18-01-2017, 23:49
Byłam w jakimś szpitalu czy przychodni. Prawdopodobnie gdzieś, gdzie pracuje moja ciocia, lekarka. Czekałam w jakimś gabinecie na końcu korytarza, przy otwartych drzwiach. Korytarz cały utrzymany był w kolorach żółto-pomarańczowych, poza beżowym sufitem. W końcu przyszła moja ciocia, oprócz niej jeszcze jakaś niska brunetka.
# podobna do tej ostatniej kobiety ze zdjęcia ezogrupy, które kiedyś wrzucałam na czat
Ciocia, rozmawiając z tą drugą kobietą, pokazała mi rzeczy leżące na metalowym wózku do transportowania leków i posiłków dla pacjentów. Była tam jakaś książka, coś w rodzaju psychologicznych porad podnoszących na duchu dla osób przewlekle chorych czy coś w tym stylu. Okładka stylizowana była na czarno-białe zdjęcia, z tyłu pomarańczowymi literami wypisane były w punktach podstawowe przesłania zawarte w tym dziele. W jednym z punktów było coś o zachowaniu nadziei i ufności wobec Boga i jego planów, w kontekście, że to miało niby napełniać otuchą. Jak ciocia zaczęła mi mówić, że w sumie ja też bym to mogła przeczytać, bo jest tam wiele wartościowych treści, zaczęłam protestować, że to nachalne narzucanie ludziom poglądów religijnych i znacznie lepsza byłaby psychologia wolna od światopoglądu.
============================================
Na łące, naprzeciwko miejsca, gdzie według fabuły snu mieszkałam, rozstawił się cyrk. W przerwach między występami mogłam rozmawiać z cyrkowcami i stopniowo nawiązywałam znajomość. W końcu spytałam, czy mogłabym chociaż na jakiś czas do nich dołączyć i pracować z nimi. Zgodzili się.
Zaczęłam gromadzić stroje, głównie clownów, jakieś szerokie spodnie w kropki i podobne elementy. Z jakiegoś powodu wnosiłam je do piwnicy, przeciskając się przez wąskie okienka metodą grotołaza. Potem trudno było mi je stamtąd wyciągać przed próbami, a zawsze dostawałam się tam tą samą metodą.
Raz jak miał być występ, z tego powodu się spóźniłam i potem było już za późno, żebym dołączyła, innym razem coś mi wypadło, chyba powiązanego z tym szpitalem z poprzedniego snu. Właściwie do końca snu, żaden mój występ z grupą nie doszedł do skutku, głównie tylko latałam z tym strojami w tę i z powrotem, a czasem któryś z cyrkowców stał z boku i patrzył, jak wchodzę przez to okienko do piwnicy.
# podobna do tej ostatniej kobiety ze zdjęcia ezogrupy, które kiedyś wrzucałam na czat
Ciocia, rozmawiając z tą drugą kobietą, pokazała mi rzeczy leżące na metalowym wózku do transportowania leków i posiłków dla pacjentów. Była tam jakaś książka, coś w rodzaju psychologicznych porad podnoszących na duchu dla osób przewlekle chorych czy coś w tym stylu. Okładka stylizowana była na czarno-białe zdjęcia, z tyłu pomarańczowymi literami wypisane były w punktach podstawowe przesłania zawarte w tym dziele. W jednym z punktów było coś o zachowaniu nadziei i ufności wobec Boga i jego planów, w kontekście, że to miało niby napełniać otuchą. Jak ciocia zaczęła mi mówić, że w sumie ja też bym to mogła przeczytać, bo jest tam wiele wartościowych treści, zaczęłam protestować, że to nachalne narzucanie ludziom poglądów religijnych i znacznie lepsza byłaby psychologia wolna od światopoglądu.
============================================
Na łące, naprzeciwko miejsca, gdzie według fabuły snu mieszkałam, rozstawił się cyrk. W przerwach między występami mogłam rozmawiać z cyrkowcami i stopniowo nawiązywałam znajomość. W końcu spytałam, czy mogłabym chociaż na jakiś czas do nich dołączyć i pracować z nimi. Zgodzili się.
Zaczęłam gromadzić stroje, głównie clownów, jakieś szerokie spodnie w kropki i podobne elementy. Z jakiegoś powodu wnosiłam je do piwnicy, przeciskając się przez wąskie okienka metodą grotołaza. Potem trudno było mi je stamtąd wyciągać przed próbami, a zawsze dostawałam się tam tą samą metodą.
Raz jak miał być występ, z tego powodu się spóźniłam i potem było już za późno, żebym dołączyła, innym razem coś mi wypadło, chyba powiązanego z tym szpitalem z poprzedniego snu. Właściwie do końca snu, żaden mój występ z grupą nie doszedł do skutku, głównie tylko latałam z tym strojami w tę i z powrotem, a czasem któryś z cyrkowców stał z boku i patrzył, jak wchodzę przez to okienko do piwnicy.