Opowieści z nocnych przygód Szamana.
#20
Zrobiłem dziś nieplanowane WBTB, całkiem niechcący :P dawno nie miałem LD więc postanowiłem to wykorzystać.
Usypiam więc robiąc MILD-a.

Dochodzi mnie dźwięk szeleszczącego, foliowego papierka. Wstaję przekonany, że to kot znalazł jakąś folię i ją zżera po czym wyrzyga ciało obce w jakimś kącie, szukam bydlaka... siedzi i miętoli opakowanie po czekoladowym grześku, na mój widok zaczyna uciekać w panice, ganiam go dłuższa chwilę po mieszkaniu po czym kot porzuca zdobycz i oddala się. Podnoszę papier, idąc do śmietnika budzę się w łóżku.
Jestem zły na siebie bo dałem się nabrać i zamiast LD miałem pogoń po chacie. 

Ponownie robię MILD i usypiam... do moich uszu znów doszedł dźwięk szeleszczącej folii.
-HA! Tym razem się nie dam zrobić w konia (tudzież kota :P)! Wyskakuję z łóżka i od razu taranuje zamknięte okno czy też ścianę, wylatując z mieszkania.
Na zewnątrz jest środek dnia, bardzo ładna pogoda, bezchmurne niebo, słońce miło grzeje ale trochę razi po oczach.
Z dedykacją dla Incesa, który ostatnio wspominał, że nie czerpie już przyjemności z latania postanawiam trochę poszaleć w przestworzach. Z dużą prędkością wznoszę się do góry czując przy tym pęd powietrza uderzający w moje ciało i szum w uszach wywołany prędkością. Robię kilka szybkich zwrotów, beczek i innych akrobatycznych sztuczek lotniczych, jestem niczym sportowy odrzutowiec na zawodach. Z dużej wysokości robię ostry zwrot w dół i pikuję z pełną prędkością ku ziemi, przebijam się głową przez podłoże bez żadnego oporu, wpadam pod tekstury, z dołu wygląda jakbym wpadł w jakiejś grze w buga pod mapę. Nie ma tam nic ciekawego więc szybko wylatuję z powrotem do góry. Nie mając żadnego wcześniej ustalonego scenariusza i rzeczy, które chciałbym zrobić - stawiam więc na destrukcję.
Ląduje na ulicy, przed pędzącym samochodem, zapieram się nogami i jedną reką zatrzymuję auto, które rozbija się o mnie jak o litą skałę. Słyszę przy tym głośny huk gniecionej blachy i czuję siłę uderzenia. Rozwalam jeszcze tym sposobem kilka aut, świetnie się przy tym bawiąc. Kolejny jedzie kabriolet, podlatuję, staje na jego masce, wyciągam faje i szczam na ludzi siedzących w środku.  :)) Sen zaczyna trochę tracić swą klarowność, sprawdzam sposób opisany mi kiedyś przez @Freskum, robię kilka fikołków. Jakość i ostrość od razu się polepszają, stwierdzam, że to świetna technika.

Po chodniku jedzie kilku chłopaków na deskach, w czapkach. Za nimi podąża grupka młodych dziewczyn.
Jeden ze skejterów pyta mnie czy chciałbym wziąć którąś z dziewczyn, tłumaczy mi, że ta z lewej to miała już w ustach 1200 ku*asów, a ta druga, z prawej to tylko jednego ale często używanego. Mówę im, że za takie "dziewczynki" to ja dziękuję, wykopuje typowi deskę spod nóg i ruszam dalej. Próbuje zrobić zapobiegawczo jeszcze kilka salt i fikołków, ale nie chcą się udać, dopiero któreś salto z kolei wykręcam do końca, następnie zawisam w powietrzu i podejmuje próbę rozpalenia swoich dłoni jak mag ognia. Jak zwykle przy tej próbie jest totalna klapa, staram się jeszcze zapalić siłą woli pobliskie drzewa i pojazdy również bez powodzenia. Postanawiam skupić się na tym co już mi się udawało. Wytężam swój umysł w celu stworzenia wielkiej burzy, powodzi, a nastepnie kilku tornad. Oczywiście nic nie dzieje się od razu, najpierw z wysiłkiem przywołuje deszcz, napływają ciemne chmury, pada coraz mocniej i mocniej, ulice zaczynają z wolna spływać potokami wody. Jadące auta zatrzymują sie i toną już w rwącej rzece. (wykonałem tutaj poniekąd senny quest miesiąca z przywołaniem powodzi :) ) Biorę się więc za tornada, wymaga to ode mnie dużo więcej skupienia i siły woli niż deszcz. Trwa to dłuższą chwilę jednak w oddali, po lewej stronie widzę formujące się tornado, kolejne pojawiają się po prawej stronie, wszystkie są dość daleko ode mnie.
W szalejącej burzy, deszczu i zawiei widoczność spadła prawie do zera, latam chwilę w tym żywiole, na twarzy czuję uderzenia rozpędzonych kropli deszczu. Wydaje mi się, że wzleciałem dość wysoko w górę, znajduje jakiś czubek wieży z małym oknem, chwytam się go i zatrzymuje na chwilę. Z dumą obserwuje nawałnicę, którą stworzyłem.

Z bloku na przeciwko sąsiad świeci na mnie zielonym laserem, za blokiem widzę wysoki kościół, porównuje swoją wysokość z wieżą kościoła i wychodzi, że faktycznie jestem wysoko. Szalejące żywioły pozbawione mojej atencji tracą na sile, tornada rozpraszają się, deszcz ustaje, a pogoda zmienia się na pochmurną bez opadów.
Spoglądam w dół - jestem 2 metry od ziemi. Usmiecham się pod nosem bo wydaje mi się to bardzo zabawne.
Schodzę z wieży na ulice, płyną jeszcze resztki usychających już potoków. Siłą umysłu, używając jakby telekinezy próbuje rozerwać asfalt, bardzo mocno się skupiam, krzycząc przy tym. Ulica w końcu się poddaje i w rytm uderzeń serca rozrywa się coraz mocniej, za każdym razem wyzwalająć ogromną siłe i mocno odczuwalne wstrząsy. Powstała wyrwa nie jest duża ale wypływa z niej lawa, chciałem wsadzić tam rękę i rozerwać ulicę mocniej już siłą mięśni jednak przestraszyłem się oparzeń i zrezygnowałem z tego pomysłu. Sen kończy się, a ja spokojnie się wybudzam.



To był jeden z dłuższych LD w moje karierze, tak długi ze po obudzeniu się miałem problemy z przypomnieniem sobie wydarzeń z początku. Sporo jednak umknęło bo z lenistwa zapisałem sen tylko kluczem :P
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post


Wiadomości w tym wątku
Opowieści z nocnych przygód Szamana. - przez sz4m4n - 08-09-2018, 13:54
RE: Opowieści z nocnych przygód Szamana. - przez sz4m4n - 28-11-2018, 12:09

Skocz do:

UA-88656808-1