12-05-2020, 14:52
12 maja 2020
Przed snem zastosowałam mantrę "Dostrajam się do wibracji Miłości".
Znalazłam się w szkole. Spotkałam dawnego kolegę. Pod koniec snu znaleźliśmy w jakimś pomieszczeniu zamrożone poćwiartowane zwłoki w postaci krwawych bloków lodu. Trzeba było wykonać testy DNA.
Biegałam po budynku. Spotkałam grupę młodzieży. Znalazłam torbę z rzeczami, które zostawiłam po wykładzie z psychologii odbywającym się w I poł. 2019 r. (W rzeczywistości realizowałam ten przedmiot w 2016 r.). Nie wzięłam jej jednak ze sobą, bo była za ciężka, została więc tam gdzie leżała i chciałam po nią wrócić później. Czy to chęć porzucenia emocjonalnego bagażu z przeszłości?
Nastolatki dokuczały mi, śmiały się ze mnie, że gubię rzeczy. Pomyślałam, że dobrze byłoby napisać i powiesić na korytarzu apel o akceptację osób autystycznych. W szkole było ich kilka, w tym jakaś dziewczyna, którą widziałam.
Znajomy chciał, żeby wieczorem iść na miasto. Galerie w centrum miały być otwarte do pierwszej w nocy z okazji Tuesday's Eve. Można było wtedy kupić fajną pościel.
Przed szkołą zobaczyłam kosz na śmieci. Znajdowały się w nim lody, odpakowane lub nie, Magnum miętowe i Cornetto kokosowe. Dwa znienawidzone przeze mnie smaki, aczkolwiek było mi przykro, że się marnują. Sprzedawano je w kiosku obok po 2 zł. To było disturbing uczucie. Czy mogło chodzić o zakaz spożywania ich w miejscu publicznym?
Rodzice mieli kołdry i poduszki powleczone poszewkami, których w realu używam tylko ja. Zastanawiałam się, jakim cudem to osiągnęli, skoro w fizycznym świecie mamy tylko jeden taki komplet.
Obudziłam się przed ósmą, ale nie chciało mi się wstać. Zastosowałam mantrę i usnęłam ponownie.
Byłam u babci. Ściany były pomalowane na żółto, tak jak wtedy, gdy nie chodziłam jeszcze do przedszkola, tylko że w śnie ten kolor był jeszcze bardziej intensywny i okropnie mnie wkurzał.
Z nami była jeszcze mama. Babcia ogłosiła, że trzeba iść z kotem do weterynarza. Potem, że z zającem (wtf???) A potem okazało się, że mam 4-5 lat i trzeba iść że mną do psychiatry. Wpadłam w szał, zaatakowałam babcię. Czułam od niej obrzydliwą energię, taką osaczającą. Zaczęłam się dusić. Ukazało mi się na chwilę wnętrze lekarskiego gabinetu w przychodni. Brakowało mi powietrza i obudziłam się. Oddech po chwili uspokoił się.
Znalazłam się w szkole. Spotkałam dawnego kolegę. Pod koniec snu znaleźliśmy w jakimś pomieszczeniu zamrożone poćwiartowane zwłoki w postaci krwawych bloków lodu. Trzeba było wykonać testy DNA.
Biegałam po budynku. Spotkałam grupę młodzieży. Znalazłam torbę z rzeczami, które zostawiłam po wykładzie z psychologii odbywającym się w I poł. 2019 r. (W rzeczywistości realizowałam ten przedmiot w 2016 r.). Nie wzięłam jej jednak ze sobą, bo była za ciężka, została więc tam gdzie leżała i chciałam po nią wrócić później. Czy to chęć porzucenia emocjonalnego bagażu z przeszłości?
Nastolatki dokuczały mi, śmiały się ze mnie, że gubię rzeczy. Pomyślałam, że dobrze byłoby napisać i powiesić na korytarzu apel o akceptację osób autystycznych. W szkole było ich kilka, w tym jakaś dziewczyna, którą widziałam.
Znajomy chciał, żeby wieczorem iść na miasto. Galerie w centrum miały być otwarte do pierwszej w nocy z okazji Tuesday's Eve. Można było wtedy kupić fajną pościel.
Przed szkołą zobaczyłam kosz na śmieci. Znajdowały się w nim lody, odpakowane lub nie, Magnum miętowe i Cornetto kokosowe. Dwa znienawidzone przeze mnie smaki, aczkolwiek było mi przykro, że się marnują. Sprzedawano je w kiosku obok po 2 zł. To było disturbing uczucie. Czy mogło chodzić o zakaz spożywania ich w miejscu publicznym?
Rodzice mieli kołdry i poduszki powleczone poszewkami, których w realu używam tylko ja. Zastanawiałam się, jakim cudem to osiągnęli, skoro w fizycznym świecie mamy tylko jeden taki komplet.
Obudziłam się przed ósmą, ale nie chciało mi się wstać. Zastosowałam mantrę i usnęłam ponownie.
Byłam u babci. Ściany były pomalowane na żółto, tak jak wtedy, gdy nie chodziłam jeszcze do przedszkola, tylko że w śnie ten kolor był jeszcze bardziej intensywny i okropnie mnie wkurzał.
Z nami była jeszcze mama. Babcia ogłosiła, że trzeba iść z kotem do weterynarza. Potem, że z zającem (wtf???) A potem okazało się, że mam 4-5 lat i trzeba iść że mną do psychiatry. Wpadłam w szał, zaatakowałam babcię. Czułam od niej obrzydliwą energię, taką osaczającą. Zaczęłam się dusić. Ukazało mi się na chwilę wnętrze lekarskiego gabinetu w przychodni. Brakowało mi powietrza i obudziłam się. Oddech po chwili uspokoił się.
Wysłano z mojego Samsunga F41.2