12.05.2016
Dzisiaj miałem chyba z 8 snów, ale tylko dlatego, że miałem gorączkę ;v 7 z nich nie pamiętam, lub wolę zostawić je dla siebie, ale jeden z nich mogę opisać.
Stałem w jakimś lesie z koleżką, miałem karabin w ręku, szliśmy cały czas przed siebie aż w końcu natrafiliśmy na jakieś miasto. Stał blok, obok którego była siatka i pisało "NIE WCHODZIĆ".
Nie wiem czemu, ale wiedziałem że to granica z Ukrainą. Pochodziliśmy przy tej siatce spoglądając, dlaczego akurat nie można tam przejść. W końcu poszliśmy po jeszcze jednego znajomego, który mieszkał akurat w tym bloku przy siatce. Super, dzwonimy.. hmm.. zaraz zejdę, poczekajcie w klatce. No ok, weszliśmy zrobiło się nagle ciemno i w oddali widać było tylko płomienie lecące z lufy i świszczące kule przelatujące obok nas. Na klatce leżał noktowizor, więc zaczelismy się strzelać z "wrogami" (Było to strasznie realistyczne ;o) Potem weszliśmy na górę (kolega mieszkał na 5 piętrze) Na drzwiach był nr 8 pamiętam. Pukaliśmy żeby nam otworzył, ale niestety tak się nie stało. Wtedy na klatce usłyszeliśmy polskie głosy : "Klepiemy ich panowie." zaczęliśmy wołać "Polska, Polska" Wtedy okazało się, że to była fatamorgana, i tak na prawdę byli to rosjanie. Kiedy zauważyłem wchodzącego już na ostatnie piętro wroga, oddałem pierwsze 3 strzały, wchodzili następni. Wkońcu skończył mi się magazynek, szybka wymiana i nagle zauważyłem twarz kolegi z klasy, który zalał się krwią, mówił "Czemu to zrobiłeś?" A ja bez zastanowienia strzeliłem mu prosto w głowę, wtedy trochę sie załamałem, ale jego twarz została tylko za mgłą i pojawiło się prawdziwe oblicze - Ruscy

Wtedy któryś z nich powiedział po rosyjsku : "Serkev, zabij go" dziwne że to zrozumiałem hm... w tym samym momencie "SERKEV" wyjął pistolet i zaczął w nas celować. Sięgnąłem po granat, zawleczkę złapałem w usta i trzymałem go w rękach krzycząc, że jeżeli mamy zginąć to wszyscy (wyzywałem ich, ale nie chce mi się tego rozpisywać już) wtedy opuścili bronie i zeszli na dół. Ja znowu spojrzałem na zastrzelonego przeze mnie chłopaka, którego twarz znowu zaczęła mi przypominać mojego dobrego kolegę, wtedy się obudziłem.
Dodatkowo pamiętam, że miałem sam z siebie świadomy sen.. nic nie robiłem i idąc przez polną drogę nagle przeszła mi myśl " Przecież to jest sen... " Wtedy całe pole przede mną zaczęło się zwijać w moją stronę, coś jak ulice w Incepcji. Kiedy mnie przygniotły wystrzeliłem w górę jak z procy i byłem w kosmosie, czułem się jak duch i widziałem tylko rosnące słońce, coś jak wizja. Wtedy zauważyłem kometę lecącą w strone słońca, która spaliła się przy próbie zbliżenia się, spojrzałem wtedy w górę i był zegar, była godzina 03:33 zapisana w kodzie binarnym, czyli 00110000 00110011 00111010 00110011 00110011 (przestudiowałem to, co było napisane) wtedy do Ziemii zaczęła się zbliżać coś wielkości księżyca, zatrzymało się bardzo blisko naszej planety.. Tak to był świadomy sen, byłem całkowicie świadomy, ale nie chciałem tego przerywać bo było to odczucie, którego nigdy w życiu nie miałem. Kiedy "to coś" zderzyło się z Ziemią wybuchła ona rozczepiając się na miliardy malutkich kawałków, "wiatr" który towarzyszył temu spowodował, że zacząłem powoli lecieć w stronę słońca, kiedy się wystarczająco zbliżyłem obudziłem się na plecach, otworzyłem oczy i zauważyłem na sobie jakąś istote, która na mnie siedziała. Nie przeraziłem się, bo wiedziałem że może być to paraliż, ciężko mi się oddychało po prostu a istota po chwili zniknęła, wtedy zrobiłem TR z nosem.. Ku**a... to znowu sen... No spoko, wstałem, przeleciałem sobie przez ścianę i zeskoczyłem na dół (mniejsza grawitacja) I nagle sen zaczął zanikać, znowu otworzyłem oczy - Widzę znowu tą istotę, teraz się przeraziłem, ta sama istota, znowu nie mogę oddychać.. Zacząłem się szarpać, krzyczeć ale nic... Po czasie ustało.. Zrobiłem znowu TR z nosem.. K**wa mać, to znowu sen, coś leci ze mną w ch*ja... Dodatkowo spróbowałem przełączyć światło (przełącznik) w pokoju.. no nie działał, więc hmm to na pewno sen ... Wtedy pomyślałem, że chcę się obudzić. Otworzyłem oczy i co? I znowu ta pie***lona istota siedząca na mnie, to był totalny koszmar. Myślałem że się poszcze, na szczęście ostatnie przebudzenie nie było już fałszywe i skończyło się wszystko...