24-03-2021, 09:08
Poszłam z koleżanką do lekarza. Lekarka kazała położyć się nam na kozetkach. Dotknęła w kilku miejscach opowiadając przy tym jakieś żarty. W międzyczasie weszła pielegniarka. Zamieniły ze sobą kilka słów. W końcu stwierdziła, że to nic poważnego i mamy iść do domu.
Stałam wieczorem przed lustrem i stwierdziłam, że coś jest nie tak z moim okiem. Ale lekarka stwierdzila, że nic mi nie jest, pomyślałam. Za chwilę wróciłam do lustra i z oka zaczęła wypływać krew. Gałka oczna wysuwała się coraz bardziej z oczodołu. Chciałam panikować, ale ogarnęłam się i zabrałam za pakowanie rzeczy do szpitala. Chwilę mi to zeszło. Przeglądałam rzeczy po kolei czy to mi się przyda czy tamto. W końcu porzuciłam większość. Po co to wszystko, włączył się minimalizm. Potrzebuje tylko siebie, przecież i tak pewnie umrę.
W szpitalu rzucili mnie najpierw na salę obserwacji. Leżałam długo i czekałam w pustej sali. Potem leżałam na jednym wielkim łóżku z chyba pięcioma innymi osobami. Po prawej leżała osoba odwrócona do mnie plecami i spała. Po lewej jakiś facet. Było mi jakoś straszno i stwierdziłam, że jak umierać to raźniej będzie z kimś i zapytałam tego po lewej czy mogę się przytulić. W sumie się ucieszył bo chyba też czuł się opuszczony. Każdy miał swoją kołdrę. Moja była niebieska w czerwone paski. Chciałam nią przykryć osobę po prawej ale była dobrze okryta swoją więc odrzuciłam ją po prostu i przytuliłam się do lewego. Chyba zasnęłam bo potem już tylko pamietam, że wpół przytomna snuję się po korytarzach szpitala.
Mój mózg chyba tęskni za służbą zdrowia.
Stałam wieczorem przed lustrem i stwierdziłam, że coś jest nie tak z moim okiem. Ale lekarka stwierdzila, że nic mi nie jest, pomyślałam. Za chwilę wróciłam do lustra i z oka zaczęła wypływać krew. Gałka oczna wysuwała się coraz bardziej z oczodołu. Chciałam panikować, ale ogarnęłam się i zabrałam za pakowanie rzeczy do szpitala. Chwilę mi to zeszło. Przeglądałam rzeczy po kolei czy to mi się przyda czy tamto. W końcu porzuciłam większość. Po co to wszystko, włączył się minimalizm. Potrzebuje tylko siebie, przecież i tak pewnie umrę.
W szpitalu rzucili mnie najpierw na salę obserwacji. Leżałam długo i czekałam w pustej sali. Potem leżałam na jednym wielkim łóżku z chyba pięcioma innymi osobami. Po prawej leżała osoba odwrócona do mnie plecami i spała. Po lewej jakiś facet. Było mi jakoś straszno i stwierdziłam, że jak umierać to raźniej będzie z kimś i zapytałam tego po lewej czy mogę się przytulić. W sumie się ucieszył bo chyba też czuł się opuszczony. Każdy miał swoją kołdrę. Moja była niebieska w czerwone paski. Chciałam nią przykryć osobę po prawej ale była dobrze okryta swoją więc odrzuciłam ją po prostu i przytuliłam się do lewego. Chyba zasnęłam bo potem już tylko pamietam, że wpół przytomna snuję się po korytarzach szpitala.
Mój mózg chyba tęskni za służbą zdrowia.