Hishhpanskie Sny.
#21
Sen sprzed paru dni, 0.) Byłam w szkole, na stołówce. Była naprawdę późna godzina, ze mną było parę innych osób. Były to osoby z "dokładki", czyli po prostu ostatniej przerwy obiadowej, kiedy można było przyjść po dokładkę jeśli starczyło jedzenia. Tyle, że dokładka jest o trzynastej. Byliśmy po prostu tymi, którzy biorą dokładkę i spóźniają się na lekcje. Dzisiaj miałam się dowiedzieć, co się dzieje na stołówce, kiedy inni się uczą, a było to niemałą zagadką. 
   Ilość jedzenia była chyba niczym nieograniczona. Wszyscy jedli jednak głównie zupę, a była to raz pomidorowa, raz dyniowa, raz ogórkowa, a raz był to żurek. Wiele nie pamiętam z tej imprezy, na pewno było... Dziwnie. Przy ostatniej porcji, ostatniej dla mnie, bo można było jeść do woli, usiadłam przy stole z Mają. Maja słynęła z tego, że zawsze zjadała wszystko. Nie przepadała jednak za zupą dyniową, więc pokazała mi sztuczkę, jak się jej pozbyć. Gdy ja miałam szczerą nadzieję zjeść tę zupę, ona przelała moją porcję do swojego talerza, a następnie wylała wszystko na podłogę. W ten sposób miałyśmy brudne talerze, a zupy nie trzeba było jeść. Więc odkryłam jej sekret dokładki drugiego za każdym razem, teraz mogłam mieć wszystko. Ale ja chciałam mieć tylko zupę. Wylaną na podłogę zupę.


1.) Tego dnia byłam w szkole. Tam wszyscy wiedzieli już o uczniu, który znalazł pistolet i teraz chodził z nim po szkole. Tylko kim był ten uczeń? A odpowiedź na to pytanie znała tylko zupełnie niepoczytalna wtedy istota - ja. Nawet nie wiem jak broń znalazła się u mnie w ręce,  wychodziłam akurat ze stołówki. Wszyscy powoli zaczynali się orientować, kto jest tak wielkim zagrożeniem. Przede mną stała dziewczyna w wieku podobnym do mojego, strzeliłam jej w oko. Całkiem celny to był strzał, jednak trzeba było już uciekać. Słyszałam jak wszyscy wokół dzwonią na tę policję, po tych antyterrorystów. Ze szkoły wybiegłam wymyślonymi drzwiami na lewo od miejsca zbrodni. Przeniosły mnie one pod drugie drzwi, tym razem już istniejące w rzeczywistości, te przy łączniku. Zbiegłam po schodkach prawie wywracając się. Wiedziałam, że mam jeszcze trochę czasu, bo nikt tak szybko nie przyjedzie. Na parkingu było kilkoro ludzi, zapamiętałam jedną osobę. A był nią Radosław Kotarski, rozmawiał przez telefon. Na widok całej w krwi mnie z pistoletem uśmiechnął się i pokazał drogę do lasu. Może gdybym pobiegła do lasu nie znaleźliby mnie. Albo właśnie tam by poszli. Ja pobiegłam prosto, przez ulicę. Obok mnie biegł jakiś chłopak, młodszy o może 2 lata. Powiedział, że mogę się schować u niego w domu. Pobiegłam dalej i zatrzymałam się przy małej elektrowni połączonej ze śmietnikiem. Coś wybuchło, gdy się obudziłam byłam przy moim domu. Wbiegłam tam i schowałam się w moje niezawodne dotąd miejsce. Za kanapę w salonie. Kładąc się zauważyłam, że moje spodnie zmieniły kolor na morski, były bardzo jaskrawe, jakby ktoś strzelił we mnie strzałą z efektem glowing. Moja rodzina też mnie szukała. Po przeszukaniu całego domu moja siostra zauważyła mnie. Nic nie powiedziała i poszła dalej. Zasnęłam. Po obudzeniu słyszałam, że rodzice są w salonie i rozmawiają o kolorze moich spodni: "Miała takie niebieskie spodnie, szukaj niebieskich spodni *****!!!". Już nie było szansy na ucieczkę, po kilku chwilach tata znalazł mnie. Udawałam nieprzytomną, pobił mnie i celował we mnie pistoletem. Ja też miałam mój pistolet. Kazał mi wcisnąć kota po lewej. Odsunął się. Za nim była moja siostra, niechcący postrzeliłam ja w nogi. Po mojej lewej był oczywiście kot, mój kot Karmel. Musiałam przycisnąć go do ściany. Za pierwszym razem nie zadziałało, dopiero za drugim przeteleportowało wszystkich do mojego pokoju. Tym razem kot był po prawej stronie. Zabiłam człowieka.

2.) To była impreza, w moim pokoju. Ze mną była Judyta, moja koleżanka. W pokoju mam telewizor, taki od wszystkiego. Dołączony do niego był jakby pilot do sterowania. Wyglądał jak takie urządzonko od XBoxa. Nie chodzi mi o pada, to była taka jakby kamerka, która śledziła ruchy użytkownika. Przynajmniej w oryginale, ja tym sterowałam muzyką. Było na tym kilka przycisków, ja używałam dwóch - do przodu i do tyłu. Ikoną przycisku "do tyłu" był chłopiec, zaś przycisku "do przodu" - dziewczynka. I to tyle.


Chyba znalazłam moje znaki snu...
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#22
Kurcze... Trochę zaległości mi się porobiło. Tyle, że muszę podzielić czas na zrobienie projektu na angielski i zapisanie snów. Nie wiem, czy do końca życia wszystkie te sny zapiszę.
1.) Wróciłam właśnie do domu, tego dnia miałam poznać mamę, która zostawiła mnie bardzo dawno temu. Pani była w żaden sposób niepodobna do mojej mamy, była dość wysoka, ubrana w niebieskie ubrania, włosy koloru blond. Miała w połowie puste spojrzenie, nie całkiem puste, ale nierealne. Pani poszła do mnie do pokoju, usiadła na łóżku i wyjęła swojego szarego laptopa firmy Dell. Gdy i ja znalazłam się w pokoju, było ciemno, tak jak jest o 12 po południu, gdy rolety są zasłonięte i do pokoju dostaje się tylko odrobinka światła. Pani chciała, żebym usiadła jej na kolanach. Siadłam po jej prawej, na ekranie laptopa był widoczny losowy odcinek serialu "Szkoła", chyba 328. Pani spytała się, czy obejrzę z nią film, odpowiedziałam: "Ee, nie mam za bardzo czasu, muszę zrobić..." i zobaczyłam, że Pani wyjmuje nożyk. Mały nożyk, większy niż scyzoryk, ale mniejszy niż jakikolwiek użyteczny nóż. Nadawał się tylko do dwóch rzeczy, do naostrzenia kija znalezionego pod blokiem babci lub, przy odrobinie szczęścia, zabicia człowieka lub małego pieska. A w pokoju nie było żadnych kijów ani małych piesków. Pani zarzuciła mi na głowę koc, bardzo ciężki koc z salonu, zaczęłam wołać tatę. Tata na szczęście przybiegł z takim samym nożem i "wyrzucił" Panią z domu.
 
2.) Wyszłam z babcią i siostrą na spacer, babcia chciała pokazać nam śliczną górkę, na której można urządzić piknik. Była to naprawdę ładna górka, rosło na niej zielono-różowe drzewko, a sama górka była najwyższym wniesieniem w najbliższej okolicy, być może nawet tej dalszej. Ale nie można wiecznie być w takim pięknym miejscu, babcia poszła do pracy, a ja odprowadziłam siostrę do mieszkania babci, miałyśmy u niej nocować. W mieszkaniu nie było nikogo, choć dziadek miał już dawno się zjawić, zresztą jak babcia. Wiedziałam już wtedy, że nie spóźniali się, bo chcieli kupić cukierki dla ukochanych wnuczek. Odgrzałam Roksanie pierogi, zamknęłam na klucz w pokoju i pobiegłam w stronę fabryki babci, tam, gdzie w rzeczywistości jest szkoła. Była już późna godzina, może 20, może 22, może było jeszcze później. W fabryce babeczek spotkałam kilka starszych pań, pracowały z moją babcią, ale jej tam nie było. Były wyraźnie przerażone, spytałam się o co w tym chodzi. Jedna z pań odpowiedziała, że nie mam się czego bać, jeśli po 16 nie było mnie na Górce. Nie było... Rozejrzałam się po sali, nagle panie przestały się ruszać, po prostu się zawiesiły. Przeszłam do sali po lewej stronie, a była to kuchnia w mieszkaniu mojej babci. Zaraz po mnie wszedł jakiś pan, starszy, miał około 60 lat. No i miał też nóż. Powiedział, że jak nie umrę to wypuści dziadków. Zaczął mi wycinać paznokcia z kciuka u lewej stopy. Kiedy zobaczył, że daję radę, zaczął ciąć głębiej i wyciął mi koło w palcu. A potem kilka kolejnych. Równiutkie kółka, byłam podziurawiona na wylot, jak plaster sera. Bolało, ale chodziło o babcię! Popatrzyłam po kuchni i zobaczyłam, że po szafkach poupychane są podziurawione ciała, było ich mnóstwo. Potem zemdlałam. Ale nie umarłam. Obudziłam się po 10 latach, ten miły pan musiał już się znudzić, bo nigdzie go nie było. Wyskoczyłam przez okno (kuchnia jest na parterze) i pobiegłam w stronę klatek kolegów. Spotkałam tatę, miał na sobie czarne ubrania. Powiedział, że "cudownie, że żyje po dziesięciu latach". 
3.) Coś mi się już robi z głową. 
Rodzice zaprosili paru kolegów, żeby pooglądali rzeczy w garażu, chcieli posprzątać i może coś by się komus przydało. Chciałam pójść po coś do domu, ktoś mnie o coś poprosił. Gdy szłam, usłyszałam, że z balkonu ktoś prowadzi audycję. Była to moja mama, nie wiem o czym mówiła, bo zaraz wyskoczyła z balkonu i zaczęła tańczyć koło mnie. Przyszła moja siostra, próbowałyśmy mamę jakoś uspokoić, ale to ją tylko denerwowało. Teraz nie dość, że tańczyła, to jeszcze wymachiwała nożem w naszą stronę. Czy wszystkie koszmary muszą być oparte na nożu? Czy nie może się powtórzyć sen o reinkarnacji, to by było zdecydowanie milsze. Wracając - Roksana znikła, a mama blokowała mi drogę, gdy w końcu dotarłyśmy do bramy. Ta osoba dalej machała mi nożem przed oczami, chciałam ją uderzyć w brzuch i uciec, ale zawsze odskakiwała. Po trzeciej próbie ta osoba odwróciła mnie plecami do siebie, ustawiła w pozycji klęczącej i po chwili wbiła mi nóż prosto w kręgosłup, kilka kręgów od szyi. Obudziłam się i zasnęłam.
4.) Jest i świadomy sen! 
Znalazłam się między salonem a łazienką i od razu wiedziałam, że jestem we śnie. Dla formalności zatkałam nos i wciągnęłam powietrze, tak na wszelki wypadek żebym nie zrobiła nic skrajnie niemoralnego w rzeczywistości. Tak skrajnie niemoralnego, że lepiej tego tu nie opisywać.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#23
Hej, zaraz idę spać, dlatego zapiszę sobie sny.
1.) Przede wszystkim - świadomy sen. W moim domu było kilku mężczyzn, chcieli mnie zabić. Skądś wiedziałam, że to sen (pewnie po prostu był bardzo płytki) i postanowiłam nie dać się zabić. Mieszkam na pierwszym piętrze i mam balkon. Już kilka razy tak uciekałam, najwyżej się obudzę albo umrę, jeśli to nie sen. Weszłam na doniczkę, przesunęłam się na drugą stronę, jeszcze zobaczyłam, że mnie szukają. To będą mieli niespodziankę, jak się okaże, że ja już nie żyję. Skoczyłam z balkonu, obraz trochę się potrząsł, ale było spokojnie. Aż dziwnie. 
2.) Grałam w Minecraft z koleżanką, na sporym serwerze. Był tam tryb Survival, taki po prostu survival. Zaczęłyśmy grać w połowie edycji, dlatego wiele osób już miało bazy i majątek. Na spawnie znajdującym się w jungli było kilkoro graczy. Okazało się, że wszyscy zamierzają podróżować w tą samą stronę. Na takim serwerze nie można za bardzo ufać innym graczom, ale mimo to poszliśmy wszyscy razem. Było nas może 5, maksymalnie 8. Szczególnie zaprzyjaźniłam się z dwójką chłopaków, oboje grali na non-premium i byli w moim wieku. Po jakimś czasie dotarliśmy do ich bazy. Koleżanka, z którą zaczynałam grę oglądała domek z zewnątrz, ja weszłam i patrzyłam co jest w skrzyniach. Były tam naprawdę dobre przedmioty, szczególnie te eventowe. Jedna skrzynka była przeznaczona specjalnie na Jajko wielkanocne, miało ładną nazwę, ale kto by to pamiętał. Było zielono-czerwono, jak jajko spawnujące papugę. Jeden z nowych kolegów zapytał się o coś. I wtedy sen się skończył.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#24
Miałam taki sen. Byłam kilkuletnim chłopcem, mieszkałam w bloku z mamą i miałam autyzm. 
   Mieszkałam w zwykłym bloku, takim cztero czy pięciopiętrowym. W moim pokoju było kilka zabawek i łóżko, mieszkanie wyglądało po prostu normalnie. Mama miała kręcone blond włosy, to zapamiętałam z jej wyglądu. Wobec mnie zachowywała się raczej oschle, nie poświęcała mi też dużo uwagi. 
   Pierwszego dnia snu obudziłam się. Leżałam w łóżku parę dobrych godzin, wtedy było spokojnie. W końcu musiałam wstać, było już południe. Wzięłam moje klocki i układałam je przez następne godziny. Gdy słońce już zachodziło, do mojego pokoju przyszła opiekunka i dała mi jedzenie. Nie wiem co to było, zjadłam i poszłam spać. 
   A potem się obudziłam. Znowu wstałam około południa, tym razem mama mi kazała. Uważała, że zachowuję się strasznie dziwnie i mam się z kimś zaprzyjaźnić. Spakowała mojego misia i wyciągnęła mnie na plac zabaw obok domu. Słońce bardzo mocno świeciło, a ja na twarzy czułam coś w rodzaju maseczki, tylko takiej niewidzialnej. Trudno się oddychało, chciało mi się płakać. Po krótkim spacerze doszliśmy na plac, gdzie było sporo dzieci. Dalej nie mogłam oddychać, było nawet gorzej. Stanęłam na trawie i patrzyłam na ludzi, stresowałam się tym, że zaraz muszę się z kimś zapoznać. Zwłaszcza, że nie umiałam mówić. Po kilku tak spędzonych minutach podeszła do mnie jakaś dziewczynka, a zaraz potem jej koleżanka. Mówiły coś do mnie, nie wiem co, bo teraz czułam się, jakbym miała zaraz umrzeć, albo co najmniej zemdleć. I tak się stało. Było ciemno, ale jasno. W sensie przed oczami miałam ciemno, ale widziałam światło. Widziałam tak, jak myślę, że widzą niewidomi. Ale nie było mi już duszno, w jednej chwili poczułam, jakbym zdjęła maskę. 
   I to trwało kilka sekund, potem się obudziłam, znowu z "maską" na twarzy. Znowu było źle, do tego mnóstwo ludzi się zgromadziło dookoła mnie. Teraz po prostu leżałam na ziemi i udawałam, że dalej jestem nieprzytomna. Ktoś wezwał pogotowie. Wtedy przyszło mi do głowy, że może mam autyzm.
     I wtedy zemdlałam. I się obudziłam.

 Bardzo przykry mi się wydawał ten sen, miał w sobie tą radosną aurę dzieciństwa, ale to nic nie znaczyło. Był po prostu bardzo smutny.

 Poza tym pochwalę się, że miałam ostatnio kilka LD =)
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#25
Wstrząsająca opowieść.
Zastanawiam się, co mogło być przyczyną takiego snu.
Czekamy na specjalistę, może on będzie wiedział, o co chodzi.
STOP promocji ideologii neuroróżnorodności
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#26
Traumy i różne osobowości. Bez osobowości w środku. Coś tu napewno niedobrego się porobiło. Ciekawe produkcje.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#27
specjalista nie jest aż taki wścibski ;)
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post


Skocz do:

UA-88656808-1