05-05-2019, 18:02
Nowe odpały Isabeli
Nie oczekiwałam, że to przyjdzie bez problemu
Wszystko, co mówię, jest bełkotem z etykiety dżemu
Moja mapa, własny język, którym świat opisuję
Sorki, od kilkunastu lat już się w tym specjalizuję
Przyjęłam łaskę, autyzmu błogosławieństwo i udrękę
Każde słowo to ból i droga przez mękę
Każdy bodziec jest śnieżynką, co zamieć potęguje,
Może zdołam uciec, zanim mnie przestymuluje.
Nie wiem, jakie mam szanse wyjść z tego z humorem
Zyskuję moc, ale w zamian staję się potworem
Zapędzona w róg, ciało do ściany przyparte
Czekam, aż łańcuchy rdzą zostaną przeżarte.
Twoją klątwą - anihilacja, moją jest zaś trwanie
Wieczne wojny o to, co zjeść na śniadanie
Wpadam we własne sidła, odbijam się od ściany
Kocur zagryzł kurę, widłami został zadźgany.
Nie mam już siły w kółko o tym gadać
Waszą hipokryzję w dupska możecie se powkładać
Oszczędźmy sobie wstydu, ohydy, zakłamania
Czas wyciągnąć wnioski z błędów powtarzania!
Czerwony przycisk, o którym słyszałam tak wiele
Kiedy go znajdę, wszystko rozpierdzielę
Teraz wiem, jak to jest z gwarancją, zwłaszcza po naprawie
Pozostanę wierna okolicznościom, nie sprawie.
Tak musi być, powtarza w głowie głos nieubłagany
Liczy się skuteczność, nie puste slogany
W swoją stronę mnie ciągnie Intencji ciężar słodki
Wypowiadam wojnę. Cel uświęca środki.
Pomyłka, zmiana planów, korekta, krok do nieba
Znów zejdę do piwnicy, gdy zajdzie potrzeba,
Przyczajam się w mroku, światło zawzięcie tropię,
I wytyczam granicę - ogrodzenie, które kopie.
Przyjmij mą diagnozę lub zaprzecz mej chorobie
Patrzę wzrokiem zamglonym, zamykam się w sobie
Bronię swojej pozycji, za szybą się ukrywam,
Podpisuję się palcem - skroplona para po szkle spływa...
Nie oczekiwałam, że to przyjdzie bez problemu
Wszystko, co mówię, jest bełkotem z etykiety dżemu
Moja mapa, własny język, którym świat opisuję
Sorki, od kilkunastu lat już się w tym specjalizuję
Przyjęłam łaskę, autyzmu błogosławieństwo i udrękę
Każde słowo to ból i droga przez mękę
Każdy bodziec jest śnieżynką, co zamieć potęguje,
Może zdołam uciec, zanim mnie przestymuluje.
Nie wiem, jakie mam szanse wyjść z tego z humorem
Zyskuję moc, ale w zamian staję się potworem
Zapędzona w róg, ciało do ściany przyparte
Czekam, aż łańcuchy rdzą zostaną przeżarte.
Twoją klątwą - anihilacja, moją jest zaś trwanie
Wieczne wojny o to, co zjeść na śniadanie
Wpadam we własne sidła, odbijam się od ściany
Kocur zagryzł kurę, widłami został zadźgany.
Nie mam już siły w kółko o tym gadać
Waszą hipokryzję w dupska możecie se powkładać
Oszczędźmy sobie wstydu, ohydy, zakłamania
Czas wyciągnąć wnioski z błędów powtarzania!
Czerwony przycisk, o którym słyszałam tak wiele
Kiedy go znajdę, wszystko rozpierdzielę
Teraz wiem, jak to jest z gwarancją, zwłaszcza po naprawie
Pozostanę wierna okolicznościom, nie sprawie.
Tak musi być, powtarza w głowie głos nieubłagany
Liczy się skuteczność, nie puste slogany
W swoją stronę mnie ciągnie Intencji ciężar słodki
Wypowiadam wojnę. Cel uświęca środki.
Pomyłka, zmiana planów, korekta, krok do nieba
Znów zejdę do piwnicy, gdy zajdzie potrzeba,
Przyczajam się w mroku, światło zawzięcie tropię,
I wytyczam granicę - ogrodzenie, które kopie.
Przyjmij mą diagnozę lub zaprzecz mej chorobie
Patrzę wzrokiem zamglonym, zamykam się w sobie
Bronię swojej pozycji, za szybą się ukrywam,
Podpisuję się palcem - skroplona para po szkle spływa...
Wysłano z mojego Samsunga F41.2