13-11-2021, 10:04
Siedziałam z koleżanką przy stołach ułożonych w biuro w jakiejś hali i obrabiałyśmy papiery. Stali nad nami jacyś mężczyźni żebyśmy się pośpieszyły bo chcą już tu coś robić. Na chwilę poszłyśmy do innego budynku tego samego kompleksu i wróciłyśmy spowrotem wszystko pozbierać. Nie wolno nam było wychodzić poza teren kompleksu. Poszłyśmy odpocząć do jakiegoś punktu socjalnego. Koleżanka usnęła na kanapie i dołączyły jeszcze dwie dzdziewczyny. Miałam w ręce szklankę z kawą. Nagle wpadł taki jeden agresywny gość i kazał nam spadać bo on tu mieszka. Chciałam odłożyć szklankę ale upadła mi koło zlewu i się potłpotłukła. Starałam się szybko pozbierać szkło i jak najdokładniej bo się bałam. Obudziłyśmy koleżankę i uciekłyśmy. W kolejnej scenie jechałam starym pociagiem po wysoko ułożonych torach. Pociąg pędził jak szalony i gdy mijał się z innym wydawało się, że zaraz się trącą i spadną w otchłań. Jednak udało im się minąć. Pociąg spadł trochę dalej z wysokiego wiaduktu, ludzie wysypali się w przepaść a skład zawisł. Na samym końcu wisiał facet ubrany w garnitur i melonik, trzymając się jedną ręką. Był on w jakiś sposób odpowiedzialny za wypadek. Polamentował trochę i oboje spadliśmy w dół. To nie był koniec bo jeszcze pamiętam, że staliśmy z rudym i jakimiś stworami w jakimś przejściu do jaskini ale nie pamiętam co było dalej.