21-04-2016, 22:31
Chyba pora zabrać się za sny zwykłe
Byłem w szpitalu. Pamiętam, że leżałem na stole operacyjnym. Wiadomo... cztery leflektory skierowane w twarz, oślepiające światło, lekarze i lekarki w zielonych strojach, którzy mamroczą coś do siebie, a ja oszołomiony przepychem.
Zaczeli...
Otwierają mi czaszekę. Czuję dziwne mrowienie w głowie. Z emocji: brak strachu, lekkie zaniepokojenie.
Trwa to chwilę i zaczynają się komplikacje
Słyszę dźwięk z monitora, że ciśnienie skacze, w głosach lekarzy panika, a ja czuję, że odpływam. Stan przyjemny, wręcz euforyczny, ciepło rozpływa się po całym moim ciele. Umieram...
Wszystko działo się szybko. Obraz zwęża się z każdą sekundą, aż zostaje tylko ciemność, a ja jednocześnie myślę. Nie czułem strachu, wręcz przeciwnie, zaciekawienie.
"A więc teraz poznam czy coś jest dalej..."
Lecz nie było NIC. Nawet przestałem myśleć. Był to strasznie dziwny stan. Wyłączony mózg. Zupełna pustka. Nigdy czegoś takiego nie czułem. Trwało to tylko chwilkę, aż pojawiło się światło które teraz na odwrót, rozszerzało się ukazując salę operacyjną i światła leflektorów. Lekarze zaszokowani, mówią mi o zatrzymaniu akcji serca. Podają mi szybko jakieś kroplówki. Czuję ich zimno rozpływające się w żyłach. Szybko stawiają mnie na nogi. Nawet ostrość we śnie znacznie się poprawiła
Wstałem z "łóżka" i zwyczajnie wyszedłem z sali. Szedłem przez szpital lekko oszołomiony, czując się "inny". Każdy dziwnie na mnie patrzył, bo wiadomość o moim wypadku chyba się już roznosła. Jakaś pielęgniarka zapytała się mnie: "czy jest coś dalej?"
Ja: "nie ma nic. Wszystko to ściema".
Byłem w szpitalu. Pamiętam, że leżałem na stole operacyjnym. Wiadomo... cztery leflektory skierowane w twarz, oślepiające światło, lekarze i lekarki w zielonych strojach, którzy mamroczą coś do siebie, a ja oszołomiony przepychem.
Zaczeli...
Otwierają mi czaszekę. Czuję dziwne mrowienie w głowie. Z emocji: brak strachu, lekkie zaniepokojenie.
Trwa to chwilę i zaczynają się komplikacje
Słyszę dźwięk z monitora, że ciśnienie skacze, w głosach lekarzy panika, a ja czuję, że odpływam. Stan przyjemny, wręcz euforyczny, ciepło rozpływa się po całym moim ciele. Umieram...
Wszystko działo się szybko. Obraz zwęża się z każdą sekundą, aż zostaje tylko ciemność, a ja jednocześnie myślę. Nie czułem strachu, wręcz przeciwnie, zaciekawienie.
"A więc teraz poznam czy coś jest dalej..."
Lecz nie było NIC. Nawet przestałem myśleć. Był to strasznie dziwny stan. Wyłączony mózg. Zupełna pustka. Nigdy czegoś takiego nie czułem. Trwało to tylko chwilkę, aż pojawiło się światło które teraz na odwrót, rozszerzało się ukazując salę operacyjną i światła leflektorów. Lekarze zaszokowani, mówią mi o zatrzymaniu akcji serca. Podają mi szybko jakieś kroplówki. Czuję ich zimno rozpływające się w żyłach. Szybko stawiają mnie na nogi. Nawet ostrość we śnie znacznie się poprawiła
Wstałem z "łóżka" i zwyczajnie wyszedłem z sali. Szedłem przez szpital lekko oszołomiony, czując się "inny". Każdy dziwnie na mnie patrzył, bo wiadomość o moim wypadku chyba się już roznosła. Jakaś pielęgniarka zapytała się mnie: "czy jest coś dalej?"
Ja: "nie ma nic. Wszystko to ściema".
[H]