03-11-2019, 21:15
Świeże odpały Isabeli
Zawsze na czasie być konformistycznym baranem
Jeśli wybierasz własną drogę, wtedy masz prze____ne
Mówię czego chcę, choć wiem, że upadłam na głowę
Podwójne standardy oczywiście są ponadczasowe
Dzięki ci za to, że mi przeczyściłeś uszy
Na ohydną prawdę, której nic już nie zagłuszy
Kiedyś działałam na oślep, lecz dłużej tak nie mogę
Ból, który stale czuję, niech wskaże mi drogę.
Gardzimy tą kliką tak jak ona nami gardzi
A na ich miejscu bylibyśmy identycznie hardzi
Punkt widzenia zależy od tylu czynników
Prawdę można usłyszeć także od obłudników.
Na własnych warunkach chcemy świat reformować
Matriks przestaje działać, czas go zresetować
Lecz obawiam się że - i ta myśl mnie dołuje
Kiedyś konflikt lojalności nasze plany nam popsuje.
Przede mną koszmaru kolejne lata
Nie zamierzam się tak katować do końca świata
Nie dam rady całą wieczność czekać na superbohatera
Który pozwoli mi na świat z lepszej strony spozierać.
Kiedyś los się zemści, wybrany przez mojego wroga
Przecięty kabel porozumień i niewidzialna podłoga
Od nowa zacznę szukać wyjścia z pułapki
Dopadną mnie w miejskim szalecie, słowa szurniętej babki.
Co miało nie ujrzeć światła, opuściło kryjówkę
Eksperyment mnie przerósł, wydostał się poza probówkę
Niedoceniana moc jak produkcja mleka w cycach
Źródło madczynego pokarmu, moja słodka tajemnica.
Związałam się z nim ściśle, już swych kajdan mu nie zdejmę
Najpierw dałam mu życie, teraz władzę nad nim przejmę
Niczym królowa pszczół zabijam swoje rywalki
Tylko ja jestem prawdziwa, reszta to dmuchane lalki.
Przypadek zmusił mnie do tego, czasu mam tak niewiele
Miałam już nic nie pisać, lecz nudzi mi się w niedzielę
Zawrzyjmy pakt, zapłatą niech będzie termin statystyczny,
Podpisuję się teraz atramentem sympatycznym.
Zawsze na czasie być konformistycznym baranem
Jeśli wybierasz własną drogę, wtedy masz prze____ne
Mówię czego chcę, choć wiem, że upadłam na głowę
Podwójne standardy oczywiście są ponadczasowe
Dzięki ci za to, że mi przeczyściłeś uszy
Na ohydną prawdę, której nic już nie zagłuszy
Kiedyś działałam na oślep, lecz dłużej tak nie mogę
Ból, który stale czuję, niech wskaże mi drogę.
Gardzimy tą kliką tak jak ona nami gardzi
A na ich miejscu bylibyśmy identycznie hardzi
Punkt widzenia zależy od tylu czynników
Prawdę można usłyszeć także od obłudników.
Na własnych warunkach chcemy świat reformować
Matriks przestaje działać, czas go zresetować
Lecz obawiam się że - i ta myśl mnie dołuje
Kiedyś konflikt lojalności nasze plany nam popsuje.
Przede mną koszmaru kolejne lata
Nie zamierzam się tak katować do końca świata
Nie dam rady całą wieczność czekać na superbohatera
Który pozwoli mi na świat z lepszej strony spozierać.
Kiedyś los się zemści, wybrany przez mojego wroga
Przecięty kabel porozumień i niewidzialna podłoga
Od nowa zacznę szukać wyjścia z pułapki
Dopadną mnie w miejskim szalecie, słowa szurniętej babki.
Co miało nie ujrzeć światła, opuściło kryjówkę
Eksperyment mnie przerósł, wydostał się poza probówkę
Niedoceniana moc jak produkcja mleka w cycach
Źródło madczynego pokarmu, moja słodka tajemnica.
Związałam się z nim ściśle, już swych kajdan mu nie zdejmę
Najpierw dałam mu życie, teraz władzę nad nim przejmę
Niczym królowa pszczół zabijam swoje rywalki
Tylko ja jestem prawdziwa, reszta to dmuchane lalki.
Przypadek zmusił mnie do tego, czasu mam tak niewiele
Miałam już nic nie pisać, lecz nudzi mi się w niedzielę
Zawrzyjmy pakt, zapłatą niech będzie termin statystyczny,
Podpisuję się teraz atramentem sympatycznym.
Wysłano z mojego Samsunga F41.2