16-11-2017, 16:16
Znajduję się w sklepie spożywczym. Za czymś się ukryłem i przykucnąłem. Przyszły dzieci. Za pomocą telekinezy zacząłem lewitować wielkie ciastka w kształcie czerwonych kwiatków albo jakichś zwierzątek znajdujących się na drewnianych półeczkach za szybą. Wręczyłem po jednym takim trzem dzieciom, dzięki czemu miały darmowe ciastka. Wyszedłem z ukrycia i poszedłem na prawą stronę przy drewnianej ladzie. Jedna dziewczyna domyśliła się, że to ja przenosiłem te ciastka i też chciała takie dostać. Twierdziła, że tam w głębi za ladą na stoliku leży ciastko. Stolik był w cieniu, na nim stały różne blaszane garnki. Nigdzie nie widziałem żadnego ciastka. W międzyczasie przechodził sklepowy i jego pomocnica. Jeszcze głębiej zauważyłem takie miejsca jakby piwniczne. Przed drzwiami były postawiane jeden na drugim różnokolorowe szklane wazoniki. Właśnie z tamtego pomieszczenia wychodziła jakaś pani i chciałem jej zrobić żarcik i (oczywiście za pomocą telekinezy) strącić jeden fioletowy wazonik. Niestety runęła cała ścianka wazoników. Tamta pani myślała, że to ona drzwiami przewróciła wszystkie, a ja się powoli wymknąłem ze sklepiku.
Coś tam było jeszcze o tym jak na dużej sali sportowej odbywały się zawody. Ktoś zły (jakaś królowa?) chciał zrobić krzywdę dziewczynce, pewnie tej ze sklepu i ja miałem ją ratować. I możliwe, że nie wyszedłem z tego sklepu tylko przeszedłem właśnie tymi piwnicznymi korytarzami do innego większego budynku.
Idę słabo oświetlonym tunelem, pewnie takim pod ulicą. Przystaję na końcu, nie ma tam wyjścia. Opieram się przy ścianie na coś czekając. Ktoś pali papierosa. Przychodzą dzieci, zapewne cała klasa. Jakiś blondyn, którego identyfikuję jako Lajkonika pali swojego e-papierosa, coś tam mówi o liquidach. Inny starszy czarnowłosy chłopak (Slavia?) daje wszystkim dzieciom, a także mnie po dwie słomki. Myślę, że to pewnie oranżada czy coś i wciągam ustami. Tamten co rozdawał te rurki z białym proszkiem pyta się kogoś stojącego bok mnie czy posłodzone jest lepsze i się śmieje. Domyślam się, że to nie żadna oranżada tylko pewnie kokaina. Robi mi się sucho w ustach. Nie wiadomo skąd przychodzi tata i siostra. Tata jest na coś zdenerwowany, pewnie coś podejrzewa. Idę za nimi do wyjścia.
Coś tam było jeszcze o tym jak na dużej sali sportowej odbywały się zawody. Ktoś zły (jakaś królowa?) chciał zrobić krzywdę dziewczynce, pewnie tej ze sklepu i ja miałem ją ratować. I możliwe, że nie wyszedłem z tego sklepu tylko przeszedłem właśnie tymi piwnicznymi korytarzami do innego większego budynku.
***
Idę słabo oświetlonym tunelem, pewnie takim pod ulicą. Przystaję na końcu, nie ma tam wyjścia. Opieram się przy ścianie na coś czekając. Ktoś pali papierosa. Przychodzą dzieci, zapewne cała klasa. Jakiś blondyn, którego identyfikuję jako Lajkonika pali swojego e-papierosa, coś tam mówi o liquidach. Inny starszy czarnowłosy chłopak (Slavia?) daje wszystkim dzieciom, a także mnie po dwie słomki. Myślę, że to pewnie oranżada czy coś i wciągam ustami. Tamten co rozdawał te rurki z białym proszkiem pyta się kogoś stojącego bok mnie czy posłodzone jest lepsze i się śmieje. Domyślam się, że to nie żadna oranżada tylko pewnie kokaina. Robi mi się sucho w ustach. Nie wiadomo skąd przychodzi tata i siostra. Tata jest na coś zdenerwowany, pewnie coś podejrzewa. Idę za nimi do wyjścia.