15-01-2018, 08:33
Z powodu przeziębienia i uporczywego bólu głowy, który męczy mnie od kilku dni poszedłem spać odrobinę szybciej. Położyłem się na plecach, relaksowałem się i skupiałem na tym by wejść do świata snów. Nie udawało się, więc położyłem się w embrion i zasnąłem jak ręką odjął. Obudziłem się o 3:39. Chciwie napiłem się wody, poczym postanowiłem sobie uciąć drzemkę bez utraty przytomności, leżałem w relaksie i transie. Leżałem tak spory kawał czasu, leżałem i leżałem, czekałem na budzik i nic. Czyżbym źle odczytał godzinę, niemożliwe. Sprawdziłem jeszcze raz zegar, była 1:34.
- NANIIIIIIII SOREEE
Coś się stało. Albo byłem we śnie, albo cofnąłem się w czasie, albo źle odczytałem godzinę i wtedy z pewnością była 23:39, a nie 3:39 jak się zdawało na początku. Wolałbym to drugie szczecze powiedziawszy. Po lekkim mindfucku zrobiłem test rzeczywistości, zasnąłem, obudził mnie budzik i wróciłem do szarej codzienności.
- NANIIIIIIII SOREEE
Coś się stało. Albo byłem we śnie, albo cofnąłem się w czasie, albo źle odczytałem godzinę i wtedy z pewnością była 23:39, a nie 3:39 jak się zdawało na początku. Wolałbym to drugie szczecze powiedziawszy. Po lekkim mindfucku zrobiłem test rzeczywistości, zasnąłem, obudził mnie budzik i wróciłem do szarej codzienności.