz był to żurek. Wiele nie pamiętam z tej imprezy, na pewno było... Dziwnie. Przy ostatniej porcji, ostatniej dla mnie, bo można było jeść do woli, usiadłam przy stole z Mają. Maja słynęła z tego, że zawsze zjadała wszystko. Nie przepadała jednak za zupą dyniową, więc pokazała mi sztuczkę, jak się jej pozbyć. Gdy ja miałam szczerą nadzieję zjeść tę zupę, ona przelała moją porcję do swojego talerza, a następnie wylała wszystko na podłogę. W ten sposób miałyśmy brudne talerze, a zupy nie trzeba było jeść. Więc odkryłam jej sekret dokładki drugiego za każdym razem, teraz mogłam mieć wszystko. Ale ja chciałam mieć tylko zupę. Wylaną na podłogę zupę.
1.) Tego dnia byłam w szkole. Tam wszyscy wiedzieli już o uczniu, który znalazł pistolet i teraz chodził z nim po szkole. Tylko kim był ten uczeń? A odpowiedź na to pytanie znała tylko zupełnie niepoczytalna wtedy istota - ja. Nawet nie wiem jak broń znalazła się u mnie w ręce, wychodziłam akurat ze stołówki. Wszyscy powoli zaczynali się orientować, kto jest tak wielkim zagrożeniem. Przede mną stała dziewczyna w wieku podobnym do mojego, strzeliłam jej w oko. Całkiem celny to był strzał, jednak trzeba było już uciekać. Słyszałam jak wszyscy wokół dzwonią na tę policję, po tych antyterrorystów. Ze szkoły wybiegłam wymyślonymi drzwiami na lewo od miejsca zbrodni. Przeniosły mnie one pod drugie drzwi, tym razem już istniejące w rzeczywistości, te przy łączniku. Zbiegłam po schodkach prawie wywracając się. Wiedziałam, że mam jeszcze trochę czasu, bo nikt tak szybko nie przyjedzie. Na parkingu było kilkoro ludzi, zapamiętałam jedną osobę. A był nią Radosław Kotarski, rozmawiał przez telefon. Na widok całej w krwi mnie z pistoletem uśmiechnął się i pokazał drogę do lasu. Może gdybym pobiegła do lasu nie znaleźliby mnie. Albo właśnie tam by poszli. Ja pobiegłam prosto, przez ulicę. Obok mnie biegł jakiś chłopak, młodszy o może 2 lata. Powiedział, że mogę się schować u niego w domu. Pobiegłam dalej i zatrzymałam się przy małej elektrowni połączonej ze śmietnikiem. Coś wybuchło, gdy się obudziłam byłam przy moim domu. Wbiegłam tam i schowałam się w moje niezawodne dotąd miejsce. Za kanapę w salonie. Kładąc się zauważyłam, że moje spodnie zmieniły kolor na morski, były bardzo jaskrawe, jakby ktoś strzelił we mnie strzałą z efektem glowing. Moja rodzina też mnie szukała. Po przeszukaniu całego domu moja siostra zauważyła mnie. Nic nie powiedziała i poszła dalej. Zasnęłam. Po obudzeniu słyszałam, że rodzice są w salonie i rozmawiają o kolorze moich spodni: "Miała takie niebieskie spodnie, szukaj niebieskich spodni *****!!!". Już nie było szansy na ucieczkę, po kilku chwilach tata znalazł mnie. Udawałam nieprzytomną, pobił mnie i celował we mnie pistoletem. Ja też miałam mój pistolet. Kazał mi wcisnąć kota po lewej. Odsunął się. Za nim była moja siostra, niechcący postrzeliłam ja w nogi. Po mojej lewej był oczywiście kot, mój kot Karmel. Musiałam przycisnąć go do ściany. Za pierwszym razem nie zadziałało, dopiero za drugim przeteleportowało wszystkich do mojego pokoju. Tym razem kot był po prawej stronie. Zabiłam człowieka.
2.) To była impreza, w moim pokoju. Ze mną była Judyta, moja koleżanka. W pokoju mam telewizor, taki od wszystkiego. Dołączony do niego był jakby pilot do sterowania. Wyglądał jak takie urządzonko od XBoxa. Nie chodzi mi o pada, to była taka jakby kamerka, która śledziła ruchy użytkownika. Przynajmniej w oryginale, ja tym sterowałam muzyką. Było na tym kilka przycisków, ja używałam dwóch - do przodu i do tyłu. Ikoną przycisku "do tyłu" był chłopiec, zaś przycisku "do przodu" - dziewczynka. I to tyle.
Chyba znalazłam moje znaki snu...