06-05-2017, 14:45
Jestem razem z kimś na balkonie. Jest ciemna noc. Szaleje wichura, silny huragan. Latają różne rzeczy, odrywane są fragmenty dachów. Widzę jak spada kilka termometrów. Wchodzę do domu, bo robi się niebezpiecznie. Wiem skądś, że ten wiatr nie jest naturalny, jest wywoływany przez złą, nieludzką postać, znajdującą się na dnie otchłani w oku cyklonu. Trzeba ją powstrzymać przed zniszczeniem świata. Jak zwykle w takim przypadku we śnie, chwalę się jakie to ja posiadam umiejętności i siłę. Włącza się wtedy senna wyobraźnia i spada świadomość, przez co nie widzę co tak na prawdę się tam dzieje. W wyobrażonej scenie posyłam falę energii na samo dno. Huragan ustaje, jednak ta istota tam nadal jest. Udaję się z kimś niby do siedziby tego stwora. Teren pilnują ubrani na czarno, zakapturzeni strażnicy. Niosą niezapalone świece, nie zauważają nas. Wchodzimy do budynku. Idę jasnym korytarzem i ciągle o coś zahaczam. Coś tam spada na jednym stoisku, na drugim wpadam na wywieszone mokre ręczniki, które spadają na podłogę. Kobieta tam pracująca wiesza je z powrotem i zakłopotana podaje mi papiery do wypełnienia. Jest to pismo związane z wypadkami, chociaż to ja poprzewracałem różne rzeczy, to i tak dostanę za to pieniądze, ponieważ byłem ponoć narażony z ich strony na wypadek. Później sen wraca do mojego pokoju. Wszystko w ruinie, stoi tylko ściana z oknami. Byli tu jacyś naukowcy i wsadzili do ziemi pod drugim oknem duży kryształowy kamień, miało to działać jako zatyczka, korek energetyczny niepozwalający znowu się wydostać potworowi na wolność. Pytam się kogoś obok mnie, co z tymi diamentami tam się znajdującymi, można by je sprzedać...