28-11-2022, 09:24
Coś wydawało dziwne dźwięki za oknem więc podeszłam pod nie i nasłuchiwałam. Brzmało jak jakieś dzikie zwierzę, ale wymyślałam tysiąc różnych niegroźnych wyjaśnień, że to normalne i chciałam położyć się spowrotem. To był jeden z tych snów, gdzie wszystko jest bardzo realne i namacalne. Za chwilę jednak znów było słychać dziwne dźwięki, ale z drugiej strony domu. Wyszłam przed dom, bo bałam się że to coś pogryzie mi psa. Pies zrobił się trzema psami. Jednym który żyje, jednym który nie żyje i jakimś nowym. Chwilę to przetwarzałam i tylko stwierdziłam teraz mam 3 psy. Pojawiła się zmarła już babcia i rozmawiałyśmy o tym oraz o tym co może wydawać te strastraszne dźwięki. Za chwilę pojawił się wielki kot, coś co wyglądało jak ryś, ale było większe. Pies pobiegł za nim i babcia powiedziała, że już po nim. Pobiegłam za nimi chcąc uratować piesełe, ale gdy dobiegałam w to miejsce, w które pobiegły, słychać już było skowyt zwierzątka. Była noc, a ja stałam za rzeczką na łące koło lasu szukając miejsca gdzie leży piesele. Niestety zwierz przegryzł go na pół. I to było tak, że był jeden ale to były wszystkie te trzy. Byłam zdruzgotana. Chciałam porozmawiać z babcią, ale raz ja stałam tam gdzie ona, a ona tam gdzie ja i rozproszyłam się. W końcu widzialam, że ona wraca przez mostek a ja na nią czekam i przypomniało mi się, że przecież ona nie żyje. Dostalam laga mózgu i sen się skończył.