7 rano, przed pracą wpadam do aszramu
Jest to stały punkt mojego programu.
Mam po drodze, więc codziennie tu przychodzę,
Po cichutku siadam sobie na podłodze.
Majestatyczna postać niczym wykuta w skale
Jego forma nawet nie drgnie, nie porusza się wcale.
Myśli unieruchomione przez Jego słodkie spojrzenie.
Jest jak napój, który gasi każde pragnienie.
Tajemnicza siła nastawia moje ciało do pokłonu
Doskonałej Ciszy, wolnej od narodzin i zgonu.
Światłość Najwyższa w formie kruchego ascety
Żywa figurka świętego, obojętna na wszelkie podniety.
Niewysłowionym zadowoleniem promieniuje
Drogę do Samopoznania bez słów wskazuje
Trwa w milczeniu, niby nic się nie dzieje
Tam gdzie płomień, gdy nie płonie i wiatr, kiedy nie wieje
Spoczywa moja dusza, zatopiona w Panu.
7.45. Koniec darszanu.
Utrzymuj bez przerwy umysł sprzed myślenia,
To jedyny stan, który nigdy się nie zmienia.
Od wszelkich bodźców odwraca się uwaga
Pozostaje wówczas tylko świadomość naga.
Ani śmierć, ani życie jej w żadnym stopniu nie dotyka.
Jest to upragniony cel każdego mistyka.
Świetlistość, przestrzeń, różnie to nazywają,
Żadne jednak określenia tego w pełni nie oddają.
Wolna od rozróżnień, u każdego taka sama,
Potwierdzi to adwajtysta, mnich zen, buddyjski lama.
Nieporuszona, lecz nie jak zbiornik z wodą stojącą,
Pełna szczęśliwości, lecz nie przytłaczająco.
Nietykalna cisza, lecz nie jak w kostnicy,
Tak to zazwyczaj opisują mistycy.
Spokój i klarowność, nie jak po benzodiazepinie,
Prawda, mądrość i wolność, która nigdy nie przeminie.