O toksycznej męskości i binarności płciowej
#1
https://blog.krolartur.com/czy-mozliwa-j...na-meskosc

Polecam artykuł. Ciekawy i ważny temat (nie tylko dla facetów. Na kobietach to się też odbija). Ale jeszcze ważniejsze - jaka jest alternatywa. Obecnie kształtującą się w społeczeństwie alternatywą jest lewicowa ideologia uznania męskości za zupełnie bezwarunkową, nawet względem płci biologicznej. Wystarczy, że ktoś chce być mężczyzną. Ale może też nie chcieć być. Ani kobietą. Autor artykułu odwołuje się do tych nurtów myślenia i sądząc po końcówce artykułu i komentarza pod nim, ocenia za dosyć obiecujące.

Do niedawna skrytykowałbym takie myślenie, ale miałem ostatnio rozkminy na ten temat jak i przeczytałem ten artykuł i w sumie nie jestem już taki pewny. Zacznę od tego, że według mnie jest sens wyróżniać męskość i żeńskość jako taką. Jako energie, vibe ekspresji. Uważam, że w toku rozwoju emocjolnego, rozkład tych energii powinien się zmieniać, ale nie przez dążenie do balansu (choć może i też), ale przez wzrost (albo raczej, odblokowanie) zarówno energii męskiej i żeńskiej (u wszystkich ludzi). Znaczy powinien.... No właśnie. Ani powinien, ani nie powinien. Choć uważam, że takie zmiany warto wziąć za jeden z sensownych wyznaczników samorozwoju, albo drogowskaz, to nie oznacza, że rozsądnie przenosić tą perspektywę na poziom kulturowy, systemowy. Presja z tego powodu oprócz oczywistego cierpienia, powodowałaby najpewniej blokady naturalnego powiedzmy, dążenia do bycia sobą. Zresztą ostatecznie niewiadomo, która energia "powinna" u nas dominować.

Strzasznie pokraczna, wręcz odklejona od dawna wydawała mi się koncepcja niebinarności. Transpłciowość, rozumiem. Ale niebinarność? Sprawiało to dla mnie wrażenie, że ktoś kombinuje jak koń pod górę, żeby zracjonalizować sobie takie ogólne poczucie niewygody ze sobą. Wciąż uważam, że to po części prawda. Choć raczej nie jeśli chodzi o same odczucie niebinarności, co dużą potrzebę na różne sposoby podkreślania swojej identyfikacji przed sobą i przed światem. Uważam, że ta potrzeba sztywnego samookreślenia, kim jesteśmy teraz, czy nawet kim byliśmy od zawsze (w tym jaka płeć u nas dominuje) jest odwrotnie proporcjonalna do dojrzałości psychicznej.

No ok, ale jeśli chodzi o ocenę ideologii jako rozwiązania systemowego, bez sensu jej dokonywać w oderwaniu od dominującego systemu. Tzn. traktować jako odrębną. Choć jest to po prostu łatwiejsze poznawczo (co więcej, propagatorzy poszczególnych społecznych lewicowych ideologii, sami myślą, że są ponad tym z czym próbują walczyć).
Gdy kiedyś przeczytałem o transpłciowym facecie, który uznał urodzenie dziecka za najbardziej męską rzecz jaką zrobił, oprócz rozbawienia czułem szok, że to się tak dobrze "sprzedaje". Łatwo przy takich newsach zmartwić się w jaką stronę to dąży. Ale pytanie, czemu tak a nie inaczej. Pomijając czynniki psychiczne i indywidualne, nie ma opcji, że to nie jest też problem systemowy. To właśnie przykład toksycznej męskości, która znalazła ekspresję w wymiarze koncepcji transpłciowości. Osoba chwyta się tego co ma pod ręką, bo odkąd uznała się za mężczyznę, zaczęła z nimi świadomie bądź nie, rywalizować. Podkreślać swoją męskość. Zakładając, że news był prawdziwy, ale wyobrażam sobie taką sytuację i w świetle powyższej logiki, ma względne uzasadnienie.

Jak tak sobie o tym myślę, to może koncepcja niebinarności nie jest taką złą alternatywą. Transpłciowi mężczyźni z oczywistych powodów, będą mieli ciężej w rywalizacji, o której autor obszernie pisze w artykule. A transpłciowe kobiety, decydują się na tranzycję podejrzewam bardzo często właśnie w dużej mierze z powodu owej rywalizacji. Chcą się z niej całkowicie wyłączyć i nie znajdują lepszego wyjścia.
W perspektywie koniecznych zmian w swoim ciele, trudności społecznych w nowych rolach, a także ryzyku możliwej wciąż ciążącej dysforii płciowej, pójście w stronę niebinarności nie wydaje się takim złym pomysłem. Piszę o tym jak o wyborze i w zasadzie tak to widzę. Jeśli uznać niebinarność za sensowną koncepcję, to w sumie każdy jest niebinarny. Myślę, że przy odpowiedniej "promocji" takiej ideologii, wiele z osób zastanawiających się nad tranzycją by z niej zrezygnowały, a także odjęło by to ciężaru osobom już po tranzycji. Potencjalnie całkowite usunięcie problemu dysforii. Autor pisze o tym w komentarzu, ale nie podzielam nadziei, że odejście od binarnego podziału zlikwiduje 95% problemów związanych z transpłciowością. Bo obok dysforii innym, jak nie częstszym problem jest "odczucie braku tolerancji", które niestety często jest tylko odczuciem. To problem IMO w dużej mierze bardzo zależny od ogólnej samooceny (choć niewiadomo w jakim stopniu cały ten obecny system płciowości wpływa na trudności w zbudowaniu zdrowej samooceny). Zresztą, z samą dysforią to też nie wiem czy problem zniknie. Może zamieni się w poczucie ambiwalencji, ale już nie dającej się wytłumaczyć w kategoriach płci. Choć to może krok bliżej do usunięcia problemu.

Nie chciałbym jednak, że jeśli już by w tym kierunku miał się rozwinąć temat, to miało to wyglądać tak jak dzisiaj, z tymi zaimkami gdzie nawet nie wiadomo jakiej kto jest płci biologicznej (bo nawet w świetle niebinarności, bym tej koncepcji nie wywalał). No ale to znowu, perspektywa z punktu obecnego dominującego systemu.
Idealne dla mnie rozwiązanie to takie, żeby te wszystkie osoby, które czują zgrzyty, straciły potrzebę samookreślania. Żeby przestały myśleć w kategoriach "od zawsze byłem/am/om". No nie, po prostu przyjmujesz inną perspektywę patrzenia na swoje obecne doświadczenie.
Ta potrzeba samo określania jest jednak wpisana w kulturę, a może i nawet nasz racjonalny umysł. Choć uważam, że można to przekroczyć, to ciężko zbudować takie rozwiązanie na poziomie systemowym.

Dawajcie znać co myślicie!
Dla mnie temat bardzo ciekawy, ale też złożony i trudny. Im więcej o tym myślę tym bardziej sobie uświadamiam ogromną współzależność tych wszystkich klocków. Nie da się wyjąć pojedynczego klocka bez wpływu na inne. Strasznie ciężko przewidzieć przez to jak konkretna zmiana wpłynie na społeczeństwo ogółem. Temat też wydaje mi się bardzo "rdzenny". Jako, że naszą kulturę, a może i nawet cały rozwój ludzkości zapoczątkował i ciągnie dalej patriarchat, a on z kolei jest napędzany przez koncepcję męskości (i przez stricte binarny podział), a ta z kolei w naturę ma wpisaną toksyczność, to przebudowa klocków w tym temacie, mogłaby w ogromnym stopniu odbić się na naszej tożsamości jako takiej. W dobrym, albo złym kierunku.
let's worship cats
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post


Wiadomości w tym wątku
O toksycznej męskości i binarności płciowej - przez Fallen Leaf - 11-11-2023, 04:55

Skocz do:

UA-88656808-1