23-03-2011, 21:46
Miałem wczoraj pierwszy od wielu lat koszmar (fabularnie, bo strasznie zbytnio nie było)
Więc byłem sobie całkiem sam w piekarni (tam odbywam praktyki, w budynku znajduje się na dole piekarnia, na wyższej kondygnacji cukiernia). Nie pamiętam co robiłem. Nagle do środka wbija dwóch gości, nie pamiętam ich wyglądu, coś w stylu jakichś mutantów / nadludzi, jakby zombie ale bardziej inteligentni xD
No i oni zaczynają mnie gonić. Wiedziałem jedno -chcieli mnie zabić a następnie znaleźć ciasto truskawkowe, bo ciasto to im miało zapewnić nieśmiertelność (wiedziałem też że jeśli go nie zjedzą to wkrótce zdechną) :lol: No i ja przed nimi spieprzam, czułem się bardziej neutralnie, nie bałem się tak jakbym się bał w realu, ale zestresowany byłem. W końcu zacząłem uciekać schodami na cukiernię, wcześniej ich czymś spowolniłem (rzucałem w nich czym popadnie xD). Wchodząc do cukierni natychmiast zatrzasnąłem za sobą drzwi i skądś wziąłem klucz. Próbowałem go włożyć do zamka w drzwiach, sekundy zamieniały się w wieczność, a moje ruchy były nerwowe i niedokładne (ach, koszmary...). Wiedziałem że już są blisko, ale w końcu udało mi się zamknąć te cholerne drzwi. Wbiegłem do pomieszczenia z piecami i wtedy usłyszałem, że wchodzą do środka (żadnego hałasu, po prostu weszli od tak jakby drzwi nie były zamknięte). W akcie desperacji ukryłem się pod zlewozmywakiem. Wiedziałem jednak że i tak mnie znajdą. Jeden z nich wszedł do pomieszczenia i od razu mnie zauważył, obok mnie jednak był skład patelni więc zaraz gdy podszedł przyłożyłem mu w nogi, wygramoliłem się spod zlewozmywaka i pier*olnąłem mu w łeb. Nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia, drugi koleś już tam był. Przez chwilę ich okładałem patelnią, bez skutków, i nagle zobaczyłem obok na stole talerzyk z kawałkiem tego ciasta truskawkowego xD
Więc podbiegłem do niego i obiema rękami zacząłem te ciasto rozgniatać na papkę. Jak to zobaczyli z ogromnym zawodem poddali się i gdzieś uciekli No i tu był koniec...
Interpretacja? Zero pomysłów xD
Więc byłem sobie całkiem sam w piekarni (tam odbywam praktyki, w budynku znajduje się na dole piekarnia, na wyższej kondygnacji cukiernia). Nie pamiętam co robiłem. Nagle do środka wbija dwóch gości, nie pamiętam ich wyglądu, coś w stylu jakichś mutantów / nadludzi, jakby zombie ale bardziej inteligentni xD
No i oni zaczynają mnie gonić. Wiedziałem jedno -chcieli mnie zabić a następnie znaleźć ciasto truskawkowe, bo ciasto to im miało zapewnić nieśmiertelność (wiedziałem też że jeśli go nie zjedzą to wkrótce zdechną) :lol: No i ja przed nimi spieprzam, czułem się bardziej neutralnie, nie bałem się tak jakbym się bał w realu, ale zestresowany byłem. W końcu zacząłem uciekać schodami na cukiernię, wcześniej ich czymś spowolniłem (rzucałem w nich czym popadnie xD). Wchodząc do cukierni natychmiast zatrzasnąłem za sobą drzwi i skądś wziąłem klucz. Próbowałem go włożyć do zamka w drzwiach, sekundy zamieniały się w wieczność, a moje ruchy były nerwowe i niedokładne (ach, koszmary...). Wiedziałem że już są blisko, ale w końcu udało mi się zamknąć te cholerne drzwi. Wbiegłem do pomieszczenia z piecami i wtedy usłyszałem, że wchodzą do środka (żadnego hałasu, po prostu weszli od tak jakby drzwi nie były zamknięte). W akcie desperacji ukryłem się pod zlewozmywakiem. Wiedziałem jednak że i tak mnie znajdą. Jeden z nich wszedł do pomieszczenia i od razu mnie zauważył, obok mnie jednak był skład patelni więc zaraz gdy podszedł przyłożyłem mu w nogi, wygramoliłem się spod zlewozmywaka i pier*olnąłem mu w łeb. Nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia, drugi koleś już tam był. Przez chwilę ich okładałem patelnią, bez skutków, i nagle zobaczyłem obok na stole talerzyk z kawałkiem tego ciasta truskawkowego xD
Więc podbiegłem do niego i obiema rękami zacząłem te ciasto rozgniatać na papkę. Jak to zobaczyli z ogromnym zawodem poddali się i gdzieś uciekli No i tu był koniec...
Interpretacja? Zero pomysłów xD