24-04-2016, 12:52
Rój pszczół, zaraza
24.04.2016
Dużo nie pamiętam co się zdarzyło wcześniej. Gorące lato. Trafiłem w leśno wiejskie okolice. Szedłem wydeptaną ścieżką, po lewej rosły drzewa. Przede mną roje pszczół i innych owadów. Było tak gęsto, że myślałem, że nie przejdę. Nie bałem się, że mnie coś ugryzie. Pomyślałem, że lubię pszczoły. Jedna lub dwie wleciały mi pod koszulkę, ale po chwili wyleciały. Chodził też po mnie mały robaczek z wieloma odnóżami, chyba zielony, strzepnąłem go. Chciałem iść dalej przez rój, ale pojawiła się boczna ścieżka po prawej stronie. Zszedłem po niej w dół. Byli tam jacyś ludzie, chwilę z nimi o czymś porozmawiałem, pomogli mi w dalszym przejściu.
W dalszej części snu pamiętam jak idę z kilkoma osobami w nieznanym mi budynku, na którymś piętrze. Przez okna widzę kilka kolorowych figurek zdobiących dachy niedaleko. Nie pamiętam co przedstawiały, wydaje mi się, że jakieś zwierzęta.
Potem znalazłem się na plaży, szedłem przez piasek. Zauważyłem samych prawie Murzynów, dziwnie się zachowywali, jęczeli. Pojąłem, że tam na plaży panuje wirus zika. Oddychałem jak najmniej, niby po to, by nie załapać choroby i uciekłem z plaży. Widziałem, że jakaś dziewczyna tam właśnie szła, nie wiem czy powiedziałem jej o wirusie. Wyszedłem na uliczkę w Sopocie.
24.04.2016
Dużo nie pamiętam co się zdarzyło wcześniej. Gorące lato. Trafiłem w leśno wiejskie okolice. Szedłem wydeptaną ścieżką, po lewej rosły drzewa. Przede mną roje pszczół i innych owadów. Było tak gęsto, że myślałem, że nie przejdę. Nie bałem się, że mnie coś ugryzie. Pomyślałem, że lubię pszczoły. Jedna lub dwie wleciały mi pod koszulkę, ale po chwili wyleciały. Chodził też po mnie mały robaczek z wieloma odnóżami, chyba zielony, strzepnąłem go. Chciałem iść dalej przez rój, ale pojawiła się boczna ścieżka po prawej stronie. Zszedłem po niej w dół. Byli tam jacyś ludzie, chwilę z nimi o czymś porozmawiałem, pomogli mi w dalszym przejściu.
W dalszej części snu pamiętam jak idę z kilkoma osobami w nieznanym mi budynku, na którymś piętrze. Przez okna widzę kilka kolorowych figurek zdobiących dachy niedaleko. Nie pamiętam co przedstawiały, wydaje mi się, że jakieś zwierzęta.
Potem znalazłem się na plaży, szedłem przez piasek. Zauważyłem samych prawie Murzynów, dziwnie się zachowywali, jęczeli. Pojąłem, że tam na plaży panuje wirus zika. Oddychałem jak najmniej, niby po to, by nie załapać choroby i uciekłem z plaży. Widziałem, że jakaś dziewczyna tam właśnie szła, nie wiem czy powiedziałem jej o wirusie. Wyszedłem na uliczkę w Sopocie.