17.12.21r
Tej nocy miałem 2 LD. Alfabudzik, krótkie wybudzanie i lecimy z próbą WILD. Tak, wiem że nie dla początkujących i to pamiętam, ale traktuję to także jako medytację, więc nic nie tracę. Jak wiadomo taka próba pozwala też zasiać ziarno świadomości w naszym śnie, jeśli się nie uda - w końcu podczas leżenia w bezruchu, wiemy co chcemy osiągnąć i myśl zostaje po zaśnięciu. Było zbyt niewygodnie, więc poszedłem spać normalnie. Proces zasypiania trwał długo. Nie jest to dla mnie taki problem, jak kiedyś. Przed całkowitym zaśnięciem włączyły mi się ciekawe wizje przed oczami.
Na środku pojawiła się głowa goryla. Nie ruszała się. Oczy głowy były otwarte, tak samo jama ustna. Był to jedyny niezmienny element tej wizji. Za głową pojawiały się różne statyczne scenerie, w tematyce dżungli, piramid majów itd. Element wspólny - tropiki i zieleń.
Kolejną taką wizją były różne obrazki z Minecrafta, przypominające te z głównego menu gry, tylko że wyraźne. Ten epizod trwał jeszcze chwilę i się skończył.
Charakterystyczne dla tych wizji okazał się brak plamki żółtej, że się tak wyrażę. Chodzi mi o to, że wizja była rozciągnięta na całe pole widzenia, i tak samo wyraźna w każdym miejscu, niezależnie od tego czy był to środek obrazka, czy krawędź. Po tych wizjach - czarny ekran. Stwierdziłem że to było fajne i zasnąłem.
Potem miałem sen o apokalipsie, w miejscu sennym w którym już byłem kiedyś. Zanim rozpoczęła się apokalipsa to miejsce było już zniszczone. Wyglądało na to, że przybyłem na drugą falę apokalipsy. Ten sen mi się podobał. Nie było tam ludzkiego cierpienia, ani strachu - po prostu uciekałem przed ogniem, ulewą i piorunami z jakimś innym kolesiem. To było dla mnie zabawą. Myślę, że w quality LD zabawię się w ucieczkę.
Po tym śnie kolejny był LD.
Zorientowałem się podczas jazdy na rowerze przez łąkę. Wow, czułem się wtedy świetnie i błogo. Zachód słońca, ciepło, wysoka trawa. Po prostu piękne widoki. Upewniłem się, że to sen. Zatkałem nos jedną ręką. Wynik - oczywiście pozytywny. Zdziwiło mnie tylko uczucie zatkanych zatok, ale wciąż wiedziałem że wynik pozytywny. Po zdjęciu ręki z nosa nawet nie czułem oddechu. Pojechałem dalej i za mostem byłem już w moim miasteczku. Normalnie coś takiego nie mogło mieć miejsca. Zaczął gadać do mnie kolega ze starej szkoły. Zbyłem go i dalej jechałem rowerem przed siebie. Ten był jednak natrętny i podbiegł do mnie w ułamku sekundy. Człowiek nie jest w stanie być tak szybki, jak on wtedy. Dalej do mnie nawijał jakieś bzdury. Jego głos - od początku spotkania do jego końca był moim głosem, a właściwie jego modulacją. Zszedłem z tego roweru i uderzyłem go pięścią w twarz. Przeszkadzał mi się relaksować, stąd taka decyzja. ( jak coś to w realu nigdy bym nikogo nie uderzył, nawet gdyby ktoś mnie bardzo zdenerwował. Mnie bardzo ciężko zdenerwować ) Miałem nadzieję, że po tym on się odczepi. Sen się skończył. Pamiętam też, że kiedy skupiałem się na jego słowach sen stawał się coraz mniej wyraźny, a to co mówił zaczynało przypominać bełkot.
Chciałem skorzystać z powrotu do snu DEILD - zresztą się udało, ale na początku szło to opornie. Mocne hipnagogie wzrokowe malowały się przed oczami, ale sen nie chciał przybrać kształtów. Pomogło sztuczne spłycenie oddechu. Pełen spontan - nie słyszałem o tym wcześniej.
W kolejnym LDku znalazłem się na tej samej łące, ale równocześnie przebijały się dźwięki z realnego otoczenia, co negatywnie zaczęło się odbijać na świecie snu. Sam LD trwał krótko, ale nie wywaliło mnie z niego od razu. Zdążyłem się w nim wynarzekać na domowników, że muszą tak głośno gadać i mi przeszkadzać

Stopniowo ich bełkot zamieniał się w coraz wyraźniejsze głosy, tak samo świat snu coraz bardziej się zmieniał, aż w końcu całkiem rozpadł, a ja już leżałem w swoim łóżku.
Trochę ostatnio mniej czasu na praktykę, ale trzeba wziąć się w garść i być może włączyć ADA. Przeczytałem też post incestusa z działu Kompendium wiedzy LD o płytkości i głębokości snu. Trochę mnie to nakierunkowało