11-03-2021, 21:13
10/11 marca 2021 - Dzień 2
Czuję się, jakby mi wymazano umysł gumką, jakbym zapomniała o czymś ważnym. Pamiętam, że wcześniej tęskniłam mocno za czymś, ale teraz już nie wiem za czym.
20:00 wjeżdża kolejna dawka
22:00 muzyka zaczęła lepiej wchodzić, ale to nie to co było
23:00 spaać.
Przebudzenie koło 5:00. Spanie do 08:00. Brak zapamiętanych snów.
10:00 Dziś definitywne przyspieszenie. Nadal jestem prisonerem swojego ciała, ale teraz jako robot zaprogramowany na działanie. Nawet mój głos to odzwierciedla. Nie ma kłopotów z mówieniem, ale właściwa intonacja wyjechała na Karaiby. Gdy zadaję jakieś pytanie, nie słychać znaku zapytania na końcu zdania. Okropność.
11:00 Chce mi się sprzątać.
13:00 Niby nadal mam jakieś emocje, ale nie odczuwam ich w żadnym konkretnym miejscu w ciele. Nie są palącym, bolesnym prądem. Są od ciała totalnie oderwane, nienamacalne. Wiem, że mam ciało, ale nie czuję nic przytłaczającego w brzuchu czy w sercu, nie ma spięcia w szczękach ani w miejscach, gdzie nogi łączą się z tułowiem. Napięcie mięśniowe unormowało się, to duży plus.
14:30 Nabyłam produkt spożywczy w cenie, której w życiu bym nie zaakceptowała, gdybym nie była pod wpływem leków. Mama nie będzie zadowolona.
Odezwanie się do kasjera nie sprawia mi przykrości.
16:00 Kroję cebulę, dość sporą ilość. Po SSRI się nie płacze, dlatego ilość łez jest śladowa. Oczy paskudnie pieką, ale są suche.
Wydzielam niewielkie ilości moczu i odczuwam pieczenie przy jego oddawaniu. Może za mało piję.
19:00 Czy na pewno jestem człowiekiem? Czuję wciąż to samo uczucie. Nie ożywiam się na widok pociągu, nie chce mi się też liczyć jego wagonów. Jest mi całkowicie obojętny.
Nie mam ochoty bawić się klockami ani czytać opowiadań na wattpadzie. Jestem emocjonalną wydmuszką.
Ciężko mi się oswoić z nowym sposobem odczuwania świata.
Czuję się, jakby mi wymazano umysł gumką, jakbym zapomniała o czymś ważnym. Pamiętam, że wcześniej tęskniłam mocno za czymś, ale teraz już nie wiem za czym.
20:00 wjeżdża kolejna dawka
22:00 muzyka zaczęła lepiej wchodzić, ale to nie to co było
23:00 spaać.
Przebudzenie koło 5:00. Spanie do 08:00. Brak zapamiętanych snów.
10:00 Dziś definitywne przyspieszenie. Nadal jestem prisonerem swojego ciała, ale teraz jako robot zaprogramowany na działanie. Nawet mój głos to odzwierciedla. Nie ma kłopotów z mówieniem, ale właściwa intonacja wyjechała na Karaiby. Gdy zadaję jakieś pytanie, nie słychać znaku zapytania na końcu zdania. Okropność.
11:00 Chce mi się sprzątać.
13:00 Niby nadal mam jakieś emocje, ale nie odczuwam ich w żadnym konkretnym miejscu w ciele. Nie są palącym, bolesnym prądem. Są od ciała totalnie oderwane, nienamacalne. Wiem, że mam ciało, ale nie czuję nic przytłaczającego w brzuchu czy w sercu, nie ma spięcia w szczękach ani w miejscach, gdzie nogi łączą się z tułowiem. Napięcie mięśniowe unormowało się, to duży plus.
14:30 Nabyłam produkt spożywczy w cenie, której w życiu bym nie zaakceptowała, gdybym nie była pod wpływem leków. Mama nie będzie zadowolona.
Odezwanie się do kasjera nie sprawia mi przykrości.
16:00 Kroję cebulę, dość sporą ilość. Po SSRI się nie płacze, dlatego ilość łez jest śladowa. Oczy paskudnie pieką, ale są suche.
Wydzielam niewielkie ilości moczu i odczuwam pieczenie przy jego oddawaniu. Może za mało piję.
19:00 Czy na pewno jestem człowiekiem? Czuję wciąż to samo uczucie. Nie ożywiam się na widok pociągu, nie chce mi się też liczyć jego wagonów. Jest mi całkowicie obojętny.
Nie mam ochoty bawić się klockami ani czytać opowiadań na wattpadzie. Jestem emocjonalną wydmuszką.
Ciężko mi się oswoić z nowym sposobem odczuwania świata.
Wysłano z mojego Samsunga F41.2