17-09-2018, 10:45
Usłyszałem dźwięk budzika (nic nie dzwoniło na prawdę), więc wstaję i ubieram się. Zacząłem się przeglądać w nieistniejącym w rzeczywistości lustrze zawieszonym na drzwiach. Chyba był remont. Pewnie tak. Przyglądam się sobie w lustrze. Zacząłem czuć silny niepokój. Rozglądam się po pokoju. Niby wszystko w porządku. Odwracam się znowu do lustra. I tu się zaczyna dziać. Lustro faluje jak powierzchnia wody. Ktoś mnie chwyta i wciąga przez lustro. Budzę się w innym miejscu. Jesteśmy w drodze (jedziemy na sankach? - śniegu nie ma), gdzieś za lasem w nieznanym mi mieście. Groźny przywódca gangu coś do mnie gada. Mówi, że od wczoraj minął miesiąc. Nie zgadzam się, przecież to musiał był tylko jeden dzień. Ten się denerwuje, jeden miesiąc i koniec. Jeszcze coś niezrozumiale tłumaczył o kierunkach, gdzie możemy się udać. Tam, albo tam, tam nie, bo tam Japończycy coś sobie przyczepiają... tak się obudziłem.