06-07-2019, 18:57
Z pamiętnika sz4m4na
Ten tekst jest fikcją cały. Różni się od pozostałych.
Zobaczcie na własne oczy, jak się życie czasem toczy.
Wchodzę do mieszkania o poranku w ubrudzonym ubranku. Boli mnie głowa od palenia majeranku.
Kiedy się tak zatruję, ledwo buty zdejmuję.
Kac to stan żałosny, lecz zjazd jest naprawdę bezlitosny.
Idę sobie do kibelka, a tu nagle wpadka wielka. Wylądowałem na kafelkach.
Uderzyłem w ścianę głową, z bólu aż wydaliłem masę kałową.
Potknąłem się o mopa, pod dziwnym kątem wykręcona moja stopa.
Leżę taki niekumaty, okrutnie mnie bolą gnaty.
Ja nie mogę, co za los, już od rana taki cios.
Zlazłem jakoś po schodach, cały byłem w odchodach.
Po zakończeniu tej podróży odczuwałem dyskomfort bardzo duży.
Pomyślałem, że zelżeje, gdy wódki sobie naleję.
Była smaczna i chłodząca, me cierpienie łagodząca.
Gdy dzwoniłem po karetkę, obaliłem całą setkę.
Nie pamiętam, co dalej było, może wszystko mi się śniło.
To są patologiczne rymy, wywołują w czaszce dymy. Bęc.
Ten tekst jest fikcją cały. Różni się od pozostałych.
Zobaczcie na własne oczy, jak się życie czasem toczy.
Wchodzę do mieszkania o poranku w ubrudzonym ubranku. Boli mnie głowa od palenia majeranku.
Kiedy się tak zatruję, ledwo buty zdejmuję.
Kac to stan żałosny, lecz zjazd jest naprawdę bezlitosny.
Idę sobie do kibelka, a tu nagle wpadka wielka. Wylądowałem na kafelkach.
Uderzyłem w ścianę głową, z bólu aż wydaliłem masę kałową.
Potknąłem się o mopa, pod dziwnym kątem wykręcona moja stopa.
Leżę taki niekumaty, okrutnie mnie bolą gnaty.
Ja nie mogę, co za los, już od rana taki cios.
Zlazłem jakoś po schodach, cały byłem w odchodach.
Po zakończeniu tej podróży odczuwałem dyskomfort bardzo duży.
Pomyślałem, że zelżeje, gdy wódki sobie naleję.
Była smaczna i chłodząca, me cierpienie łagodząca.
Gdy dzwoniłem po karetkę, obaliłem całą setkę.
Nie pamiętam, co dalej było, może wszystko mi się śniło.
To są patologiczne rymy, wywołują w czaszce dymy. Bęc.
Wysłano z mojego Samsunga F41.2