06-09-2019, 19:11
(06-09-2019, 15:01 )Isabela napisał(a):Od najmłodszych lat ćwiczyłam uległą postawę wobec opiekunów. Sądziłam, że Bogu spodoba się moja pokora i obdarzy mnie swoimi łaskami. Nawet, gdy ulubiony kolega zaprosił mnie do pizzerii na walentynki, odmówiłam mu, tłumacząc, że babcia będzie się denerwować. Poza tym nie chodziłam tak daleko bez opieki dorosłych.
W końcu zaczęło do mnie docierać, że to, czego pragnie dla mnie Pan, nie zawsze musi być zgodne z wolą mojej rodziny. Nadal jednak pragnęłam być uległa, lecz nie wiedziałam, wobec kogo. Wobec wewnętrznych impulsów czy zewnętrznych okoliczności? Kuszące, aczkolwiek nieracjonalne podszepty intuicji czy tradycyjne ziemskie schematyczne działania, podyktowane zdrowym rozsądkiem, robienie tego, co inni? Co wybrać, co będzie właściwsze?
Umartwiałam ciało i umysł, wybierając zadowolenie innego człowieka. Ale czy było warto?
Mama jest nieproszonym gościem w moim umyśle. Wydoiłam ją do cna, a teraz chcę ją z niego wyrzucić niczym pusty karton po mleku. Pomimo, że wciąż o niej myślę, nie troszczę się o nią ani trochę. Przypominam sobie o niej tylko wtedy, gdy mam jakiegoś megadoła, z którego trzeba mnie wyciągnąć (w drugą stronę to nie działa).
To smutne...
Im wcześniej człowiek odejdzie od religii tym dla człowieka i jego rozwoju lepiej.
U dzieci, które mają problem z nawiązaniem relacji i ogólnym kontaktem z rówieśnikami w szczególności.
Bóg to dla nich (nas... Również prawdopodobnie był) wymyślony przyjaciel. Do tego wszechmocny.
Ta 'relacja" pogłębia izolacje jeszcze bardziej. Sam na własnej osobie potwierdzić to mogę.
Do tego, jaka różnica jest między Bogiem a wymyślonym kolegą? Cóż Bóg jest akceptowalny
przez większą część społeczeństwa...
Jak będziesz rozmawiał z jakimś "niewidzialnym kolegą" to dorośli (główny autorytet w tym wieku), Cię wyśmieją, a z czasem w radykalnych przypadkach zaprowadzą do specjalisty...
A jak pójdziesz się pomodlić? To Cię jeszcze pochwalą .