Mapa Snu Onejromanty
#21
przeniesione:
19-07-2018
Jestem gdzieś na wschodzie, w jakiś górach, tam gdzie mieszka Bohdan. Sen wygląda jak typowe moje ld jest stabilny, jest w nim dużo światła, dominuje tu biel. Pierwszej części snu nie pamiętam za dobrze, jakoś tam się dostaliśmy z Andrzejem? Bartkiem? Obydwoma? W każdym bądź razie Bohdan robi jakąś dziwną ceremonię ofiarną. Przygotowuje jedzenie, jakiś ryż, ciastka, układa w trzech miseczkach, które ustawia na tacce. Okrąża z tą tacka pomieszczenie przeciwnie do ruchu wskazówek zegara, zatrzymując się na chwilę przed każdym z uczestników. Kiedy zatrzymuje się przede mną, te trzy miseczki zsuwają się z tacki i ładnie w rządku ustawiają przede mną. Jestem zażenowany i myślę, że to moja wina, ze te tacki się zsunęły, próbuje je uporządkować i kładę ponownie na tackę Bohdana, ale on nie denerwuje się, mówi tylko, że ma kolegę, który wszędzie dopatruje się znaków i wszystko interpretuje, miałby wiele do powiedzenia na temat interpretacji tego zdarzenia. Odpowiadam, ze też mógłbym je zinterpretować.
 
 Jakiś czas temu również śniłem sen o tych okolicach i był on bardzo wyrazisty i dobrze go zapamiętałem, był to sen pełen mocy w którym oczyszczałem dom Bohdana, było tam też wielu szarlatanów jak i ludzi, którym wydawało się, ze to potrafią, którzy mi przeszkadzali, ale i tak udało mi się zharmonizować i wzmocnić chi w całym domu.
 
Były też Jakieś klarowne dość rozbudowane i spójne zielone pozytywne sny, ale po przebudzeniu całkiem uleciały, choć budząc się chciałem je zapamiętać bo wydawały mi się interesujące. Był też jakiś sen o oraniu pola, co dawniej było łatwe, a teraz trudne i nie wiadomo jak się do tego zabrać.
 
Obudziłem się spokojny, ale kiedy później medytowałem przez kwadrans jak to mam we zwyczaju, zauważyłem, ze jednak jest we mnie wiele napięć i trochę niepokoju, które w rozpuszczały się w medytacji.

20-07-2018
Prowadzę z siostrą sklepik naprzeciw papierniczego. Nie wiem czym tam handlujemy, ale interes wydaje się słabo iść. Problemem jest taż to, że siostra zwyczajnie olewa pracę. Siedzę więc sam w ogromnym sklepie i czekam na klienta, ale nikt się nie zjawia. Wychodzę przed sklep. Na chodniku dziewczynka z psem, robi występ a ludzie rzucają monety. Wydaje mi się, że wśród obserwujących jest mój dawny kumpel, ale nie widzę wyraźnie twarzy więc nie jestem pewien. Opieram się o słup ogłoszeniowy i przyglądam się mu, ale nadal nie jestem pewien czy to on. Myślę: „Jeśli to on to powinien mnie poznać, ale z drugiej strony czy ma to teraz znaczenie skoro nasze drogi dawno się rozeszły”.
Wracam do sklepiku gdzie nadal żywego ducha. Wkurza mnie, że siostra olewa sprawę bo pasowało by mi gdzieś wyskoczyć na chwilę, ale nie mogę bo może się zjawić klient. Przychodzi znajomy i mówi, że jadą do Rzeszowa. Chętnie też bym się wybrał więc pytam kiedy i jak. Okazuje się, że ma być jakiś konwój karetek i można się tam załapać rejstrując się w necie. Wybrał bym się, ale okazuje się, że siostra już się zarejestrowała więc ja nie pojadę bo będę musiał zajmować się sklepem jestem wkurzony na nią a co za tym idzie na wszystkich.
 
W innym śnie rozmawiałem z moim znajomym lekarze akupunktury. Był u mnie w domu i chciałem się z nom umówić na wizytę i badanie, chciałem też by zbadał moją mamę skoro już tu był. Niestety rozmowa nie kleiła się i ciężko się było dogadać. Pomyślałem, że pewnie myśli, że ja chcę aby zrobił to za darmo po znajomości więc powiedziałem mu, że oczywiście będę mu płacił jak każdy inny, ale on dalej coś mętnie mówił i ogólnie nie mogliśmy się dogadać.

W kolejnym śnie byłem w jakiejś nie znanej mi miejscowości na północnym zachodzie, było tam ładnie, dużo zieleni, piękna pogoda, wokół natura. Też przewijał się lekarz akupunktury ten sam co w powyższym śnie, gdzieś jeździłem samochodem, ale dość słabo to pamiętam – sen był raczej spokojny.

22-07-2018, 09:43  
Wczoraj, po przeczytaniu tekstu o mapach snu, zastanawiałem się nad zamierzeniem śnienia o drewnianym domku, ale nie widziałem na to szans jako, że po całym dniu stresu i ciężkiej pracy, rano malowanie, potem sad padłem wieczorem obolały bez ducha.

Z nocy zapamiętałem jeden wyraźny sen. W tym śnie było dużo światła jak w moich najlepszych ld i był dość trwały, tyle, że absolutnie nic się w nim nie działo. Siedziałem sobie błogo zadowolony i patrzyłem na drewniany domek babci, gdzie panował całkowity bezruch, nie było nikogo. Pewnie gdzieś tam czaiły się duchy bo w atmosferze było coś z jednego dawnego snu o tym domku, tam też była taka leniwa letnia atmosfera a duchy ukrywały się pod innymi postaciami zanim zaatakowały, ale tu ich nie było, myślę, że to światło je powstrzymywało.
To mi przypomina jeszcze jedno stabilne wyraziste ld z tego miejsca w którym najpierw poszedłem do sąsiada na wschód (senny kierunek bo realnie to południe) i uzdrawiałem go a potem poszedłem do sąsiada na zachodzie gdzie oczyszczałem dom energią ld. Te światła w tamtych ld jak i to którym rozpuściłem ducha w innym ld przypominało światło z tego snu, choć pod spodem było to leniwe światło z ukrywających się duchów.

Obudziłem się obolały i spięty do tego zdecydowanie za wcześnie, zastanawiałem się co tu zrobić. Zażyć hydroksyzynę, albo walerianę? Siadłem i zrobiłem sobie 15min medytację i o niebo lepiej, ale jeszcze nie dobrze więc zdecydowałem się na kolejną po tej już było całkiem dobrze więc położyłem się by sobie dospać.

Po chwili znalazłem się w scenie z filmu „Ucieczka z kina wolność”, którego kawałek widziałem kilka dni temu. Też zakład psychiatryczny, podobny absurdalny klimat tylko ludzi niewielu. Najpierw sprzeczałem się o coś z ojcem co mnie zestresowało a potem przyszedł dyrektor tego zakładu, którym w moim śnie był Kłosowski i też zaczął się awanturować. Ogólnie to pomieszczenie, miało coś z mojej sypialni choć wyglądało ja sala z filmu. Na środku był stary dywan, który tam położyłem bo podłoga była brudna a na tym zielonym dywanie stał fotel i było to całkiem miłe. Kłosowski o to się awanturował i wydzierał tak się wkurzyłem, że wybiłem się ze snu.
 
Po chwili znalazłem się przy domku babci, był piękny słoneczny dzień, trawa była soczyście zielona. Siedziałem na schodach i syciłem się tym widokiem. Kiedy tak się przyglądałem zauważyłem, że na trawie odciśnięte są koleiny od kół samochodu psując symetrię. Wstałem i ruszyłem w tamtym kierunku aby się przyjrzeć i wówczas ktoś się tam potknął i wywrócił. Kiedy zbliżyłem się do niego by mu pomóc ze zdziwieniem stwierdziłem, że to ja. Kiedy spojrzałem dalej na zachód zobaczyłem piękną wiatę pod siatką. Miała dwie ściany z ładnych deseczek, wsparta na beleczkach miała blaszany dach. Podłogą była czarna ziemia, ale czyściutka i równiutka – bez wątpienia było to najbardziej zadbane miejsce w całym gospodarstwie. Pod wiatą stał długi stolik, przy którym siedziała jakaś kobieta i zrelaksowana paliła papierosy. Poszedłem tam bo myślałem, ze to moja mama, poza tym było to najprzyjemniejsze miejsce. Kiedy usiadłem tam straciłem pewność co do tego, ze to moja mama bo mimo iż tak czułem, kobieta ta była o wiele młodsza i wyglądała zupełnie inaczej, biła od niej pewność siebie i charyzma.

Dalej jestem przy domu babci i maluję murek białą farbą, farba jest zdecydowanie za gęsta, a murek nierówny więc męczy mnie to, obok szwenda się ojciec i to mnie dodatkowo stresuje (odbicie wczorajszego dnia) w końcu ojciec gdzieś znika a ja dalej się męczę. Kiedy tak maluję zaczynam rozmyślać tak jak na jawie przy zbieraniu porzeczek czy innej monotonnej pracy. Zastanawiam się czy to czego doświadczam jest snem. Oczywiście wiem, że nie jest to jawa, ale jest to niestabilne, wiem że łatwo mógłbym się z tego wybić czy cokolwiek zmienić, albo mógłbym przenieść się w inną scenę, więc choć nie czuję ciała i jestem zaangażowany w akcję to pewnie są omamy hipnagogiczne w które łatwo wsiąknąć nad ranem.
 
W końcu udaje mi się skończyć malowanie murka i kiedy wstaje zauważam okno przesłonięte dzikim winem. To mnie intryguje bo wiem, że na tej ścianie nie powinno być żadnego okna. Przyglądam mu się, jest stare w lewym górnym segmencie ma pękniętą szybkę. Otwieram je i widzę wewnętrzny segment otwierający się do wewnątrz a za nim ciemność – chyba zamurowane. Wiercę mały otworek w rogu i zaglądam do środka. Widzę moją sypialnię, która jest tam w rzeczywistości i wygląda tak samo. Widzę ją zdeformowaną jak przez wziernik w drzwiach. Obchodzę dom i wchodzę do sypialni, podchodzę do ślepej ściany i ostrożnie zdejmuję tynk odsłaniając okno. Jest stare więc zaczynam go malować. Mam takie nowoczesne urządzenie, że tylko wodzę wzdłuż malowanej powierzchni a farba rozchodzi się po niej równo pokrywając ścianą. Szybko pomalowałem okno i włączyłem lampę uv bo farbę mam nowoczesną światło utwardzalną. Tak samo maluję wewnętrzny segment. Wychodzę na zewnątrz aby pomalować okno z zewnątrz i ze zdumieniem stwierdzam, że okno zniknęło jest tylko lita ściana jak na początku, staje się dla mnie jasne, że ono zamanifestowało się tylko po to by się odnowić.

Obudziłem się bardzo zaspany bo i długo nie drzemałem, ale czułem się dobrze nie tak obolały jak przy wcześniejszej pobudce i bez tych przykurczów i napięć. Oczywiście czuję w mięśniach wczorajszą pracę, ale w granicach do wytrzymania :-)

Ogólnie to sukces bo udało mi się zrealizować zamierzenie o śnieniu o moim domku duchów i oczyszczaniu go

23-07-2018, 10:25
Wcześniej miałem jakieś sny, które bardzo słabo zapamiętałem, potem pojawił się sen po którym się obudziłem:

Jestem w jakimś mieście. Przyjechałem tu z jakąś delegacją, ale zaraz po oficjalnych powitaniach odłączyłem się. Miałem się opiekować jakimś chłopakiem, ale ten zaraz gdzieś pobiegł. Pobiegłem za nim i cudem nie rozjechał mnie maluch, więc zwiększyłem ostrożność. Po przejściu szerokiej drogi dotarłem na dworzec. Chłopak, za którego odpowiadałem stał w kolejce do kasy, więc poszedłem do kiosku. Tu również długo stałem w kolejce tak, że kiedy przyszło do kupowania zapomniałem co miałem kupić. Sprzedawała moja znajoma więc głupio było, powiedziałem po chwili, że potrzebuję paczkę zapałek. Dostałem mała paczkę, gdzie było z sześć pudełek i zapłaciłem 20 złotówką. Sprzedawczyni spytała czy nie mam drobnych wiec wyciągnąłem plik z kieszeni, ona coś tam powybierała i poszedłem. Odchodząc od kasy zorientowałem się, że grubej gotówki tez mi nie oddała więc w sumie zapłaciłem za tę paczkę strasznie dużo i miałem wątpliwości czy mi starczy na bilet powrotny. Znalazłem w kieszeni jakieś banknoty więc pomyślałem, ze powinno starczyć a jakby co to pożyczę i jakoś będzie.
Wróciłem na dworzec. Dalej stała tam kolejka. W przejściu przepychałem się z jakimiś skinami, ale nie było problemu. Chciałem się zorientować jakie mam połączenia, ale było za dużo ludzi. Sprzed dworca wzięli mnie jacyś ludzie do samochodu i opowiadali mi o sekcji karate w tym mieście ja w rewanżu opowiadałem o naszej sekcji, zawodnikach osiągnięciach itd. W tym momencie to miasto przypominało Sanok a raczej ta część miasta przez którą jechaliśmy. Dworzec przypominał nieokreślone miasto na północy – w sumie miasto było nieokreślone. Chciałem przyjrzeć się miastu więc poszukaliśmy jakiegoś wysokiego punktu. W końcu coś takiego znalazłem i zacząłem rozglądać się. Miasto mimo, że wydawało się miasteczkiem ze względu na zabudowę ciągnęło się po horyzont. Dość długo się przyglądałem próbując je ogarnąć. Pojawiła się przy mnie jakaś dziewczyna i zaczęła wyjaśniać, że południe miasta zostało przebudowane i jest nowoczesne, ale reszta jest stara. Pokazała mi mapę. Całą mapę zajmowało miasto na południu był biały prostokąt i to była ta odnowiona część miasta. Za nim na południe stały trzy ogromne budynki, jednym z nich był stadion i on był dumą tego, kto nas zaprosił do tego miasta. Mieliśmy przede wszystkim oglądnąć ten stadion i sąsiednie obiekty sportowe, ale ponieważ od razu pobiegłem na północ odłączając się od delegacji nie zobaczyłem go. Studiowałem mapę do przebudzenia.
 
Jak widać znów powiodło się zamierzenie snu i poznałem ważny kawałek mapy snów czyli miasto. Miasto intrygowało mnie od kilku dni i nadal nie wszystko jest jasne, ale ogólnie na podstawie dawnych snów wydaje się, ze jest zlokalizowane na zachód od mojego domu i potrafi się ciągnąć i ciągnąć. To na pewno było na zachód.

Potem jeszcze drzemałem ale sen był płytki a sny niestałe, niewyraźne trudne do zapamiętania.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#22
24-07-2018

Widziałem też mój turkus we śnie. Rano śniło mi się, że maluję białą farbą, najpierw malowałem ścianę w kuchni a potem różne dziwne rzeczy w końcu wszystko stało się bielą. Było przyjemnie tak sobie leniwie leżeć w tej bieli, ale zadzwonił budzik i niechętnie musiałem się obudzić.

16-08-2018, 07:05
W nocy miałem niezwykle wyrazisty sen. W tym snie zeszliśmy z siostrą i jej przyjaciólką do piwnicy i tam odkryliśmy niezwykłe rzeczy.
W pierwszym pomieszczeniu na półkach stały owoce i ciasteczka. Wszystko było niezwykle piękne i mimo iż widziałem, że jest to bardzo stare skusiłem się na kilka ciasteczek i owoców a one okazały się wprost cudowne w smaku. Było to niezwykle wyraziste i przyjemne doznania smakowe. Ogólnie było tam bardzo ładnie i przyjemnie, tylko na podłodze była warstwa syfiastej wody.

Drugie pomieszczenie było jeszcze wspanialsze od pierwszego. Na półkach stały sadzonki różnych roślin w szklannych pojemnikach min. Cisu było bardzo pięknie i obszernie. Były tam też wspaniałe lampy różnego rodzaju i rózne piękne rzeczy i oczywiście na podłodze warstwa syfiastej wody.

Zachwycałem się tym wszystkim zastanawiając się co sobie wziąśc na górę w końcu postanowiłem wziąć lampę która świeciła na niebiesko. Wszystko tam niby było stare sprzed wielu wielu lat, ale wyglądało jak nowe – czyściutkie wspaniałe nie licząc tej syfiastej wody na posadzce. Chodziłem po tej pinicy nie mogąc wyjść z podziwu jak tu pieknie i ile tu wspaniałych rzeczy. Doszedłem do wniosku, że jednak mama musi tu zaglądać bo inaczej niemożliwe aby wszystko było tak zadbane. Jedynym minusem było to łażenie po syfiastej wodzie.

W pewnym momencie zauważyłęm w pierwszym pomieszczeniu kratkę ściekową więc pomyslałem, że w tym drugim też musi być. Wziałem jakiegoś badyla i zacząłem grzebać pod wodą w miejscu gdzie spodziewałem się kratki i udało się udrożniłem ją i woda odpłynęła z drugiego pomieszczenia ukazując piękną zrobioną z polerowanego kamienia podłogę. Zrobiło się jeszcze piękniej, ale wtedy przyszła mama i powiedziała, że woda musi tam być aby zapewniać odpowiednią wilgotność.

Postanowiłem pójść dalej i zobaczyć co jeszcze jest w tych piwnicach. Przeszedłem przez korytarz i znalazłem drzwi otworzyłem je i znalazłem się na szkolnym korytarzu w szatni. Był to stary opuszczony korytarz po którym snuła się bardzo stara szatniarka. Zdziwiłem się, że szatnie też stanowią część mojej piwnicy – pomyślałem, że pewnie nikt tego nawet nie wie tym bardziej, że szatnie sprawiały wrażenie dawno opuszczonych i zapomnianych a drzwi od piwnicy były zamknięte i nigdy nie otwierane.

Poszedłem dalej przeszedłem przez kolejne drzwi i znalazłem się na szkolnym korytarzu gdzie jak się przekonałem był jaqkiś urząd wyglądający mi na zus, kręciło się tam trochę urzędników którzy właśnie kończyli pracę. Dalej zrobiła się noc a ja nadal zwiedzałem zakamarki moich piwnic cofnąłem się trochę i znalazłem jakąś nawe gdzie były jakby sklepy z tym, że zamkniete. Pod ścianą stała metalowa szafa z przegródkami i numerami wyglądająca też na starą. Otworzyłem jedną z przegródek i znalazłem tam pieknie zapakowanego tulipana a wokół niego były śliczne główki innych tulipanów. Pomyślałem, że to niemożliwe aby leżąl on tam latami bo wyglądał na świerzego. W końcu doszedłem do wniosku, że musi tu być kwiaciarnia i muszą to być zamówione kompozycje tym bardziej, że z boku była napisana cena. Aby się upewnić ugryzłem łodygę i okazała się świerza. Trochę się zaniepokoiłem, że łaże w nocy komuś po zamknietej kwiaciarni nawet jeśli wynajmuje ją u mnie, ale z drugiej strony co tam mogę zapłacić za bukiet tym bardziej, że był cudowny.

Przeszedłem do następnego pomieszczenia i tu wprost oniemiałem z zachwytu. Było tam wiele tak pięknych kompozycji kwiatowych, że aż zapierało dech przyglądałem się im w zachwycie i pomyślałem, że warto było się tu wybrać. W końcu postanowiłem wrócić. Zszedłem do wejścia do szatni. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem, że cała podłoga na korytarzu w szatni jest zarzygana przez jakiegoś pijanego menela – ledwo zdążyłem sięc cofnąć bo gośc znowu puścił pawia. Wycofałem się za drzwi myśląc czyż cały czas muszę chodzić po jakiś syfach. Spróbowałem wejść drugimi drzwiami i znów ledwo uniknąłem orzygania. Było tam trzy drzwi obok siebie przyjrzałem się im i zobaczyłem, że tylko trzecie drzwi zamykane na zamek są dla trzeźwych a wchodząc przez inne trzeba się liczyć z orzyganiem :-)

21-08-2018, 07:43
Kupiłem sobie "nową" chatkę w tej samej miejscowości w której mam starą:-) Stała niedaleko od starej na linii sąsiada tylko trochę na prawo. W tym śnie ta przestrzeń była dużo większa niż w rzeczywistości. Chatka była wysoka pokryta z zewnątrz deskami pomalowanymi na zielono. Miała duże zadaszone podwórze przed wejściem skąd wchodziło się do pokoju dość obszernego z klepiskiem a z tego pokoju było przejście do drugiego podobnego - z niego wyjście na tył chatki gdzie było ogromne zadaszone podwórze. Dalej za polami widać było jakieś dwa grube kominy - wieżę z kamienia w trakcie budowy i jakiś dom.

Oglądałem tą chatkę i bardzo mi się podobała mimo iż masa rzeczy było tam do poprawy, trzeba było zrobić podłogi, ścianka na której opierał się dach podwórza z przodu nosiła ślady pożaru - drewno było zwęglone i ogólnie widać było, że większość rzeczy trzeba będzie popoprawiać. Mimo to bardzo ucieszyłem się z "nowej" chatki bo miała swój klimat i stała na uboczu przez co nikt tam nie miał po drodze i czułem, że mogę tam mieć spokój. Byłem zadowolony, że nawet żaden sąsiad nie będzie tam zachodził więc będę mógł sobie tam siedzieć w spokoju, medytować wypoczywać poza tym pomyślałem, że będę sobie mógł tam wszystko robić jak zechcę bo nawet Wojtek tam nie zajrzy a przy tym widziałem tam wiele możliwości.
 
Oglądałem sobie chatkę snując plany co tam zrobię i jak się urządzę wpadłem nawet na genialny pomysł, że zrobię sobie podłogę z wypalanej gliny:-) Przez jakiś czas tak sobie chodziłem i wszystkim się zachwycałem aż obszedłem chatkę od tył. Tu ku mojemu zdziwieniu zobaczyłem mały cmentarzyk a obok niego tylne wejście do chatki. Pomyślałem, że cmentarzyk przy domku może się źle kojarzyć, ale jakoś przeboleję.
 
Wszedłem tam i znalazłem się w starym całym pokrytym pajęczynami,  zakurzonym kościółku. Niezbyt mi się to spodobało bo nawet stary kościół w swojej chatce to kłopot bo zawsze ktoś tam może coś do tego mieć i z wszelkimi przebudowami kłopot a przecież w kościele nie będę mieszkał. Przynajmniej wyjaśniło mi to dlaczego ściany w tej chatce są takie wysokie.
 
Przedarłem się przez te paskudne pajęczyny i kurz na drugą stronę kościoła do kolejnych drzwi i za nimi znalazłem jeszcze kilka pokoików. Były w niezłym stanie podłoga z parkietu w całkiem dobrym stanie – pomyślałem: „może być”.
 
Wyszedłem z drugiej strony na podwórze. Był tam mój brat i siostra siedzieli na płotku patrząc na moją "nową" chatkę bez specjalnego entuzjazmu. Zacząłem im coś opowiadać pokazywać piękne obejście kiedy zauważyłem, że z wieży na rogu chatki nad tym nadpalonym dymi się. Przy okazji kapnąłem się, że jest tam stara dzwonnica.
 
Powiedziałem bratu, żeby zadzwonił po straż. Cos tam marudził ale chyba zadzwonił. Jak oglądałem co się dzieje wpadłem na pomysł aby wziąć gaśnice samochodową i się tam wdrapać od tył. Obszedłem dom a tam strażacy już skończyli gasić. Z ulgą wróciłem na podwórko od wejścia. Wysmarowałem się sadzą z wodą przy gaszeniu .
 
Wszedłem do środka zobaczyć czy tam wszystko w porządku i zobaczyłem, że ktoś wnosi tam pudła z jakimś badziewem. Powiedziałem gościowi, że nie chcę tych pudeł a on mi odpowiedział, że i tak je tam da bo umowa jeszcze nie spisana i wcale nie muszą mi sprzedać tej chatki jak się będę stawiał. Wyszedłem na podwórze i zobaczyłem, że ktoś prowizorycznie naprawia dach nad kościołem. Zacząłem mieć wątpliwości czy aby na pewno chcę tej chatki.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#23
Podróż na wschód
Wczoraj wieczorem zdenerwowała mnie siostra, opanowałem się i pomyślałem, ze nie powinienem dać się prowokować bo to bez sensu, mimo to byłem wkurzony co zaowocowało następującym snem:

Jestem gdzieś na wschodzie i czekam z siostrą na pociąg do domu, jest wieczór. Podjeżdża pociąg i wsiadam za siostrą. Kiedy już wsiadłem zorientowałem się, że wprowadziła mnie w błąd i wsiedliśmy do pociągu, który jedzie w przeciwnym kierunku niż powinien. (dokładnie tak jak było wczoraj wieczór mimo iż udało się jej mnie podejść i wkurzyć zamiast się uspokoić zacząłem jechać w przeciwnym kierunku czyli coraz bardziej się nakręcać). Otworzyłem drzwi pociągu i miałem wyskoczyć, ale siostra zwróciła mi uwagę, ze pociąg już za szybko jedzie poza tym na zewnątrz jest zmarznięta twarda ziemia, zimno itd. w kazdym bądź razie przekonała mnie, że wyskakiwanie to nie jest dobry pomysł. Myslałem, że jednak mógłbym wyskoczyć, ale pomyślałem, że w sumie to wysiądę na następnej stacji i tam zaczekam na właściwy pociąg. (Wczoraj też myslałem, ze mi szybko przejdzie wkurzenie).
Zacząłem łazić po tym pociągu, siostra gdzieś zniknęła i przestała mieć znaczenie a ja koniec końców zostałem w pociągu, który wywiózł mnie gdzieś w nieznane na daleki wschód Rosji :-) Tam znalazłem się na monumentalnym dworcu z setkami pociągów, ogólnym zamieszaniem, wiele się tam działo, ale w końcu dzięki pomocy kolejarzy udało mi się znaleźć i wsiąść do pociągu powrotnego. Już ten mega dworzec był w porządku bo było ciepło, jasno i gdyby nie to, że było to nieznane na dalekim wschodzie mogło by tam być miło, kolejarze też byli mili więc wszystko zapowiadało się dobrze :-)
Niestety kiedy już byłem w powrotnym pociągu okazało się, że oprócz mnie, jakiś wycieczek i bogu ducha winnych ludzi byli tam również bezwzględni Chińscy zabójcy. Ludzie w pociągu nie mieli o nich pojęcia i byli bezwolnymi ofiarami ja zaś próbowałem ich unikać i nawet do pewnego momentu nieźle mi szło :-)
W końcu nie udało się i nadziałem się na zabójcę który z wyglądu przypominał Choya nawet włosy miał ufarbowane na blond:

Na szczęście był mniejszy, stoczyłem z nim walkę i niespodziewanie łatwo z nim wygrałem zabijając go choć wcale tego nie chciałem. Potem musiałem walczyć jeszcze z kilkoma zabójcami i równie łatwo ich pokonałem. Myśałem, że źle się to dla mnie skończy, ale ku mojemu zdziwieniu zabójcy nabrali do mnie szacunku i nie mieli mi tego za złe, nie planowali się mścić, ani tropić mnie tylko zaakceptowali mnie i mogłem już spokojnie jechać dalej.

Ciekawy sen i chyba mi mówi, że nie powinienem unikać konfrontacji za wszelką cenę, tylko jak ktoś szuka zaczepki to trzeba go spokojnie zabić a wszystko będzie dobrze :))
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#24
Plusik za dworcowe klimaty.
STOP promocji ideologii neuroróżnorodności
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#25
Powrót ze wschodu:
Wracam do domu pociągiem, sen jest bardzo wyrazisty i komfortowy. W pociągu jest sporo ludzi, głownie studenci. Zatrzymujemy się na jakiejś stacji, patrzę przez okno i czytam jej nazwę – to miejscowość blisko mojego domu. Przyglądam się dworcowi jest kolorowy, ale widzę, że miejscami jest powycierana farba – myślę:
Dawno tędy nie jechałem, widzę że dworzec trochę zaniedbany.
Na przednim siedzeniu w moim przedziale siedzi mężczyzna w długim jasnobrązowym płaszczu z czarną teczką. Ludzie mówią, ze to prokurator a zarazem wykładowca na naszej uczelni i mamy tu w pociągu zdawać u niego egzamin.
Wykładowca zadaje mi pytanie i daje czas do namysłu. Pytanie jest łatwe i myślę, że nie będę miał żadnego problemu z odpowiedzią na mnie. Układam sobie odpowiedź punkt po punkcie, chciałbym już odpowiadać, ale jest hałas i ścisk więc nie ma jak. Kiedy czekam pociąg znów się zatrzymuje na jakiejś stacji i robi się zamieszanie.
Kiedy ruszamy w dalszą podróż, okazuje się że egzaminatora już nie ma a do tego nie jedziemy już pociągiem tylko busem do mojej miejscowości pozostał już tylko jeden przystanek. Ktoś mówi, że w mieście jest jakieś zamieszanie, policja z prokuratorami kogoś tropi. Jest mi to obojętne i nie interesuje mnie to bo mnie to nie dotyczy.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#26
Wracam do domu znów ze wschodu – tym razem na piechotę. Jest piękny słoneczny dzień, jest cieplutko, wszędzie soczysta zieleń – piękny letni dzień. Kiedy jestem już dość blisko domu spotykam sąsiadkę, która zaczyna coś mówić długo i bez sensu. Tak jak na jawie wpuszczam to jednym uchem wypuszczam drugim i zastanawiam się po co ona to robi, ile można mówić o niczym, robić sztuczne sensacje zaraz porozmawiać normalnie o czymś konkretnym, ciekawym, albo ważnym. W końcu ją gdzieś gubię i spokojnie docieram do domu.
W dalszej części snu stoję przed domem i robię zdjęcia (zainspirowane wczorajszymi wpisami) pojawia się jakiś fotograf i prosi mnie abym pokazał mu jak robić zdjęcia czterech zamków w moim mieście. Kadrujemy te zamki, które widać sprzed mojego domu i zajmujemy się fotografią – w końcu zaczynam się budzić i myślę: Jakie cztery zamki? W naszym mieście są tylko trzy!” kiedy zastanawiam się nad tymi czterema zamkami i próbuję się ich doliczyć budzę się całkowicie i już jasno myślę: „Przecież są tylko dwa” :-)
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#27
Po cyklu snów z powrotem ze wschodu do domu, które moim zdaniem wiązały się ze wzrostem wewnętrznej stabilności czyli jak mawiają Indianie odnajdywania środka świata. Pojawiło mi się kilka snów związanych z podróżą na zachód.
W pierwszym z nich jechałem z przyjacielem Jeepem prosto na zachód. Kierowcą i właścicielką wozu była dziewczyna co do której wiedziałem, że ją znam, ale w śnie nie mogłem sobie przypomnieć kto to taki i trochę budziła mój niepokój. Dzień był przepiękny, jechaliśmy przez cudne okolice choć nie wiedziałem dokąd. Po długiej jeździe spędzonej głownie na cieszeniu się widokami dojechaliśmy do jakiejś miejscowości wypoczynkowej gdzie zatrzymaliśmy się aby wypocząć. Miałem w związku z tym mieszane uczucia bo wolał bym jednak kontynuować podróż a zatrzymaliśmy się w jakimś ekskluzywnym i drogim kurorcie i czułem, że dziewczyna która nas wiozła najchętniej została by tam na dużej na co nie miałem ochoty. Było tam ładnie, spokojnie i miło, ale było to obce miejsce a nie cel naszej podróży. Zobaczyłem, że jakaś dziewczyna rozkłada mapę więc poszedłem do niej by zorientować się na mapie gdzie dokładnie jesteśmy. Mapa była ogromna i bardzo wyrazista. Ze zdumieniem zobaczyłem na niej słowackie nazwy, które mnie zaskoczyły, ale po przestudiowaniu jej odetchnąłem z ulgą bo co prawda byliśmy blisko granicy ze Słowacją, ale w Polsce choć do celu podróży był jeszcze kawałek drogi.

W kolejnym śnie z tego cyklu kilka dni później śniłem, że jestem u przyjaciółki niedaleko na zachodzie. Było tam bardzo miło i w ogóle atmosfera snu była spokojna, jasna i przyjemna. Był tam też mój kolega ze studiów i pod koniec snu stwierdził on, że jest super, ale niestety musimy wracać na studia. Skoro tak zacząłem się pakować i jak w takich przypadkach bywa przestało być miło bo ciągle coś zapominałem i takie tam, ale w końcu pomyślałem, ze co tam nawet jak większość zapomnę to wezmę następnym razem i wrócił spokój i radość :-)

Ogólnie w moich snach podróż na zachód a dokładniej na południowy zachód wiąże się ze światłem i bardzo pozytywnymi rzeczami co jak widzę zgadza się z rosyjskimi mapami snu "Na mapie są dwa takie miejsca, do których możesz się udać, znaleźć części swojej świetlistości i jednocześnie nie podejmować zbyt dużego ryzyka: narożnik południowo wschodzi" http://i-sen.pl/Temat-Przetlumaczone-Map...115?page=2
Uczelnia też bardzo dobrze mi się kojarzy i nie jest pierwszy to sen w którym te dwie orientacje łączą się. Ogólnie to na bazie tych snów mógłbym stwierdzić, że stabilność została osiągnięta i stała się podstawą do bardziej świetlistych duchowych doznań, ale konieczna jest do tego praca i nauka. Brzmi dobrze tyle, ze problem jest taki, że obok tego typu snów pojawiają się inne mogące budzić wątpliwości. Np. śniłem, że znalazłem się w mieście gdzie studiowałem u przyjaciela i ogólnie w tym śnie było super. Potem pojawił się Bohdan i przyniósł jakieś kolorowe teksty-filmy z formami chińskimi na jakiś zwojach wydrukach, które były piękne i studiowałem je, ale niewiele z nich rozumiałem. Potem pojawiały się różne subtelne przeszkody więc mimo iż sen był długi, świetlisty, stabilny to czułem, że cel nie został osiągnięty. Z kolei dziś znalazłem się w domu duchów na południu co ogólnie nie jest dobrym miejscem w moich snach i chociaż niby wszystko było tam w porządku to czułem, ze coś jest nie tak i jestem w coś wrabiany :-)
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#28
Wczoraj śniłem sen w którym byłem na północy na jakiejś uczelni. Uczyliśmy się tam malować obrazy religijne. Każdy z nas miał na zaliczenie namalować taki obraz. Wydawało mi się to całkiem proste, ale uważnie słuchałem wszystkich wyjaśnień dotyczących etapów jego tworzenia. Wykładowca na którejś kolejnej lekcji tłumaczył to na przykładzie obrazu jakiejś dziewczyny tworząc go po kolei. Na końcu włożył go do jakiegoś urządzenia gdzie nabrał kolorów i zobaczyłem, że jest to piękny obraz zielonej Matki Boskiej. Nie byłem też pewny czy rzeczywiście potrafię ukończyć swój obraz mimo iż na początku wydawało się to proste.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#29
Jestem na rynku gdzie często pojawiam się w snach. Rynek ten zawsze subtelnie się zmienia, kiedyś pomyślałem, że te zmiany muszą jakoś wiązać się z moja psychiką. Tym razem rynek był obszerny, przytulny, było ciepło i jasno – jakiś przyjemny letnio dzień. Zobaczyłem, że przy południowej ścianie domów otaczających rynek robi się jakieś zbiegowisko zaciekawionych ludzi. Stoją spokojnie miło coś komentują i ogólnie jest sympatycznie. Kiedy podchodzę bliżej widzę, że ludzie otaczają klatkę z tygrysem. Tak klatka jest uszkodzona i tygrys w każdej chwili może wyjść. Myślę, że to co robią ci ludzie to szaleństwo. Ostrożnie oddalam się tyłem od klatki na wypadek gdyby tygrys faktycznie się wydostał. Cofając się spotykam znajomego policjanta – mistrza sztuk walki. On również się cofa na północny zachód i mówi, że najsensowniejszą rzecz jaką w takiej sytuacji można zrobić to nie podążać za szalonym tłumem tylko spokojnie się oddalić :-)
 
W drugim śnie jestem przed wspaniałym dużym dworem na północy również jest lato i piękna, słoneczna pogoda. Jest ze mną mały tygrysek pewnie ten z klatki we wcześniejszym śnie, ale ten tygrysek bardzo mnie lubi, jest sympatyczny. Głaskam go bawię się a on radośnie podskakuje i biega za mną. Schodzimy do obszernych piwnic pod dworem. Jest tu jasno jak na piwnicę, wszystko pomalowane jest w białych kolorach. Kiedy idziemy wesoło z tygryskiem, który radośnie podskakuje pojawia się ogromny, puchaty rudy kot przypominający trochę perskiego kota. Pręży ogon i zaczepia mojego tygryska co mi się nie podoba. Kot jest niemal dwa razy większy od przeciętnego kota, ale tygrysek i tak jest cztery razy większy od niego. Tygrysek myśli, ze to zabawa, ale kot na poważnie staje się coraz bardziej agresywny. Nie podoba mi się to boję się, że mimo wszystko kot może podrapać tygryska choć nie jest dla niego żadnym przeciwnikiem.
 
Jestem gdzieś na północy na jakiejś górze gdzie przy drodze znajduje się otoczony murem bazar w stylu indyjskim. Jest piękny słoneczny dzień. Myślę, że to bardzo ciekawe miejsce. Kiedy chcę tam wejść wychodzi właśnie dwu kominiarzy – cieszę się bo kominiarz przynosi szczęście. Wchodzę na ten bazar i widzę tam wielu kominiarzy siedzących dwójkami. Myślę jakiś zjazd kominiarzy? Rozglądam się po rynku widzę wiele budek sklepików, atmosfera jest wesoła i podoba mi się tu. Gdzieś tam baraszkuje mój tygrysek, jestem zadowolony.
 
Śni mi się, że nad moim łóżkiem kłębi się dym, jest go bardzo dużo, zaczynam się budzić i myślę to sen wywołany wieczorną obawą, że może z piwnicy zalecieć dym do mojej sypialni, budzę się jednak zaniepokojony otwieram oczy i zapalam światło i widzę, ze faktycznie jest pełno dymu więc musze wstać i wywietrzyć :-)
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#30
Śniłem, że jestem w piwnicy u wpatruję się w piec do centralnego ogrzewania, nagle uświadomiłem sobie, że w tym śnie jest to bardzo ważny symbol odnoszący się do mapy snu. Wtedy zaczęły się rozwijać całe ciągi wglądów w znaczenie tego obrazu z fascynacją chłonąłem wiedzę o mapach snu – trwało to bardzo długo i w końcu sen zaczął się rozpuszczać. Niestety nie obudziłem się tylko utraciłem świadomość i teraz nie mam zielonego pojęcia co przekazał mi ten sen bo wszystko zapomniałem, został mi tylko obraz pieca i świadomość, ze miałem wgląd w ciekawą wiedze na temat map snu :-)
 
W kolejnym śnie również bardzo wyrazistym z pełną świadomością i wglądem śniłem, że spotkałem Sergeia Izrigi, który znów tłumaczył mi znaczenie map snu. Bardzo ucieszyłem się z tego spotkania bo pomyślałem, że skoro we śnie mi to wszystko wytłumaczy to będę miał w to pełny praktyczny wgląd. Zadawałem mu różne pytania a on odpowiadał mi i ilustrował to przenosząc nas w różnego rodzaju sny. Było to tak fascynujące, ze wciągnęło mnie do tego stopnia iż całkowicie utraciłem świadomość snu. Tym, ze utraciłem świadomość w ogóle bym się nie przejmował, ale boleję nad tym, że prawie w ogóle nie zapamiętałem tych wyjaśnień :-)
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Dziennik snów Onejromanty Onejronauta 148 35,869 18-03-2019, 17:21
Ostatni post: incestus

Skocz do:

UA-88656808-1