18-10-2020, 11:03
18.10.2020
Nie wiem do czego to przypiąć, ale to chyba było chyba LD z częściową utratą świadomości)
Zaczeło sie to w moim dawnym mieszkaniu. Mając świadomość, że jestem w marzeniu sennym, chciałem popróbować różnych rzeczy. Z początku wpadłem na coś tak błahego, jak zamiana kolejnosci zeszytów w dłoni, za pomocą myśli. Za pierwszym razem sie nie udało, a za drugim tak. Wstałem i nie mogłem uwierzyć w realność tego co aktualnie widze. Były to meble, telewizor itd, których wcześniej nie dostrzegłem. Mineła dłuższa chwila, a ja pomyślałem o lataniu. Uniosłem sie siłą umysłu do poziomu sufitu. Wow to zadziałało! Już po chwili odbijałem się od scian i robiłem salta jak profesjonalista. Wpadłem na pomysł, aby sobie to latanie urozmaicić. Podszedłem do okna i je otworzyłem. Panorama ukazywała pasaż dobrze znanych mi od lat bloków mieszkalnych. Na zewnątrz panował pół mrok. Stanąłem na parapecie i właśnie wtedy sie zawachałem. Zacząłem wątpić i obawiać się skoku. A co jeśli to real i zgine? pomyślałem. Wróciłem do środka aby rozwiać swoje wątpliwości poprzez wykonanie jakiegoś testu rzeczywistości.Test wyszedł pozytywnie (znowu latanie o ile dobrze pamiętam) Wróciłem na parapet nieco spokojniejszy. Wciąż wizja skoku z czwartego piętra, wydawała mi się absurdalna i głupia, no ale skoro to sen, to czemu by nie?.
Stało się, skoczyłem. Z początku spadałem z normalną prędkością, ale z każdą sekundą opór powietrza ją niwelował. Gdy znalazłem się już blisko betonowej płyty chodnikowej, pomyślałem o uniesieniu się, tak mocno jak tylko mogłem. Już po sekundzie dostałem pełną swobode. Uniosło mnie na dużą wysokość ponad bloki i latałem sobie po mieście. Czułem się jak prawdziwy heros. Po jakimś czasie dotarłem dostałem snu o LD (taki był motyw) Trafiłem do świata snu, który wyglądał jak serwer. Na samym starcie wychodziło się z drzewa, na które wszyscy inni oneironauci się patrzyli, jak na ósmy cud świata. Zainteresowało mnie to, na tyle że to sprawdziłem. Na drzewie umocowane były drewniane tablice z napisami. Ilekroć sie na nie spojrzało, tekst sie zmieniał.
Czytam:
"Lilinka, chMlurg Lilianka"
Odwracałem wzrok pare razy i spoglądałem ponownie. Tekst sie zmieniał ale nie pamiętam już na jaki.
Odszedłem sobie od tego drzewa i przykucnąłem obok jakiejś dziewczyny. Zaintrygowało mnie to co robiła. Siedziała na środku wielkiej mini makiety, i nie była to zwykła makieta. Wszystko co było na niej widoczne tzn, budynki, ludzie, zwierzęta, wszystko to żyło własnym życiem. Graliście kiedyś w mount and blade? Coś podobnego. Wszystko w czasie rzeczywistym. Dodatkowo detale wykonane z najwyższą dokładnością.
Wow to niesamowite!/ powiedziałem
- Świat snu jest niesamowity prawda?/ odpowiedziała.
Zmiana motywu ale osadzona w tym samym czasie. Jakiemuś oneironaucie porwano syna. Zrobili to podobno ludzie sennego świacie. Zapytacie dlaczego? Pewnie eksperymenty na duszy czy coś.
Zgodziłem się pomóc facetowi w odnalezieniu syna i razem weszliśmy do drzewa, aby popłynąć na falach fazy rem. Mówie serio. Teleportowało nas na turkusowe morze, fale były ogromne i popychały nas coraz dalej.
Nie było zimno czy ciepło. Unosiliśmy się tak po prostu na powierzchni, machając nogami pod powierzchnią wody.
- Okej jesteśmy postaraj się przywołać jakiś obraz.
Pomyślałem o mieście i wraz z kolejną falą, wyrzuciło nas do góry na duża wysokość. Na tafli wody pojawił się gigantyczny kwadrat, w którym można było dostrzec panorame miasta. Był to swego rodzaju portal, do którego jednak woda się nie dostawała. Wpadliśmy do niego i zaczeliśmy spadać z wysokości powiedzmy 15 piętra.
- O żesz ch*j zrób coś!
-Jeżeli teraz zginiemy, nigdy nie odzyskam już syna!
Nie moge!
Jesteśmy w fazie rem razem!
Ty też sie postaraj! Sam nie dam rady!
- Okej sproboje!
Już mieliśmy sie roztrzaskać o chodnik, kiedy pod nami pojawił się taki sam kwadrat jak ma morzu. Tym jednak razem ponownie prowadził on do morza.
- Znowu tutaj!?
Na to wygląda ale przynajmniej zyjemy...
- Postaraj się przywołać obraz pomieszczenia.
Przywołałem kolejno z 10 portali do których wskakiwaliśmy wraz z kolejnymi duzymi falami, każdy z nich okazal sie fejkowy. Dopiero za entym razem udało mi się stworzyć portal do czegos przypominającego pokój. Wskoczyliśmy do niego, ale w pokoju byłem sam. Pomyślałem sobie że możliwe jest iż go wyrzuciło, ale postaram się odszukac jego syna. (Jeszcze w trakcie dryfowania, które trwało długo, zastanawialiśmy się czy nasze realne ciała wytrzymają tyle bez jedzenia).
W pokoju nie było nic. Otworzyłem drzwi i w oddali na korytarzu zobaczyłem drzewo. Wiedziałem że musze do niego dotrzeć. Nie zrobiłem nawet kroku naprzód, a już pojawili sie ludzie, którzy zaczeli do mnie strzelać z elektrycznych pistoletów przypominających paralizatory. Mieli oni dwa rodzaje broni. Na daleki dystans i na bliski. ( w sumie to były paralizatory , tylko takie bardziej wzorowane na kosmiczne. Elektryczne fale były widoczne i fioletowe) Postanowiłem poczekac na jednego z nich za drzwiami, a kiedy ten przekroczył próg pokoju, dostał bombe z pięści w brzuch. Paralizatory mu wypadły, a ja mu je zabrałem. Próbował wstać ale popieściłem go prądem, aż ten padł na ziemie. Spojrzałem w gląb korytarza. Stało w nim z 20 kolesi schowanych za filarami, polkami itd.
Uzbrojeni i gotowi mnie zabic.
Nie mam na to czasu...
YOLO.
Każdy jeden strzał na dystans = jednorazowy
Bliski kontakt = bez ograniczeń.
Biegłem przez korytarz, jak by na drugim końcu czekała na mnie pula ogromnych pieniędzy i najseksowniejsze modelki na świecie tylko do mojej dyspozycji.
Do pierwszego strzelilem z dystansu. Zabralem mu broń i strzeliłem do kolejnego.. I to sie tak powtarzało aż ich unieszkodliwiłem wszystkich, czasami używałem też tego paralizatora na blisko. Ogólnie skakałem tam jak neo w pierwszej części matrixa, aby tylko sprostać wyzwaniu. Podszedłem do drzewa i do niego wszedłem. W to co zobaczyłem nie mogłem ingerować. Do brata zaginionego chłopca, oraz matki przyjechała telewizja. Jego brat opowiadał o świecie snu i drzewnej windzie pomiędzy wymiarami. Wtedy przyjechał ktoś z obstawą. Byłem zaskoczony, bo to był ewidentnie Jozef Stalin. Podszedł do chłopca i powiedział.
- Coś ci sie chyba pomyliło chłopcze.
Tak panie Stalin ma pan racje /odpowiedział
- Stalin szepnął chłopcu że ma szczęście, po czym odjechał.
I tak sie zakończył ten sen.
Wypiłem sobie wcześniej piwo i poszedľem spać o północy. Wstałem raz w nocy aoe nie pamiętam o której, musiałem skorzystać z WC. Później poszedlem spac i wstałem o 4:30. Zapisałem sen.
Ahhh yo
Nie wiem do czego to przypiąć, ale to chyba było chyba LD z częściową utratą świadomości)
Zaczeło sie to w moim dawnym mieszkaniu. Mając świadomość, że jestem w marzeniu sennym, chciałem popróbować różnych rzeczy. Z początku wpadłem na coś tak błahego, jak zamiana kolejnosci zeszytów w dłoni, za pomocą myśli. Za pierwszym razem sie nie udało, a za drugim tak. Wstałem i nie mogłem uwierzyć w realność tego co aktualnie widze. Były to meble, telewizor itd, których wcześniej nie dostrzegłem. Mineła dłuższa chwila, a ja pomyślałem o lataniu. Uniosłem sie siłą umysłu do poziomu sufitu. Wow to zadziałało! Już po chwili odbijałem się od scian i robiłem salta jak profesjonalista. Wpadłem na pomysł, aby sobie to latanie urozmaicić. Podszedłem do okna i je otworzyłem. Panorama ukazywała pasaż dobrze znanych mi od lat bloków mieszkalnych. Na zewnątrz panował pół mrok. Stanąłem na parapecie i właśnie wtedy sie zawachałem. Zacząłem wątpić i obawiać się skoku. A co jeśli to real i zgine? pomyślałem. Wróciłem do środka aby rozwiać swoje wątpliwości poprzez wykonanie jakiegoś testu rzeczywistości.Test wyszedł pozytywnie (znowu latanie o ile dobrze pamiętam) Wróciłem na parapet nieco spokojniejszy. Wciąż wizja skoku z czwartego piętra, wydawała mi się absurdalna i głupia, no ale skoro to sen, to czemu by nie?.
Stało się, skoczyłem. Z początku spadałem z normalną prędkością, ale z każdą sekundą opór powietrza ją niwelował. Gdy znalazłem się już blisko betonowej płyty chodnikowej, pomyślałem o uniesieniu się, tak mocno jak tylko mogłem. Już po sekundzie dostałem pełną swobode. Uniosło mnie na dużą wysokość ponad bloki i latałem sobie po mieście. Czułem się jak prawdziwy heros. Po jakimś czasie dotarłem dostałem snu o LD (taki był motyw) Trafiłem do świata snu, który wyglądał jak serwer. Na samym starcie wychodziło się z drzewa, na które wszyscy inni oneironauci się patrzyli, jak na ósmy cud świata. Zainteresowało mnie to, na tyle że to sprawdziłem. Na drzewie umocowane były drewniane tablice z napisami. Ilekroć sie na nie spojrzało, tekst sie zmieniał.
Czytam:
"Lilinka, chMlurg Lilianka"
Odwracałem wzrok pare razy i spoglądałem ponownie. Tekst sie zmieniał ale nie pamiętam już na jaki.
Odszedłem sobie od tego drzewa i przykucnąłem obok jakiejś dziewczyny. Zaintrygowało mnie to co robiła. Siedziała na środku wielkiej mini makiety, i nie była to zwykła makieta. Wszystko co było na niej widoczne tzn, budynki, ludzie, zwierzęta, wszystko to żyło własnym życiem. Graliście kiedyś w mount and blade? Coś podobnego. Wszystko w czasie rzeczywistym. Dodatkowo detale wykonane z najwyższą dokładnością.
Wow to niesamowite!/ powiedziałem
- Świat snu jest niesamowity prawda?/ odpowiedziała.
Zmiana motywu ale osadzona w tym samym czasie. Jakiemuś oneironaucie porwano syna. Zrobili to podobno ludzie sennego świacie. Zapytacie dlaczego? Pewnie eksperymenty na duszy czy coś.
Zgodziłem się pomóc facetowi w odnalezieniu syna i razem weszliśmy do drzewa, aby popłynąć na falach fazy rem. Mówie serio. Teleportowało nas na turkusowe morze, fale były ogromne i popychały nas coraz dalej.
Nie było zimno czy ciepło. Unosiliśmy się tak po prostu na powierzchni, machając nogami pod powierzchnią wody.
- Okej jesteśmy postaraj się przywołać jakiś obraz.
Pomyślałem o mieście i wraz z kolejną falą, wyrzuciło nas do góry na duża wysokość. Na tafli wody pojawił się gigantyczny kwadrat, w którym można było dostrzec panorame miasta. Był to swego rodzaju portal, do którego jednak woda się nie dostawała. Wpadliśmy do niego i zaczeliśmy spadać z wysokości powiedzmy 15 piętra.
- O żesz ch*j zrób coś!
-Jeżeli teraz zginiemy, nigdy nie odzyskam już syna!
Nie moge!
Jesteśmy w fazie rem razem!
Ty też sie postaraj! Sam nie dam rady!
- Okej sproboje!
Już mieliśmy sie roztrzaskać o chodnik, kiedy pod nami pojawił się taki sam kwadrat jak ma morzu. Tym jednak razem ponownie prowadził on do morza.
- Znowu tutaj!?
Na to wygląda ale przynajmniej zyjemy...
- Postaraj się przywołać obraz pomieszczenia.
Przywołałem kolejno z 10 portali do których wskakiwaliśmy wraz z kolejnymi duzymi falami, każdy z nich okazal sie fejkowy. Dopiero za entym razem udało mi się stworzyć portal do czegos przypominającego pokój. Wskoczyliśmy do niego, ale w pokoju byłem sam. Pomyślałem sobie że możliwe jest iż go wyrzuciło, ale postaram się odszukac jego syna. (Jeszcze w trakcie dryfowania, które trwało długo, zastanawialiśmy się czy nasze realne ciała wytrzymają tyle bez jedzenia).
W pokoju nie było nic. Otworzyłem drzwi i w oddali na korytarzu zobaczyłem drzewo. Wiedziałem że musze do niego dotrzeć. Nie zrobiłem nawet kroku naprzód, a już pojawili sie ludzie, którzy zaczeli do mnie strzelać z elektrycznych pistoletów przypominających paralizatory. Mieli oni dwa rodzaje broni. Na daleki dystans i na bliski. ( w sumie to były paralizatory , tylko takie bardziej wzorowane na kosmiczne. Elektryczne fale były widoczne i fioletowe) Postanowiłem poczekac na jednego z nich za drzwiami, a kiedy ten przekroczył próg pokoju, dostał bombe z pięści w brzuch. Paralizatory mu wypadły, a ja mu je zabrałem. Próbował wstać ale popieściłem go prądem, aż ten padł na ziemie. Spojrzałem w gląb korytarza. Stało w nim z 20 kolesi schowanych za filarami, polkami itd.
Uzbrojeni i gotowi mnie zabic.
Nie mam na to czasu...
YOLO.
Każdy jeden strzał na dystans = jednorazowy
Bliski kontakt = bez ograniczeń.
Biegłem przez korytarz, jak by na drugim końcu czekała na mnie pula ogromnych pieniędzy i najseksowniejsze modelki na świecie tylko do mojej dyspozycji.
Do pierwszego strzelilem z dystansu. Zabralem mu broń i strzeliłem do kolejnego.. I to sie tak powtarzało aż ich unieszkodliwiłem wszystkich, czasami używałem też tego paralizatora na blisko. Ogólnie skakałem tam jak neo w pierwszej części matrixa, aby tylko sprostać wyzwaniu. Podszedłem do drzewa i do niego wszedłem. W to co zobaczyłem nie mogłem ingerować. Do brata zaginionego chłopca, oraz matki przyjechała telewizja. Jego brat opowiadał o świecie snu i drzewnej windzie pomiędzy wymiarami. Wtedy przyjechał ktoś z obstawą. Byłem zaskoczony, bo to był ewidentnie Jozef Stalin. Podszedł do chłopca i powiedział.
- Coś ci sie chyba pomyliło chłopcze.
Tak panie Stalin ma pan racje /odpowiedział
- Stalin szepnął chłopcu że ma szczęście, po czym odjechał.
I tak sie zakończył ten sen.
Wypiłem sobie wcześniej piwo i poszedľem spać o północy. Wstałem raz w nocy aoe nie pamiętam o której, musiałem skorzystać z WC. Później poszedlem spac i wstałem o 4:30. Zapisałem sen.
Ahhh yo
Od kiedy wstałem, nie śpię już!
Zalewa mnie ocean mórz!
LD 12
Zalewa mnie ocean mórz!
LD 12