Dziennik snów (nie)zwyczajnych
#31
Sen z dzisiaj 11 Marca 2019 zapisałeś wczoraj 10 marca o 16:32. Czyli wychodzi na to, że wiesz co ci się dzisiaj przyśni.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#32
Hahaha... Już poprawione  ;)
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#33
Wczesny poranek... Zegar naprzeciwko mego łóżka wskazywał 4:30.

Padał deszcz. Krople dość donośnie uderzały o szybę, układając się w dobrze znaną mi melodię.

Leżąc z rękoma za głową, jeszcze nie otwierając w pełni oczu, mimowolnie poruszałem prawą stopą w rytm deszczowej muzyki. Parę razy zamykałem jeszcze oczy, jednak zasnąć już nie mogłem. Usiadłem na brzegu łóżka. Z półki wziąłem telefon i zerknąłem na ekran blokady. Mym oczom ukazał się widok kilkudziesięciu powiadomień.
Przeciągnąłem się i odłożyłem telefon na półce.
Parę razy ziewnąłem i szybkim ruchem wstałem z łóżka. 
Powoli podszedłem do biurka, przy okazji przypadkiem niszcząc piramidę ułożoną z pustych puszek po energetykach.
 Usiadłem na fotelu i włączyłem komputer. Zaraz po uruchomieniu w prawym dolnym rogu monitora pokazało się przypomnienie o projekcie na olimpiadę... Wykonałem parę ruchów "rozluźniających" (którym towarzyszył głośny dźwięk moich strzelających kości). Miałem już zabierać się do pracy, gdy nagle na drugim monitorze pokazało się zaproszenie do lobby...

Zastanawiałem się trochę, jednak kliknąłem ikonkę Csa I wybrałem mecz, gdyż lenistwo nie pozwalało mi na dokończenie projektu.
Ku mojemu zdziwieniu nicki i awatary były znajome...
Cały mecz rozgrywał się pomiędzy użytkownikami znanego wszystkim tu obecnym forum.
Raczej na samej grze się nie skupialiśmy... Gra była dodatkiem. Głównie po prostu luźno rozmawialiśmy.
Z samej rozmowy nie pamiętam za dużo, ale pamiętam, że na końcu "ktoś" krzyknął prosto w mikrofon: "Zarzygałem umywalkę!!" A druga osoba (płci pięknej) równie donośnie odpowiedziała: "Zamknij ryj!".
Wyłączyłem komputer i bezcelowo obracałem się na fotelu...
Mimowolnie odpaliłem Netflixia.
Obejrzałem parę zaległych odcinków Black Mirror (których rzeczywiście nie obejrzałem). Po paru odcinkach serialu na zegarze była już godzina 7:00, a przez rolety przebijały się promienie słońca.
Usiadłem na brzegu łóżka i ponownie wpatrywałem się w zegar.
Jakbym chciał sobie coś przekazać... Wszystkiemu towarzyszyło uczucie: "Co ja kurwa robię ze swoim życiem" yyyy .

Poszedłem do salonu się czegoś napić, ku mojemu zdziwieniu w fotelu przy stoliku siedział pingwin. (Mimo dość sporego zaskoczenia nie uświadomiłem się). 
Nie odzywał się. Pokracznie na stoliku rozłożył talię kart, a obok nich 500 zł. Pokazywał wymownym gestem, że też muszę coś zastawić. Z kieszeni wyjąłem makrelę.
Wybrał trzy karty. Coś poruszał dziobem. Nie zrozumiałem go, ale wiedziałem, że muszę wybrać jedną z nich.
Już miałem "zgadywać", gdy nagle pingwin wziął jedną kartę i machał mi nią przed oczami.
Zrozumiałem, że muszę znaleźć tak ową.
Pingwin odłożył ją na stolik. I wymownie poruszał dziobem.
Zaryzykowałem.
Wybrałem kartę pośrodku.
Pingwin zaczął kwiczeć i pokazał mi całą talię.
Nie było w niej karty (którą miałem znaleźć).
Zabrał 500 zł i makrelę.
Poszedłem do kuchni, aby napić się szklanki wody.
Byłem pod wrażeniem inteligencji tego o to zwierzęcia.

Wróciłem do salonu.
Nie było już Pingwina, jaki i 60-calowego telewizora.
Chciałem zgłosić kradzież, jednak dziwnym trafem zniknął mój telefon.
Byłem pod wrażeniem przebiegłości Pingwina, jak i jednocześnie mojej głupoty.
W sumie jakoś bardzo się nie przejąłem telewizorem. Telefon znalazłem w lodówce, więc sens mojego bytowania był znowu uzasadniony ;) .

Po przedpokoju rozległ się dźwięk dzwonka.
Szybkim ruchem podszedłem do drzwi.
Jednak już nie tak szybko przekręcałem zamek od drzwi.
Po otwarciu zobaczyłem "znajomą" dziewczynę.
Uśmiechnęła się... I w sumie nic nie pamiętam...
Czarny obraz. Odgłos słodkiego śmiechu, przyćmiony delikatnym szumem fal.
Nie miałem za dużego pojęcia co się działo.
Ciężko mi opisać uczucia, jakie mi towarzyszyły, choć stwierdzić mogę, że były one zupełnie inne od tych, które towarzyszyły mi w pierwszej części snu. Wręcz, można by rzec... Były "opozycyjne" w stosunku do nich.

Obraz się rozjaśniał. "Czucie" wróciło. Leżałem na piasku w promieniach słońca. A koło mnie?
Koło mnie była ona.
Ta sama dziewczyna, która stała wtedy u progu mojego domu.
Szczerze powiedziawszy, nie chciałem wracać do tej sytuacji.
Nie wydało mi się to w żadnym wypadku dziwne, bądź podejrzane.
Byłem ubrany, więc wszystko było okej... No chociaż :> ...
Ogólnie sam doszedłem do wniosku, że trzeba to zmienić. Zdjąłem buty. I przeszedłem się brzegiem jeziora.
Wróciłem do wcześniej wspomnianej dziewczyny.
Zaproponowałem wspólną kąpiel.
A ona do mnie:
"Żartujesz..."

- W tym przypadku jestem jak najbardziej poważny.

- Ja do żadnej wody wchodzić nie będę.

- Taka okazja może się już nie powtórzyć. Tylko ja, ty i dzika przyroda.

- Hmmm... Ale w tym jeziorze pewnie głęboko jest a mi się tu wygodnie siedzi. Chętnie popatrzę, jak pływasz, ale z brzegu.

- Głęboko nie jest tu w ogóle. Nie wiem jak możesz się zastanawiać. Kąpiel z przystojnym (Moje ego <3) mężczyzną w promieniach zachodzącego Słońca.

- Tylko że ja... Nie mam stroju kąpielowego.

- Nie szkodzi. Też nie mam.

- To, jak mamy zamiar pływać?

- ( ͡° ͜ʖ ͡°)

W każdym razie moja propozycja przypadła jej do gustu.
Dalszą część zostawię już w prywatnym dzienniku, dla wspomnień własnych.

Cały sen zakończył się moimi słowami:

- Pływaliśmy w świetle Słońca, a teraz oświetlają już nas gwiazdy.

14 kwietnia 2019

A i jeszcze, tak parę słów na koniec.
Zauważyłem, że gdy na przykład podczas seksu w LD musimy stale kontrolować emocje, tak w przypadku snów gdzie świadomości nie mamy... tutaj o nic martwić się nie musimy :P
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#34
Padłem po motywie z pingwinem :P Kreskówkowy spryt jako preludium do realistycznego przestępstwa :)
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#35
Część pierwsza, pierwsza myśl - To ja, czemu to ja, czemu tak marnuje czas

Część z pingwinem - Czy ja tego pingwina nie widziałem? To był pingwin cesarski?

A końcówki tylko pozazdrościć

Dałbym dwa plusy jakby się dało
Więzień własnego umysłu, który rozpoczął plan ucieczki 
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#36
Tak... Był to Pingwin Cesarski.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#37
No... Minęło już trochę czasu...
W każdym razie reaktywuje dziennik :P .



Czuję się nieco zaspany, obraz dopiero się klaruje i staje się coraz ciemniejszy, przejrzysty i oczywiście przyjemniejszy dla oka.

Po krótkiej chwili można by rzec, dochodzę do siebie.
Aczkolwiek jako takiej pełnej świadomości nie mam.
Rozejrzałem się powolnie dookoła własnej osoby.

Znajdowałem się w autobusie.
Autobus był zapewne pokaźnych rozmiarów.
Wywnioskowałem to po liczbie miejsc siedzących znajdujących się w zasięgu mego wzroku. A jako iż moje miejsce znajdowało się zaraz przy końcu, mogłem objąć wzrokiem (prawie) każdy fotel.
Mimo tak dużej pojemność osób było stosunkowo niewiele, być może z 5% miejsc było zajętych. Jakie towarzyszyło mi niemałe zaskoczenie, gdy po skierowaniu głowy w lewą stronę (zajmowałem siedzenie bliżej środka) zobaczyłem osobę.

W tym samym momencie poczułem chłód i uspokojenie nawet wręcz ukojenie pewnego rodzaju.
Moim niedoszłym towarzyszem podróży był mężczyzna, zapewne koło lat pięćdziesięciu.
Na nosie miał eleganckie okulary przeciwsłoneczne.
Włosy posiadał średniej długości koloru siwego.
A jego zarost pokrywał niemalże całą brodę i policzki.
Wpatrywał się w krajobraz za oknem.
 Głęboko oddychał. Był niesamowicie spokojny i opanowany. Stwarzał wyjątkową aurę i atmosferę wokół siebie. 
Wydawał się sympatyczny. Gdy Słońce zaczęło zachodzić na jego twarzy pojawił się skromny uśmiech. Mogłem wyczuć jego słabo widoczny zachwyt nad dziełem przyrody i przypadku, jakim jest malowniczy krajobraz w świetle zachodzącego Słońca. 
Jego zachwyt stopniowo  udzielał mi się a początkowy chłód, który czułem przeradzał się w uczucie podobne do tego, którego doświadczamy siedząc przy dopalającym się ognisku podczas zimnego poranka.

W owym człowieku było coś niesamowitego, nadzwyczajnego.
Mimo specyficznej wyjątkowości mężczyzny nie czułem potrzeby nawiązania z nim żadnego kontaktu.

Przez głowę w jednej chwili przewinęły mi się możliwe scenariusze potencjalnej konwersacji.
Dosłownie na kilka chwil przed zaplanowanym momentem, w którym moje myśli miały opuścić mą głowę i przerodzić się w słowa....
Mężczyzna delikatnym ruchem szyi przekręcił minimalne głowę w moją stronę. Przychylił ją lekko na bok i z niemałą gracją i wyrafinowaniem podniósł prawy kącik ust na wznak skromnego, ale jednak uśmiechu.
Odpowiedziałem mu na wcześniej wspomniany "uśmiech" nie słowami, lecz podobnym zachowaniem mych mięśni twarzy.
Odwróciłem się na chwilę w stronę przeciwną.
Ku mojemu zaskoczeniu i małemu niezadowoleniu mężczyzna zdawało się... Zniknął!
Mimo tajemniczego zaginięcia, emocje, które wcześniej czułem nadal ze mną pozostawały.
Przesunąłem się na dawne miejsce mężczyzny.
I wpatrywałem się w zachodzące Słońce.

Z każdą minutą i sekundą, gdy Słońce było coraz niżej emocja niejako zanikała.

I z ostatnim promykiem Słońca prześwitującym nad horyzontem niczym ostatnia iskierka w gasnącym już ognisku zanikł ostatni przebłysk poczucia owego ciepła.

Nastała noc, cisza i jeszcze inaczej mówiąc:c 

Zamiast Słońca na nieboskłonie niczym bezwzględny król rządzący bezkresną krainą, w orszaku gwiazd królował księżyc w pełni.

Co jakiś czas monotonny obraz nocnego nieba urozmaicały satelity gdzieniegdzie spadające gwiazdy tudzież większe przebłyski z bliżej nieznanych mi źródeł.

Gwiazdy całkowicie bez powodu zaczęły nienaturalnie się przemieszczać!
Tworzyły obrazy i sceny z Biblii czy mitów greckich.
Jedne gasły a drugie nieznacznie jaśniały.
W pewnym momencie zamiast scen pojawiły się litery, czasem cyfry.
Nagle z głośników znajdujących się w autobusie wybrzmiała bardzo dobrze znana mi melodia.
W tym samym czasie gwiazdy zaczęły się coraz szybciej przemieszczać.
Najpierw pojawiła się litera A potem cyfra: 3, następnie B i 1, A, 1, B iii... 3, następnie.... Tak jak się domyślacie:
F, P, R i na koniec J.
(Może jest na forum jakiś senny kryptograf, który znajdzie jakieś znaczenie tych liter i cyfr ;) ?).

Pamiętam jeszcze parę liter, aczkolwiek nie za dobrze, gdyż wydaje mi się, że gwiazdy na złość robiły litery coraz mniej wyraźne.

Autobus niespodziewanie zatrzymał się, a drzwi równie niespodziewanie się otworzyły.
Postanowiłem wyjść...

Byłem w tym momencie na parkingu przydrożnego baru.
Mgła otoczyła właśnie bar utrzymany w klimacie westernu.
Słońce znów wschodzi nad horyzont niejako zrzucając z "tronu" żadnego krwi, czerwonozłotego księżyca.

Postanowiłem po dłuższej chwili wejść do baru przez charakterystyczne drzwiczki.
W lokalu grał cicho amerykański folk.
Światła i cienie wewnątrz budynku tworzyły tajemniczą atmosferę a cisza tylko utwierdzała mnie w przekonaniu, że jest to bar niezwykły.

Przy jednym ze stolików zauważyłem mężczyznę podobnego do mojego towarzysza podróży z autobusu.
 Był najprawdopodobniej koło trzydziestki.
Pomijając fakt, że przypomniał tamtego mężczyznę był przede wszystkim podobny do mnie!

Od razu przykuł moją uwagę.

Siedział sam, wpatrzony we własne odbicie na dnie pustego kieliszka.
Dosiadłem się do niego.
Zapytałem:
-  Co słychać?

Uzyskałem odpowiedź:

- Nic nadzwyczajnego, siedzę i rozmawiam z jedyną osobą, która potrafi mnie zrozumieć.

Gdy skończył zdanie podniósł lekko głowę i ironicznie uśmiechnął się, po czym wrócił do rozmyślania nad pustym kieliszkiem i wymiany spojrzeń z własnym odbiciem.

Po chwili zapytał:

-A u Ciebie co słychać?

Szybko odpowiedziałem:

- Dobrze... Tak myślę przynajmniej...

- No cóż... Chociaż przynajmniej jeden z nas myśli pozytywnie.

Wypowiedziawszy te słowa odwrócił kieliszek do góry dnem. Odwrócił się w moją stronę, odsalutował w sposób charakterystyczny dla mojej osoby i odszedł od stołu.

Podczas drogi do wyjścia zatrzymał się jeszcze nad samotnie leżącym banknotem o wartości 10zł. Po dość długiej chwili namysłu wziął banknot i na jego miejsce położył dwie monety o jego równowartości.

25 lipca 2019

Moją uwagę zaraz po obudzeniu przykuł mężczyzna z autobusu. Jeszcze nigdy żadna projekcja nie wzbudziła we mnie podobnych emocji i do tego tak mocnych.

Ogólnie po obudzeniu byłem mocno zrelaksowany i utrzymany w lekkim klimacie filozoficznym  8->.Aż do momentu, gdy jeszcze raz przyjrzałem się fabule snu...

"Wziął banknot i na jego miejsce położył dwie monety o jego równowartości".

Czy on kurwa właśnie rozmienił banknot na podłodze przydrożnego baru facepalm ???
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#38
Siedzę na ławce.
Tyle jestem w stanie stwierdzić na ten moment.
Czuję się, delikatnie mówiąc oszołomiony...

Po dłuższych oględzinach i dojściu do siebie stwierdzam niemal ze 100% pewnością, że znajduje się w kochanym...
Magicznym...
Czy nawet wręcz zaczarowanym miejscu...
Warszawskim metrze...

Tak we właśnie tym metrze gdzie znajdziesz szczątki mamuta czy niezwykle oczytanych żuli z wymaxowaną elokwencją i kreatywnością na lvlu pięćdziesiątym.

W sprawie owych czarodziejów...
Dostrzegłem mym sokolim wzrokiem jednego przedstawiciela wcześniej wspomnianych nadludzi.

Znajdował się koło dziesięciu i pół metra ode mnie.
Jakoż, iż i przede wszystkim ponieważ żul był mężczyzną obdarzonym urodą pewnego austriackiego akwarelisty nie miałem innych opcji kontynuowania historii, postanowiłem udać się w kierunku człowieka z nietypowym, ale jednak stylowym wąsem.

- Dzień Dobry!

- W czym pomóc panu kierownikowi mogę?
(Już w pierwszym zdaniu ukazała się niezwykła kultura warszawskich żuli.
W innych miastach jestem kierownikiem. W Warszawie jestem PANEM kierownikiem!)



- Na mej twarzy zagościł pół szczery uśmiech.
Już miałem wypowiedzieć słowo, gdy w połowie przerwał mi mężczyzna.

- Niech waćpan wybaczy mą nachalność, lecz pytanie, jak i odpowiedź znam.
16:52 i trzy czwarte minuty.

- Nie o to mi chodziło facepalm .

- Cóż może chcieć jeszcze taki młody człowiek w warszawskim metrze?
Z ręki nie wróżę,
alkoholu Ci nie kupię,
dopalaczy nie mam...
Została mi tylko sama trutka na szczury.
Herbaty nie zaparzę, w dom gościa nie przyjmę... bo kurwa tak owego domu nie mam.
Więc racz pan się cegiełką do mojego wyjścia z biedoty dołożyć i na trunki wyśmienite banknot o nominalne stu złotych wyłożyć.

- Tak.
Odpowiedziałem szybko, zwięźle i na niezadane pytanie.

Wyjąłem portfel i dałem mężczyźnie całe 450 zł jakie w portfelu miałem.
(Znowu użyłem złej kombinacji klawiszy a mój pasek zdrowia psychicznego znajdował się na skraju ciężkiej depresji i psychozy połączonej z ekstazą radości, śmiechu i tańca spowodowanej moją głupotą...)

Więc... Wracając... Bez pieniędzy i ratunku w podziemnych tunelach Warszawy radzić sobie musiałem sam.
Wróciłem do mężczyzny z wcześniejszych etapów historii...

Przypominał teraz bardziej Charliego Chaplina niż Adolfa w "niechlujnych ubraniach".
Ubrany w garnitur, cylinder i muszkę, popalał cygaro. Sprawiał wrażenie właściciela owego metra, a nie jego mieszkańca.

- Poratowałby pan pieniędzmi na bilet?
Krótko zapytałem.

Charlie się zaciągnął i poprzednio wypuściwszy dym dał mi 5 zł i powiedział:

- Powinno starczyć na dwa bilety w obie strony do Gdańska.

- Metro do Gda... Dwie strony...
Mówiłem sam do siebie pod nosem.

- Przepraszam?

- Nie... N... N.. Ni... Nie starczy.
W końcu wyjąkałem.

- Starczy młody człowieku, starczy...
Odkąd ceny masła spadły poniżej progu wyjściowego wyborczego równemu 20%, komputery zdrożały, a metro właśnie staniało (???).

No nic.
Bilet rzeczywiście kupiłem i po podróży z prędkością światła znajdowałem się już...
Na spawnie...
W mojej rodzinnej miejscowości mówiąc językiem zwykłych ludzi.

Metro ku mojemu zaskoczeniu dojechało na miejscową przystań.
Byłem nawet zadowolony ze zmiany lokacji, gdyż kątem oka dostrzegłem przedstawicielkę płci pięknej (mocne 9/10).
Gdy ją mijałem wykorzystałem mój urok osobisty i delikatnym ruchem podniosłem lekko lewy kącik ust zalotnie się uśmiechając.
Tak jak przewidziałem dziewczyna lekko się zarumieniła i po chwili najwyraźniej zawahania bądź zawstydzenia powiedziała "Hej!".
Odwróciłem się i zwięźle odpowiedziałem w podobny sposób.
Wyciągnąłem prawą rękę i przedstawiłem się.
Ona uczyniła podobnie.
- Jestem Iza.
Powiedziała uśmiechając się.
- Miło Cię poznać Izo.
Powiedziałem i szybko, lecz zauważalnie puściłem jej oczko ;) .

- Wiesz co...? Ja chyba Cię skądś zn...
Dokładając drugi palec prawej ręki do jej ust przerwałem jej zdanie.

- Zdziwiłbym się, gdybyś mnie nie znała.
Po wypowiedzeniu owych słów delikatnie złapałem jej lewą rękę.
Wewnętrzną częścią prawej dłoni otarłem jej policzek po czym złapałem ją lekko za podbródek i dłuższą chwilę patrzyłem się w jej piękne niebieskie oczy.
Przechyliłem lekko głowę na prawą stronę i
delikatnie przyciągnąłem ją do siebie,
zamknąłem oczy i...
Pocałowałem...
Dłuższą chwilę nasze języki były "połączone tańcem" gdy niespodziewanie poczułem...
Resztki ryżu, cebuli i czosnku!!! (???)
Natychmiast zakończyłem pocałunek.
Popatrzyłem na nią z wyrazem zażenowania i wrzuciłem do rzeki.

- Ryż z cebulą i czosnkiem? Pojebana jesteś?

- Kurwaaaaa! Zimno!!!
Odpowiedziała krótko.

Przez chwilę przeanalizowałem całą sytuację z trzeciej osoby iii... Wybuchłem histerycznym śmiechem.
Patrzyłem na niezgrabnie starającą się dobić do brzegu kobietę.
Rozejrzałem się dookoła.
Pełno ludzi obserwowało całą sytuację z lekkim zdezorientowaniem.
Powstrzymałem się i nie wybuchłem śmiechem tylko po to, żeby chwilę później wybuchnąć jeszcze głośniejszym śmiechem!

Po parunastu minutach mi się znudziło.
Okazało się, że tłum się rozszedł a dziewczyna utopiła się.
Popatrzyłem na dryfujące zwłoki i powiedziałem głośno:

- I co? Opłacało Ci się nie myć zębów?

Wypowiedziawszy owe słowa splunąłem w kierunku martwej kobiety.

Nagle i niespodziewanie mój znajomy, Krzysiek podbiegł do mnie zatrzymał się metr lub dwa ode mnie.
Popatrzył na zwłoki potem na mnie, na zwłoki na mnie na zwłoki na mnie, iii... Wybuchł charakterystycznym dla niego śmiechem.

- Heuhueheu ty to pojeb jesteś heuhuheuhue.

W tym momencie też zacząłem się śmiać z jego śmiechu.

- Ładna dupa była. Mogłeś jeszcze poruchać...

- No mogłem.

- Nic straconego. Idź, sprawdź... Może jeszcze ciepła heuhueheu.
-Powiedział mocno zmieniając ton głosu. 
Zabrzmiał niczym profesjonalny narrator pornograficznego filmu grozy (O ile jest coś takiego).

- Hehe
Krótko odpowiedziałem równie krótkim śmiechem.

I tak rozpoczęła się karuzela śmiechu trwająca paręnaście minut. 
Nagle w kulminacyjnym punkcie
Dostałem czymś twardym w łeb.
Iiiii... Obudziłem się...

Co mnie zdziwiło...
Byłem nago, a co mnie mniej zdziwiło: koło mnie leżały również nagie moje dwie znajome.
Oczywiście uznałem to za całkowicie normalne :> .
Wstałem z łóżka i ubrałem się...
Dla pewności miałem już zrobić TR, gdy usłyszałem muzykę dobiegającą z salonu i krzyki pochodzenia różnego.

- Wstawaj kurwa! Twoje urodziny niby, a nawet z nami nie pijesz.

- Ziommmmm!!

- Kurwaaaa!!

- Dziewczyny czekają!!

- Ile można czekać?

I jeszcze wiele więcej... W tym moje imię, parę przydomków i przezwisk oraz kilka kurew czy tudzież nawet czasem soczyste, wydarte z głębi serca okrzyki agonii spowodowanej moją nieobecnością, tak nietypowe, że nie sposób zapisać tych okrzyków w postaci onomatopei :P .

- Już idę... Zamknąć ryje, no ja pierdole.
Ciszej, bo coś mnie łeb boli...

W końcu nadszedł upragniony przez całe towarzystwo moment.
Postanowiłem wejść do salonu...
Gdy otworzyłem drzwi ujrzałem widok... No co tu pisać... Po prostu trzeba go opisać...

Na kanapie siedział znany z wcześniejszego etapu historii Krzysiek z dwiema absolwentkami znanego mi niestety liceum.

Pod szafą siedział Adam i Piotr z dziewczynami z klasy. Grali w rozbieranego i większość była już w zaawansowanym etapie rozrywki.

Przy stole outsiderowe osoby z klasy "b" grały w ruletkę.

Parę jeszcze znajomych oglądało jakiś shit na Netflixie. A reszta umierała w rytm muzyki.

Na balkonie oczywiście był kącik palacza.

Gdy po paru sekundach w końcu zorientowali się, że jestem, odśpiewali znaną zapewne przez tylko nich godzinną wersję "sto lat" złożyli życzenia (klasyk) dali jakieś tam prezenty (klasyk) i wrócili do swoich zajęć. W międzyczasie otrzymałem wiele propozycji udziału w różnorodnych zabawach ( ͡° ͜ʖ ͡°), aczkolwiek chciałem ocenić stan domu, więc na tamten moment odmówiłem.

A w jakiej kondycji była reszta część mieszkania? Cóż...

Kibel i umywalka z białego przybrały kolor brązowo-pomarańczowo-zielony krócej mówiąc... Były zarzygane. Wanna? Oczywiście była napełniona zimną wodą z lodem, w której jak można się spodziewać chłodziła się wódka.

Reszta pokoi była wolna nie licząc pokoju na prawo od mojego.
Dochodziły z niego odgłosy mężczyzny najwyraźniej mocno ćwiczącego :> .

Otworzyłem szeroko drzwi, jak i równie szeroko oczy.

Lewa ręka powędrowała za głowę,
prawa luźno przy udzie.
Palce prawej ręki uderzały o udo w rytm muzyki z salonu.


Oparłem się o futrynę i tak patrzyłem... na mojego kolegę Kacpra, który odbywa właśnie stosunek seksualny z moją przyjaciółką ze szkolnej ławki (10/10) on był wyjątkowo głośno a ona wyjątkowo cicho...
Gdy tylko mnie zauważył powiedział:
- Ah huh huh huh Sie huh maaa ahhh

- Siemaa? Wszystko dobrze? Bo coś głośno sapiesz.

Powiedziałem uszczypliwe.

- Wszystkooouuoo huh huh bardzo huh huh hah hah doooo haa doobb huh dooobrzeeee aaa!

- Właśnie widzę...

- Uhhhh Dobra krótka przerwa... Ufff

- No... tego... Wszystkiego najlepszego!!

- Yyy dzięki... Tak myślę...

- No ja wracam do tego no ten teges.

Huh huh (sapanie razy jeszcze dużo)

- Co jej dosypałeś, że z tobą poszła?
Zapytałem żartobliwie po chwili.

- Niiii... Huh huh.. nic haah huh uhh
Po prostu maaaaaa huh huh hahhh mocny nyy yyy hahhh huh sen huf huh aaaa huuh llleee wieszzz huh huh liczy sieeeee huh urok osobisty huh hhhhhuh.


- Nie wiem, czy to legalne, aczkolwiek powodzenia.
Powiedziałem, odsalutowałem i odszedłem.

Nagle obecny aż nadto w tej historii Krzysztof krzyknął:

- Ziom chodź na chwilę!!

- Jasne stary!

Gdy tylko pojawiłem się w salonie usłyszałem:

- Chodź tu, Siadaj koło mnie...

Z głośników leciała kaczuszka. (czy jak tam to chujostwo się nazywa)
A całe towarzystwo tańczyło oczywiście charakterystyczny taniec.

- Mordo ty moja. Wiesz, że Cię szanuje... No ale po co wydałeś te paręnaście tysięcy na te głośniki, wieże i inne chuje śmuje? Żeby słuchać kaczuchy? Mogłeś mi dać te pieniądze. Lepiej bym je spożytkował...

- Luzzzzz... to nie ja to włączyłem... Pewnie Oliwier...

- Nieee on nic nie włączył.

- Skąd ta pewność heh?

- Leży koło nas przy kanapie, już całkowicie zajarany...
Ogląda stand-up Rucińskiego i się śmieje.

- No to rzeczywiście zjarany.

- Nie umie już chodzić nawet.

- Ale żyje?

- Żyje.

- Jak żyje to luz.

- He he.

- He he.

- To w takim razie pewnie Andżi... Ona byłaby do tego zdolna.

- Taaa to jest pojebka.

-He he

-He he

- Ej... Bo od tematu uciekasz... Odpowiedz... Po chuj?

- Nie ja tylko mój tata...
Wiesz... Mój ojciec jest fanatykiem muzyki.
(Nawiązałem do popularnej pasty oczywiście)
Oboje dopiero to przetwarzaliśmy.

- He.

- He.

- Heh.

- Hah.

- He he.

- Ha Ha.

- Hueheheuhuhe.

- Hahaha.

- I tak znowu się śmieliśmy parę minut.

Odszedłem od Krzysztofa, aby nieco filtrować z już trochę wystawionymi dziewczynami samotnie grającymi w jakieś swoje gówno gierki z kubeczkami przy długim blacie... Nigdzie indziej a w kuchni.


Wszystko szło sprawnie, gdy nagle mój kolega głównie znany z tego, że zawsze coś odjebie, zawołał mnie.


Miałem dwie opcje... Zostać z pijanymi dziewczętami i liczyć na potencjalnie chędożenie bądź iść do kolegi i być oświeconym przez jego kolejny "znakomity" pomysł.
Zaryzykowałem.
Postawiłem wszystko na jedną kartę...
Poszedłem do mojego przyjaciela...
Siedział z dwiema (dużo) wcześniej wspomnianymi absolwentkami (które były w samej bieliźnie...) Przed laptopem i oglądał z nimi...
Tak...
Dokładnie to o czym myślisz...
Dokument o UFO.

Patrzyłem się tak na całą trójkę może z pięć minut specjalnie nie dając znaków własnej obecności, gdy kolega w końcu się zorientował, że jestem:
- Ooo! Już jesteś... Patrz na te kręgi w zbożu! Ale zajebioza...

- I po to mnie wolałeś??

- Nooooo...
A i zaraz idziemy z dziewczynami na pola szukać kosmitów, idziesz z nami?

- Yyy...? Cze...

Nagle przerwały mi dziewczyny:

- Chwila nas nikt nie poinformował!
Powiedziały jednocześnie.

- No teraz już wiecie...

- No, ale nawet nie wiemy... Gdzie są nasze ubrania!

- Na dworze jest ciepło ( ͡~ ͜ʖ ͡°).
Wciąłem się w "dyskusję".

- Hi hi.
Zaśmiały się w rozkoszny sposób.

- No to idziemy prawda Kasia?

- Prawda Ania.

- Hi hi.

- Hi hi.

- Idziesz z nami oczywiście, tak?
Mówiły patrząc się na moją osobę.

- W sumie....
(Oczywiście, że miałem zamiar pójść widząc, w jaką stronę to zmierza :> )

- Prosimyyyy?
Hi hi.

- No nie wiem, nie wiem hah...

- Nie pożałujesz.

- No to w takim razie mogę z wami pójść.

- Hi hi.

Zanim doszliśmy na pola uprzednio po drodze budząc zapewne parę domostw Słońce powoli zaczęło wschodzić.
W pewnym momencie naszych "poszukiwań" doszliśmy do wiatraka.

Dziewczyny się na nas popatrzyły i prawie jednocześnie zdjęły jak na sygnał biustonosze.
- Teraz wasza kolej!
Hi hi!

Wymieniłem parę spojrzeń z kolegą i również niemal jednocześnie zdjęliśmy i naszą bieliznę.
Na twarzach dziewczyn pojawiły się widoczne rumieńce.

(Chyba nie muszę pisać, że penis mój, jak i mojego towarzysza był w zwodzie (właśnie to zrobiłem, ale ciiiii ;) ...)).


Całkowicie spontanicznie mój przyjaciel oparł się o wiatrak, co spowodowało uruchomienie alarmu.
Pod wpływem impulsu wszyscy zaczęliśmy biec w stronę przeciwną do wiatraka.
Przez pola, śmiejąc się jak osoby niekoniecznie sprawnie umysłowo.
Mimo licznych zadrapań i mniejszych lub większych ran poniesionych podczas biegu bądź przechodzeniu przez płot...

Widok owych dziewcząt, nago, biegnących przez pola, w promieniach wschodzącego słońca... Te jędrne piersi wprawione ruch biegiem... 
Poświęcenie godne nagrody...


Gdy zdaliśmy sobie sprawę, że nie mamy żadnych ubrań i jesteśmy pośrodku ulicy, która niedługo będzie naprawdę ruchliwą ulicą...
Nasze miny były bezcenne...


Było pięknie do momentu, gdy narodziła się myśl:
"Czy to przypadkiem się już nie wyda..."
Jeb.

Obudziłem się...
Tym razem w łóżku byłem sam (smutek)...
Co spowodowało, że podświadomie postanowiłem jednak zrobić TR (XD).
Jak się okazało... TR był pozytywny... Albo negatywny...  yyyy
No... Powietrze przeszło, czyli było dobrze :) .


Moją pierwszą decyzją w LD było...
Pójście do kibla.

Podczas oddawania moczu...
Takkk...
Obudziłem się.

Znów byłem sam w łóżku.
Tylko tym razem to nie był już sen...


3 sierpnia 2019





No co tu mogę podsumowywać...
Spoko przeżycie.
(Tym bardziej że mogłem powspominać chwile, które są obecne tylko i wyłącznie we wspomnieniach...
Po zastanowieniu... Lepiej, że nie zostały uwiecznione)

W każdym razie jednak tak krótko podsumowując:

Dla mnie? Dla mnie ten sen to złoto... Dlatego się nim z wami podzieliłem, bo was kocham :x .

EDIT:
Już jest przecinek uff
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#39
Plus za:
- nagość
- aktywność seksualną
- kaczuchy z wieży
- pana kierownika
- piękne niebieskie oczy
- senne metro
- zarzygany kibel i umywalkę
- narratora pornograficznego filmu grozy.
STOP promocji ideologii neuroróżnorodności
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#40
(03-08-2019, 17:35 )Isabela napisał(a): Plus za:
- nagość
- aktywność seksualną
- kaczuchy z wieży
- pana kierownika
- piękne niebieskie oczy
- senne metro
- zarzygany kibel i umywalkę
- narratora pornograficznego filmu grozy.

To w sumie osiem plusów (moją logiką)   :>
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Dziennik snów Sennego Spacerowicza Dream Walker 308 146,492 Wczoraj, 10:57
Ostatni post: Dream Walker
  Dziennik snów akaKowalska akaKowalska 34 1,460 24-03-2024, 22:11
Ostatni post: Isabela
  Dziennik snów Kilera Jestem Kiler 412 52,417 11-02-2024, 15:38
Ostatni post: Jestem Kiler
  dziennik snów doysoyk Doysoyk 24 1,675 14-01-2024, 08:28
Ostatni post: Doysoyk
  Dziennik snów z całego życia ;] Rulez 50 28,841 28-04-2023, 21:45
Ostatni post: Rulez

Skocz do:

UA-88656808-1